ŻYCIE W MUZYCZNYCH TONACJACH

Getting your Trinity Audio player ready...

Muzyka jest naszym towarzyszem. Słuchamy jej w domu, samochodzie, podczas spacerów. Chodzimy na koncerty. Jest tą dziedziną sztuki, która w mniejszym lub większym stopniu istnieje w naszym życiu. Oni miłość do muzyki ściśle związali ze swoim życiem. Zapraszam na spotkanie z muzykującą rodziną Mrózków.
Ich nazwiska bardzo często goszczą na łamach prasy. Jako instruktorzy – nauczyciele są gwarantem sukcesów młodych starachowiczan. Bożena Magdalena Mrózek jest cenionym dyrygentem chórów, natomiast Piotr Mrózek – instruktorem, który szkoli młodych wokalistów i keyboardzistów.
Kamienica rodowa, wielopokoleniowy dom przy ulicy 8 Maja, wybudowany w 1936 r. przez dziadka Magdaleny. Obecnie mieszkają w nim trzy pokolenia rodziny Mrózków. Rodzice, czyli Magda i Piotr, córka Dominika z mężem Łukaszem i trzecie najmłodsze pokolenie, Kacper i Kaja.
Przez kilka lat, gdy Dominika była dzieckiem, rodzina Mrózków mieszkała w mieszkaniu służbowym, które znajdowało się w budynku Przedszkola nr 7 w Starachowicach, potem 20 lat w bloku przy ulicy Górnej. Do kamienicy rodowej ojca Magdy wrócili wszyscy dopiero w 2010 roku, wtedy jeszcze przy ul. 9 Maja.
* * *
Magda, jak mówi imię Bożena ma tylko w dokumentach, wychowywała się w tej kamienicy. Od małego przejawiała zainteresowanie muzyką. Również dzięki swojej mamie, która bardzo lubiła słuchać muzyki i podziwiała osoby grające na instrumentach.
– Zajmowałam się muzyką od szóstego roku życia – mówi o sobie Magdalena Mrózek. – Byłam za mała, by iść do szkoły muzycznej, dlatego edukację zaczęłam od Ogniska. Nagrodą za dobre wyniki była promocja do drugiej klasy szkoły muzycznej. Początki spotkań z muzyką związane były z dwiema Jadwigami – moją panią od fortepianu była Jadwiga Kozłowska – cudowny człowiek, wspaniała pianistka, a w szkole podstawowej śpiewu uczyła mnie Jadwiga Kostyra – piękna kobieta, obdarzona cudnym głosem i umiejętnością „zarażenia” swoich uczniów śpiewaniem w chórze. Wywarły bardzo duży wpływ na mój rozwój muzyczny.
W siódmej klasie szkoły podstawowej Magda Mrózek ukończyła szkołę muzyczną i po rocznej przerwie, od pierwszej klasy w I Liceum Ogólnokształcącym, o profilu matematyczno – fizycznym, rozpoczęła naukę w średniej szkole muzycznej w Skarżysku – Kamiennej. Związana była również ze 111 Drużyną Harcerską druhny Miłki Mazurkiewicz.
Choć ukochała muzykę poważną, to będąc w szkole średniej słuchała również muzyki popularnej, jak wszyscy jej rówieśnicy. Jednak dominowała klasyka, zwłaszcza muzyka epoki romantyzmu.
Gdy była w liceum obok muzyki pojawiła się również druga pasja: języki niemiecki. Jego nauka sprawiała ogromną radość pani Magdzie. Jak sama wspomina, zabrakło jej wiedzy, by zdawać na filologię germańską.
– Trzeba było wybrać – opowiada pani Magda. – Nie można było składać dokumentów na kilka uczelni, trzeba było wybrać jedną. Podeszłam do tego zdroworozsądkowo. Był kierunek wychowanie muzyczne, w niedalekich Kielcach i szansa, że się dostanę. Szansa, bo wtedy ten kierunek stał na bardzo wysokim poziomie.
