Getting your Trinity Audio player ready...
|
Jadąc ze Starachowic w kierunku Iłży drogą nr 9, w miejscowości Pastwiska wyjeżdżamy z lasów starachowickich. Przed oczami kierowcy – przy dobrej pogodzie – ukazuje się w oddali, na wprost widok starej wieży z iłżeckiego zamku. W miarę jak pojazd zbliża się do tego pięknego i bogatego w historię miasta, naszą uwagę oprócz rzeczonej wieży przykuwać zaczyna coś jeszcze. Oto po naszej lewej stronie wyłaniają się budowle smukłe, wielkie i choć stoją w miejscu, są jednocześnie dynamiczne. Ich monumentalność potęguje się w miarę zbliżania się do nich. Nasza wyobraźnia podpowiada nam, jak mocne wrażenie musi wywoływać widok tego obiektu, kiedy staniemy u stóp jego podstawy i będziemy spoglądać na łopaty wirnika. Te fascynujące, choć trzeba zauważyć budzące kontrowersje budowle, to elektrownie wiatrowe, zwane potocznie wiatrakami. Nie mają one zbyt wiele wspólnego z melancholijnym obrazem swojego pierwowzoru z powieści Cervantesa. Niewątpliwie jednak przykuwają naszą uwagę i orientują nas na cel naszej podróży. A jest nim wieś Pakosław.
W Iłży z drogi nr 9 skręcamy w lewo zaraz przy cmentarzu. Teraz droga prowadzi nas wprost do celu. Pakosław to niewielka, ale bardzo malownicza miejscowość, która ma swoje wyjątkowe miejsce w historii. To tutaj rozegrała się jedna z krwawszych i ważniejszych bitew I wojny światowej, w której udział wzięli Polacy. Szczególnie ważny jest fakt niezwykle ofiarnych walk polskiego oddziału walczącego po stronie carskiej Rosji – tzw. Legionu Pułaskiego. Te krwawe sceny rozegrały się w 1915 roku – o czym przypomina odsłonięty 15 lat po bitwie monumentalny pomnik poświęcony poległy polskim żołnierzom. O bitwie pod Pakosławiem uczą w podręcznikach i piszą w przewodnikach. To wydarzenie, które na trwałe wyryło się w historii tego miejsca i jego mieszkańców. A jednak Pakosław skrywa jeszcze inne skarby – znacznie mniej znane, a równie fascynujące. To perły lokalnego dziedzictwa, które są bezcenne dla mieszkańców Pakosławia, ale stanowią także niezwykle ważny element spuścizny kulturowej należącej do nas wszystkich. Te skarby Pakosławia to dwie zabytkowe kapliczki – prawdziwy cel naszej zimowej wyprawy do tej malowniczej osady. Ale najpierw był telefon…
„Halo? Mamy problem…”
… usłyszałem w słuchawce telefonu, kiedy pierwszy raz rozmawiałem z panem Grzegorzem Goździem. Jeśli ktoś pomyśli, że opowieść mojego rozmówcy była czymś w rodzaju narzekania – to grubo się myli. Pan Grzegorz to człowiek czynu i działania, a jednocześnie wielkiej wrażliwości. Mieszkaniec Starachowic, który jednakowoż pokochał uroczy Pakosław i spędza tam, jak tylko może, wolne chwile. Sprawy bliskie mieszkańcom są jego sprawami i dlatego nie może stać bezczynnie, kiedy widzi, że coś idzie w złą stronę. Szybko i szczegółowo wyłożył mi kwestię z jaką zwrócił się do naszej redakcji. A jest to sprawa niezwykle poważna i wymagająca działania. Dwie zabytkowe kapliczki wymagają podjęcia pilnych prac konserwatorskich i remontowych. Ich stan techniczny jest coraz gorszy, a jednej grozi nawet zawalenie. Pan Grzegorz wyraźnie poruszony mówi: nie można na to pozwolić! Trzeba działać! Słysząc takie słowa nie można siedzieć bezczynnie. I tak wyruszyliśmy następnego dnia do Pakosławia – na „wizję lokalną”. Pora przyjrzeć się zagrożonym obiektom, poznać ich historię, wartość i zorientować się co do możliwości pozytywnego planu działania dla ich ratowania.
