Getting your Trinity Audio player ready...
|
Pierwszym impulsem do związania się z branżą beauty były pochwały koleżanek ze studiów, które malowała na tzw. wielkie wyjścia. Potem była szkoła wizażu i indywidualne kursy, a wreszcie, mimo dużych wątpliwości, zaproponowanie swoich usług klientkom. Dziś jest już doświadczoną makijażystką, która swój profesjonalizm udowodniła na mistrzostwach świata w Monachium, gdzie wykonała najwyżej oceniony make up w stylu retro. Poznajmy Milenę Tomkowską z Trębowca w gminie Mirzec, ale biznesowo związaną ze Starachowicami.
– Mam zdolności plastyczne, ale nie były one pielęgnowane – rozpoczyna opowieść o swojej przygodzie z makijażem aktualna mistrzyni świata.
– Pochodzę z małej miejscowości i nie było zbytnio ku temu warunków. Sama dbałam o to, by je w sobie zachować. Pomogło mi też to, że jestem wzrokowcem: nie mam trudności z odwzorowaniem tego, co widzę. Coraz bardziej żyłam światem makijażu. Jako studentka bardzo lubiłam się malować, co zauważyło wiele moich koleżanek. Prosiły mnie o wykonanie makijaży na specjalne okazje, a ja robiłam to z wielką przyjemnością, choć zupełnie po omacku, bo nie znałam jeszcze żadnych technik – przyznaje ze śmiechem.
Najwyraźniej zadziałamy jednak wrodzone zdolności artystyczne i wspomniane dobre oko, bo znajome były zachwycone. To uznanie zachęciło ją do decyzji o podjęciu stosownej edukacji.
– W 2015 roku postanowiłam skorzystać z rocznej szkoły wizażu w Kielcach. Dziś z własnej perspektywy oceniam, że szkolenia są bardzo pomocne, bo skracają czas osiągnięcia umiejętności, do których być może dotarłabym sama, ale zajęłoby mi to dużo więcej czasu. Ponadto same zdolności plastyczne nie wystarczą. Trzeba też mieć pojęcie o budowie twarzy, czy oczu, wiedzieć jak pada na nie światło i w związku z tym, gdzie położyć cień jasny, a gdzie ciemny. Jak pomalować „smutne oko”, by nie pogłębić jeszcze bardziej tego efektu – wylicza.
Po szkole zdecydowała się jeszcze na dodatkowe prywatne kursy i zaangażowała się w to bardzo intensywnie. Przez dwa lata przeznaczała na naukę wszystkie urlopy i wydała całe oszczędności. Ale po skończeniu dopadły ją wątpliwości.
– Nadal nie czułam się pewnie, więc pół roku zwlekałam, by ogłosić światu, że chcę malować. Jeszcze po drodze skończyłam kilka szkoleń, a potem założyłam fanpage, gdzie wrzucałam zdjęcia swoich makijaży, nad którymi bardzo dużo pracowałam. Zapraszałam wielu znajomych, żeby na ich twarzach przećwiczyć to, czego dowiedziałam się na kolejnych kursach i tak stopniowo szlifowałam warsztat. Widziałam coraz większy progres: wzrósł pozytywny odbiór na u, przybywało mi klientek. Dziś mam już wypracowaną własną technikę. Oczywiście lubię poznawać sposoby innych wizażystów, ale nigdy ich nie kopiuję, tylko traktuję jak inspirację. Z mnóstwa szkoleń, które skończyłam wyciągnęłam dla siebie te „smaczki”, które najbardziej mi odpowiadają – podkreśla.
Milena Tomkowska specjalizuje się w makijażu upiększającym, w tym kamuflującym problemy z cerą, czy mankamenty w budowie twarzy. Taki wykonuje swoim klientkom, ale też uczy jego wykonywania własne kursantki, bo po latach doświadczeń poczuła się pewnie w roli nauczycielki. Sama preferuje klasyczny make up, bez kolorystycznych ekstrawagancji.
– Kiedyś szalałam z kolorami, teraz wolę delikatniejszą wersję. Również 90% moich kursantek prosi, żeby nauczyć je takiego sposobu malowania, choć oczywiście z tymi, które chcą ćwiczę techniki łączenia barw. Staram się uczyć świadomego podejścia do cery i logicznego myślenia. Bo wcale nie potrzeba nakładać wiele nawet na twarz z niedoskonałościami – podkreśla.
Lata nauki i doświadczeń doprowadziły ją do decyzji o skonfrontowaniu swoich umiejętności z innymi przedstawicieli branży urodowej. W kwietniu br. zgłosiła się na Polskie Mistrzostwa Makijażu dla profesjonalnych makijażystów, zorganizowane w Warszawie przez stowarzyszenie Beauty Forum. Spośród 15 uczestników to ona okazała się najlepsza. Jako laureatka pierwszego miejsca zakwalifikowała się tym samym do dalszego etapu – mistrzostw świata w niemieckim Monachium, które odbyły się 28 października. Uczestnicy mieli za zadanie wykonać makijaż vintage w stylu lat 50 – tych.
– Postawiłam na klasyczną elegancję: czerwone usta i czarna kreska na oku. Czas wykonania to tylko godzina, a to nie jest dużo. Dlatego wielokrotnie ćwiczyłam ten makijaż, żeby nie tylko wyrobić się w czasie, ale i perfekcyjnie go dopracować. Czteroosobowe jury oceniało m.in dobór podkładu do koloru skóry, jakość wykonania kreski i położenia pomadki na ustach, ale też ogólny wygląd mojej modelki – opowiada kobieta z małej miejscowości, która finalnie pokonała swoich międzynarodowych rywali i znów sięgnęła po pierwsze miejsce. Jakie ma teraz plany?
– Wracam do moich codziennych obowiązków, głównie do prowadzenia szkoleń. Na razie chcę odpocząć od rywalizacji, bo przez ostatnie miesiące żyłam tylko przygotowaniami do mistrzostw – tłumaczy.
Najlepszej makijażystki świata nie sposób nie zapytać o najnowsze trendy, czy o sprawdzoną urodową poradę.
– Gdy zaczynałam swoją przygodę z makijażem kolor wiele razy się przebijał. Teraz kobiety preferują beże, brązy i delikatne złoto. Oko ma być podkreślone naturalnie, do tego jak najlepsza jakość cery, o którą należy dbać, bo jej stan ma kluczowe znaczenie dla wyglądu makijażu. A gdy malujemy się same unikajmy dobierania podkładu przez testowanie jego koloru na nadgarstku, bo skóra ma tam zbyt jasny kolor w porównaniu do twarzy. Najlepiej sprawdzać fluid na linii żuchwy i w świetle dziennym, bo oświetlenie w drogerii przekłamuje barwy. Więc jeśli jest taka możliwość poprośmy o próbkę, by efekt sprawdzić w domu. Ja jestem fanką mniejszej ilości kosmetyków, mniej znaczy więcej. Idźmy w delikatne upiększanie, a nie przemalowywanie się – radzi Milena Tomkowska.