„ŚWIATU POTRZEBNI SĄ MARZYCIELE”

Getting your Trinity Audio player ready...

Polonistka z I LO w Starachowicach, absolwentka filologii polskiej i filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, współorganizatorka festiwalu filmowego Watch Docs, Kina Konesera i wydarzeń filmowych w Starachowickim Centrum Kultury.
– Właśnie skończyły się wakacje. Jak je spędziłaś? Filmowo?
– Oczywiście obowiązkowo byłam na Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym. Tym razem głównie po to, by podziwiać Wojciecha Pszoniaka w jego dawnych rolach filmowych i monodramach, które w Kazimierzu pokazał. Odkryłam też festiwal w Zwierzyńcu i szczerze wszystkim polecam odwiedzenie tego miejsca w czasie 2 tygodni festiwalowych. Seanse w 4 kinach, mnóstwo spotkań z twórcami filmowymi, kluby dyskusyjne. A to wszystko wśród pięknej przyrody Roztocza.
– A więc Twoje uzależnienie od kina trwa nadal. Jak to się zaczęło?
– Dawniej w Starachowicach niewiele się działo, ale kino było. A nawet trzy: Wrzos, Star i Robotnik. W latach 80. bilety do kina były stosunkowo tanie. Chodziłam w każdą niedzielę. Nieważne, że czasami na ten sam film. I bardzo lubiłam oglądać w telewizji cykl „W starym kinie”. Urzekały mnie słowa Janickiego, który wprowadzał widza w tematykę i atmosferę filmu. Potem były „Perły z lamusa”, a moimi idolami stali się Kałużyński i Raczek. „Kocham kino” to już późniejsza historia. A studia w Krakowie dały mi jeszcze możliwość bywania na festiwalach filmowych.
– Kiedyś mi powiedziałaś, że kino jest dla Ciebie życiem. Co w nim znajdujesz tak szczególnego?
– Lubię o nim mówić, komentować, ekscytować się obejrzanym obrazem. Tęsknię do ciemności sali kinowej, do niepewności, co tym razem obejrzę, do emocji, jakie towarzyszą mi w czasie projekcji.
– Co najbardziej lubisz w obrazach filmowych?
– Co lubię? Tajemnicę. Bo nawet jeśli historia opowiadana przez reżysera jest banalna, to sposób jej pokazania może być fascynujący. I lubię jeszcze to stawianie pytań, z którymi trzeba się zmierzyć. Bo każdy film o coś pyta i dlatego o filmach trzeba rozmawiać.
– I rozmawiałaś nie raz, bo często można Cię było spotkać w kinie Helios, wprowadzającą widzów w świat filmów.
– Udało mi się pracować w ramach cudownego, ogólnopolskiego projektu Kino Konesera, którego twarzą jest Tomasz Raczek. Pokazywane są w nim filmy wymykające się łatwej ocenie, filmy intrygujące, czasami bulwersujące, filmy ciekawie zrobione, zawsze warte zobaczenia, omówienia. I to była moja rola – spotkanie z widzem, który jest największą wartością tego projektu. Zaciekawić, zaintrygować, powiedzieć coś więcej, czasami wyjaśnić, przybliżyć. Spotkania z pasjonatami to ogromna przyjemność.
– Koneser doprowadził Cię do innego filmowego wydarzenia czyli festiwalu Watch Docs.
– W tym roku udało się zrobić 4. Watch Docsa. Jak co roku, byłam przewodniczącą Rady Programowej. Ale to co lubię najbardziej, to prowadzenie spotkań z gośćmi specjalnymi. W tym roku to był Jerzy Stępień. Magią takich spotkań są sprawy wychodzące obok głównego tematu rozmowy. Dużą część zajęły nam opowieści o jazzie.
Anita Utnik – Wawszczak
– Watch Docs to festiwal filmów dokumentalnych, które często przechodzą niezauważone, wydają się mniej interesujące.
– A przecież to od nich zaczęło się kino, to one pokazują nasze życie, to one walczą. Starachowicki Watch Docs to kilka dni spotkań ze światowym kinem, z ekspertami z wielu dziedzin, z artystami, z muzyką i ze starachowiczanami, którym nie jest wszystko jedno. To projekt, dzięki któremu wierzy się, że i tu można realizować ciekawe pomysły.
– Od tego roku współpracujesz także ze Starachowickim Centrum Kultury? Chyba nawet nie muszę pytać, czym się zajmujesz?