Pierwsza:
Kapliczka kubaturowa Matki Bożej. Druga połowa XIX wieku
Taką nazwę znajdziemy w bardzo cennej publikacji, jaka ukazała się w ostatnim czasie w Iłży pt. „Kapliczki, figury i krzyże przydrożne Gminy Iłża”. Autor książki pan Łukasz Babula to historyk i pracownik Muzeum Regionalnego w Iłży. Stworzył unikalny przewodnik, który jest jednocześnie formą inwentaryzacji i spisu obiektów, a także zadbał o zgromadzenie odpowiedniej bibliografii do opisu każdego z nich. W książce znajduje się także bogata ikonografia opisywanych obiektów. W publikacji pod hasłem Pakosław znajdują się oczywiście opisy interesujących nas kapliczek. Pierwsze kroki kierujemy zatem do pana Łukasza jako najlepszego znawcy zagadnienia. Mamy pewność, że nikt inny nie jest w stanie powiedzieć nam więcej o wartości kapliczek, które nas interesują. Gościnnie przyjęci w progach urokliwego Muzeum Regionalnego przechodzimy do rzeczowej rozmowy.
– Te obiekty, pomimo szczerych chęci ze strony mieszkańców w zachowaniu ich substancji, wymagają bardziej zdecydowanych działań konserwatorskich – mówi pan Łukasz. Zaznacza, że praca nad książką zajęła mu 4 lata i już tylko w ciągu tego czasu stan zachowania niektórych obiektów zdążył się znacznie pogorszyć. O samej kapliczce w Pakosławiu mówi, że to niezwykle cenny obiekt. Ich wartość dla lokalnej społeczności jest ogromna, a zachowanie dla kolejnych pokoleń to obowiązek.
– Wystarczy zauważyć, że dzisiaj kapliczka jest najstarszym i najbardziej wartościowym budynkiem w Pakosławiu – mówi pan Łukasz. Dodaje, że obiekt miał również kiedyś cechy użytkowe tj. udzielał schronienia np. w czasie burzy.
Do niezwykle interesującej rozmowy z muzealnikiem – regionalistą jeszcze wrócimy przy okazji drugiej równie pasjonującej kapliczki. Dotychczasowa rozmowa utwierdza nas w przekonaniu o konieczności ratowania obiektu o wielkiej wartości dla lokalnego dziedzictwa i społeczności.
W kapliczce
Otwieramy skrzypiące drewniane drzwi z niewielkim trudem. Ale nie dlatego, że musimy sforsować jakieś zabezpieczenia, szyfry czy kłódki. Po prostu śniegu jest tak dużo, że tarasuje nam drzwi. Kiedy wchodzimy do środka kapliczki, która z zewnątrz przypomina mały domek, z ogrodzeniem, dachem i rynną, naszym oczom ukazuje się widok zabytkowego wnętrza. Przy małym, ale niezwykle starannie zadbanym ołtarzyku stoją figury świętych postaci. Nawet dla niezbyt wytrawnego znawcy od razu daje się zauważyć ich unikalność, która wyraża się ludowym charakterem, autentycznością i niezwykła sugestywnością. Wrażenie jakie wywiera ich widok jest niezapomniane. Radość z takiego skarbu kultury szybko zamienia się w potrzebę działania na rzecz uratowania tego dziedzictwa. Problem szybko i rzeczowo naświetla Grzegorz Góźdź, który towarzyszy mi w podróży do Pakosławia i przedstawia zagadnienie, które go nurtuje – jak uratować kapliczki. Po pierwszym zachwycie, skupiamy się na tym co stanowi zagrożenie. Po bliższym przyjrzeniu się stan techniczny kapliczki nie wygląda najlepiej. Ze ścian odpada farba, tynk, gdzieniegdzie widoczne są większe wyrwy i pęknięcia w murze. Co gorsza czuć wilgocią, a o jej obecności świadczy wybrzuszenie tynku i ścian na wysokości kolan. To dowód, że budynek chłonie wodę od fundamentów. Bryła zewnętrzna również wymaga remontu – zwłaszcza dach i rynny. Więcej o szczegółowym zakresie prac wypowiedzieć się może specjalista, z którym jeszcze się spotkamy.
