Getting your Trinity Audio player ready...
|
Wrócił z Nowego Jorku z USA gdzie był na wymianie uczniowskiej i uczęszczał do nowojorskiej szkoły – St. Joseph by-the-Sea High School.
Kacper Pastuszka- uczeń II klasy o profilu biologiczno-chemicznym II Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Starachowicach nowy rok szkolny rozpoczął 8 września ub. r. w….. Stanach Zjednoczonych Ameryki. Był uczniem ostatniej – 12 klasy „Seniors” w Nowym Jorku
– Miło cię widzieć! Opowiedz, jak ci się wiodło za oceanem i jaka jest ta nowojorska szkoła?
– Nowojorska szkoła wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Uczniowie są zaopatrzeni w tablety, które już dawno zastąpiły papierowe książki i zeszyty. Każda sala lekcyjna jest nowoczesna i wyposażona w tablice multimedialne oraz w dotykowe ekrany wbudowane w pulpity. Ta, do której ja chodziłem, jest szkołą katolicką, obowiązują w niej mundurki, duży nacisk kładzie się na religię, lecz absolutnie nie była to dla mnie przeszkoda. Wszystkie materiały, notatki, prace domowe odrabialiśmy na sprzęcie elektronicznym. Codziennie uczyłem się matematyki, retoryki, zdobywałem wiedzę o USA (odpowiednik naszego WOS-u), uczyłem się rozszerzonej chemii, języka angielskiego oraz religii. Miałem także zajęcia z wychowania fizycznego. Każdą lekcję spędzałem z inną grupą uczniów, a odpowiednikiem polskich klas były „Homerooms” – niektóre z nich mają tematyczny profil, np. naukowy czy telewizyjny. Nauczyciele byli bardzo mili i niezwykle profesjonalni.
– Co twoim zdaniem jest najlepszego w amerykańskiej edukacji?
– To, że jako uczeń ma się bardzo szerokie pole do popisu. W Polsce jest go coraz mniej, ale dalej trzeba się często wpasować w klucz odpowiedzi. W Stanach natomiast każda poprawna, sensowna interpretacja lub odpowiedź z zakresu literatury czy poezji są akceptowane, jeśli tylko je odpowiednio uzasadnisz.
– Jak wyglądał twój dzień: typowego nowojorskiego ucznia?
– Zaczynał się już o 5.30, bo musiałem zdążyć na autobus tuż po szóstej. Do szkoły jechałem ok. 40 minut autobusem i przed lekcjami mogłem się spotkać z moimi amerykańskimi przyjaciółmi w stołówce. Potem zaczynały się lekcje – codziennie ten sam plan. Najpierw retoryka, później WOS, religia, przerwa na lunch, a potem matematyka, angielski i chemia. Lekcje kończyłem przed czternastą i czasami zostawałem w szkole po lekcjach, żeby porozmawiać z kolegami i koleżankami albo pobawić się ze zwierzętami w pracowni biologicznej.
– Spotykałeś nowych ludzi. Czego cię nauczyli?
– Poznałem ich bardzo dużo. Chyba nie było dnia, w którym nie poznałem chociaż jednej nowej osoby. Przede wszystkim nauczyli mnie, że nigdy nie możesz się poddawać. Na początku roku nie poszedł mi zbyt dobrze pierwszy test z matematyki, ale za chwilę zwróciło się do mnie kilkanaście osób z pomocną dłonią. Przekonałem się, że przyjaźń możliwa jest z każdym. Nieważne czy jest się innego wyznania albo ma się inny kolor skóry.
– Poznałeś życie polskiego ucznia i amerykańskiego. Gdybyś miał szansę wprowadzenia zmian w polskiej edukacji co byś zrobił?
– Oba systemy edukacji: polski i amerykański, mają własne wady i zalety. Gdybym miał wprowadzić coś z tego drugiego, wydaje mi się, że byłby to ten sam plan lekcji każdego dnia. Łatwiej jest i czas szybciej mija w szkole, a życie po lekcjach też można lepiej zagospodarować pod względem zajęć dodatkowych. Wątpię, że byłoby to możliwe, ale moim zdaniem pomogłoby to polskim uczniom.
– Jacy są ludzie w Nowym Jorku: uczniowie, nauczyciele , w jaki sposób podchodzą do życia?
– Panuje przekonanie, że nowojorczycy są bardzo niemili i złośliwi, przez to, że wszędzie pędzą i muszą wykorzystać każdą wolną minutę na coś pożytecznego. Ja natomiast nie spotkałem się z czymś takim. Wszystkie osoby, które poznałem, były niezwykle przyjazne i otwarte. Nie było żadnych złośliwości czy „krzywych spojrzeń”. Wydaje mi się jednak, że nie angażują się w bliższe relacje tak jak my, Polacy.
– Na pewno odwiedziłeś jakieś kultowe miejsca, co zrobiło na tobie największe wrażenie?
– Cały Manhattan wywarł na mnie wielkie wrażenie. Zawsze marzyłem, żeby zobaczyć to miejsce na żywo. Nowoczesna i pełna różnorodności metropolia od najmłodszych lat pojawiała się na zdjęciach w moim pokoju, komputerze czy marzeniach. Jednak miejscem, które najbardziej mi się spodobało, jest Central Park położony w samym sercu Manhattanu. Dla mnie połączenie miasta oraz ogromnego parku w jego środku to majstersztyk. Gdy wchodzisz do parku, wszystkie odgłosy miasta giną, a nad koronami drzew pozostają tylko wieżowce. Na długo zapamiętam ten widok.
– Przeżyłeś chwile słabości, gdy wróciłeś do Polski, do swojej macierzystej szkoły?
– Nie, raczej poczułem ulgę. Długo odliczałem dni do powrotu, z tęsknoty i zmęczenia. Gdy wróciłem do swojego domu i do swojej szkoły, poczułem wielką radość, że w końcu mogę zobaczyć moich najbliższych oraz ulubionych nauczycieli. Jedyny smutek, który się pojawił, to tęsknota za amerykańskimi przyjaciółmi. Zaprosiłem ich do Polski, więc może do nas przyjadą.
– Wiem, że do twojego wyjazdu przyczyniło się wiele osób, to prawda?
– Tak! Największą pomoc finansową otrzymałem od Starostwa Powiatowego w Starachowicach, dostałem wsparcie od Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji Starachowicach, firmy „Toast” państwa Joanny i Sławomira Opiłów, firmy „Instal” z Ostrowca Świętokrzyskiego oraz najbliższej rodziny i przyjaciół. Dodatkowo, pan Jarosław Szpankowski, właściciel biura podróży „Omnia” pomógł mi załatwić sprawy związane z wizą i biletami lotniczymi, a w kwestii ubezpieczenia Centrum Finansowo-Ubezpieczeniowe ARD. Przez cały okres wyjazdu mogłem liczyć na pomoc mojej wychowawczyni, pani Anny Wójcickiej, nauczycielki języka angielskiego, pani Anny Malinowskiej, oraz dyrektora II LO, pana Tadeusza Szczepańskiego. Jestem im niezmiernie wdzięczny. Bez nich na pewno by się nie udało.
– Chciałbyś jeszcze kiedyś wrócić do Stanów Zjednoczonych?
– Na pewno, ale nie wiem czy chciałbym tam mieszkać. Dopiero wróciłem do Polski i chciałbym się nacieszyć moją rodziną i przyjaciółmi. Zostało mi jeszcze 47 Stanów do odwiedzenia, więc jest po co wracać i co odkrywać!
– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość i gdzie siebie widzisz za 10 lat?
W najbliższej przyszłości planuję zaliczyć I semestr nauki, ponieważ oceny, które zdobyłem w Ameryce nie mogą zostać przepisane do polskiego dziennika. Na drugie pytanie jest mi ciężko odpowiedzieć, bo nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Chciałbym do tego czasu skończyć studia i wyjechać jeszcze raz do Stanów Zjednoczonych. A co dalej, czas pokaże!
– Będę za ciebie trzymać kciuki!
Kacper był w czasie wymiany pod opieką państwa Joanny i Grzegorza Szumczyków, którzy udzielili mu gościny w swoim nowojorskim domu. Wyjazd do szkoły za oceanem zawdzięcza księdzu Jakubowi Ciołakowi, absolwentowi naszego II Liceum, który od dwóch lat jest pracownikiem St. Joseph by-the-Sea High School.