„WSZYSTKO, CO OBIECAŁEM, ZAMIERZAM ZREALIZOWAĆ”

Getting your Trinity Audio player ready...

Z jednego planu zrezygnował, drugi zawiesił w czasie. Oponenci uważają, że rządzi nie tylko w gminie, ale i powiecie. O tym, jak wyobraża sobie drugą kadencję, o decyzjach personalnych, które wzbudzają kontrowersje wśród starachowiczan, zarzutach ze strony opozycji, ale także o u i tzw. mowie nienawiści w rozmowie z prezydentem Starachowic, Markiem Materkiem.
– Panie prezydencie, jaką pan sobie wystawi ocenę za pierwsze trzy miesiące swojej pracy w drugiej kadencji samorządowej?
– Nigdy nie oceniałem swojej pracy, zawsze tę ocenę pozostawiałem mieszkańcom. I tak jak prosiłem, by mieszkańcy ocenili mnie po czterech latach pracy, tak będę prosił, aby podsumowali pięć lat pod koniec drugiej kadencji.
– Ale chyba te pierwsze miesiące nie były łatwe? Spodziewał się pan, że będzie trudniej?
– Liczyłem się z trudnościami, poprzednia kadencja również nie była łatwa, wiele spraw należało uporządkować, zaplanować, a także nadrobić zaległości z poprzednich lat. Ta kadencja również będzie pełna wyzwań. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie decyzje, które podejmujemy wspólnie z radnymi, uzyskają pełną aprobatę, jednak biorę za nie pełną odpowiedzialność. Proszę jednak pamiętać, że przed podjęciem strategicznych decyzji szczegółowo analizuję wszystkie za i przeciw, opieram się nie tylko na wskaźnikach ekonomicznych, biorę pod uwagę wiele innych aspektów, w tym przede wszystkim głos mieszkańców.
– Już wiemy, że te pierwsze nie spodobały się każdemu.
– Tak…
– Zabolało?
– Nie odczuwam tego w ten sposób… Mam świadomość, że są osoby, które bez dokładnej znajomości tematów, bazując jedynie na szczątkowych informacjach, próbują podważać słuszność podejmowanych przeze mnie decyzji. Łatwo jest rzucać w przestrzeń publiczną hasła, które podburzają emocje. Jednak pełniąc funkcję prezydenta nie mogę sobie pozwolić na emocjonalne przepychanki, trudno też jest prostować każde oszczerstwo. Jak już podkreśliłem, decyzje, które podejmuję, to odpowiedź na pojawiające się problemy i wyzwania. Patrzę na nasze miasto w perspektywie długoterminowej, patrzę na prognozy, możliwości, szanse i zagrożenia. Zależy mi na tym, aby Starachowice nadal się rozwijały, wierzę w otwartość i rozsądek mieszkańców. Możemy czasem różnić się w ocenach czy opiniach, ale wiem, że wszystkim nam zależy na jednym, na dobru miasta.
– Muszę przyznać, że podczas kampanii wyborczej o większości pomysłów, a w szczególności związanych z przenosinami szkół, pan i kandydaci na radnych informowali. To co w takim razie obserwowaliśmy przez ostatnie tygodnie?
– Możliwe, że niektórzy potraktowali mnie, jak wielu polityków, którzy przed wyborami mają swój program wyborczy, ale po wyborach go nie realizują. Nastąpiło wielkie zdziwienie w niektórych środowiskach, że ja zamierzam bardzo szybko po wyborach zacząć realizować to, co zapowiadałem jesienią ubiegłego roku.
– Jaka będzie prezydentura 2018 – 2023? Choćby w odniesieniu do tego, co się działo ostatnio?
– Intensywnie pracuję, żeby Starachowice nadal się rozwijały, a zaplanowane w poprzedniej kadencji inwestycje zostały sfinalizowane. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był to bardzo dobry okres dla miasta.
– Czyli?
– Wierzę, że pomimo wyzwań, a czasem i problemów, które przed nami stoją, przez kolejne 5 lat podniesie się jakość życia w naszym mieście. Chcę, żeby w każdej części miasta, na każdym osiedlu, mieszkańcy odczuli zmiany na lepsze.
