Getting your Trinity Audio player ready...
|
Na ten wywiad próbowałam umówić się zaraz po wyborach samorządowych, gdy po raz drugi udało się zasiąść na fotelu wójta. W grudniu nie było możliwości, bo sesja, bo budżet, bo komisje, bo święta i opłatkowe spotkania z mieszkańcami. W nowym roku, to samo plus krótki urlop. Aż nadszedł maj. W międzyczasie znalazła się w dziesiątce najlepszych wójtów Polski, jako jedyna kobieta, co podkreśla na każdym kroku, a Gmina Brody zdobyła Laur Świętokrzyski. Spotykamy się w gabinecie. Mimo nawału pracy, uśmiech nie schodzi jej z ust. Mówi, że rodzina i mieszkańcy dodają jej sił. Zapraszam na wywiad z wójtem gminy Brody, Marzeną Bernat.
– Pani wójt, jak to się stało, że te kilka lat wstecz zdecydowała pani, że będzie się ubiegała o fotel wójta gminy Brody?
– W 2014 roku kandydowałam na wójta i jednocześnie na radną z sołectwa Adamów. Jednak już cztery lata wcześniej ubiegałam się o mandat radnej. Wtedy się nie udało, a następne cztery lata to był okres mobilizacji i zdobywania doświadczenia. Pamiętam, to był marzec 2014 roku, wtedy podjęłam decyzję o tym, że zawalczę i o mandat radnej sołectwa Adamów, ale przede wszystkim o fotel wójta.
– Ale ktoś namawiał panią? Ja rozumiem kandydować na radną, ale ubiegać się o fotel wójta, to jednak trzeba mieć wsparcie, nie tyle bliskich, co choćby minimalnego elektoratu .
– To było przekonanie, że się uda (ze śmiechem – przyp. red.). Najbliższe osoby, mąż i mój tata, zaakceptowały mój pomysł, wiedziały o moich planach i rzeczywiście mnie popierały i wspierały. Ale szerszej grupie o zamyśle nie wspominałam.
– To była ambicja, że czas na zmiany i to duże w sferze zawodowej? Czy złość, że nic się w gminie nie dzieje?
– W pewnym sensie i to, i to. Widziałam niesamowitą stagnację inwestycyjną w gminie i dlatego miałam wewnętrzne przekonanie, że mogę dużo od siebie dać i dużo dla gminy zrobić. Czułam się na siłach, by zawalczyć o tak ważne stanowisko, jakim jest wójt.
– Trudna była ta pierwsza kampania?
– Bardzo trudna. Myślę, że to było zetknięcie świeżości ze stereotypami. Uważam też, że społeczeństwo chciało zmiany na fotelu włodarza. Postawiłam na politykę polegającą na spotkaniach z mieszkańcami. I to nie na zorganizowanych spotkaniach, tylko poprzez wyjście do ludzi w teren. Chodziłam po sołectwach, rozmawiałam z wyborcami i oni uwierzyli w moją osobę, dali mi szansę. Tak weszłam do drugiej tury, gdzie zmierzyłam się z byłym wójtem i wygrałam.
– Zobaczyła pani wynik drugiej tury wyborów i pomyślała sobie: „co ja zrobiłam”?
– Nie, nie było czegoś takiego. Nie było przerażenia, było przekonanie, że muszę brać się ostro do pracy, że czekają na mnie ogromne wyzwania. Cieszyło mnie to.
– A tu, w urzędzie? Czuła pani na sobie spojrzenia, odczuwała negatywne emocje?
– Byłam przygotowana na nieprzychylne spojrzenia współpracowników byłego wójta, wiedziałam że nie są moimi zwolennikami. Trzeba też pamiętać, że w ubiegłej kadencji wprowadziłam do Rady Gminy tylko jednego swojego radnego a 14 miałam w opozycji. Z głową podniesioną poszłam na sesję inauguracyjną. Ogromnym dla mnie wsparciem był Jan Grudniewski, generał drużyn strzeleckich, który pomagał mi w kampanii oraz chciał zmian i wspierał mnie w działaniach. Społeczeństwo mnie wybrało, zaufało i nie było odwrotu. Mieszkańcy chcieli zmian, wybrali mnie i nie mogłam ich zawieść.
– Jakie były plany na te pierwsze cztery lata urzędowania? Co było priorytetem?
– Pierwsze co musiałam zrobić, to stworzyć zespół kadrowy, który nie będzie bał się pracy, będzie wsparciem dla wójta. Zespół fachowców, który będzie chciał coś dać z siebie i od siebie. Który będzie umiał pozyskać, jak najwięcej środków zewnętrznych pozwalających przeprowadzić inwestycje. I udało się tu, w gminie Brody stworzyć taki zespół i dziękuję tym ludziom, że przyszli do urzędu i ze mną zostali.
– Wtedy miała pani swojego jednego radnego, 14 było w opozycji. Wiadomo, że uchwały przedstawiane na sesjach potrzebują przegłosowania. Jak udało się pani przekonywać kolejnych radnych do swoich pomysłów?
– Z kim uważałam, że można dojść do porozumienia, z tym rozmawiałam i często ze skutkiem pozytywnym. Natomiast wielu radnych nie chciało rozmawiać, ale na siłę ich nie przekonywałam, nie próbowałam przeciągnąć na swoją stronę. Doszłam do wniosku, że będę szła w kierunku pokazania i uświadomienia radnym, że jestem osobą na właściwym miejscu, że przekonam ich tylko swoją pracą. Suma summarum, ci radni, którzy mieli przejrzeć na oczy, przejrzeli, widzieli zmiany i sami zaczęli mnie popierać. Ale byli też tacy, którzy nie chcieli przejrzeć i nie widzieli tego, ile dobrego się dzieje.
– Pani wójt, z tych inwestycji, które udało się przeprowadzić, co było szczególnie priorytetowe?
– Wszystkie plany, wszystkie potrzeby były równie ważne. A było ich bardzo dużo. Nie odpuszczałam niczego. Wiedzieliśmy, że sołectwo Lubienia potrzebuje kanalizacji i od samego początku prowadziliśmy tę sprawę starając się o pozyskanie środków zewnętrznych. Idąc dalej, cała inwestycja w sieć kanalizacyjną w Lubieni, Henryku i Podlesiu powiązana jest z modernizacją oczyszczalni w Krynkach. Wiedzieliśmy, że mieszkańcy 20 lat czekali na to i że to jest priorytet, bo w XXI wieku trudno żyć bez kanalizacji. Było trudno, stawiano nam kłody pod nogi zaskarżając pozwolenia na budowę, ale udało nam się. Uzyskaliśmy dofinansowanie, pozwolenia i ruszyliśmy z inwestycją opiewającą na ponad 20 milionów złotych.
– W gminie Brody ruszyły również remonty dróg i mostów.
– Tak, to prawda. Rocznie było realizowanych 12 remontów dróg gminnych i powiatowych, gdzie przypomnę gmina partycypuje w kosztach. To, że włodarz wywalczy w Powiecie inwestycję powiatową na terenie gminy, to jest sukces, bo nie bywa łatwo. Wtedy były osoby, które pomogły i wsparły moje działania, jak na przykład obecna pani wojewoda, wówczas wicestarosta, Agata Wojtyszek. Pomogli oni wprowadzić do budżetu drogę Brody – Krynki, której koszt opiewał na kwotę 12 mln zł. Łącznie udało się wyremontować około 17 km dróg, gdzie gmina Brody miała wkład finansowy.
– Pamiętam materiały informacyjne, które były przysyłane przez biuro promocji do Gazety. Dużo z nich dotyczyło oświaty i inwestycji około oświatowych.
– To są ogromne pieniądze, które zostały przeznaczone na dofinansowanie szkół, to są pieniądze pozyskane z zewnątrz. Zarówno przy poprzednich wspominanych działaniach, tak i tu należy podkreślić ogrom pracy urzędników pracujących w brodzkim urzędzie. W przypadku szkół to działania pani dyrektor Centrum Usług Wspólnych i dyrektorów placówek oświatowych. Bez nich tego sukcesu by nie było. Walczyliśmy o wszystkie możliwe dofinansowania, m.in. na obiekty sportowe, sprzęt komputerowy, tablice interaktywne i inne. Powstały również dwa punkty opieki dziennej z dofinansowaniem rządowym, gdzie otoczyliśmy opieką dzieci od 1 roku do 3 lat. Powstały przedszkola i punkty przedszkolne. Było ogromne zapotrzebowanie na tego typu miejsca.
– Gmina Brody ma swoje perełki turystyczne: zalew, skałki, rezerwaty. Czy stawiacie również na rozwój turystyki ?
– Oczywiście, że tak. To jest to jeden z celów wójta gminy Brody, Marzeny Bernat! Żeby ludzie zauważyli potencjał tej wspaniałej, pięknie położonej, z pięknym zalewem, ze świetnymi połączeniami komunikacyjnymi gminy. Pierwszym krokiem było zadbanie o zalew, co nie było łatwym procesem. By ruszyć z pracami trzeba było podpisać umowę użyczenia z RZGE, obecnie Wodami Polskimi. Jak już umowa była, pierwszy raz w życiu można było skosić trawy wokół zbiornika czy zamontować większą ilość koszy oraz ruszyć z innymi zmianami.
– Bywa pani na prawie wszystkich uroczystościach gminnych, od tych związanych z dziećmi i młodzieżą, poprzez seniorów, po uroczystości państwowe i kościelne. Czy przepisem na sukces, a jednocześnie priorytetem pani działalności jest bliskość z mieszkańcami?
– Chcąc dobrze zarządzać gminą, wspólnotą, trzeba mieszkańców słuchać. A żeby słuchać, to trzeba do nich wychodzić i być blisko ich radości i smutków. To jest podstawa działalności publicznej. Skąd możemy wiedzieć, jak pomóc ludziom, co dla nich zrobić, jak nie jesteśmy z nimi blisko? Uwielbiam kontakt z ludźmi: od maluchów, poprzez młodzieży do osób starszych. To wspaniałe uczucie, jak jadę samochodem, a młodzież mnie wita serdecznie.
– Przyjmuje pani petentów u siebie w gabinecie?
– Oczywiście. W miesiącu jest to liczba około 40 – 50 osób. Na początku urzędowania było ich zdecydowanie więcej niż obecnie. Ale widać mieszkańcy mają coraz mniej problemów i pytań do wójta (ze śmiechem – przyp. red.). Najważniejsze jest to, żeby nie oszukiwać ludzi. By być dobrym włodarzem czy też liderem trzeba być dobrym człowiekiem. Tam, gdzie nie można pomóc, należy szukać wyjścia z trudnej sytuacji.
– Podsumowaniem pierwszej kadencji były wybory samorządowe w 2018 roku. Jest pani pierwszą kobietą w gminie Brody, której udało się ponownie objąć stanowisko wójta. A, żeby było mało, dokonała pani tego w pierwszej turze wyborów wprowadzając do Rady Gminy 14 radnych. Dostała pani ogromny kredyt zaufania na kolejne pięć lat. Jakie wyzwania stoją przed panią, przed radnymi, przed gminą Brody?
– Zaczęliśmy w 2018 roku 3 – letnią ogromną inwestycję, jaką jest budowa kanalizacji w Lubieni, o czym już wspominałam. 25 mln zł to ogromne pieniądze, które są też ogromnym obciążeniem dla budżetu gminy. Realizacja modernizacji oczyszczalni ścieków w Krynkach, a następnie modernizacja oczyszczalni ścieków w Stykowie – to wszystko przed nami. Kolejna rzecz to realizacja projektu „Rozwój potencjału endogenicznego poprzez wykorzystanie walorów turystycznych Zalewu Brodzkiego usytuowanego w Dolinie Kamiennej”. Pozyskaliśmy środki zewnętrzne, około 5 700 000 zł, na rozwój turystyki wokół zalewu brodzkiego, do tego dochodzi wkład własny. Ta inwestycja, za około 9 mln w większości będzie się odbywała od strony Rudy. Co to będzie? Ścianki wspinaczkowe, skateparki, place zabaw, park linowy, budowa campingu, parkingów, monitoring, szereg inwestycji. Nie robimy niczego na pół gwizdka, idziemy z wielkim rozmachem. Moim marzeniem jest, żeby nasza gmina była w pierwszej dziesiątce województwa świętokrzyskiego na 102 gminy. Musimy się również pochylić na budynkiem przy szkole w Krynkach, który niszczeje od 15 lat, a który miał być przeznaczony na basen. Chciałabym tam stworzyć basen z ośrodkiem rehabilitacyjnym, takie mini sanatorium. To poważna inwestycja i musimy pozyskać środki na ten cel. Marzy mi się też piękny dom kultury w gminie Brody, dla naszej utalentowanej młodzieży, ale i dla mieszkańców, gdzie zapraszalibyśmy gwiazdy, bo takiego miejsca u nas nie ma.
– Pani wójt, jak układa się współpraca z innymi samorządami i instytucjami?
– Bardzo dobrze układa się współpraca ze Świętokrzyskim Urzędem Wojewódzkim, z panią wojewodą Agatą Wojtyszek. To osoba, która otwarta jest na współpracę z włodarzami, która na ile może, to pomaga. Tak samo jest ze wsparciem Urzędu Marszałkowskiego. Z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad przefantastyczna współpraca. W latach 2017 – 2019 wyremontowali nam wszystkie „krajówki”, poprowadzili chodniki, co było priorytetem. Na ile możemy, współpracujemy z innymi samorządami.
A jak się układa współpraca z gminą Starachowice?
– Czuję ogromny sentyment do Starachowic z racji przepracowanych tam lat, posiadania tam znajomych i rodziny. Jestem całym sercem i duszą za tym miastem. Mogłaby być trochę lepsza współpraca z samorządem, ale nie narzekam.
To skąd ta sprawa z udziałami PWiK?
– Od samego początku byłam przeciwna zbyciu tych udziałów, dlatego nie wyraziłam zgody na zbycie tych, które należą do gminy Brody. Natomiast każdy włodarz odpowiada za swoje udziały. Wydałam stosowne oświadczenie, w którym jasno wyraziłam swoje stanowisko i ono się nie zmieniło. Nie przeszkadzam nikomu w realizacji celów i inwestycji. Cieszy, gdy współpraca między włodarzami układa się świetnie, bo razem jesteśmy w stanie więcej zdziałać dla swoich gmin. Natomiast, w tym przypadku kieruję się dobrem mieszkańców mojej gminy, dobrem spółki i pracowników i uważam, że pomysł zbycia udziałów jest złym pomysłem. Zostały zaskarżone uchwały, bo moim zdaniem należy je przeanalizować.
* * *
Pora na gratulacje. Po pierwsze, jest pani jedyną kobietą w powiecie starachowickim, która rządzi gminą. Po drugie, dostała pani ogromny kredyt zaufania od wyborców podczas wyborów samorządowych. A po trzecie, znalazła się pani, jako jedyna kobieta w pierwszej dziesiątce najlepszych wójtów w Polsce. Ja wiem, że czasy się zmieniły, ale… Łatwo jest kobiecie na takim stanowisku? Zapytam wprost, rządzi pani twardą ręką?
– Nie mnie to oceniać (ze śmiechem – przyp. red.). Ja przede wszystkim, staram się być dobrym człowiekiem, staram się słuchać mieszkańców – wyborców.
– Ale gdzieś jest cały czas przeświadczenie, że kobieta jest słabsza…
– Nie! Absolutnie nie! Nie zgadzam się!
– To inaczej, tych mężczyzn tu, w gminie i urzędzie, trudno było przekonać do współpracy?
– Ja nie musiałam tego robić. Uwierzyli mi, uwierzyli we mnie. Zobaczyli co robię, jak pracuję, jak rozmawiam z ludźmi i zobaczyli, że dla mnie najważniejszym czynnikiem jest dobro mieszkańców i gminy. Owszem, włodarz musi kierować się czynnikiem ekonomicznym, ale dla mnie przede wszystkim najważniejszy jest czynnik społeczny, ludzki, szczęście moich mieszkańców. To podstawa. A wracając to pytania, czy jest łatwo? Ja nie narzekam, bo lubię to, co robię. Uwielbiam swoją pracę. I nie ukrywam tego, że mam też drugą pracę… W domu. Mam dużą rodzinę, mam trójkę dzieci (syn – 22 lata, córki – 16 i 14 lat), i to jest moje szczęście. Rodzina jest najważniejsza, jako dom, jako oaza. Ale mam też drugą dużą rodzinę, bardzo ważną, czyli całą gminę. I staram się połączyć te dwie rodziny.
– Udaje się?
– Pani Aniu, mam ogromne wsparcie od mojej biologicznej rodziny. Jeżeli jest wsparcie od męża, dzieci, rodziców i najbliższej rodziny to musi się udać. Musieliśmy z mężem nastawić dzieci na zmianę sytuacji u nas w domu. Przeprowadziliśmy rozmowę o odpowiedzialności i wzajemnej pomocy. I się udaje. Dzięki ogromnemu wsparciu rodziny i dzięki temu, że jest w niej spokój. Bo jak nie ma spokoju, to przenosi się to na pracę.
* * *
– Żałowała pani kiedyś decyzji o starcie w wyborach?
– Nie, nigdy! Podjęłam decyzję, zdecydowałam się na zmiany i na taki ruch w swoim życiu. Dlatego nie ma czegoś takiego, jak żałowanie czy wycofywanie się. Należy iść do przodu, z dobrymi i mądrymi ludźmi.
– A rodzina kiedyś żałowała, że żona, że mama poszła w politykę? Zrezygnowała z pracy w urzędzie „od – do”, by iść do pracy, która pochłania czas i myśli?
– Trzeba ich spytać. Ale z tego co wiem, są dumni z żony, matki, a rodzice z córki.
– Wakacje spędzacie razem?
– Oczywiście! Mamy kampera, jeździmy na Chorwację. Szybkie wypady nie wchodzą w grę, dlatego zawsze planuję konkretny urlop.
– Pani wójt, gmina Brody w marzeniach Marzeny Bernat to gmina, która jest..?
– Gminą przyjazną wszystkim. Dzieciom, młodzieży, seniorom, a także inwestorom. Gmina otwarta i radosna. Tak jak w codziennym życiu stawiam na dobrą atmosferę, tak chciałabym, żeby taka atmosfera była również tu. Uśmiechajmy się do siebie wzajemnie i wspierajmy się.
– A Brody były…
– (cisza – przyp. red.) Nie miały gospodarza…
– Mają?
– Niech ocenią inni…