Getting your Trinity Audio player ready...
|
Co przeżyła matka i jej niespełna 2-letni synek, który zatrzasnął się w samochodzie na parkingu przy starachowickim szpitalu, wiedzą tylko oni. Dzięki przytomnej reakcji matki chłopczykowi nic się nie stało i po kilkunastu nerwowych minutach został uwolniony z auta.
O pozostawionych w nagrzanych samochodach dzieciach słyszeliśmy nie raz. Policja i straż pożarna apelują, żebyśmy w takich sytuacjach reagowali natychmiast i jeśli wymagają tego okoliczności wybijali w aucie szybę. W takiej sytuacji znalazł się ostatnio w Starachowicach niespełna 2-letni chłopczyk. W tym jednak przypadku zadziałał splot nieszczęśliwych wydarzeń, a nie celowe działanie.
W środowe (11 maja) południe kobieta z niespełna 2-letnim dzieckiem przyjechała do starachowickiego szpitala. Kiedy wróciła na parking, zostawiając kluczyki od auta w środku, otworzyła tylne drzwi, przypięła synka w foteliku, zamknęła tylne drzwi i szła zasiąść za kierownicą, centralny zamek zamknął wszystkie drzwi. Kobieta natychmiast zawiadomiła służby. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się dwa wozy strażackie i policja. Kierujący akcją strażacy oszacowali zagrożenie i zdecydowali o dalszym działaniu. Temperatura powietrza nie była wysoka, ale auto było koloru czarnego i szybko się nagrzewało. Strażacy podjęli decyzję, że będą czekać na zapasowy komplet kluczyków do auta, a w tym czasie okryli szyby kocem, by ograniczyć działanie promieni słonecznych. Po chwili zdecydowano o schłodzeniu karoserii samochodu do czasu, gdy dostarczone będą zapasowe kluczyki do auta. Gdy samochód otworzono, chłopczyka wzięła na ręce uszczęśliwiona mama, a przybyli na miejsce medycy zbadali chłopca. Poza stresem, którego na pewno nie brakowało, nic poważnego dziecku się nie stało. (mp)