Kapliczką na co dzień opiekują się okoliczni mieszkańcy. Wśród nich trzeba koniecznie wymienić panie: Stefanię Piasek oraz Stanisławę Pająk.
Druga:
Kolumna – XVIII wiek
Udajemy się w drogę powrotną prowadzącą w kierunku Iłży. To tutaj, mniej więcej w połowie drogi między prastarym miastem a Pakosławiem, przy drodze, znajduje się kolejny cel naszej podróży. To druga zabytkowa kapliczka, która wymaga pilnej uwagi i interwencji. Właściwie wg opracowania Łukasza Babuli trzeba by napisać precyzyjnie, że to kolumna z figurą św. Jana Chrzciciela i Chrystusa. Jej usytuowanie przy drodze, czyni z niej samotną i zarazem dumną budowlę górującą nad rozległymi polami. Jej wartość jest bezdyskusyjna. Potwierdza to w rozmowie z nami ponownie pan Babula – niekwestionowany autorytet w tej dziedzinie.
– Zachowanych obiektów tego typu z okresu I RP jest w Polsce niewiele – dodaje.
Miejscowi, z którymi udało się porozmawiać mówią o tej kapliczce po prostu św. Jan. Jedna z mieszkanek w rozmowie powiedziała nam, że „… zawsze mówiło się: idę do św. Jana”.
Kapliczka ta jest niezwykle cennym zabytkiem, ale z drogi jej stan zachowania wygląda całkiem dobrze. Pan Grzegorz wskazuje na miejsca, które burzą wcześniejsze przeświadczenie.
– Spójrz na podstawę – pokazując cokół. – Wyrwy są istotnie bardzo głębokie i poważne. Liczne pęknięcia, oderwany tynk… Widać próby nieudolnej, choć wynikającej z serca naprawy. Widać żelazne obejmy, które dziesiątki lat temu założył miejscowy kowal.
Na dole, przy cokole możemy zauważyć nadlaną zaprawę cementową. To mieszkańcy, dla których widok i obecność kapliczek to nie „tylko” zabytek. To odwieczna stałość w ich życiu. Ponad 80 – letnia mieszkanka Pakosławia mówi do mnie.
– Te kapliczki proszę pana były tu zawsze. Jak byłam mała tu były i teraz też są.
Świat się zmienia, otoczenie również, tam gdzie były łąki i pola dzisiaj stoją wielkie wiatraki. A kapliczki to jedyna stałość i ostoja. To „coś” naturalnego dla miejscowej ludności. Ale jak długo? Pan Grzegorz przekonuje, że jeśli natychmiast nie zacznie się działać, to widok ich może być przeszłością.
– Tu wszędzie wdziera się woda. A potem rozsadza konstrukcję od środka. Ta erozja w końcu zniszczy kolumnę – przekonuje pan Grzegorz.
Myślał już o tym, żeby samemu chwycić za narzędzia, kupić trochę zaprawy i… , ale wie, że tak nie można. To zabytek, którym mamy obowiązek opiekować się i dbać o jego zachowanie wszyscy. Określone obowiązki prac remontowych i konserwatorskich nakładają na właściwe organa samorządowe i państwowe odpowiednie akty prawne. Oczywiście nie zwalnia to społeczności od takiego obowiązku. Z pewnością nie uciekają od niego obywatele Pakosławia. Współpraca wszystkich środowisk od mieszkańców po władze może przynieść ratunek dla zabytków. Parafrazując słowa piosenki: „(…) ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to (…), że dzięki nim kapliczki nie zginą z miejscowego krajobrazu”.
Osiemnastowieczna kolumna ze św. Janem może w każdej chwili runąć, gdyż podstawa jest mocno naruszona, a całość poważnie nie trzyma pionu. Czy zatem będziemy biernie przyglądać się dewastacji i oglądać kapliczkę jedynie w albumach i na okładce świetnej książki autorstwa pana Łukasza Babuli? Czy panie: Stefania i Stanisława będą dalej sprawować opiekę nad pakosławską kapliczką?
O ludziach dobrej woli i ich planach, aktywnych działaniach oraz determinacji w zachowaniu dziedzictwa lokalnej kultury dla przyszłych pokoleń przeczytacie Państwo w kolejnych wydaniach GAZETY. Trzymamy rękę na pulsie.