POKOLENIOWY KALEJDOSKOP

Getting your Trinity Audio player ready...

* * *
Idąc na spotkanie muzykę słyszałam od dłuższego czasu, a na wysokości Odlewni Polskich cudowne dźwięki swingu zaczęły dominować nad hałasem przejeżdżających samochodów. W to sobotnie południe, Juniors Band miał próbę przed koncertem, jaki miał odbyć się z okazji pikniku rodzinnego, również obchodzących w tym roku 25 lat istnienia Odlewni Polskich S.A. Mimo ogromnego upału, panującego tego dnia, oni ćwiczyli. Sekcje: dęta i rytmiczna. Obok młodych ludzi, ich starsi koledzy i koleżanki. Niesamowita mozaika pokoleniowa, gdzie doświadczony muzyk służy radą i pomocą temu, który dopiero zaczyna.
Jubileusz daje możliwość podsumowania tego, co wydarzyło się na przestrzeni lat. Jest okazją do wspomnień. W ogrodach na tyłach Odlewni spotykam ludzi w różnym wieku, istny kalejdoskop osobowości dorastający wraz z zespołem. Są chłopcy, którzy stali się mężczyznami i dziewczynki, które obecnie są kobietami. Są ci, którzy od początku występowali w Międzyszkolnym Big Bandzie oraz ci, którzy z czasem dołączali do zespołu tworząc muzyczną rodzinę Juniors Band. I te osoby, nazwijmy je „starszakami”, wspomagają teraz tych, którzy dopiero zaczęli karierę w Big Bandzie. Nad wszystkim czuwa dyrygent, ten który zamiłowanie do muzyki połączył z naturą społecznika, który potrafił zjednać różne charaktery i dał młodym ludziom możliwość rozwoju. I tak od 25 lat…
Zapraszam na reportaż o juniorach i seniorach z Juniors Bandu Starachowice.
* * *
Na początku była pasja… Pasja młodego nauczyciela muzyki. Potem było wsparcie. Wsparcie dyrekcji SP 11. A z tej pasji i wsparcia, na bazie kwartetu muzycznego, który działał w szkole, Mirosław Gęborek zaczął tworzyć orkiestrę.
– Kiedy zakończył działalność Zakładowy Dom Kultury w Starachowicach, pozostały po orkiestrze dętej niszczejące instrumenty. Ówczesna pani dyrektor Elżbieta Weimann, zaakceptowała moją propozycję wykorzystania instrumentów i wystąpiliśmy do Urzędu Miejskiego z wnioskiem o ich użyczenie. Udało się, otrzymaliśmy instrumenty, oddaliśmy do remontu i wspólnie z rodzicami zaczęliśmy remont sali prób, największej sali lekcyjnej, którą otrzymaliśmy od dyrekcji szkoły. I tak na bazie kwartetu, który działał w „Jedenastce”, czyli Kamila Urbańskiego, Norberta Pajka i braci: Pawła i Piotra Mamełów, w 1993 roku zacząłem tworzyć orkiestrę. Znalazłem sprzyjający klimat i ludzi – wspomina Mirosław Gęborek.
Dodaje również, że dobrym duchem orkiestry od początku była Elżbieta Weimann, która do dziś wspiera działalność bandu, będąc jednocześnie prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Big Bandu.
* * *
Orkiestra powstała na bazie kwartetu, w którym na instrumentach klawiszowych grał Kamil Urbański. Każdy, kto pokusi się i sprawdzi kim jest Kamil, tego spotka duża przyjemność. Ten mężczyzna, który swoją przygodę z muzyką zaczynał właśnie od grania w Big Bandzie Mirka Gęborka, to obecnie znany muzyk jazzowy, zdobywca statuetki Fryderyka. Ale zanim to nastąpiło, młody Kamil grał w międzyszkolnej orkiestrze…
– W szkole podstawowej pan Mirek mnie, Norberta oraz Pawła i Piotrka wciągnął do zespołu szkolnego. To nie był duży zespół, w ciągu roku grało tam od czterech do pięciu osób. Kiedyś na dyskotekach nie było didżejów. I właśnie my graliśmy „na żywo” różne rockowe piosenki. Kilka lat później, pan Mirek od zawsze marzył, by stworzyć orkiestrę dętą, po zdobyciu instrumentów, powoli, sekcjami zaczął ją tworzyć – wspomina początki Kamil Urbański.