Z perspektywy czasu Magda Mrózek nie żałuje decyzji, jak mówi – to było szczęście, że się tam dostała.
* * *
W oddalonej od Starachowic 200 kilometrów Limanowej (woj. małopolskie) mieszkał Piotr Mrózek. Jego droga muzyczna wygląda zgoła inaczej, aczkolwiek pasja była od początku.
– Mój dziadek ze strony mamy całe życie był organistą. To on zapoczątkował to całe moje życie muzyczne. Wziął mnie na przesłuchanie, gdy byłem małym chłopcem, to były wakacje. I tak zacząłem pogrywać na instrumencie zwanym fisharmonią.
Dziadek pana Piotra mieszkał w innej miejscowości, więc zaczął uczyć się gry u organisty w Dobrej. Tam zaczęło się poważne podejście do tematu, bo obok poznawania instrumentu, pan Piotr poznawał również teorię muzyki.
– Potem poszedłem do szkoły muzycznej, a rodzice kupili mi pianino – wspomina.
Piotr Mrózek ukończył szkołę muzyczną I stopnia, a po maturze zdecydował się zdawać na studia do Kielc. Te same, które wybrała również jego przyszła małżonka.
* * *
Magda i Piotr poznali się w Kielcach podczas studiów w Wyższej Szkole Pedagogicznej na kierunku wychowanie muzyczne. To była studencka miłość.
– Trudno powiedzieć, kto kogo podrywał – ze śmiechem mówią państwo Mrózkowie. – Jakoś tak naturalnie wyszło.
Mają podobne gusty muzyczne, podobnie na nich wpływa muzyka i podobnie ją odbierają. W ich przypadku sprawdza się jednak powiedzenie, że przeciwności się przyciągają.
– To są dwa przeciwne bieguny – mówi Dominika Gorzkowska, córka Magdy i Piotra. – Co do muzyki, to tak, mają jedno zdanie, natomiast charakterami się różnią. Tata to taka kraina łagodności, spokojnie podchodzi do wszystkiego. Taka spokojna woda. Natomiast mama, stanowcza, prędka w  podejmowaniu decyzji, pewna siebie. Czyli ogień.
– Ciekawe… – ze śmiechem podsumowuje opinię córki pani Magda.
Jak opowiadają państwo Mrózkowie, wychowanie muzyczne było bardzo ciekawym, a i wesołym kierunkiem studiów. Z sentymentem wspominają tamten okres: wypady do filharmonii, juwenalia, koncerty, wyjazdy na narty w ramach zajęć fizycznych, a nawet szkolenia wojskowe.
Pobrali się będąc jeszcze na studiach, a w 1979 roku urodziła się ich córka, Dominika.
* * *
Młoda para zdecydowała, że swoją przyszłość zwiążą z rodzinną miejscowością pani Magdy, czyli ze Starachowicami. Pan Piotr studiował rok dłużej niż jego żona, następnie musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową. Pani Magda, młodziutka absolwentka wychowania muzycznego od razu rozpoczęła pracę. Pierwszymi miejscem zatrudnienia, jeszcze przed urodzeniem się córki, była Szkoła Podstawowa nr 1.
– To był ten rok, kiedy szkoła rozpoczynała się w połowie sierpnia. Na dwa tygodnie załapałam się do pracy. Pod koniec sierpnia urodziłam Dominikę – opowiada pani Magda. – Po urlopie macierzyńskim wróciłam do szkoły i pracowałam tam do 1988 roku, a następnie byłam zatrudniona w I Liceum Ogólnokształcącym.
W międzyczasie pracowała w Szkole Muzycznej, w Ognisku Muzycznym, w przedszkolu, w szkołach licealnych.
– W 1992 roku dowiedziałam się, że od września nie ma dla mnie pracy, ponieważ zmniejsza się ilość godzin przedmiotów artystycznych – choć minęło wiele lat, pani Magda przyznaje, że była to dla niej bardzo przykra informacja.
Przykra podwójnie, gdyż już wtedy wraz ze szkolnym chórem SP 1 miała w swoim dorobku zawodowym konkursowe sukcesy. A młodzież licealna przygotowywana przez nią do olimpiad artystycznych była wśród nagradzanych laureatów.
Piotr Mrózek pracował już wtedy w Młodzieżowym Domu Kultury w Starachowicach. Był instruktorem śpiewu i gry na instrumentach klawiszowych od 1981 roku. Gdy pani Magda straciła pracę w szkolnictwie stwierdziła, że może warto porozmawiać o pracy z dyrektorką tej placówki, Lidią Pokuszyńską i spróbować swoich sił w MDK-u. I tak – 1 września 1992 roku Magda Mrózek rozpoczęła pracę na stanowisku organizatora imprez masowych Młodzieżowego Domu Kultury w Starachowicach.
Kariera Piotra Mrózka przebiegała inaczej. Początkowa praca w MDK, to zajęcia rytmiki w miejskich przedszkolach, a później zaczął tworzyć Festiwal Piosenki Dziecięcej, szkolić młodzież. Nawiązał współpracę ze 111 Drużyną Harcerską.
– To były różne pomysły, ale wszystkie związane z estradą – wspomina pan Piotr.
Na cztery lata zrezygnował z etatu w tej placówce i został organistą w starachowickiej parafii p.w. Świętej Trójcy. Wrócił jednak do MDK-u, gdzie zaczął prowadzić lekcje nauki gry na instrumentach klawiszowych i naukę śpiewu młodych wokalistów.
* * *
Dominika Gorzkowska, z domu Mrózek, swoje dzieciństwo wspomina także w tonacji muzycznej. Chóry, szkoła muzyczna, mama ciągle w pracy związanej z muzyką. Tata w Młodzieżowym Domu Kultury. W domu u państwa Mrózków muzyki jednak na co dzień nie było słychać, wbrew pozorom nie płynęła zewsząd. Ale podczas odwiedzin znajomych często wspólnie śpiewano przy wtórze gitary czy pianina, albo w ruch szły płyty winylowe.
– Tych płyt było bardzo dużo – wspomina Dominika. – Cała ściana, a gramofon nigdy się nie kurzył, za to psuła się igła od ilości puszczanej muzyki.
Dominika też zdecydowała, że chciałaby uczęszczać do Szkoły Muzycznej. W wieku 7 lat zafascynowana tym, że jej tata potrafi wszystko, co tylko usłyszy zagrać na pianinie, namówiła rodziców, by pozwolili jej zdawać do szkoły.
– Mama mówiła, że jestem za mała, że można jeszcze poczekać, ale ja się uparłam, że wraz z  rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej chcę równolegle uczęszczać do szkoły muzycznej.
I jak początkowo było fajnie, tak w pewnym momencie Dominika stwierdziła, że nie da rady łączyć nauki w obu placówkach. I że muzyka nie będzie związana z jej przyszłym zawodem.
– Szkoła muzyczna okazała się niezbyt dobrym pomysłem. Moje chęci przeważały nad zdolnościami – szczerze przyznaje. – W pewnym momencie miałam dosyć, miałam świadomość, że mi muzykowanie nie wychodzi. Było coraz ciężej, a nauka nie sprawiała mi już przyjemności. Do tego doszedł całkowity brak czasu.
– Naszym zamierzeniem było to, aby skończyła ten pierwszy stopień – skoro sama zdecydowała się na naukę w szkole muzycznej, to konsekwentnie chociaż ten podstawowy poziom powinna ukończyć. Dominika powiedziała nam, że ma dosyć i to była jej decyzja – mówi pani Magda.
