Getting your Trinity Audio player ready...
|
Prawie miesiąc temu z wizytą w naszym kraju przebywała przewodnicząca Izby Reprezentantów (niższej izby amerykańskiego parlamentu). Wraz z przewodniczącymi polskich izb parlamentarnych odwiedziła były obóz Auschwitz-Birkenau. W czasie tego spotkania wykonano kilka fotografii. Jak się okazało, stały się one obiektem licznych komentarzy.
Zdjęcia z wizyty zostały opublikowane zarówno na stronie kancelarii Sejmu, jak i Senatu. Różnica między nimi była zasadnicza. Na sejmowym zdjęciu nie widać marszałka Senatu, który całkowicie został zasłonięty przez inną osobę. Na stronie Senatu natomiast uwiecznieni zostali marszałkowie obu izb. Czy to przypadek, czy też celowe działanie? Tego nie da się stwierdzić. Można jedynie mnożyć mniej lub bardziej spiskowe teorie.
Przytoczony przypadek to jedna z wielu sytuacji, z którymi coraz częściej się spotykamy. Dzisiejsze media opierają się na niezwłocznym przekazywaniu krótkich i nieskomplikowanych informacji. Idealnie nadają się do tego m.in. portale społecznościowe, gdzie treść staje się już właściwie banalnym i marginalnym dodatkiem – z chlubnymi wyjątkami – do opublikowanego filmu lub zdjęcia. Nie interesuje nas, kto co napisał. Skupiamy się na obrazie i w tej perspektywie odczytujemy przekazywany komunikat.
To, co wydaje nam się obiektywnym przekazem, może być jednak całkowicie subiektywnym kreowaniem nieprawdziwej rzeczywistości. Zamieszczanie zdjęć, na których widać tylko część bohaterów danego wydarzenia, staje się już w zasadzie czymś normalnym na płaszczyźnie polityki. Możemy się o tym przekonać na naszym lokalnym podwórku. Co więcej, zdarza się również tak, że „walka” na zdjęcia odbywa się wewnątrz danego stronnictwa politycznego. Dzieje się tak zarówno w obozie rządzącym, jak i po stronie opozycyjnej.
Powinniśmy zachowywać większą czujność i ograniczać naszą naiwność w odbieraniu różnych przekazów medialnych. Chcąc uzyskać obiektywną informację z serwisów informacyjnych stacji telewizyjnych, należałoby włączyć o 18.50 Polsat, później przełączyć na TVN, następnie na TVP1 i skończyć na Telewizji TRWAM. Tylko takie porównanie przekazów medialnych daje nam szansę na oddzielenie faktów od opinii i ukształtowanie obiektywnej informacji.
Skoro jednak już na gruncie krajowym mamy problem ze stwierdzeniem, co jest prawdą, a co jedynie medialną lub polityczną narracją, to jak mamy ocenić obiektywność tego, co dzieje się gdzieś na wschodzie Ukrainy albo w Syrii? Jak się okazuje, nawet zdjęcia i filmy nam tego nie ułatwią, a wręcz mogą to utrudnić.
Michał Walendzik