– Nazwijmy te problemy…
– Te najbardziej widoczne problemy dotyczą jakości życia w naszym mieście: dróg, komunikacji, smogu, zagospodarowania przestrzeni publicznych, wyposażenia szkół. Na większość z pojawiających się problemów i wyzwań mamy już rozwiązania albo intensywnie nad nimi pracujemy. W poprzedniej kadencji pozyskaliśmy rekordowe środki unijne, a obecnie kontynuujemy realizację poszczególnych projektów.
– A propos tych problemów… Kiedy pan ostatnio jechał ulicą Na Szlakowisku?
– Wczoraj…
– I widział pan, panie prezydencie to, co dzieje się z tą ulicą?
– Po każdej zimie dzieje się to samo, ulica Na Szlakowisku sypie się po każdym sezonie zimowym.
– I co zamierzacie z tym zrobić?
– Ta ulica zostanie przez nas zgłoszona do Funduszu Dróg Samorządowych, który został w ubiegłym roku zapowiedziany przez rząd, natomiast nie uruchomiono jeszcze naboru wniosków. Będziemy, niestety, chwilowo łatać ją po raz kolejny. Myśleliśmy, że uda nam się już wiosną rozpocząć kompleksowy remont, niestety. dziś wiadomo, że nie jest to możliwe z prostego względu – nabór wniosków jeszcze nie został ogłoszony. Jak tylko będzie ogłoszony – składamy wniosek o dofinansowanie. Jeśli je otrzymamy, będziemy chcieli te prace wykonać do końca 2019 roku.
– Ja powiem, skąd te pytania. Dzwonią do GAZETY oburzeni mieszkańcy, nie tylko zamieszkujący tę okolice, ale i tamtędy jeżdżący. Czyli, kiedy mieszkańcy Starachowic pojadą wyremontowaną ulicą?
– Jeśli dostaniemy dofinansowanie, o którym wspomniałem, to do końca 2019 roku planujemy wykonać kompleksowy remont ulicy Na Szlakowisku.
– Kolejne pytanie, które najczęściej zadają nasi Czytelnicy: co z Lubianką?
– Zastanawiałem się – czy w imieniu mieszkańców, nie powinienem domagać się przeprosin za spuszczenie wody w Lubiance. Dlatego, że pani starosta zgodziła się na spuszczenie wody w tym zbiorniku bez przygotowania wcześniej dokumentów, które umożliwiłyby remont jazu wodnego. Teoretycznie woda spuszczona została decyzją pani starosty po to, by remontować jaz. Natomiast tej dokumentacji do dzisiaj nie wykonano. Czekamy, aż Powiat uzyska kompletną dokumentację, następnie po uzyskaniu pozwolenia zamierzamy ją przejąć i starać się o środki finansowe od wojewody świętokrzyskiego na remont jazu, po to, by jak najszybciej można było wykonać remont i uzupełnić wodę w zbiorniku.
– Nie była przygotowana dokumentacja?
– Nie była przygotowana. Starosta starachowicki miał przygotować dokumentację, natomiast uznał, czy też pani starosta uznała, że skoro zmieniło się prawo, to już nie ma takiego obowiązku i powinny zająć się tym Wody Polskie. W ostatnim czasie odbyliśmy wiele spotkań z Wodami Polskimi, które cały czas stoją na stanowisku, że zarówno urządzeń wodnych Lubianki, jak i Pasternika nie zamierzają utrzymywać i nikt nie zdejmie odpowiedzialności ze starosty starachowickiego w tej sprawie. Finał jest taki, że obecny starosta musi dokończyć tę dokumentację, my jako Gmina możemy pomóc w tym, żeby ją przejąć, by później móc aplikować o środki na remont jazu.
– I następny problem – mieszkania, a właściwie ich brak. To główny powód migracji młodych małżeństw i brak chęci powrotu wykształconych starachowiczan do miasta. A co za tym idzie, brak podatków zasilających kasę miejską.
