Getting your Trinity Audio player ready...
|
Znamy ich z gazet, ze stacji radiowych i telewizyjnych. W ciągu roku udzielają się w sferach politycznych czy kulturalnych. W tym wyjątkowym dniu, podczas tego wyjątkowego wieczoru, podobnie jak my usiądą przy stole wigilijnym, będą dzielić się opłatkiem, śpiewać kolędy i radować obecnością swoich bliskich. W tym dniu nie będzie rozmów o polityce, o pracy, o problemach. Postanowiliśmy zapytać ich o ich święta, te z dzieciństwa i te teraźniejsze.
Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski
Tak, ten dzień, dzień Wigilii znamy od dziecka. Pamiętamy zapach choinki czy potraw. Magiczną chwilę składania sobie życzeń i łamania się opłatkiem. Kogoś, kto był przy stole, a potem już nie zasiadł z nami. Łzy wzruszenia. Radosny moment śpiewania kolęd. Nocną wyprawę na Pasterkę. Prezenty pod choinką. Każdy z nas był dzieckiem i każdy z nas marzył… Wszystkich nas łączą wspomnienia…
– Najpierw było zamieszanie, wielkie gotowanie i unoszące się w powietrzu pyszne zapachy wigilijnych potraw – wspomina Iwona Ogrodowska, rzecznik Urzędu Miejskiego. – Pamiętam, że zawsze wyglądałam pierwszej gwiazdki, a następnie wszystkich informowałam, że to już czas (…). To najpiękniejsze wspomnienia z domu moich dziadków – Aniołków (naprawdę tak się nazywali), w którym gromadziła się cała rodzina.
– Pamiętam smak tamtych potraw i choinkę, która wzbudzała we mnie ogromną radość – mówi Danuta Krępa, starosta starachowicki. – Zawsze była prawdziwa. Ubieraliśmy ją w kolorowe bombki i ozdoby (gwiazdki i łańcuszki), które wykonywaliśmy sami z kolorowych materiałów. Nie mogło zabraknąć na niej cukierków, które potem podjadaliśmy, zostawiając puste papierki.
– Wigilię zawsze spędzałem w gronie rodziny: moich rodziców, brata, siostry i cioci Stasi. Razem z rodzeństwem ubierałem choinkę i sprzątałem mieszkanie – opowiada poseł na Sejm RP, Krzysztof Lipiec. – Rodzice w tym czasie przygotowywali wigilijne potrawy. Wieczorem przebieraliśmy się w odświętne ubrania i oczekiwaliśmy na przyjście cioci. Potem mój tata odczytywał fragment Pisma Świętego, odmawialiśmy modlitwę. Na końcu zasiadaliśmy do wigilijnej wieczerzy.
Motyw wspólne ubieranej choinki pojawia się w prawie wszystkich wspomnieniach naszych gości.
– W czasie Wigilii, często z siostrami wspominamy jak z tatą brnęłyśmy w śniegu, żeby przynieść choinkę do domu. Ubieranie jej było jednym z najbardziej oczekiwanych chwil. Z mamą natomiast przygotowywałyśmy potrawy wigilijne – opowiada Marzena Bernat, wójt gminy Brody
Sekretarz miasta, Beata Duda: – Wielopokoleniowy dom moich dziadków, duża rodzina, prababcia, dziadkowie, ciocie ,wujkowie. Olbrzymie zamieszanie… Wreszcie wymarzona pierwsza gwiazdka i wigilijna wieczerza, potem kolędy, długie rozmowy i oczekiwanie aż starsi pójdą na Pasterkę. Piękny puszysty śnieg i siarczysty mróz za oknem – tak zapamiętałam Wigilie z mojego dzieciństwa.
Wielopokoleniowość pojawia się również we wspomnieniach wojewody świętokrzyskiej Agaty Wojtyszek.
– Zwykle były to wzruszające, pełne ciepła spotkania, podczas których rodzinę bliższą i dalszą udało się zgromadzić pod jednym dachem.
Święta z dzieciństwa to zapachy…
– Dom pachnący sernikiem babci, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę i na Boże Narodzenie. Choinka, na której babcia wieszała własnoręcznie robione łańcuchy z kolorowego papieru, piękne aniołki i mikołaje z brodą z waty, pierniki, cukierki i jabłka – mówi Agnieszka Lasek, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury.
Pochodzący z Zamojszczyzny Andrzej Sendecki – członek Zarządu Powiatu, tak mówi o Wigiliach dzieciństwa: – Pamiętam podniosłą atmosferę, domowe krzątanie i zapach korzennych pierników. Choinka była strojona w dniu Wigilii. To była ostatnia rzecz, którą robiło się przed wieczerzą. Ojciec oprawiał ją w stojak, a dzieciarnia stroiła, z wyjątkiem tzw. szpica, który mocował tam tata.
O tradycyjnych, pełnych miłości i rodziny świętach dzieciństwa mówi każdy z zaproszonych do rozmowy Gość. Przez wspomnienie ze swoich świąt przeprowadzą nas jeszcze prezydent Marek Materek, wicestarosta Marek Pawłowski, przewodniczący Rady Miejskiej – Michał Walendzik, radny powiatowy Dariusz Dąbrowski, komendant Straży Pożarnej Wiesław Ungier, dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki Paweł Kołodziejski oraz malarz Maciej Frankiewicz.
Listy do Mikołaja
Zatrzymajmy się jeszcze w czasach, gdy byliśmy dziećmi. Według przekazu biblijnego Dzieciątko Jezus zostało obdarowane darami przez Trzech Króli. Na nas również, pod choinką czekały prezenty. Każdy z nas marzył o czymś innym, a Święty Mikołaj musiał bardzo się starać, by marzenia, szczególnie w dawnych czasach. spełnić. Co zawierały listy naszych gości, jakie pragnienia?
– Klocki Lego, oczywiście znalazłem je pod choinką – Marek Materek.
– Na pewno klocki Lego i znajdowałem je kilkukrotnie pod choinką w okresie dzieciństwa – Michał Walendzik.
– Klocki Lego. W głębokich lata 80. to było coś, a to coś udało mi się znaleźć po raz pierwszy pod choinką bodajże w 1986 roku – Paweł Kołodziejski.
Skoro mamy Lego, to czy wśród marzeń znalazła się też lalka Barbie? Znalazła się, wśród marzeń Iwony Ogrodowskiej.
– Pamiętam, dostałam taką. Była najpiękniejsza i miała błękitne włosy.
Lalka o błękitnych włosach przeszła później wiele metamorfoz. Jakie włosy mogłaby mieć obecnie? Pozostawmy to naszej wyobraźni.
Dziewczynki w większości marzą o lalkach, tak było też w przypadku pani wojewody, Agaty Wojtyszek.
– Pamiętam, że jako mała dziewczynka marzyłam o lalce. I ostatecznie mój wymarzony prezent znalazł się pod choinką
Nasi rozmówcy dorastali w różnych czasach i mieli różne marzenia W pewnym momencie naszego dorastania dowiadywaliśmy się, że Święty Mikołaj musi mieć pomocników i tymi pomocnikami jest ktoś z naszej rodziny. To oczywiste, wszak Mikołaj nie jest w stanie sam zawitać do każdego domu.
Pomocnikiem był tata…
– Któregoś roku, kiedy moja wiara w prawdziwego Mikołaja była coraz słabsza, zapytałam mamę: „Dlaczego Święty Mikołaj ma takie same buty jak tata?” Mama odpowiedziała wówczas coś wymijającego, aby nie wzbudzać moich podejrzeń – wspomina starosta Danuta Krępa – (…) zawsze znajdowałam prezent pod choinką. Czekałam z niecierpliwością, co też dostanę. Lubiłam bawić się lalkami. Najbardziej pamiętam moją gumową lalę, którą karmiłam i usypiałam.
Dziadek też pomagał:
– Byłam rozpieszczonym dzieckiem, do 9. roku życia byłam rodzinnym jedynakiem,więc wszyscy mnie obdarowywali mnóstwem prezentów,a św. Mikołaj zawsze przychodził z wielkim workiem i miał głos dziadka – wspomina Beata Duda.
Wujkowie też pomocnikami byli… Tak było u Agnieszki Lasek
– Przed świętami siadałam z mamą i pisałam list do Świętego Mikołaja. Mama wysyłała list i Mikołaj zawsze wiedział co w danym roku jest moim wymarzonym prezentem. Święty Mikołaj osobiście przychodził do naszego domu w Wigilię (…) aż pewnego roku zauważyłam, że Mikołaj chodzi w butach mojego wujka. I ma takie same wąsy…
Są też wspomnienia, które dziś mogą wydawać się co najmniej zaskakujące, ale wielu z naszych czytelników pamięta je właśnie tak…
– To w tych czasach brzmi dziwnie, ale wtedy dzieci marzyły o niedostępnych na co dzień czekoladowych lub czekoladopodobnych słodyczach, czy rzadko widywanych pomarańczach – mówi radny i przewodniczący PSL w powiecie, Dariusz Dąbrowski.
Podobne wspomnienie ma wicestarosta Marek Pawłowski
– Ciężko było zdobyć słodycze, czy wyjątkowe zabawki, więc z radością przyjmowałem każdy upominek. Jedyny prezent, który zapadł mi w pamięci, to był konik na biegunach. Niestety, długo się nim nie cieszyłem, bo szybko wysypała się z niego sieczka.
– Jako dziecko, pierwszymi prezentami były raczej słodycze i owoce. Chociaż będąc małym chłopcem zdarzało się, że jakiś samochód się dostało. Ale raczej słodycze były najważniejsze – mówi Wiesław Ungier, komendant PSP w Starachowicach.
Jak nie pod choinką, to wcześniej, 6 grudnia. Wtedy swój wymarzony prezent otrzymał Andrzej Sendecki: – To były łyżwy. (…) Miałem wtedy 7 lat, byłem w pierwszej klasie. Nie były to jednak łyżwy, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni dzisiaj. Przykręcało się je do obuwia. Bywało tak, że po bardzo intensywnym meczu hokeja, człowiek wracał do domu bez podeszwy.
Marzenia, obok klasycznych, były też dość nietypowe, jak np. u posła Krzysztofa Lipca.
– Marzyło się o prezentach dwóch kategorii: jedna to był bliżej nieokreślony przedmiot, który miał sprawić, że schowa się do niego młodszą siostrę i będzie z nią na parę godzin spokój. Tego nigdy nie udało mi się dostać. W drugiej kategorii natomiast były pomarańcze, mandarynki, cukierki, które dziś są na wyciągnięcie ręki o każdej porze dnia i nocy. Wtedy bardziej szanowaliśmy jedzenie, żadna mandarynka nie mogła się zmarnować.
Cieszył każdy upominek, jak u Marzeny Bernat.
– Nie miałam wygórowanych oczekiwań co do prezentu pod choinkę (…). Cieszyły mnie wszystkie upominki, które otrzymałam.
A nasz starachowicki artysta, Maciek Frankiewicz jakie marzenia miał w dzieciństwie?
– Wymarzonego prezentu w dzieciństwie nie dostałem (roweru) i wciąż podświadomie czekam na niego…..
Niech się zatem spełni!
Święty czas… radości i melancholii
Pozostańmy jeszcze przez chwilę w sferze wspomnień. Wspomnijmy te święta, które w pamięci naszych rozmówców zapisały się najbardziej.
– Wspomnienia Bożego Narodzenia przenoszą nieodmiennie w świat dzieciństwa, zatem im dalej sięga pamięć tym większy sentyment do tych „odległych” Świąt – mówi Paweł Kołodziejski.
Danuta Krępa: – (…) każde wspominam z łezką w oku.
– Na pewno są cztery, które najbardziej utkwiły mi w pamięci – tak swoje wspomnienia rozpoczyna poseł Lipiec. – Pierwsza to Wigilia z 1991 roku. Mojej siostrze i mojemu bratu urodziły się córki, więc nastała nowa era w wigiliach. Wszystko od tamtej pory przygotowujemy tak, żeby podobało się dzieciom, żeby dla nich święta były niezwykłe. Druga niezwykła Wigilia to ta z 1993 roku. Pierwszy raz świętowałem Boże Narodzenie jako ojciec. Mój Kacperek miał wtedy niecały rok. W wigilijny poranek po raz pierwszy ubieraliśmy razem choinkę. Pamiętam, jak żona trzymała go na rękach, a ja pytałem, gdzie powiesić bombkę. On pokazywał paluszkiem, a potem razem wieszaliśmy ją na drzewku. Kolejna Wigilia, którą szczególnie pamiętam, to z 1996 roku. Miały to być pierwsze święta spędzone w powiększonym gronie, bo i mnie i mojej siostrze urodziły się w tym roku śliczne córeczki. Niestety, w lipcu zmarł mój tata i mimo pojawienia się dwóch pięknych istot, cały czas odczuwało się brak tej jednej. Następne wspomnienie również łączy się z choinką. Był to 1997 rok, moja Magdusia miała rok i trzy miesiące, Kacpruś miał prawie 6 lat. I rano wspólnie ubieraliśmy drzewko. Magdusia chciała wszystko robić sama, Kacper chciał ją podsadzać do wyższych gałęzi… istne szaleństwo, ale pełne radości.
A jak było u innych?
– W sposób szczególny wspominam Wigilię z roku 1996, kiedy to kilka dni wcześniej przyszedł na świat nasz syn. Wprawdzie nie dosłownie ale rzec by można, że kolejne miejsce przy stole wtedy się wypełniło – opowiada Dariusz Dąbrowski.
– Jest to taki okres, gdzie każda Wigilia jest ważna. Jak się było dzieckiem, to wyjazdy do babci na święta były wyjątkowe. Po ślubie to już się jeździło trochę do jednej rodziny, trochę do drugiej. Można powiedzieć, że wszystkie Wigilie są wyjątkowe, rodzinne – mówi Wiesław Ungier.
Maciek Frankiewicz: – Sięgam pamięcią do Wigilii w 1979 roku. Jako mały, 9-letni chłopiec z.trudem dotarliśmy z rodzicami do babci na wieś, ze względu na bardzo srogą zimę (zima stulecia). Zaspy sięgały do pasa i wyżej.
A u Andrzeja Sendeckiego?
– Wydaje mi się, że z roku 1976. (…). Miałem 25 lat. Pracowałem w Starachowicach, ale wiadomo, na święta wracałem do domu. Wtedy przywiozłem ze sobą wiadomość, że będę się żenił. Zjawiłem się jeszcze bez kandydatki na żonę, ale z jej zdjęciem w otoczeniu rodziny i na wieczerzy wigilijnej przeprowadziłem quiz. Poprosiłem rodzeństwo oraz rodziców, żeby odgadli, która z tych pań, a było ich wiele na fotografii, bo żona miała 4 siostry, będzie moją wybranką. I tylko mama trafiła na kandydatkę. (…) Przestano mnie traktować jak lekkoducha, a zaczęto jak kogoś, kto właśnie wchodzi w poważne życie.
Pierwszą Wigilię w swoim domu wspomina Michał Walendzik
– To był chyba 1992 rok. Zamiast dwóch wieczerzy wszyscy zgromadzili się na jednej Wigilii, w moim rodzinnym domu. Dom pełen ludzi, krewnych był dla mnie czymś wymarzonym.
Gdy odchodzą bliscy… to trudny świąteczny czas…
– W moim życiu każda Wigilia to wyjątkowy moment, ponieważ zawsze spędzam ją z rodziną. Szczególnie jednak zapadła mi w pamięć pierwsza Wigilia po śmierci mojej mamy… Nie ukrywam, że był to dla mnie trudny czas – mówi Agata Wojtyszek
Wszyscy nasi rozmówcy podkreślają wyjątkowość każdej wieczerzy wigilijnej i okresu Świąt Bożego Narodzenia. Który łączy wspomnienia dzieciństwa z pierwszymi wigiliami u boku męża czy żony, gdy rodzą się dzieci, ale też, gdy bliscy odchodzą.
Podsumujmy słowami Beaty Dudy
– Wszystkie są wyjątkowe i niepowtarzalne, choć czasami smutne, zwłaszcza, gdy przy stole brakuje kogoś bliskiego, kto od nas odszedł.
I Marka Pawłowskiego…
– Wszystkie są równie ważne i na swój sposób niezapomniane. Czasami jest nas mniej przy stole, bo ludzie odchodzą, a czasem więcej, gdy pojawiają się nowi członkowie rodziny…
Hej kolęda, kolęda!
Święta Bożego Narodzenia… Śpiewajmy i radujmy się… Już w okresie przedświątecznym stacje radiowe serwują nam świąteczny repertuar. Jednak wyjątkowy charakter mają kolędy. Uroczyste, piękne, wzruszające. Magiczne…
– Uwielbiam wszystkie kolędy. Śpiewałam je przez piętnaście lat w „Koncercie Kolęd” w chórze w mojej rodzinnej parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Starachowicach. Uważam jednak, że idealnym momentem na kolędowanie jest Wigilia, którą spędzam zawsze z rodziną. Wówczas, oprócz wspólnego posiłku, ma również miejsce wspólne śpiewanie najpiękniejszych polskich kolęd – mówi Agata Wojtyszek.
– Śpiewanie kolęd przy stole wigilijnym jest bardzo ważnym elementem naszej rodzinnej tradycji. Wszystkie są piękne. Każda z nich w nieco inny sposób opowiada o Bożym Narodzeniu i wprowadza nas w nastrój świąteczny – opowiada Marzena Bernat.
– Moją ulubioną kolęda jest „Cicha noc” (…). Uwielbiam jej słuchać, kojarzy mi się z Wigilią, pojednaniem, miłością i przebaczeniem. Jest po prostu piękna. Cudownie wprowadza w świąteczny nastrój. Łączy ludzi. Jej słowa podkreślają cud Bożego Narodzenia – nie kryje wzruszenia Danuta Krępa.
– Lubię wszystkie kolędy, jednak ulubioną jest chyba „Bóg się rodzi”. W jej słowach opisana jest niezwykłość narodzin Chrystusa – stwierdza Krzysztof Lipiec.
– Ulubiona kolęda to „Przybieżeli do Betlejem”. Jest radosna i charakterystyczna, kojarzy mi się z magicznym czasem świąt Bożego Narodzenia – mówi Marek Materek.
– Bardzo lubię kolędę „Cicha noc” choć nie powstała ona w Polsce. O tym wyborze decyduje – myślę – przesłanie spokoju i wyciszenia, które niesie ona w sobie, a które są nam dziś tak bardzo potrzebne zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia – wspomina Dariusz Dąbrowski.
– „Lulajże Jezuniu” kojarzy się z czułością Boga, który pod postacią niemowlęcia pragnie być przez nas kochany – odpowiada Maciek Frankiewicz.
– Moją ulubioną kolędą jest „Przybieżeli do Betlejem”. Jest dużo ładnych kolęd, których lubię słuchać. Ta jest jedyną, którą jestem w stanie zaśpiewać i jej nie „położyć” – zdradza Marek Pawłowski.
– Moja ulubiona kolęda to „Wśród nocnej ciszy”. A dlaczego akurat ta? Przywodzi mi na myśl moją babcię Gienię ze śpiewnikiem w dłoniach. Przed laty to właśnie babcia rozpoczynała rodzinne kolędowanie po wspólnej, wigilijnej kolacji – wspomina Iwona Ogrodowska.
– „Cicha noc”, bardzo ją sobie cenię za spokój, nostalgię i emanujące ciepło, a tak w ogóle uważam, że wszystkie kolędy są piękne pod warunkiem, że nikt nie wymyśli jakiejś strasznie udziwnionej aranżacji – ocenia Beata Duda.
– Moja ulubiona kolęda to „Oj, Maluśki, Maluśki”. Śpiewamy ją w domu, śpiewamy podczas corocznych spotkań wigilijnych w Młodzieżowym Domu Kultury. Z pełną mocą, przy akompaniamencie gitar śpiewaliśmy ją w harcówce 111 Artystycznej Drużyny Harcerskiej. Dziś, gdy ją gdzieś usłyszę, zawsze wspominam czasy licealne – mówi Agnieszka Lasek.
– Bez wątpienia jest to „Jezus malusieńki”, od małego bardzo mnie ona wzruszała. Współczułem Jezuskowi, że w takiej scenerii musiał przychodzić na świat. Ten obraz bardzo do mnie przemawiał i nadal przemawia, bo dalej darzę ją sentymentem (…) – nie kryje Andrzej Sendecki.
– „Wśród nocnej ciszy”. Dlaczego? To przede wszystkim polska, tradycyjna kolęda. Kiedy w ciemnym kościele na rozpoczęcie Pasterki śpiewa się tę kolędę, to mam przeświadczenie, że Boże Narodzenie zaczęło się na dobre – dodaje Michał Walendzik.
– „Cicha Noc” niesie spokój i poczucie bezpieczeństwa, z którymi kojarzą się Święta – mówi Paweł Kołodziejski.
– „Bóg się rodzi”, ładnie rymowana i określająca Święta. Kojarząca się z Bożym Narodzeniem – ocenia Wiesław Ungier.
Noc, igliwia zapach niesie
Choinka, „żywa” czy sztuczna, byleby była. Piękna i dostojna… Swoim blaskiem oświetla pokój, gdzie stoi stół wigilijny. Bombki, łańcuchy i na górze gwiazda…
Kto ją ubiera?
Dzieci. Tak jest u wojewody Agaty Wojtyszek i wicestarosty Marka Pawłowskiego, a także radnego Andrzeja Sendeckiego. Podobnie u komendanta Straży Pożarnej Wiesława Ungiera, który przyznaje że jak córek nie ma, to drzewkiem zajmuje się on wraz z żoną. Podobnie jest u starosty Danuty Krępy, z tą różnicą, że córce pomaga mąż pani starosty.
Także u posła Lipca ubraniem choinki zajmuje się córka Magda, pozostali domownicy mogą jej tylko asystować. A u panów Dariusz Dąbrowskiego i Michała Walendzika zarządzającymi ubieraniem choinki są żony. Zgodnie z ich sugestiami panowie wraz z dziećmi wieszają świąteczne ozdoby.
Za to u Agnieszki Lasek nastąpił podział na ozdoby i światełka. Wieszanie pierwszych należy do Agnieszki, światełkami zajmuje się jej mąż.
– Na choince muszą być długie cukierki, które podczas świąt zawsze ktoś podkrada. To nie ja… – mówi ze śmiechem Agnieszka Lasek
Wszyscy po równo ubierają drzewka świąteczne w rodzinach prezydenta Marka Materka, Iwony Ogrodowskiej i Marzeny Bernat. Nikt nie wchodzi w koncepcję ubrania drzewka u Beaty Dudy i Pawła Kołodziejskiego.
– Choinkę ubieram ja, według własnego pomysłu i koniecznie żywą – przyznaje Beata Duda.
– Ponieważ nie mam jeszcze „pomocnika”, robię to samodzielnie – mówi Paweł Kołodziejski.
A największa dowolność „współubieraczy” jest u Maćka Frankiewicza
– Ten, kto chce – mówi.
Postnie… Pysznie!
Tradycja mówi, że na stołach powinno znajdować się dwanaście postnych potraw. Karp, śledzie, pierogi, barszcze, racuchy, kluski z makiem, kutia, kompot z suszu, ciasta, sałatki… Co region Polski, to trochę inne menu wigilijne.
– Lubię pierogi mojej mamy, uszka cioci Zosi, barszczyk czerwony mojego taty, rybę po grecku mojego męża, sałatkę jarzynową mojej siostry i śledzie z przepisu Ani. Ale najbardziej lubię mojej mamy kompot z suszu, który rokrocznie jest taki… taki świąteczny – wymienia Agnieszka Lasek
– Barszcz grzybowy z własnoręcznie uzbieranych grzybów, według jedynego w swoim rodzaju przepisu prababci Walerci – wspomina Beata Duda
Wszystko znika ze stołu u posła Lipca
– Uwielbiam wszystkie wigilijne potrawy, trudno wskazać mi jedną. Moja żona i teściowa przygotowują wspaniałe pierogi. Mama robi doskonały barszcz wigilijny. Nie zdarzyło się, by któraś z potraw musiała wrócić do lodówki po kolacji.
– Karp pieczony przez tatę na oleju rzepakowym, pierogi z grzybami, barszcz czerwony i kutię – to ulubione potrawy wójt Marzeny Bernat.
– Pierogi z grzybami – konkretnie wymienia Paweł Kołodziejski.
I jakby się umówili, z maleńką różnicą…
– Moja ulubiona potrawa wigilijna… to pierogi z kapustą i z grzybami – mówi Marek Materek.
Pierogi w każdej postaci, jako ulubioną potrawę, wskazuje też Dariusz Dąbrowski.
– Karp smażony, aczkolwiek zawsze się ślizga z pierogami – mówi Wiesław Ungier.
Karp i pierogi to ulubione dania wojewody Agaty Wojtyszek. Natomiast Michał Walendzik lubi i śledzie, i barszcz w uszkami, pierogi z kapustą i grzybami oraz kompot z suszu.
Andrzej Sendecki zdradza, choć nie do końca, recepturę na swojego ulubionego karpia
– W wydaniu mojej żony, która przejęła sposób jego przygotowania i podawania od mojej mamy. (…) Nie wiem do tej pory, czy jest to karp po żydowsku czy ukraińsku, ale wiem, że z karpia wydzielane jest mięso, które pozbawia się ości. Potem żona je mieli, doprawia przyprawami i gotuje. Gdy jest już ugotowane owija je w skórę karpia, układa w rondlu, aby z powrotem przypominały rybę. Parzy chwilę, a potem podaje na półmisku. Je się go z burakami ćwikłowymi lub chrzanem. Ale chrzanem własnej roboty! Naturalna harmonia smaku. Jest to zajęcie na pół dnia, ale jaki efekt…
Karpia nie odmawia również Iwona Ogrodowska, ale lubi też…
– Bardzo lubię ryby. Zawsze biorę dokładkę. I jeszcze racuchy mojej mamy. Pyszne!
A jakie potrawy królują u starosty?
– Przygotowuję te, których nauczyła mnie moja mama. Ich liczba jest nieparzysta, najwięcej 9 lub 11. Obowiązkowo pierogi z grzybami i kapustą, pieczony karp, kompot z suszu, barszcz z uszkami, śledzie w różnych smakach, strucla makowa, paszteciki z grzybami.
I znowu karp, tym razem u Marka Pawłowskiego, ale po żydowsku. A Maciek Frankiewicz?
– Mam dobry apetyt na wszystkie potrawy. Pozdrawiam w tym momencie Armię Zbawienia.
Współcześnie… Tradycyjnie? Nowocześnie?
Świat się zmienia, pędzi do przodu. Zmieniają się nasze zwyczaje, przyzwyczajenie. Czy ten wyjątkowy okres grudniowy, czy ten wyjątkowy wieczór, bardzo różni się od tych z przeszłości? Czy nasi rozmówcy celebrują ten okres? Czym dla nich jest ten czas?
– Święta zawsze spędzamy tradycyjnie (…). W Bożym Narodzeniu chodzi o to, by być z najbliższymi – mówi poseł Krzysztof Lipiec. – Najpierw zasiadamy do wigilijnej kolacji w moim domu. Jesteśmy z żoną, dziećmi i teściową. Tradycyjnie łamiemy się opłatkiem, śpiewamy kolędy i spożywamy przygotowane potrawy. Potem wszyscy udajemy się do mojej mamy. Tam już jest dużo więcej osób: ciocia, stryj, brat z żoną, siostra z mężem i córkami, zięciem i psem. Odmawiamy modlitwę, dzielimy się opłatkiem, a potem, spożywając tradycyjne potrawy, rozmawiamy, śpiewamy, przekrzykujemy się nawzajem. Jest gwarno, ale bardzo wesoło i rodzinnie. (…) Święta mogą odbyć się bez choinki, pierogów, mandarynek, ale nie mogą odbyć się bez rodziny.
– Zdecydowanie tradycja, czyli wszystkie te wartości, które powinniśmy kultywować (…). Święta są wyjątkowym momentem w trakcie roku, który warto spędzić z rodziną. (…) staramy się, aby były one zawsze spędzane w gronie rodzinnym. Kolacje wigilijne odbywają się u mnie, u moich sióstr, albo u rodzeństwa mojego męża. Jeżeli zostajemy w święta w Starachowicach, to staramy się tak podzielić czas, aby spędzić w ten wyjątkowy wieczór zarówno z rodziną z mojej strony jak i z rodziną ze strony mojego męża. Obowiązkowym elementem, wieńczącym wigilijny wieczór, jest Pasterka oraz koncert kolęd przed tą uroczystą Mszą Świętą – opowiada wojewoda Agata Wojtyszek.
– Zdecydowanie tradycja, czyli oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, pięknie ubrana choinka i wspólne śpiewanie kolęd. To wszystko, tak jak przed laty i dziś tworzy magiczny klimat świąt Bożego Narodzenia. (…) Niektórzy członkowie mojej rodziny: siostra, ciocia i chrześnica, mieszkają i pracują poza granicami kraju, dlatego czasem święta Bożego Narodzenia spędzamy w Niemczech – mówi prezydent Starachowic, Marek Materek.
– W moim domu staram się nie ulegać nowoczesnym trendom. Ja i moja rodzina jesteśmy przywiązani do świąt i nie wyobrażamy sobie spędzić ich z dala od bliskich. Dlatego zawsze spędzamy je w domu. Chcę zachować tradycję i pielęgnować przeszłość. Bo ta przeszłość wiąże się z osobami bliskimi, rodzicami i dziadkami. Zawszę będę myślą wracała do świąt spędzonych z nimi – mówi starosta Danuta Krępa. – Zwyczaje świąteczne obecne w moim domu są podobne do tych z czasów mojego dzieciństwa (…).
– Wigilia dla mnie zawsze będzie tradycyjnym świętem kojarzącym się z rodzinną, ciepłą atmosferą, krzątaniną w kuchni, zapachami potraw i wyczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę – mówi wicestarosta Marek Pawłowski. – Najważniejsze jednak, by w przeżywaniu świąt nie zapomnieć o tym, co najistotniejsze. Bóg posłał swojego Syna na Ziemię, by stał się jednym z nas, przyjął naszą dolę i obdarzył nas miłością. Z tego powodu święta te są radosne i właśnie z tym uczuciem się mi kojarzą.
– Święta kojarzą się z rodzinnymi spotkaniami, chwilami wytchnienia i spokoju, zbliżającym się nowym rokiem z podsumowaniami i planami na przyszłość – opowiada sekretarz Beata Duda. – Chciałoby się powiedzieć, że tradycja, niestety czasami nowoczesność wkracza i w tę sferę. Z synem niestety będziemy rozmawiać tylko przez Whatsapp`a (komunikator internetowy – przyp. red.), ponieważ mieszka poza granicami kraju i święta spędzimy osobno. To właśnie ta zasadnicza różnica w odniesieniu do Wigilii z dzieciństwa.
– Trudno mi sobie wyobrazić święta z dala od domu, w jakimś górskim pensjonacie albo ciepłych krajach – mówi Michał Walendzik, przewodniczący Rady Miejskiej. – Staram się spędzać ten czas w gronie rodziny, kultywując i przekazując bożonarodzeniowe tradycje i zwyczaje. To przecież święta o podłożu religijnym – dla mnie bardzo ważnym – więc choćby z tego wynika ten charakterystyczny sposób ich przeżywania. Najstarsze i najlepsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się dla mnie z Bożym Narodzeniem, więc pewnie z tego też wynika moje przywiązanie do tradycji.
– Zdecydowanie tradycja – mówi Andrzej Sendecki, członek Zarządu Powiatu. – Jesteśmy bardzo konserwatywni, aczkolwiek pęknięcia są, w postaci prezentów… Wyciąga je spod choinki zawsze najmłodszy członek naszej rodziny, który potrafi już czytać. Choć jeśli od razu trafi na prezent dla siebie, porzuca misje wręczania prezentów. Musi więc być następny, który prezentu jeszcze się nie doczekał (…). W tym roku rodzina się nam rozrosła, bo zamiast 11 osób noszących nazwisko Sendecki, jest już 13, to i prezentów będzie zapewne więcej, ale wszystko w granicach rozsądku. Bo nie o prezenty tu przecież chodzi a sympatyczny świąteczny gest.
– Tej tradycji zazdroszczą nam inne narody. Decyduje o tym wyjątkowa atmosfera Wigilii i świąt Bożego Narodzenia, których nie da się przeżyć nigdzie indziej jak w Polsce. A w ich tle choinka z magią kolorowych świateł i prezentami u jej stóp i kolędy, które zewsząd niosą spokój i ukojenie – mówi Dariusz Dąbrowski, radny powiatowy (PSL).
– Bardzo ważne jest dla nas pielęgnowanie tradycji, które z mężem wynieśliśmy z domów. Nasze wigilie mają bardzo ciepły i rodzinny charakter. Wieczerzę rozpoczynamy modlitwą i łamaniem się opłatkiem, zasiadamy do stołu i kolędujemy (…) – opowiada wójt gminy Brody, Marzena Bernat. – Wspólnie spędzony czas, przygotowywanie potraw, wypieków, ozdabianie domu sprawia nam dużą przyjemność i jednoczy naszą rodzinę. Nie wyobrażam sobie innego sposobu spędzania Bożego Narodzenia.
– Zdecydowanie tradycja i wszystko to, co powoduje, że święta Bożego Narodzenia są takie wyjątkowe: choinka, żywa i pachnąca, konieczne 12 potraw, wolne miejsce pozostawione przy wigilijnym stole, opłatek na sianku, wspólne kolędowanie, tylko śniegu czasem brak – opowiada Iwona Ogrodowska, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. – Obecnie czas świąt, to dla mnie czas wspomnień i tęsknoty. Wspominamy tych członków rodziny, których już nie ma wśród nas i wtedy jeszcze bardziej doceniamy i celebrujemy te wspólnie spędzone chwile (…) Najbardziej lubię takie święta, kiedy wszyscy jesteśmy razem, przyjeżdża moja siostra i siostrzenica z rodziną z Hiszpanii. Wtedy jest nas dużo, jest gwarno i radośnie. Wtedy naprawdę czuję magię tych świąt.
– Tradycja z lekką nutką nowoczesności. Nutką nowej pastorałki albo nowej Piosenki Bożonarodzeniowej – odpowiada Agnieszka Lasek, dyrektor MDK w Starachowicach. – Od kilku lat zapraszam rodzinę do nas, do domu. Staram się, żeby było tradycyjnie i uroczyście jak u babci, ale też żeby na stole pojawiło się coś nowego (…) . Są życzenia, opłatek prezenty pod choinką, a o północy Pasterka.
– Tradycja. Poprzez atmosferę rodzinną i oczywiście spędzenie świąt w pełnym składzie rodziny. Wtedy można połamać się opłatkiem i porozmawiać. Teraz czasy się też zmieniły i tych spotkań jest mniej. Więc święta na pewno tradycyjnie w gronie najbliższych. Święta to przede wszystkim rodzina, łamanie się opłatkiem… – mówi Wiesław Ungier, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach.
– Okres świąt to silne odwołanie do tradycji. To bardzo istotny element kultury. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że zasiadając przy wigilijnym stole, jedząc takie a nie inne potrawy, uczestnicząc w nabożeństwie, wpisujemy się w długi, wielowiekowy ciąg zachowań i rytuałów. Bardzo ważnych dla naszej judeo-chrześcijańskiej tożsamości. Zatem tradycja tak. Zdecydowanie – mówi Paweł Kołodziejski, dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach. – Święta kojarzą się z bezpieczeństwem, nadzieją, spokojem i zapachem…pomarańczy.
A na koniec… Maciej Frankiewicz, artysta malarz, którego słowa niech podsumują ten reportaż…
– Z czym kojarzą się Tobie święta?
– Święta? Wierzę w urok wszechobecnego Dobra, które w sposób zaskakujący obezwładnia w nas wszystkie nagromadzone przez cały rok złe emocje i krzyczy w nas, że warto żyć!
„Najlepszych prezentów nie da się kupić za pieniądze”
Tak powiedziała nam Agnieszka Lasek, gdy zapytaliśmy o wymarzony prezent w dorosłym życiu. I podobnie brzmią odpowiedzi wszystkich naszych rozmówców.
Czego pragną? Właśnie tego, czego nie da się zmierzyć, wymierzyć, wyliczyć… Zdrowia, miłości, zrozumienia, spokoju… Czasu dla rodziny. Oddechu w codziennej bieganinie. Padają też życzenia jedności i pokoju…
Tego Wam, naszym Drogim Rozmówcom i naszym Drogim Czytelnikom życzymy. Niech Wam się darzy i na te święta i na cały najbliższy rok…Wesołych Świąt!