– Prowadziłam pokaz specjalny filmu „Kafarnaum” poprzedzony projekcją polskiego dokumentu „Matka 42h”. Przyjechał jego reżyser, Marcin Janos Krawczyk i znów miałam przyjemność przedstawienia widzom tego aktora/reżysera. Rozmawialiśmy nie tylko o jego rolach filmowych, robionych przez niego dokumentach ale także o fundacji działającej na rzecz bezdomnych. Gościliśmy także Karola Bernackiego, odtwórcę jednej z dwóch głównych ról w filmie „Krew Boga” (film oczywiście był pokazany). Spotkanie ciekawe, bo film wywołuje burzliwe spory, chłopak jest na początku swej kariery, acz już jest rozpoznawalny dzięki kilku ważnym rolom.
– Odwiedziłaś też jedno z najciekawszych miejsc związanych z kulturą, znajdujące się niedaleko Starachowic czyli Dom Spokojnej Książki w Rzuchowie.
– Wiosną prowadziłam w tym fascynującym miejscu po raz drugi pokaz tegorocznych laureatów  Grand OFF. I znów prezentacja filmów to jedno, a rozmowa z gościem specjalnym to drugie. Polskim zwycięzcą tego festiwalu był film „Mleko” Urszuli Morgi. I to ona była naszym gościem. Miałam ogromną przyjemność prowadzić rozmowę z tą wyjątkową osobą. Napisała ona książkę terapeutyczną dla dzieci, prowadzi studio animacji i reżyseruje.
Na festiwalu w Kazimierzu Dolnym
– Opowiadasz o filmach, prowadzisz rozmowy z ich twórcami. A jaką osobistą przyjemność czerpiesz z ich oglądania? Podobno niektóre oglądasz nie tylko raz?
– Dwa, a nawet trzy. Lubię obejrzeć raz jeszcze film, który mi się nie podobał, by sprawdzić, czy aby na pewno miałam rację. Tak było z „Zimna wojną”. Za drugim razem zobaczyłam naprawdę ten film, a za trzecim już się nim delektowałam, zwłaszcza ścieżką muzyczną. Zawsze raz jeszcze oglądam film, gdy na ekrany wchodzi jego nowsza wersja albo parodia, albo wariacja na jego temat. A osobną kategorię stanowią  filmy – utulacze. Oglądasz, bo wiesz, że pomogą. Pomogą wyrwać się z ciasnych ram, w które często wtłacza nas życie.
– Wiem, że lubisz jako polonistka wykraczać poza sztywne ramy. Wprowadzasz innowacje pedagogiczne, nauczasz nowoczesnymi metodami. Twoi uczniowie nie mają tradycyjnych zeszytów, co im się bardzo podoba. Podobno wolisz, żeby ze ściany w pracowni patrzył na Ciebie Robert de Niro a nie na przykład…
– Mikołaj Rej… Mam nadzieję, że młodzież nie ma mi tego za złe, zwłaszcza, że zdjęcia moich byłych uczniów także są w tej sali wszechobecne.
– Twoja sala w „jedynce” jest nietypowa. Zawsze taka była?
– Zmieniała się z upływem lat. Kiedyś była przede wszystkim pełna obrazów i świeczek (taki osobisty akcent). Ale wreszcie udało mi się urządzić ją tak, jak chciałam najbardziej – filmowo. Od sufitu do podłogi wiszą plakaty filmowe. One są drzwiami do mojego świata. Zresztą te plakaty pokazują, co oglądałam z uczniami, o czym rozmawialiśmy lub o co się kłóciliśmy. W sali są też oczywiście Oskary. Dostawałam je od młodzieży.
– Nic dziwnego, że zaszczepiłaś w nich także miłość do filmu. Kogo można nazwać dobrym nauczycielem?
– To pytanie do uczniów. Myślę jednak, że przede wszystkim to ktoś, kto do tej pracy nie trafił przez przypadek albo dlatego, że nie miał innych możliwości. I chyba dobrze byłoby, gdyby nauczany przedmiot wciąż go ciekawił a sama praca z uczniami cieszyła. Wtedy jest prawdziwy, wtedy szuka czyli „nadąża”. Wtedy wzrasta szansa, że uda mu się być dobrym pedagogiem i zaszczepić w uczniach pasję.
Z Tomaszem Raczkiem
– Myślisz, że współczesna młodzież jest inna niż ta sprzed kilkunastu lat?
– Trochę inna, bo wychowała się w innej rzeczywistości, pod wpływem innych bodźców. Ale są też „rzeczy” niezmienne: bunt, przekonanie, że starzy nic nie rozumieją, pycha lub nadwrażliwość, radość i wiara, że oni ten świat naprawdę zmienią. Bo mają siłę i marzenia.
– Kiedy pytałam Cię o Twoje marzenia, powiedziałaś, że chciałabyś, żeby w naszym mieście ujawnili się ludzie z pasją, bo wtedy żyłoby się nam ciekawiej.
– Tak. I chciałabym też, żeby ludzie uwierzyli, że światu potrzebni są marzyciele, pasjonaci, szaleńcy, którzy zarażaliby innych urodą świata.
– Życzę jak najwięcej takich ludzi wokół. Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry