Odsłuchaj całą treść artykułu, możesz nawet zablokować ekran!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Piotr Lipiec to prawdziwy pasjonat wędkarstwa i rękodzieła. Jego produkty są cenione zarówno w kraju, jak i za granicą. Dzięki swojej pasji i miłości do wędkarstwa udało mu się połączyć pasję z biznesem, tworząc unikalne i wysokiej jakości rękodzieło.
Proszę powiedzieć kilka zdań o sobie, skąd pomysł na rękodzieło?
-Mieszkam w Trzeszkowie (gmina Pawłów) od lat. Wychowałem się tutaj a moje pierwsze doświadczenia z wędkarstwem miałem jeszcze jako dziecko. Łowiłem w Pokrzywiance i u wujka na stawie hodowlanym. Później przeprowadziłem się do Starachowic w latach 90., ale ostatecznie wróciłem w rodzinne strony. W 2013 roku postawiłem dom na swojej działce, gdzie mieszkam do dziś.
Mam swoją pracownię, taką z prawdziwego zdarzenia. W bloku to było niewykonalne ze względu na małą ilość miejsca. Teraz mam trzy pracownie: jedną do czystej pracy, gdzie tworzę obrotówki, gumy i inne przynęty; drugą, brudniejszą, do odlewania gum oraz trzecią do robienia noży i podbieraków.
Czyli wędkarstwo towarzyszy Panu od najmłodszych lat?
–Dokładnie! Zawsze miałem z tym styczność. Już od liceum i szkoły podstawowej próbowałem coś tworzyć. Pracownia istnieje od 2005 roku. Zaczęło się od przerabiania gotowych wędek, bo to, co można było kiedyś kupić w sklepach, nie zawsze mi odpowiadało. Pomyślałem, że mogę to robić po swojemu tak, by było lepsze i dostosowane do moich potrzeb. Pierwszą wędkę złożyłem na komponentach sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych.
Z czasem zaczęli się zgłaszać znajomi, którzy również chcieli sprzęt dopasowany do siebie. I tak to się rozkręciło.
Pana pracownia to nie tylko wędki. Co jeszcze Pan tworzy?
–Oprócz wędek robię podbieraki wykonane z poroża jelenia i naturalnego drewna, które są ręcznie malowane, przynęty gumowe, obrotówki, muchy, noże oraz pudełka na muchy. W ostatnim czasie zająłem się także produkcją woblerów morskich. Moje przynęty trafiły już na Bałtyk, gdzie złowiono na nie trocie.
To ogromna różnorodność. Co cieszy się największym zainteresowaniem?
–Zdecydowanie obrotówki. To uniwersalne przynęty, które sprzedają się najlepiej. Dużym zainteresowaniem cieszą się też ręcznie robione podbieraki i noże.
Tworzy Pan wszystko ręcznie. Co jest najważniejsze w takiej pracy?
-Przede wszystkim jakość. Mam zasadę, że jeśli coś robię, to musi być perfekcyjne. Rękodzieło nie jest tanie, bo wymaga mnóstwa pracy, ale cenię swój czas i wysiłek. Klient, który u mnie coś kupuje, ma mieć pewność, że to produkt na lata.
Nie zamawiam gotowych elementów z Chin, każdy produkt tworzę od podstaw własnoręcznie. Tylko tak mogę zagwarantować, że moje wyroby są naprawdę unikalne.
Regularnie bierze Pan udział w targach wędkarskich. Gdzie można było Pana spotkać?
-Byłem na targach w Kielcach, Warszawie i Katowicach. Teraz szykuję się do wyjazdu do Poznania. Po pandemii zainteresowanie takimi wydarzeniami znacznie wzrosło, bo ludzie chcą zobaczyć produkty na żywo, porozmawiać, podzielić się doświadczeniami. Dostawałem też zaproszenia na targi w Pradze, Bratysławie i Berlinie.
Czy można powiedzieć, że połączył Pan pasję z pracą?
-Tak, choć traktuję to jako dodatkowe zajęcie. Pracuję zawodowo, a po godzinach zajmuję się rękodziełem. Na początku nie sądziłem, że to się tak rozwinie. Początkowo robiłem sprzęt dla znajomych, później zacząłem sprzedawać na Allegro, a teraz mam własny sklep internetowy.
Dzięki mediom społecznościowym dotarłem do większej liczby ludzi i teraz moje produkty trafiają do wędkarzy nie tylko w Polsce, ale i za granicą do Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich.
Jakie rady miałby Pan dla początkujących wędkarzy?
-Najważniejsza jest cierpliwość! Poza tym trzeba dostosować sprzęt do swoich potrzeb i budżetu. Nie ma sensu od razu kupować drogiego sprzętu, wystarczy zwykły bacik i parę przynęt.
Dobrze jest też znaleźć odpowiednią wodę. Tam, gdzie nie ma ryb szybko się można zniechęcić. W naszej okolicy mamy świetne miejsca, jak Wióry, Brody, gdzie naprawdę można połowić.
No i trzeba pamiętać, że nie chodzi o rekordowe ryby, tylko o samą radość z łowienia!
Jaka metoda wędkarska jest Panu najbliższa?
-Głównie spinning. To wygodne, bierzesz wędkę, kamizelkę i parę pudełek przynęt i jesteś gotowy. Lubię też łowienie na tyczkę, ale to wymaga więcej sprzętu i czasu.
Najczęściej łowię na Wiórach, Pokrzywiance, Świślinie i Czarnej Staszowskiej. 4 lata temu byłem w Szwecji i mam nadzieję, że uda się tam wrócić.
Czy ma Pan jakieś marzenie wędkarskie?
-Chciałbym jeszcze raz pojechać do Szwecji – to raj dla wędkarzy. Poza tym cały czas pracuję nad nowymi projektami. Ciągle coś ulepszam, wymyślam nowe wzory i materiały. Nie wyobrażam sobie życia bez tego. To więcej niż hobby, to moja pasja i sposób na życie.