Dominika ukończyła pierwszy stopień szkoły muzycznej, potem skupiła się na zupełnie innej dziedzinie. Ale takiej, w której na pewno ta nauka jej trochę pomogła. Młoda dziewczyna postawiła na naukę języków obcych, gdzie również trzeba mieć wyćwiczony słuch i tzw. ucho. W szkole podstawowej uczyła się języka rosyjskiego, a po transformacji 1989 roku, niemieckiego. Jednocześnie w Młodzieżowym Domu Kultury prowadzono kurs nauki języka angielskiego. Ten zafascynował Dominikę. Wiedziała, że po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 10, edukację kontynuować będzie w II Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Starachowicach. Wybrała klasę o profilu językowym – angielskim.
– Byłam w klasie u profesora Krzysztofa Dumy. Nie mogłam trafić lepiej – mówi Dominika. – I już od pierwszej klasy liceum wiedziałam, że swoją przyszłość zwiążę z językiem angielskim.
Po maturze została studentką Wyższej Szkoły Lingwistycznej w Częstochowie, wybrała kierunek lingwistyka stosowana. Po obronie pracy licencjackiej wróciła do Starachowic i rozpoczęła pracę jako nauczyciel. Początkowo w szkole podstawowej, obecnie jest nauczycielką języka angielskiego w  II Liceum Ogólnokształcącym. Wykształcenie uzupełniła o studia pedagogiczne w Kielcach.
Dominika jest szczęśliwą mężatką, jej mąż Łukasz jest nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół Zawodowych nr 2. Mają dwoje dzieci: 11- letniego Kacpra i 9-letnią Kaję.
To trzecie pokolenie w rodzinie też żywo zainteresowane jest muzyką. Kacper uczęszcza na zajęcia do MDK i u dziadka Piotra uczy się gry na keyboardzie. Jako mały chłopiec był w „Kropeczkach”, czyli najmłodszej grupie nauki śpiewu. Uczył się u babci Magdy.
– Ma świetne poczucie rytmu – mówi pani Magda. – Ma w sobie muzykalność, bardzo lubi słuchać. Sam sobie wymyśla muzykę, szuka dźwięków. To mi przypomina trochę postać mojego ojca – dodaje pani Magda – który jedną rękę potrafił zagrać wszystko ze słuchu.
– Oboje mają poczucie wysokości dźwięku – dopowiada pan Piotr. – I poczucie rytmu.
Natomiast Kaja, najmłodsza w rodzinie, aktualnie śpiewa w „Kropeczkach”. Bardzo lubi ruch, słucha piosenek i tańczy do nich. A zamiłowanie do tańca i śpiewu łączy z nauką karate.
Dominika po latach z przyjemnością wróciła do muzyki, obecnie występuje w chórze u swojej mamy. Pięć lat śpiewała w „Portamento”, od dwóch lat występuje w „Kamertonie”.
– I nie mogę powiedzieć, że to był i jest przymus. Robię to dla siebie. Jest to obok mnie i mojej pracy.
* * *
Rodzina Mrózków nie raz słyszała od osób trzecich, że jest rodziną bardzo muzykalną. Żywiołem Bożeny Magdaleny Mrózek jest muzyka chóralna. Jest założycielką i dyrygentem starachowickich chórów, które mają już swoją renomę, są zapraszane na występy nie tylko w Polsce, ale i za granicami naszego kraju. Te chóralne „dzieci” pani Magdy to kameralny „Portamento” i mieszany „Kamerton”. Oba odnoszą sukcesy, nagradzana jest również pani dyrygent. Ale pani Mrózek współpracuje również z najmłodszymi podopiecznymi Młodzieżowego Domu Kultury, tj. z „Kropeczkami”. W 2012 roku obroniła pracę doktorską.
