Getting your Trinity Audio player ready...
|
Zostawili za sobą sześć stref czasowych, przepiękne, mało zaludnione obszary we władaniu dzikiej natury i kosmopolityczne Toronto. Zostawili kraj łosi, łososi i niedźwiedzi, pachnący żywicą, ośnieżone, poszarpane szczyty i szmaragdowe doliny, ostre jęzory lodowców, słońce przeglądające się w jeziorach i migoczące w wodospadach…
Nicholas Matysek i Małgorzata Kłosińska, poznali się 20 lat temu w Toronto, przed dwoma laty spotkali na kawie w Warszawie, zakochali, szukali mieszkania w Kielcach a zamieszkali w Grodzie Stara. Zwariowali? Na pewno, z miłości do siebie, Polski i do świętokrzyskiego.
Ta historia ma swoje korzenie w latach 60 ubiegłego wieku. Rodzice Nicholasa – Ryszard i Jolanta – wyruszają do Kanady szukając nowych możliwości, tam – w innym klimacie politycznym i gospodarczym – budują rodzinę, dom, stając się członkami lokalnej społeczności. Pokochają Kanadę, nigdy jednak nie zapomną Polski, przez lata wciąż będą wracać myślami do serca Gór Świętokrzyskich, do Kielc i Bodzentyna, z którymi związane są pokolenia rodziny Matysków.
Nicholas wciąż nawiązuje do rozmów z rodzicami, w których wielokrotnie przewijał się temat powrotu na polską ziemię. Kiedyś….
Marzenie to rodzice naszego gościa spełnią 15 lat temu, kupią w Bodzentynie dom z widokiem na pasmo Łysogór, który będzie czekał na powrót rodziny Matysków. Tego powrotu nie doczeka jednak mama Nicholasa, dziś bodzentyńskie gniazdo zapełnia się także z szacunku do jej marzeń i tęsknoty. Nicholas będzie podróżował do krainy przodków dość często, ale… turystycznie. Urodzony w Kanadzie, tam dorastał, tam się kształcił, pracował, jako dyrektor ds. Marketingu i menedżer ds. Rozwoju biznesowego w kilku firmach podróżował po całej Kanadzie i obu Amerykach, starając się jednocześnie wpadać na stary kontynent. A tu, gdziekolwiek by nie był, szlak zawsze wiódł do Polski – tej z opowieści rodziców i dziadków. Kielce i Bodzentyn, świętokrzyska energia, czarodziejska moc zaczarowanych gór – diabły maczały ogony, a czarownice rzucały zaklęcia… Nicholas nie mógł się oprzeć. Mimo, że urodzony w Kanadzie nigdy nie ukrywał wśród przyjaciół i współpracowników polskich korzeni, członek Krajowej Izby Gospodarczej w Toronto, aktywny działacz w polskim środowisku biznesowym w Kanadzie i za granicą coraz częściej myśli przynajmniej o jakiejś współpracy na polskim gruncie, oswajając się jednocześnie z nieśmiałą myślą, że być może kiedyś tu przyjedzie i zostanie.
Pierwszy krok w chmurach Nicholas wykonana po kilku latach marzeń, nawiąże współpracę z jedną z warszawskich firm. On do tematu podchodzi z typowo amerykańskim entuzjazmem, firma proponuje mu 3 miesięczny kontrakt – Nicholas ma spróbować i zobaczyć, czy to jest na pewno to, o czym marzy. Te wymarzone trzy miesiące to biznesowe podróże po całej Polsce, od Rzeszowa do Poznania, Wrocław, Łódź czy Gdańsk – w tym ostatnim mieście Nicholas bierze udział w projekcie remontu Daru Pomorza, o czym mówi z błyskiem w oku. Czy myśli wtedy o Kanadzie? Wcale, jest zauroczony Polską, powoli, krok po kroku z Nicholasa wychodzi Mikołaj, który w Polsce zaczyna czuć się jak w domu.
– Podejmowałem się wielu projektów, którymi zarządzałem w całej Europie, m.in. w Niemczech, Szwecji, Holandii, Francji i miałem okazję się przekonać, że Europa to zupełnie to zupełnie inny styl życia niż ten, do którego przyzwyczaiłem się w Kanadzie. Ludzie są zupełnie inni, chociaż Kanada jest krajem wielokulturowym, na który składają się wszystkie możliwe grupy etniczne z całego świata, nadal nawet nie zbliża się do klimatu, jaki panuje wśród ludzi w całej Europie. Tu jest jakoś tak cieplej i bardziej emocjonalnie – śmieje się podczas rozmowy.
Domem Polskę zaczął nazywać w 2018 roku, kiedy związał się z nią zawodowo na stałe, prawdziwym domem, kiedy w życiu Mikołaja zagościła Małgosia Kłosińska. Bratnia dusza, niesamowita iskra – ładnie o niej mówi. Co ciekawe znali się już Kanadzie, w Toronto ich ścieżki przecinały się wielokrotnie przez 20 lat od pierwszego spotkania, wszystko przez wspólnych znajomych, nigdy jednak bliżej. W Polsce znaleźli się dokładnie w tym samym czasie – znamienny 2018 rok – chociaż Małgosia już wcześniej miała dłuższe epizody powrotu do kraju i rodzinnego miasta (Łodzi). Najpierw kontakt przez media społecznościowe, potem kawa w Warszawie i w jednym momencie bach… Postawili wszystko na jedną kartę. Córka uznanego śpiewaka operowego Henryka Kłosińskiego (lata 60/70) i Heleny Kłosińskiej – dyrygentki – zawsze czuła potrzebę powrotu i mimo, że tęskni za kanadyjską przestrzenią i krajobrazami to nie wyobraża sobie już życia poza Polską. Pracując w branży fryzjersko – kosmetycznej, wciąż się kształcąc i zdobywając nowe umiejętności to właśnie ze Starachowicami wiąże swoją przyszłość.
No właśnie, Starachowice. Były Kielce, był Bodzentyn, gdzie nad rodowym siedliskiej czuwa senior rodu Matysków, ale Starachowice?!
– Upierałem się, by było to świętokrzyskie, zaważyły względy rodzinne, ale nie bez znaczenia było położenie i uroda regionu. Pierwszą opcją były Kielce – mówi Mikołaj. – W trakcie poszukiwań jednak wyrzuciło nam dom do wynajęcia w Starachowicach właśnie. Co prawda nie znaliśmy miasta zupełnie, ale uznaliśmy, że możemy zrobić z tego atut. Wnieśmy tu mnóstwo radosnej energii – śmieją się już obydwoje.
Jak powiedzieli tak się też stało.
Zamieszkali niedaleko rynku, wiją gniazdo i remontują swoje miejsca pracy. Mikołaj wierzy, że biznesowy angielski i doradztwo finansowe to szansa na rozwój dla wciąż rozwijających się Starachowic. Obroni się również dobra kosmetyczka i fryzjerka.
Zostawili Toronto – metropolię, która nigdy nie zasypia, przestrzenie, na których piękno przyrody objawia się w całym majestacie, oszałamiająco piękne, rozległe parki narodowe i mieniący się kolorami, żółci i czerwieni Kraj Klonowego Liścia. Przed nimi zaś najbardziej zaczarowane góry świata, połacie świętokrzyskich pól i łąk, historia Stara i Starzecha, tajemnice Doliny Rzeki Kamiennej…
W Kanadzie dom, w Polsce prawdziwy dom, moc wrażeń i ekscytująca przygoda. Jeśli ich spotkacie na miejskim spacerze, opowiedzcie coś o Grodzie Stara – na pewno się ucieszą.