– Na projekt dotyczący budowy mieszkań przy ulicy Kościelnej uzyskaliśmy dofinansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego, mamy jednak wstrzymane środki na wkład własny z Polskiego Funduszu Rozwoju, z którego łącznie możemy pozyskać 28 milionów złotych. Pieniądze te przeznaczylibyśmy na wkład własny do budowy wiaduktu w Starachowicach Dolnych oraz do budowy mieszkań przy ul. Kościelnej. Jednak dopóki nie zakończy się spór z gminą Brody i nie sfinalizujemy umowy z PFR, to nie możemy rozpocząć tej inwestycji. To jedna inwestycja wstrzymana jest właśnie z tego powodu, a druga planowana inwestycja, na którą miały być środki własne z tego funduszu, to budowa trzech budynków wielorodzinnych przy ulicy Marszałka Piłsudskiego w ramach rządowego programu Mieszkanie+. Ale ponieważ procedura z PFR – em uzależniona jest od tego, kiedy i czy zakończy się spór z gminą Brody, planujemy zaciągnąć kredyt na wkład własny i rozpocząć budowę budynków przy ulicy Piłsudskiego jeszcze w tym roku. Powstaną tam 3 budynki wielorodzinne z 60 mieszkaniami na wynajem.
– Spodziewał się pan, że może nastąpić tąpnięcie w stosunkach z gminą Brody?
– Nie, nie spodziewałem się, że ktoś może w taki sposób, tak ważne inwestycje blokować.
– I kolejne zapytania mieszkańców, co ze żłobkami?
– Będziemy dalej wspierać wszystkie żłobki niepubliczne funkcjonujące na terenie naszego miasta. Jesteśmy jedną z nielicznych gmin, która dopłaca 500 złotych miesięcznie do każdego dziecka, po to, by opłaty dla rodziców były jak najniższe. Zwracam uwagę na fakt, że nawet jeśli utworzylibyśmy oddział żłobkowy gminny, do którego przyjmiemy 25 dzieci, a dzieci, które rodzice chcą posłać do żłobka jest np. 250 – 300, to czy byłoby sprawiedliwe, że wybieramy tę 25 – osobową uprzywilejowaną grupę? A reszta musi iść do żłobków prywatnych i tam płacić dużo więcej, bo rezygnujemy z tych 500 złotych? Wybrałem metodę, gdzie każdy mierzony jest równą miarą i do każdego dziecka w żłobku 500 złotych dopłacamy, niezależnie od innych kryteriów. Jednocześnie staramy się pomagać wszystkim tym, którzy chcą ze środków europejskich, czy z programu rządowego „Maluch” tworzyć dodatkowe miejsca żłobkowe na ternie Starachowic. Każde dziecko, które zameldowane jest na terenie Starachowic i posyłane jest do żłobka na terenie naszego miasta, z automatu korzysta z gminnego bonu żłobkowego.
– Jesteśmy tacy, jak nasze otoczenie? Panie prezydencie, te zarzuty były w poprzedniej kadencji, są i teraz. Wszechobecny brud.
– Powiem szczerze, że nigdy nie rzuciłem żadnego papierka na ulicę naszego miasta, wielokrotnie natomiast zwracałem uwagę śmiecącym osobom. To jest skandaliczne, że tak wielu mieszkańców Starachowic nie szanuje innych mieszkańców, siebie i środowiska, w którym żyjemy. Często obserwujemy, jak inni wyrzucają śmieci przez okna samochodów, rzucają pety na chodniki i trawniki. To jest nie do pomyślenia. I dopóki to się nie zmieni, to w Starachowicach będzie brudno. Służby porządkowe nie są od tego, aby przez 24 godziny na dobę biegać za ludźmi i po nich sprzątać. Nie może być tak, że we wtorek pracownicy są wysyłani w te same miejsca, które posprzątali w poniedziałek. Ale tak niestety ta praca wygląda.
– Zapytam o przykłady, gdzie reagować powinny służby porządkowe podległe włodarzowi miasta, tj. liście, błoto pośniegowe, które staje się zmarzliną wymieszaną z piachem.
– Gdzie tak było?
– Na przykład przy Targowicy.
– Ale czy uniemożliwia to komukolwiek…
– Nie, ale to nieestetycznie wygląda.
– Estetyka a praktyka to są dwie różne rzeczy, bo śnieg za chwilę stopnieje.
– A liście?
– Liście pracownicy starają się na bieżąco sprzątać w okresie jesiennym. Jest wiele miejsc, gdzie chciałbym, aby było posprzątane lepiej, wielokrotnie upominam pracowników. Ale trzeba najpierw spojrzeć na siebie i wokół siebie. Te tereny są wokół naszych nieruchomości, wspólnot mieszkaniowych. Każdy z nas jest zobowiązany do tego, żeby dbać o swoje otoczenie. To nasza wspólna przestrzeń, o którą musimy wspólnie dbać. Tylko wtedy Starachowice mają szansę stać się pięknym i zadbanym miastem.
– Te pytania, które przed chwilą zadałam, wynikają z telefonów mieszkańców, czytelników Gazety Starachowickiej. Ostatnia kwestia, Marek Materek nie spotyka się w urzędzie z petentami.
– Spotykam się i to bardzo często, ale nie ze wszystkimi i nie w każdej sprawie.
– To w jakich sprawach się pan spotyka?
– Szybciej pójdzie mi wymienienie, w jakich się nie spotykam. Zakres tematyczny spraw, z jakimi mam na co dzień do czynienia, jest ogromny.
– W skali miesiąca, ile osób pan przyjmuje w swoim gabinecie?
– Od kilkunastu do kilkudziesięciu. Przy czym zdecydowana większość osób, które zgłaszają się do sekretariatu, potrzebuje informacji, jakie mogą uzyskać od pracowników Urzędu Miejskiego (…). W sprawach pracy, dla zasady, nie przyjmuję, ponieważ organizujemy konkursy na większość stanowisk w urzędzie.
– Panie prezydencie, czuje pan „oddech” prokuratury na plecach?
– W minionej kadencji bardzo wiele razy kierowano pod moim adresem zarzuty do prokuratury, policji, CBA, ABW. Przygotowywaliśmy z pracownikami dziesiątki dokumentów w różnych sprawach, bowiem po każdym donosie trzeba wszcząć kolejne postępowanie wyjaśniające. I powiem całkowicie szczerze, że przed ostatnimi wyborami byłem tym bardzo zmęczony. Miałem nadzieję i przekonanie, że po wyborach samorządowych takich sytuacji będzie mniej.
– Dlaczego?
– Myślałem, że jest pewna grupa ludzi, która chciałaby udowodnić, że robię coś niezgodnego z prawem i w ten sposób mnie wyeliminować z życia publicznego. Sądziłem, że jeśli udowodnię, że wszystko co robię, robię zgodnie z prawem, to po wyborach, dokonanych przez mieszkańców, będzie inaczej, a donosów i postępowań będzie zdecydowanie mniej. Okazało się, że jest odwrotnie. To dotyczy spraw, które są ogólnodostępne do zbadania. I naprawdę nie trzeba zajmować czasu służbom, by zweryfikować pewne informacje. A niektórzy przyjęli taką metodę, że przekazują sprawę do zbadania prokuraturze. Następnie media o tym informują pisząc artykuły na całe strony, a ja się dowiaduję od rodziny, że znowu prokuratura zajmuje się jakąś sprawą. Później dopiero wpływa pismo od prokuratury, gdzie proszeni jesteśmy o dokumenty, które kompletujemy i przekazujemy. Jestem zmuszony ciągle udowadniać, że jestem niewinny. To jest chore, męczące i odbiera energię. Do tego zabiera czas pracownikom, którzy zamiast pracą dla miasta, muszą zajmować się gromadzeniem stert dokumentów dla służb, po to, by pokazać, że wszystko co robiliśmy było zgodne z prawem. O ile jesteśmy cierpliwi i robimy to wszystko, o tyle po prostu przychodzi taki okres, że człowiek się zastanawia, dokąd to wszystko zmierza.
– I zasugerował pan w swoim wpisie w mediach społecznościowych, kto może stać za  ostatnim zawiadomieniem.