O Piotrze więcej opowiada mi jego żona i córka. Jest multiinstrumentalistą, gra nie tylko na pianinie czy keyboardzie, ale również na akordeonie, saksofonie i gitarze. Wyłapuje każdą tonację. Ma świetny słuch i – jak mówi pani Magda – sam nigdy się tym nie pochwali. Młodzi starachowiczanie, którzy z chęcią uczęszczają na zajęcia ze śpiewu są nagradzani na konkurach nie tylko regionalnych, ale i ogólnopolskich.
Pani Magda skupiła się na kształceniu zespołowym młodych ludzi, natomiast pan Piotr na indywidualnym. Oboje z dumą mówią, że przez te wszystkie lata udało im się wyłapać „perełki” wśród mieszkańców naszego powiatu. Podkreślają, że ważnym faktem ich działalności jest to, że zajęcia są dobrowolne, dzieci i młodzież po prostu sami pragną się rozwijać.
– I robią to pod naszym kierunkiem – mówi pani Magda. – Ale jest to długotrwały proces.(…) Jest to bardzo trudne.
Są podopieczni, którzy razem ze swoimi instruktorami przeszli cały proces swojego rozwoju. Od małego dziecka do stania się dojrzałą osobą.
– Perełki były zawsze. Ale muzyka nie zawsze jest profesją, która w przyszłości przyniesie profity – dodaje pan Piotr. – Jeśli trafią się „perełki”, to takie dziecko współpracujące ze mną, musi mieć duże wsparcie rodziców.
– Muzyka potrzebuje pokory, to pierwsza podstawowa zasada – dopowiada pani Magda. – Trzeba mieć wiedzę i pokorę wobec tego, co się robi. Nikt się artystą nie rodzi, artystą się tworzy. Oczywiście musi mieć predyspozycje, umieć analizować, mieć dystans. I pozyskaną wiedzę przełożyć na siebie.
Dlatego nie preferują gwiazdorstwa, stawiają na pracę młodego człowieka, która w przyszłości przyniesie efekty. Na jego determinację w dążeniu do tego, by być coraz lepszym.
O sukcesach chórów i młodych wokalistów z dumą informujemy na łamach naszej GAZETY.
* * *
Magda i Piotr Mrózkowie pracy poświęcali i nadal poświęcają dużo czasu. Jak mówi Dominika, ona to rozumie. Nigdy nie miała pretensji o to, że muzyka była i jest tak ważna dla rodziców.
– Ja bez muzyki nie istnieję. Jest moim motorem do działania, napędem do życia (…). Nie wiem, czy potrafiłabym bez niej funkcjonować – mówi pani Magda. – Moje życie jest jej podporządkowane. Muzyka to fascynacja i działanie – dodaje.
– U mnie muzyka jest na równi z rodziną – twierdzi pan Piotr. – Muzyka to praca. Codziennie gram, śpiewam. Ale nie powiedziałbym, że to jest wszystko dla mnie. Rodzina, dom, teraz myślę o remoncie.
O to, czy Magda i Piotr Mrózkowie potrafią żyć bez muzyki pytam Dominikę…
– Nie… Choć tata potrafi odnaleźć radość w przydomowych pracach w ogrodzie czy remontach. Lubi posiedzieć w domu, pojechać gdzieś z moimi dziećmi. Tata umie żyć, może nie bez muzyki, ale obok. Natomiast mamy nie wyobrażam sobie nie pracującej. U niej muzyka przeplata się z życiem, a  nawet wiedzie prym, gra główną melodię.
Ich życie to wysokie muzyczne C, na pełnych obrotach. Praca w Młodzieżowym Domu Kultury, chóry, zespoły muzyczne… Ale potrafią się czasami od tego oderwać, czytając książki.
Indywidualnie? Pani Magda odstresowuje się na zakupach, pan Piotr w ogrodzie. A Dominika? Znalazła radość w śpiewaniu w chórze u swojej mamy.
Co będzie dalej? Będzie muzyka… Zawsze i wszędzie. Bo rodzina Mrózków czerpie radość z dzielenia się swoją pasją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry