Getting your Trinity Audio player ready...
|
Grzegorz Walendzik był pierwszym prezydentem Starachowic w Polsce zmian, po 1989 roku. Jak ocenia tamten czas? Co słuchać u niego teraz?
Na przeszkodzie naszego pierwszego spotkania stanęło moje gapiostwo. Powinnam była przewidzieć, że lipiec to czas urlopów, że ludzie wyjeżdżają na wakacje. Ale dzięki pomocy syna Grzegorza Walendzika, pana Michała, wiedziałam, że informacja o cyklu reportaży o byłych prezydentach zostanie mu przekazana. I rzeczywiście, tydzień później pan Grzegorz zaprosił mnie spotkanie.
Starachowiczanin z Wierzbnika
Grzegorz Walendzik, rocznik 1955, to pierwszy prezydent miasta po przełomowym 1989 roku, poseł III kadencji Sejmu z ramienia AWS, pracownik naukowy, obecnie szef kieleckiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli.
– Jest pan rodowitym starachowiczaninem?
– Tak, w dotychczasowym życiu w Starachowicach mieszkałem przy ulicach poetów. Początkowo przy ulicy Słowackiego, potem przy Mickiewicza. Nawet jeśli nie było mnie w Starachowicach, to w dowodzie miałem zameldowanie tymczasowe. Nigdy nie wymeldowałem się ze Starachowic – mówi Grzegorz Walendzik.
Jest absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach. Ukończył studia podstawowe i doktoranckie na Wydziale Polimerów Moskiewskiego Instytutu Chemiczno-Technologicznego. W wieku 30-lat zrobił doktorat. Pracował w Instytucie Ciężkiej Syntezy Organicznej w Kędzierzynie-Koźlu.
– Nie chciałem się nigdy żegnać ze Starachowicami, dlatego tu powróciłem i rozpocząłem pracę na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach. Jako adiunkt. Prowadziłem zajęcia, wykłady ze studentami (…). Będąc już prezydentem pracowałem, wykładałem jeszcze przez rok, przez soboty i niedziele. Nie mogłem zostawić studentów w połowie ich prac dyplomowych.
Przełomowy rok 1989
– 4 czerwca 1989 roku? Pamiętam, że na chwilę położyłem się dopiero 5 czerwca, około godziny 10.00. Przez ten czas koordynowaliśmy to, co dzieje się w lokalach wyborczych, czy nie dochodzi do naruszeń prawa (…). To był wyczerpujący dzień, wyczerpująca noc i wróciłem do domu bardzo zmęczony. Ale ponieważ znałem już wstępne wyniki, to byłem zadowolony (…). Wiadomo było, że to ma być Sejm kontraktowy (…), że mamy być opozycją, która ma patrzeć im na ręce. Wiedzieliśmy, że przecież cały czas jest Związek Radziecki, który może nie pozwolić na usamodzielnienie się Polski. Nie zapominajmy, że był wtedy jeszcze Układ Warszawski, RWPG i powiązania ekonomiczne (…). Mieliśmy świadomość, że jak przegramy, to może być bardzo źle. Nie mieliśmy pewności co będzie dalej (…). Chcieliśmy od czegoś zacząć i nam się to udało. Udało nam się rozpocząć drogę do przemian – tak tamte wybory wspomina Grzegorz Walendzik.
– A droga była długa, jak pokazał czas…
Pierwszy prezydent miasta w III RP
– Miałem inne plany. Byłem ciekaw świata. Miałem ochotę, chęci uczestniczenia w tych działaniach na forum międzynarodowym. Zmieniało się Ministerstwo Spraw Zagranicznych i zgłosiłem swój akces do pracy w MSZ. Dostałem już nawet potwierdzenie, że moja oferta będzie rozpatrywana. W sierpniu dostałem zaproszenie na rozmowę do ministerstwa… Ale w sierpniu już byłem prezydentem miasta Starachowice. Był 1990 rok – z uśmiechem wspomina G. Walendzik.
– Po wyborach spotkaliśmy się, by porozmawiać, trwało to kilka godzin. Dostałem propozycję objęcia stanowiska prezydenta miasta, ale nie do końca byłem przekonany. Miałem świadomość, że w domu są małe dzieci, że jest praca na uczelni. Trochę inaczej widziałem swoją rolę – opowiada Grzegorz Walendzik – ale, koniec końców przekonali mnie (…). Poczucie obowiązku, lojalności w stosunku do osób, które mi zaufały, to poczucie odpowiedzialności zwyciężyło.
To był trudny okres nie tylko na poziomie ogólnopolskim, ale przede wszystkim samorządowym. Kraj się zmieniał, zmieniała się gospodarka. Na szczeblu centralnym: rządu i ministerstw, podejmowano decyzje, które nie spotykały się z poklaskiem społeczeństwa, a które bezpośrednio miały wpływ na życie ludzi w całym kraju.
W budżetach poszczególnych miast brakowało pieniędzy na reformy, a podstawowym problemem były upadające państwowe przedsiębiorstwa i drastycznie wzrastająca liczba bezrobotnych.
– Sytuacja Starachowic była bardziej trudna niż wielu innych miast. Zaplanowany budżet na rok 1990, to była kwota 34 mld zł (przed denominacją – przyp autor.). Budżet na 1991 rok uchwalaliśmy w okolicy 48 mld złotych, na podstawie starych wskaźników. Od 1991 roku zaczęliśmy przejmować kompetencję nad różnymi działaniami administracyjnymi, na których wdrożenie nie było odpowiednich funduszy z budżetu. I najważniejsze, ogromne problemy zaczęło mieć FSC. Ludzie zostawali bez pracy, stawali wobec niewiadomej, a możliwości nowej pracy praktycznie wtedy nie było – wspomina Grzegorz Walendzik.
Wyjazdy i możliwość obserwowania samorządów lokalnych na zachodzie Europy nauczyły Grzegorza Walendzika, tego, że należało stworzyć więzy z władzami nadrzędnymi, przygotować pewnego rodzaju propozycje programowe.
– Nie można pójść do przedstawiciela rządu i powiedzieć: dajcie nam pieniądze, bo u nas jest źle. Idąc do kogoś, by prosić o pieniądze, które mają być pieniędzmi publicznymi, trzeba zaproponować pewien program i pokazać jakie będą jego efekty (…). Każdy strażnik pieniędzy publicznych, każdy minister finansów powie: pokaż realny program działania i to jakie efekty mają być osiągnięte – dodaje były prezydent.
Przedstawiciele samorządowi z prezydentem Grzegorzem Walendzikiem na czele zaczęli przygotowywać programy wsparcia dla mieszkańców. Utworzono Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, trzeba było przeszkolić ludzi mając pomagać innym. Powstał Rejonowy Urząd Pracy, z którym również Urząd Miejski współpracował.
– Urząd Miejski stał się pewnym koordynatorem działań. Inicjował, proponował pewne działania. Zachęcał do tworzenia projektów. Tak zaczęliśmy działać, by zwracając się o pomoc finansową do rządu widoczna była ta współpraca na poziomie samorządu (…). Potrzebna była reforma przedsiębiorstw komunalnych, trzeba było dostosować je do praw rynku, tak, by wydawane pieniądze dawały efekty. A przypominam, że wtedy wszyscy uczyliśmy się tego wolnego rynku – tłumaczy G. Walendzik.
Ruszyły prace nad ogólnie rozumianą restrukturyzacją Starachowic. To adaptacja budynków komunalnych. To sprzedaż zbędnego majątku, dzięki temu do budżetu wpływały pieniądze. To pierwszy etap telefonizacji Starachowic. To powstanie Agencji Rozwoju Regionalnego, której działalność miała przeciwdziałać bezrobociu, a Agencja miała być beneficjentem różnych dofinansowań.
Wtedy m.in. w Starachowicach powstało przedsiębiorstwo Phoca, w mieście działalność rozpoczął Constar.
Za prezydentury Grzegorza Walendzika ruszyły działania, których celem było powstanie lokalnej specjalnej strefy ekonomicznej (Specjalnej Strefy Przedsiębiorczości). Był on również uczestnikiem ugody dotyczącej oddłużenia fabryki STAR.
Prezydentura Grzegorza Walendzika, to okres powstawania struktur samorządowych, instytucji, wolnego rynku pracy. Efekty pracy jego i jego współpracowników starachowiczanie mogli dostrzec dopiero w późniejszym czasie. Swoją funkcję Grzegorz Walendzik pełnił do 1994 roku. A do 2010 roku nieprzerwanie pełnił funkcję radnego Rady Miejskiej.
Poseł III kadencji (1997–2001)
Z ramienia Akcji Wyborczej Solidarność Grzegorz Walendzik wystartował do Parlamentu RP, konkretnie do Sejmu. Został posłem. Z racji swoich kompetencji, jako poseł działał w komisjach: gospodarki oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Był też członkiem innych 11 podkomisji sejmowych. Również posłem sprawozdawcą ustawy dot. prawa o działalności gospodarczej, nad którą pracował od początku do jej finalnego uchwalenia. A przede wszystkim, posłem sprawozdawcą ostatecznego sprawozdania dotyczącego Ustawy o Samorządzie Terytorialnym w jej nowej odsłonie.
– Ja byłem zwolennikiem pierwszego projektu ustawy, podziału Polski na regiony. Żałuję, że nie udało się przekonać ówczesnego prezydenta czy posłów opozycji do tej koncepcji – mówi Grzegorz Walendzik, a jako kulisy powstawania województwa świętokrzyskiego przytacza fakty.
– Z każdego klubu delegowano jednego posła, by osiągnąć kompromis co do granicy województw. Ja byłem oddelegowany do utworzenia granicy województwa świętokrzyskiego – opowiada był prezydent Starachowic – przy czym, miało się ono nazywać Staropolskie. A na tym spotkaniu, ówczesny wicemarszałek Borowski patrząc na mapę mówił: jakie tam staropolskie? Przecież tam są Góry Świętokrzyskie, będzie świętokrzyskie! Tak więc o ostatecznej nazwie województwa zadecydował marszałek Marek Borowski – dopowiada Grzegorz Walendzik.
– Widzę, że kiedyś lepiej wychodziły wam, politykom, te wspólne ustalenia? – pytam.
– Kiedyś było mniej emocji – odpowiada były poseł.
W 2000 roku został powołany przez premiera Jerzego Buzka w skład Rady Polityki Regionalnej, gdzie cenna była jego wiedza samorządowca. Jak wspomina te cztery lata posłowania?
– To był pewien etap mojego życia. Przez te cztery lata w Sejmie rzetelnie wykonywałem swoją pracę.
Ocena Starachowic
– Obecnie działalność miasta czy powiatu zamyka się do obrębu zadań własnych. Rządzący trzymają się swoich zadań i kompetencji. Starają się upubliczniać swoją działalność. To tak ogólnie – mówi Grzegorz Walendzik – Starachowice mają się bardzo dobrze, realizują założony plan.
– To jaką ocenę pan wystawia miastu?
– Uchylę się od odpowiedzi na to pytanie – mówi Grzegorz Walendzik – Ja wystawiam oceny w ramach działalności kontrolnej.
Obecna działalność
Po zakończeniu kadencji posła, Grzegorz Walendzik nie wrócił już do polityki. Rozpoczął pracę w kieleckiej delegaturze Najwyższej Izby Kontroli, jako doradca ekonomiczny. Następnie wygrał konkurs na dyrektora tej instytucji i nim jest.
– Nie ciągnie pana do polityki, panie pośle?
– Nie, nie ciągnie, absolutnie już nie. Obecna praca bardzo mnie satysfakcjonuje.
– Żałuje pan, że pana prezydentura była tą prekursorską, bo trafił pan na bardzo trudny okres w historii kraju i miasta?
– Zrobiłem wszystko to, na co ówczesna rzeczywistość mi pozwoliła. Było trudno, ale ktoś musiał być tym pierwszym.