– To jest oczywiste.
– Dlaczego pan uważa, że to Inicjatywa dla Starachowic i pan Zbigniew Kroczek?
– Wystarczy zapytać wspomnianego pana.
– Ale ja pytam pana…
– Tematy, które zostały przedstawione na jednym ze spotkań, zorganizowanych w SSM, idealnie zbiegają się z pytaniami prokuratury. Idealnie zbiegają się również z zainteresowaniem wspomnianego pana sprzed roku czy dwóch lat, kiedy sam osobiście z nim rozmawiałem tłumacząc mu różne zawiłości. To jest to samo, co mówił rok temu, co pisał przed wyborami do znajomych, opowiadał na spotkaniach. A potem prokuratura pyta nas o to samo. Nie mam pretensji, że to interesuje ludzi, bo każdy ma prawo mieć pewność i gwarancję, że wszystko, co robimy, robimy uczciwie i zgodnie z prawem. Tylko poddaję w wątpliwość czystość intencji.
– Proces w trybie wyborczym pan przegrał.
– Nie, nie przegrałem. Sąd uznał, że sprawa, która została zgłoszona przeze mnie nie powinna być rozpatrywana w trybie wyborczym. I zasugerował, że mogę założyć sprawę cywilną. Ja nie złożyłem pozwu cywilnego, czego czasem żałuję. Liczyłem na to, że w obecnej kadencji nie będzie zniżania się do takiego poziomu i nie będzie konieczności boksowania się z takimi ludźmi. To strata czasu, pieniędzy i energii. Ale się przeliczyłem… Nie dość, że to nie ustało, to do tego doszło publiczne powielanie kłamstw.
– No właśnie, spotkania się odbywają, oskarżenia według pana prezydenta są powielane…
– Jeszcze raz powtórzę to, co już powiedziałem. Mam wrażenie, że niektórzy postępują według starej sprawdzonej zasady, że kłamstwo powtórzone wiele razy staje się prawdą. I widzę, że te osoby taką metodę przyjęły. My będziemy pracować, a nie boksować się. Jedni pracują – inni krytykują.
– A może warto z otwartą przyłbicą stanąć przed sądem i wytoczyć proces cywilny?
– Bardzo możliwe, że tak się ostatecznie stanie. Myślałem o tym, gdy zobaczyłem, że po raz kolejny są powielane te kłamstwa. I jeszcze musimy tłumaczyć się prokuraturze, że nie doszło do złamania prawa.
– A może warto przyjść na spotkanie?
– Zdecydowanie nie
– Dlaczego nie?
– Jeżeli ktoś chce publicznie dyskutować, to powinien przyjąć pewne podstawowe założenia, po pierwsze: być otwartym na argumenty, po drugie: przygotować się merytorycznie do dyskusji, a po trzecie: oddzielić osobiste sympatie i antypatie od problemów. Jeżeli mam uczestniczyć w spotkaniu, gdzie nie dyskutuje się merytorycznie o problemach i ich rozwiązaniu tylko operuje ogólnikami po to, aby uderzyć i oczernić rozmówcę, to takie spotkanie nie ma sensu. A ja mam wrażenie, że te spotkania nie są skupione na szukaniu rozwiązań i rozmowie o przyszłości miasta tylko na deprecjonowaniu pracy mojej i wielu ludzi pracujących w urzędzie.
– Adam Jarubas naprawdę jest niezastąpiony? I naprawdę aż tyle wniesie do życia Starachowic?
– Nikt nie wniósłby więcej, jako pełnomocnik do spraw społecznych.
– Sześć tysięcy dla pełnomocnika to nie za dużo?
–  Podkreślam po raz kolejny, że Adam Jarubas będzie zarabiał mniej niż zarabiał zastępca i mniej niż zarabiała pani sekretarz. I nie wiem z jakiego powodu jest to tak rozdmuchiwane, bo czasem mam wrażenie, że tylko z powodu tego, że to Adam Jarubas.
– Co Adam Jarubas może wiedzieć na temat Starachowic i problemów tego miasta?
–  Szanowni Państwo, rozmawiam z mieszkańcami, mieszkam w tym mieście, pracuję dla tego miasta. Proszę mi wierzyć, że większość z nas nie myśli w takich wąskich kategoriach, że oto przyjechał ktoś z zewnątrz. Wszystkie miasta, które się rozwijają, czerpią z kapitału osób przyjezdnych. Proszę zobaczyć ile osób codziennie dojeżdża do pracy do Starachowic z innych miejscowości, ile osób pracuje w Urzędzie Miejskim, a na co dzień mieszkają poza miastem. Czy to znaczy, że źle wykonują swoje obowiązki? Nikt nie deprecjonuje osób z okolicznych miejscowości, a tworzy się sztuczny problem, bo jakaś osoba nie dojeżdża do nas 10 tylko 60 km? Jakie to ma znaczenie? Liczy się wiedza i kompetencje. Pragnę bardzo mocno podkreślić fakt, że pan Adam Jarubas jako marszałek województwa dziesiątki razy odwiedzał Starachowice i rozmawiał ze mną o wyzwaniach stojących przed miastem, doskonale zna sytuację Starachowic. Fakt, że jest z zewnątrz osobiście traktuję jako atut, bo czasem z dystansem może znaleźć rozwiązanie, którego nie widać będąc w środku danej sprawy.
– A Jerzy Materek?
– Tak jak wyżej. Obydwaj panowie sprawami naszego miasta i powiatu żyją od kilku lat. W każdym przypadku jest to inny poziom zainteresowania i inna tematyka, z którą się stykali i interesowali. Marszałek przez cztery lata był niesamowicie zaangażowany w realizację projektów, które jako miasto rozpoczęliśmy i teraz są kontynuowane. Jak już podkreślałem, Marszałek przez ten czas był u mnie w urzędzie kilkadziesiąt razy, natomiast poseł, który krytykował to zatrudnienie był u mnie w urzędzie w ciągu czterech lat bodajże dwa razy. Jeśli miałabym porównać efektywność współpracy na rzecz miasta osoby, którą zatrudniłem i osoby, która krytykuje, to zdecydowanie na plus wychodzi zatrudnienie Marszałka.
– Jak na plus wyjdzie zatrudnienie przez Starostwo, Jerzego Materka?
– Ocena będzie należała do mieszkańców powiatu. Moim zdaniem będzie pozytywna.
– Jaki pan miał wpływ na zatrudnienie Jerzego Materka w Starostwie, jako etatowego członka Zarządu Powiatu?
– Wyboru dokonali radni Rady Powiatu, kandydaturę zaproponował radnym starosta starachowicki. Uczestniczyłem w rozmowach koalicyjnych z radnymi powiatowymi i wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, kto w najlepszy z możliwych sposobów będzie realizował te zadania, które mają poszczególni członkowie Zarządu (…). Były osoby chętne na bycie nieetatowym członkiem Zarządu, przy czym tym osobom (nieetatowym członkom ZP – przyp. red.) nie mogą podlegać żadne komórki organizacyjne i żadne jednostki. Referaty podlegają etatowym. Wtedy zapadła decyzja, by zaprosić do współpracy Jerzego Materka, uwzględniając duże poparcie społeczne osiągnięte podczas wyborów samorządowych, gdzie przypomnę, w wyborach mieliśmy dwóch przedstawicieli na liście PSL do Sejmiku Wojewódzkiego. Po wyborach chcieliśmy skorzystać z wiedzy tych osób i ich programów i zmaterializować poparcie, jakie uzyskały (…). Na Jerzego Materka zagłosowało przeszło pięć tysięcy osób zainteresowanych, by realizował swój program. Kompetencje, które zostały mu przydzielone w Zarządzie Powiatu są zbieżne z Jego programem wyborczym.
– Trzy tygodnie temu pewne pytanie zostało zadane przez dziennikarzy panu Jerzemu, ja zadam jego odwrotność. Pan jest obyty w byciu politykiem. Ba… jest obyty w tym, że polityk obrywa od opozycji czy niezadowolonego społeczeństwa. Nie jest panu, jako synowi po prostu przykro, jak czyta pan komentarze na temat swojego ojca?
– Powiem szczerze, że ja komentarze czytam tylko na u, gdzie każdy wypowiada się pod własnym nazwiskiem. Nie czytam komentarzy na forach internetowych, gdzie każdy jest anonimowy. Doświadczyłem tego w ostatnich latach, że jest tam aktywnych kilka, kilkanaście osób powielających swoje negatywne wpisy. Trzeba się z tym pogodzić, że takie grono jest i taką metodę walki sobie wybrało.
– Tylko, że przez cztery lata atakowany był pan, a nie pana ojciec.
– To prawda, ale ważniejsze jest to, co przez pięć lat możemy zrobić dla miasta i powiatu. Bilans tej pracy poznamy podczas wyborów, wtedy na szali kładzie się plusy i minusy. Minusem tego, że Jerzy Materek pracuje w Zarządzie Powiatu jest to, że ja i on musimy znosić ataki personalne. Plusem, że praca, która była i jest do wykonania, jest wykonywana w możliwie najlepszy sposób. To jest istotne.
– Ale przecież tata przyznał, że bardzo przeżył ostatni atak słowny na jego osobę.
– Myślę, że nikt z nas nie jest ze stali. Każdy z nas ma prawo do indywidualnych przeżyć. Nie powinniśmy, jako samorządowcy dzielić się jednak tymi informacjami z mediami.
– Odpowiada panu koalicja, która powstała w powiecie? Z doświadczonymi samorządowcami, jakimi są Dariusz Dąbrowski i Ryszard Nowak?
– To jest najlepsza koalicja, jaką można było stworzyć w tej kadencji i mam nadzieję, że ten zespół będzie tak pracował, by po pięciu latach jego pracę mieszkańcy ocenili pozytywnie.
– Przeprosi pan panią Małgorzatę Pruś za słowa, że pobierała gratyfikację finansową za pełnienie funkcji w Zarządzie Powiatu, do czego wzywa poseł Krzysztof Lipiec?
– Nie, nie przeproszę pani Małgorzaty Pruś, bo czegoś takiego nie powiedziałem.
– Czy  spotkały pana kiedyś jakieś groźby?
– Tak…
– Zgłosił pan to dalej?
– Tylko raz zgłosiliśmy sprawę na policję.
– Jakie to były groźby?
– Grożenie śmiercią… W sądzie przyjęliśmy wyjaśnienia, przeprosiny. Wycofaliśmy wniosek.
– Kiedy to było?
– Pod koniec ubiegłej kadencji.
– Czyli co, Internet, media społecznościowe to jest zło?
– Nie. Internet można wykorzystywać w dobry sposób. Ale takich ludzi, którzy wykorzystują go w innych sposób nie brakuje.
– Dlaczego pan czasami na swoim profilu publicznym pozwala na obrażanie oponentów politycznych?
– Staram się kasować obraźliwe komentarze lub komentarze z przekleństwami. Staram się pisać do tych ludzi, żeby tego nie robili, inaczej będę musiał zablokować ich konto. Aczkolwiek nie ukrywam, że czasami ktoś zwróci mi uwagę, że taki wpis jest. Prowadzę sam swój profil i czasami nie jestem w stanie zauważyć wszystkiego.
– A z drugiej strony, dlaczego pan blokuje tych, którzy pana krytykują?
– Blokuję fałszywe konta i te, które trollują mój profil.
– A skąd pan wie, że konto jest fałszywe?
– Bardzo szybko można to zweryfikować. Ostatnio znowu pojawiło się kilkanaście takich fałszywych profili. Niektórych hejterów długo tolerowałam, wchodziłem w niepotrzebne dyskusje. Przyjąłem zasadę blokowania tych profili z jednego prostego względu, nie chcę tracić zdrowia na ludzi, którzy nie zasługują na to, by poświęcać im cenny czas.
– Prawdą jest, że Robert Biedroń proponował panu start ze świętokrzyskiej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
– Wielokrotnie mówiłem, że nie zamierzam w najbliższych latach kandydować w wyborach parlamentarnych i do Parlamentu Europejskiego.
– Panie prezydencie, ostatnie pytania. Czy prawdą jest, że były prezes PWiK, Piotr Nowak nie zgadzał się ze sprzedażą udziałów i dlatego musiał pożegnać się z funkcją?
– Nieprawda. Pan prezes przez ostatnich kilka miesięcy wykonał ogrom pracy związany ze sprzedażą udziałów Polskiemu Funduszowi Rozwoju. Bardzo dobrze wywiązywał się z obowiązków dotyczących tej transakcji i na bieżąco współpracował z PFR-em. Wielokrotnie publicznie się wypowiadał na ten temat i tyle ile mógł zrobić w tej sprawie, tyle zrobił.
– A Jerzy Miśkiewicz?
– Jerzy Miśkiewicz ma dokończyć ten proces, czyli sfinalizować transakcję. I zadbać, by współpraca ze wspólnikami była jak najlepsza, dlatego że mieliśmy coraz więcej skarg na niemożliwość porozumienia się z PWiK od mieszkańców Starachowic i z gmin ościennych.
– „Uczciwe konkursy na stanowiska w Urzędzie Miasta i spółkach podległych to podstawa. Raz na zawsze skończę z kumoterstwem i nepotyzmem”. I jak to się ma do rzeczywistości?
– Przez cztery lata starałem się na każde stanowisko, które mieliśmy, organizować konkursy chociaż ta zasada z różnych względów kilka razy została złamana. W dwóch czy trzech przypadkach, mimo tego że zgłosiło się kilku kandydatów, okazywało się, że żadna z tych osób nie nadawała się do sprawowania funkcji prezesa czy dyrektora danej jednostki. Jeśli nie mam gwarancji, że to jest najlepsza z możliwych osób, które są w naszym zasięgu, to zawsze organizuję konkurs. Ale jeśli mam gwarancję i pewność, że nikogo lepszego na dane stanowisko nie jestem w stanie wskazać, często w krytycznym momencie, to wtedy konkursu nie organizujemy. Dotyczy to wyborów na stanowisko prezesa PWiK i MZK. Często jest tak, że niektóre osoby nie podjęłyby ryzyka, nie zdecydowałby się na start w konkursie, dlatego że mają inną pracę i z różnych względów nie startują w konkursach. Więc jeśli wiem, że mogę kogoś pozyskać, żeby przyszedł do pracy w danej instytucji, a nie jest wymagany konkurs, to wtedy tak robię. Wszędzie tam, gdzie konkursy są wymagane, organizujemy je.
– Panie prezydencie, ma pan nauczkę, że lepiej mniej obiecywać, bo potem nie zawsze da się te obietnice zrealizować?
– Absolutnie nie. Wszystko to, co obiecałem zamierzam zrealizować. A to, że czynniki zupełnie niezależne od nas sprawiają, że to rzeczywiście się opóźnia… Muszę się z tym liczyć. Tego doświadczyłem przez ostatnie cztery lata. Zdecydowana większość rzeczy, które są w trakcie realizacji, jest bardzo opóźniona. Wszystko co obiecałem, wcześniej czy później jest realizowane. Na wszystko mam plan i jedyne co się zmienia, to czas realizacji. Oczywiście, najlepiej nie mówić, a zrobić. Tylko, że w wielu przypadkach muszę powiedzieć nad czym pracujemy, bo niezbędna jest zgoda Rady Miejskiej. A by zgoda Rady była, potrzebne jest poparcie społeczne. W samorządzie jest tak, że to, co pomyślimy sobie dziś, realizowane jest często dopiero kilka lat później.
– To w takim razie… Ile budynek po Gimnazjum nr 3 będzie czekał na Zespół Szkół Zawodowych nr 3? Rok, dwa, pięć?
– Zamierzam najszybciej, jak to jest możliwe zagospodarować budynki po gimnazjach. Nie możemy pozwolić sobie, by którykolwiek z nich stał pusty i niszczał. Gimnazjum nr 3 jest jednym z najlepszych obiektów edukacyjnych, jakie posiada Gmina. Jestem przekonany, że do końca 2020 roku zostanie odpowiednio zagospodarowany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *