Getting your Trinity Audio player ready...
|
Za nami XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Początkowo zapowiadały się niezbyt optymistycznie dla naszej reprezentacji. Jednak po starcie konkurencji lekkoatletycznych, nasze samopoczucie uległo poprawie, dzięki sukcesom odnoszonym przez polskie zawodniczki i zawodników. Teraz nadszedł czas olimpiady (bo przecież tak poprawnie nazywa się okres pomiędzy igrzyskami), kiedy sportowcy mogą odpocząć po wyczerpującym sezonie, przemyśleć swoją sytuację i opracować plan na kolejne miesiące lub lata. Muszą również – choć to bardzo przyziemne, a niektórym może wydawać się prymitywne – uzbierać pieniądze, z których to wszystko sfinansują.
Daniel Stahl, szwedzki mistrz olimpijski w rzucie dyskiem – jak donosi jedna z tamtejszych gazet – za swój życiowy sukces został obdarowany przez rodzimą federację maskotką o wartości sześciu euro. Raczej nie uda mu się z tego opłacić treningów, sprzętu, zgrupowań i innych niezbędnych zakupów. Na szczęście znaleźli się fińscy sponsorzy, którzy zaoferowali szwedzkiemu dyskobolowi siedmiocyfrowy kontrakt obowiązujący do igrzysk w Paryżu w 2024 r. Pieniądze (a raczej ich brak) stanowią nierzadko problem również dla polskich zawodników. Najlepszym tego przykładem jest Dawid Tomala, mistrz olimpijski w chodzie na 50 kilometrów. Kiedy kilka lat temu zdobył mistrzostwo Polski, na kilka miesięcy całkowicie porzucił treningi, korzystał jedynie z siłowni. Zrobił to, ponieważ musiał podjąć pełnoetatowe zajęcie, z którego będzie mógł żyć. Pracował zatem na budowie, jako nauczyciel wychowania fizycznego, masażysta, trener od przygotowania motorycznego. Również do końca ubiegłego roku zajmował się „budowlanką”, aby zdobyć środki do przygotowania i startu w Tokio. Opłaciło się. O trudnych czasami warunkach przygotowań i treningów wie także Anita Włodarczyk, którą – zanim zdobyła mistrzostwo świata w Berlinie w 2009 r., można było spotkać pod poznańskim mostem, gdzie ćwiczyła rzuty młotem. Złota medalistka z Tokio wspomina również, że w normalnym sezonie bywało, że poza domem spędzała 320 dni w ciągu roku.
Jak porównać tych olimpijczyków do gwiazd, czy nawet przeciętnych zawodników np. w piłce nożnej, którzy mają zapewniony sprzęt, bazę treningową, dojazdy na mecze, strój, a oprócz tego również niezłe wynagrodzenie? Czy ich wysiłek jest porównywalny z medalistami igrzysk? To jest również pytanie do każdego z nas – zarówno w aspekcie prywatnym, jak i zawodowym – na ile profesjonalnie i rzetelnie przykładamy się do naszych obowiązków, zadań, które mamy do wykonania. Ile w nas dokładności, skrupulatności, czy choćby koncentracji i chęci jak najlepszego wykonania spraw, które stawia przed nami życie? Olimpijczycy niech będą dla nas przykładem, a my nie narzekajmy na ilość medali, bo za każdym z nich stoją miesiące, a nawet lata wyrzeczeń. Stać nas na to?
Michał Walendzik / Radny Rady Miejskiej