Zaczęły powstawać kolejne sekcje dęte: trąbki, puzony, saksofony. A chłopcy z kwartetu stanowili trzon sekcji rytmicznej. Dostali salę po byłej pracowni chemicznej, tam mogli ćwiczyć.
– Sala znajdowała się na górze. Sami malowaliśmy ściany, przykręcaliśmy płyty dźwiękochłonne – wspomina mężczyzna.
Kamil jest jednym z tych muzyków z Juniors Bandu, który pamięta pierwszy koncert. Po okresie prób, odbył się on właśnie w tej, świeżo wyremontowanej sali. Zaproszeni goście mieli okazję usłyszeć repertuar orkiestry. Wtedy też pierwszy raz o big bandzie poinformowały lokalne media.
– Był to bardzo udany debiut. Pan Mirek kolekcjonuje wywiady i informacje do tej pory, jak słuchamy wypowiedzi z tamtego okresu, to nie ma niezadowolonej osoby – wspomina muzyk.
Kamil Urbański jest osobą, która dorastała wraz z rozwojem działalności zespołu. Opowiada, że do big bandu dołączały regularnie nowe osoby, choćby z racji tego, że Mirosław Gęborek stworzył międzyszkolną orkiestrę. Niepodważalnym faktem jest również to, że prawie większość młodych muzyków, którzy zaczynali grać w big bandzie będąc w szkole podstawowej, z orkiestrą była aż do czasu ukończenia szkoły średniej. Gdy pełnoletni muzycy szli na studia, siłą rzeczy Juniorsi potrzebowali nowych muzyków.
– Ale pamiętam, że już na samych początku, po pierwszym obozie, było mnóstwo chętnych do występowania z zespołem. I muszę dodać, że każdy szansę dostawał – dodaje Kamil. – A potem, to były już indywidualne decyzje, czy ktoś chciał kontynuować grę.
Nowość na starachowickim rynku muzycznym polegała na tym, że propozycja Mirosława Gęborka była czymś zupełnie innym, świeżym. Jak wspomina Kamil, po pierwsze ciekawość wzbudzał fakt grania zupełnie nowego gatunku, czyli jazzu, swingu. Wtedy młodym ludziom jazz kojarzył się z innym poziomem, skomplikowaną muzyką. A po drugie, nie było wtedy w ofercie kulturalnej naszego miasta takiej instytucji, która przyciągałaby i skupiałaby tyle osób chcących wspólnie muzykować.
– Próby sekcyjne, potem całościowe, koncerty… To zmieniało zupełnie spektrum patrzenia na zespół, współpracy – mówi Kamil Urbański.
Gdy pytam Kamila, kiedy poczuł, że zespół zaczyna odnosić sukces, że jest rozpoznawalny i piszą o nim media, muzyk mówi o 1997 roku, kiedy big band nagrał i wydał swoją pierwszą płytę nagraną w Radiu Kielce. Była to kaseta magnetofonowa „Międzyszkolny Big Band”.
Kamil Urbański jest zawodowym muzykiem. Jak dodaje, o tym, że nim zostanie wiedział już na poziomie grania w zespole u Mirosława Gęborka. Dyrygenta określa mianem wzoru, któremu zawdzięcza swoją karierę, który zaszczepił w nim miłość do muzyki i dał możliwość rozwoju.
* * *
Zespół się rozwijał… W 1996 roku wziął udział w Festiwalu Jazz Juniors w Krakowie. W początkowej fazie złożony był z samych chłopców. Ten stan zmienił się, gdy po wizycie big bandu z Anglii, gdzie większość zespołu stanowiły dziewczęta. Wtedy również ogromną popularnością cieszyła się saksofonistka Candy Dulfer. Okazało się, że dziewczyny całkiem fajnie z saksofonem wyglądają, świetnie radzą sobie z grą na tym instrumencie. Zaczęły regularnie występować u boku swoich kolegów.
– Przełożyło się to na takie życie orkiestrowe, pozamuzyczne. Gdy pojawiały się emocje, to właśnie dziewczyny rozładowywały typowo „chłopakowe” zwyczaje – opowiada Mirosław Gęborek.
Ola, Ania i Kacper, Ania druga i Marta. To kolejna grupa muzyków Juniors Bandu Starachowice. Tym razem, używając nomenklatury szkolnej, tzw. średniaki starsze i młodsze. To osoby, które do zespołu trafiły będąc uczniami gimnazjum. Sława o zespole już do nich dotarła, starszych kolegów mieli okazję oglądać z widowni. A teraz… Dyrektor Gimnazjum nr 3 w Starachowicach Mirosław Gęborek, twórca i dyrygent chóru, zaproponował im grę w swoim zespole.
– Występowałam wcześniej w orkiestrze dętej, ale nie do końca mi to odpowiadało (…). Gdy przyszłam do gimnazjum, w oczy rzuciły mi się zdjęcia Juniors Bandu wiszące na ścianach. Z tyłu głowy miałam poczucie, że jestem w takiej szkole, w której dzieje się coś fajnego – mówi Anna. – I stało się… Wylądowałam „na dywaniku” u dyrektora Gęborka. Poszłam przerażona, a pan dyrektor zapytał się mnie, czy chcę dołączyć do Big Bandu. Poszłam z duszą na ramieniu, a okazało się, że będę grała i że mogę grać na saksofonie.
Ola jest tym muzykiem Juniors Bandu, który zapragnął gry w zespole, od momentu zobaczenia go na scenie.
– To był występ w SCK. Ja występowałam wtedy w Plejadzie, występował jeszcze MiM, a na koniec grał Juniors Band. Grali Pensylwanię. Jak ich zobaczyłam, to pomyślałam sobie, że fajnie byłoby grać w takim zespole – mówi Ola, która w szkole muzycznej uczyła się gry na fortepianie, a gdy trafiła do zespołu została saksofonistką.
Kacper do grania w zespole został namówiony przez swojego kolegę, który występował w Juniorsach. Jako uczeń szkoły muzycznej w klasie klarnetu miał już pewnego rodzaju doświadczenie muzyczne. W big bandzie „przerzucił się” ma saksofon.
Do zespołu Mirosława Gęborka mógł i może dostać się każdy, kto ma predyspozycje muzyczne. Dyrygent nie przeprowadza egzaminów, po prostu, trzeba mieć chęci i odrobinę talentu, który rozwinie się dzięki próbom i występom w zespole. W 2001 roku big band przyjął nazwę Juniors Band Starachowice, powstało również Stowarzyszenia Przyjaciół Big Bandu Juniors Band Starachowice wspierające działalność grupy. Przez te 25 lat działalności, od Międzyszkolnego Big Bandu po Juniors Band Starachowice, przez zespół przewinęło się 125 osób.
Również młodsze pokolenie do big bandu trafiało będąc uczniami gimnazjum. Często, po ukończeniu I stopnia szkoły muzycznej nie zawsze była możliwość kontynuowania nauki w muzycznej szkole średniej. Juniors Band dawał możliwość dalszych występów, gry na instrumencie, rozwoju. A także przygody.
Najmłodsze pokolenie gra w big bandzie kilka lat, najmniejszy staż wynosi dwa lata. Po szkole podstawowej, ci młodzi ludzie trafiali do gimnazjum pod skrzydła Mirosława Gęborka.
– Każdy kto chciał, kto miał predyspozycje był wyłapywany przez pana dyrektora i trafił do zespołu – mówią.
Młodzież ta ma możliwość obserwowania starszych muzyków, a przede wszystkim nauki od najlepszych. Specyfiką Juniors Bandu jest to, że gdy grają, widać wsparcie tych doświadczonych. Nie lekceważą młodszych kolegów. Owszem, widać różnicę pokoleniową, na podstawie której z łatwością można wywnioskować, kto w jakim okresie czasu gra ze sobą.
Gdy muzykują, to nie odpuszczają. Mimo zmęczenia, mimo swoich problemów, spraw prywatnych czy zawodowych, gdy spotykają się na próbie, grają dotąd aż dźwięk będzie perfekcyjny. Młoda kadra zespołu musi być obecnie wspomagana przez starszych kolegów. Choć nie, słowo „musi” jest złym słowem. Oni zawsze z chęcią korzystają z zaproszenia swojego dyrygenta i wspomagają Juniors Band podczas koncertów. Często dojeżdżają do Starachowic z odległych miejscowości, gdzie mają rodziny, pracę, gdzie studiują.
– Wystarczy jeden telefon od pana Mirka – mówią.
* * *
Osobą, która łączy ich wszystkich, tę mozaikę pokoleniową, jest Mirosław Gęborek. Ten nauczyciel i społecznik kiedyś postanowił poświęcić się pracy z młodzieżą. Ale nie tylko w zakresie swojego zawodu nauczyciela, postanowił wyjść poza szablon. Rozwijać ich zainteresowania, angażować ich w życie szkoły i miasta, rozwijać ich jako ludzi. Jak widziany jest oczyma swoich wychowanków?
– To człowiek, w którym jest pełno energii.
– Ilu nauczycieli w Polsce chce organizować obozy dla młodzieży? Szukać sponsorów, by do wyjazdu doszło?
– Zaangażowanie!
Osoby, które jeździły na obozy mówią, że jego zaangażowanie przekładało się na ich podejście do muzykowania.
– Zarażał energią.
Z muzykami rozmawiam w trakcie przerwy przed kolejną częścią próby. Kamil zwraca moją uwagę na fakt, że pan Mirek zamiast usiąść i odpocząć, „lata w tę i z powrotem”.
Sam Mirosław Gęborek mówi, że jego zespół od lat stanowi rodzinę. Choć pokolenia się zmieniają, zmienia się skład, to nadal, obojętnie, co się będzie dalej działo, są rodziną.
* * *
– Niech pani spojrzy na ten zespół… Oni od zawsze stanowili rodzinę – w przerwie między próbami powiedział do mnie pan Mirosław.
Ola potwierdza, że jest to prawda. I że choć muzycy spotykają się coraz rzadziej, to mimo tego faktu, zawsze mają o czym rozmawiać.
– Dobrze się ze sobą czujemy – mówi.
– Jest jak na zjeździe rodzinnym – dodaje Ania.
Mirosław Gęborek jest niewątpliwie ojcem założycielem zespołu Juniors Band Starachowice, jest ojcem sukcesów tych młodych ludzi i projektu, w który zaangażował się ponad 25 lat temu.
– A idąc tokiem, że skoro my jesteśmy rodziną, to pan Mirek jest ojcem tej naszej dużej big – bandowej rodziny –  mówi Anna.
Spotkania, niestety coraz rzadsze, są odskocznią dla muzyków. Muzyków, którzy w dorosłym życiu pracuję w różnorodnych zawodach. Doceniają te godziny, gdy mogą się znowu zobaczyć, wspólnie muzykować.
– To naładowanie się pozytywną energią, z którą fajnie potem wrócić do rodziny – mówi Ola.
– Ja nawet nie wiedziałam, jak bardzo brakuje mi tego wspólnego grania, dopóki nie przyszliśmy na próbę i zaczęliśmy grać – dodaje Anna.
Tam gdzie zawiązały się przyjaźnie spotkania czy kontakty są częstsze. To potwierdza słowa dyrygenta, że w zespole rodziły się prawdziwe przyjaźnie.
– Mam poczucie, że czuwamy nad tym, co się dzieje u innych, co się zmienia, czy się zmienia na lepsze. Z nami jest jak z takimi prawdziwymi starymi przyjaciółmi. Nawet, jak się ze sobą przez jakiś czas nie kontaktujemy, to i tak czujemy, że jesteśmy ze sobą blisko.
Moje rozmówczynie zauważają, że część znajomości licealnych zanikła, ale ta związana z działalnością big bandu trwa. W życiu codziennym wraca się czasami myślą do czasów regularnych występów w Juniors Bandzie. Wystarczy fragment usłyszanej melodii…
* * *
Juniors Band Starachowice działa 25 lat. Sukces tego Big Bandu polegał na tym, że po pierwsze, postawiono na młode talenty, każdemu kto choć trochę wykazywał się talentem muzycznym dawano szansę, po drugie, od początku w działalność zaangażowani byli rodzice i przyjaciele zespołu, którzy wspierali działalność Juniorsów. Dobrym duchem, sercem Big Bandu jest Mirosław Gęborek. Człowiek, któremu choć rzuca się kłody pod nogi, nie poddaje się. Idea społecznika i wrodzony idealizm są w nim na tyle silne, że idzie do przodu.
Już w sobotę 18 sierpnia o godzinie 19.00 odbędzie się jubileuszowa gala 25 – lecia Juniors Bandu Starachowice. Ma być ona ukoronowaniem działalności zespołu. Przetrwać na rynku muzycznym ćwierć wieku nie jest łatwo. Im się udało. Koncert zespołu, na który wstęp jest wolny, odbędzie się na terenie Muzeum Przyrody i Techniki. Organizowany jest przez pana Mirka, członków zespołu, przy ogromnym wsparciu przyjaciół Juniors Bandu, również tym finansowym.
– Czego życzyć panu, panie Mirku i zespołowi na kolejne lata?
– (długa cisza)… Przede wszystkim wytrwałości i cierpliwości. To będzie nowa droga… Hmm, czego nam życzyć? Jesteśmy w trudnej sytuacji…
– Będzie co ma być?
– Ten zespół to jest moje „dziecko” i ja go samego nie zostawię. Mam rękę na pulsie. Co dalej i w jakiej formie? Czas pokaże… Trudno likwidować coś, co tworzyło się od podstaw. Jestem długodystansowcem, jak się coś buduje, to należy to rozwijać, polepszać. To jest historia, a ją szanuję i pielęgnuję…
– 18 sierpnia, wielki jubileusz 25 – lecia „Juniors Bandu Starachowice”.
– Tak, na terenie Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach będzie duża scena, a jej naturalnym zapleczem będzie Wielki Piec. Spektakl muzyczny pt. „Złote lata swingu” będzie reżyserowany przez reżysera teatralnego Przemysława Żmiejkę. Muzyka będzie łączyć się ze światłem i tańcem. Zobaczymy MiM, a za choreografię odpowiada oczywiście Małgosia Dziamka. Na scenie będzie 40 – osobowa orkiestra i dwoje wokalistów. Usłyszymy znaną już starachowickiej publiczności Justynę Motylską i znakomitego wokalistę Jamesa B. Colemana z Wielkiej Brytanii. Zapraszam wszystkich na to wyjątkowe widowisko i oczywiście na urodzinowy tort.
* * *
Każdy z moich rozmówców ma wspomnienia… To starsze pokolenia muzyków pamięta początki zespołu, kolejne jubileusze, jakie przyszło im przeżywać. Pamiętają obozy, wyjazdy. Swoje początki w Big Bandzie, gdy Mirosław Gęborek mówił „tak” i zapraszał do gry w zespole.
– Docenił talent i dał możliwość rozwoju – mówi Ania.
– Dziesięciolecie oglądałam siedząc na widowni i wydawało mi się, że to nie będzie możliwe bym ja grała w takim zespole. A potem, na piętnastoleciu mogłam zagrać, być na scenie – wspomina Anna.
– Wspominam nagrania na płytę, gdy nagrywaliśmy razem z panem Staszkiem Soyką. To było ogromne przeżycie. Pełna koncentracja, obserwacja Staszka… Ale są też małe rzeczy, które się wspomina – opowiada Ola.
– Dla mnie Juniors Band to moja historia – mówi Kamil.
– Muzyka łączy… I to, jak widać pokolenia… Przez 25 lat – dodaje Ola
Panu Mirkowi moi rozmówcy życzą jednego… Żeby Mu się nie przestało chcieć… Natomiast mieszkańcy i przyjaciele zespołu, kolejnych lat działalności Juniors Band Starachowice. Spotkajmy się na 30-leciu…
* * *
„W starachowickiej przestrzeni muzycznej działają od 25 lat. Koncertowali nie tylko w naszym mieście, ale rozsławiali Starachowice poza granicami regionu. Już 18 sierpnia odbędzie się jubileuszowy wielki koncert Juniors Band Starachowice – wstęp wolny. Jednak, by wszystko się udało potrzeba dodatkowych funduszy na realizację koncertu. Każdy z nas mając w pamięci legendarne występy Juniorsów może pomóc. Członkowie Big Bandu na stronie internetowej: polakpotrafi.pl/projekt/juniorsbandstarachowice prowadzą zbiórkę. Ty też możesz pomóc. Warto popierać lokalną kulturę, a przede wszystkim naszą starachowicką młodzież”. Skoro, mimo wielu starań, decydenci tego nie zrobili…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry