JAK LECZĄ NA SOR-ZE

Getting your Trinity Audio player ready...

„Wykorzystując wiedzę i doświadczenie leczymy i pielęgnujemy naszych pacjentów na możliwie najwyższym poziomie”- to motto naszej lecznicy, które – zdaniem jednej z pacjentek – winno być umieszczone w miejscu mało widocznym, bo przeczy mu poziom usług, świadczonych na SOR-ze.
Kobieta bardzo dokładnie opisała nam doświadczenia, które miała z oddziałem. Pierwsze z sierpnia 2011 roku, kiedy trafiła tam z 93-letnią matką, były dość dobre, czego nie można powiedzieć o tych ostatnich, sprzed kilkunastu dni – z 26 października br.
– Około godz. 13.30 z korytarza prowadzącego na oddział rehabilitacji zbliżał się pacjent. To dzięki niemu dowiedziałam się wówczas, że konsultacje ortopedyczne odbywają się w zupełnie innej części SOR -u – opowiadała kobieta, nie kryjąc zdenerwowania z faktu, iż wprowadzono ją błąd. Ale czekała dalej razem z innymi, m.in. kobietą z dwójką malutkich dzieci, panem o kuli czy starszą panią z ciśnieniem 250/200, dla której – jak twierdzi – nie zatroszczono się nawet o wózek.
– Z daleka widziałam lekarza, który oddalił się na mój widok. Lekarz dyżurny na SOR-ze stwierdził, że ortopeda jest na planowanej operacji. Czekałam więc dalej, kolejne 2 godziny. Doktor widząc mnie stwierdził, że pełni całodobowy dyżur na oddziale i nie musi mnie wcale badać. Moją przypadłość zdiagnozował do konsultacji w poradni ortopedycznej, bo „…nie jest to nagły przypadek”. Dla mnie był jednak. Nie codziennie moje nogi od kolan do kostek przyjmują dwukrotnie większą objętość! Już samo wyjście z domu stanowiło dla mnie olbrzymi wyczyn! – przekonywała mieszkanka.
W końcu, jak wynika z jej opowieści, lekarz zgodził się ją zobaczyć, ale zbadał jej tylko lewą nogę, która już wcześniej była operowana i zawyrokował, że „jest to uszkodzenie łękotki”.
– Po mojej uwadze wskazującej, iż bóle zaczęły się od prawej nogi (zdrowej) bez przekonania nacisnął kończynę trzykrotnie w okolicy kolana i potwierdził wcześniejszą diagnozę. Kiedy zasugerowałam, że moje kostki są także opuchnięte, stwierdził jedynie, że mam „za ciasne skarpetki”. Szybko wyprowadziłam go jednak z błędu, pokazując, ze są bez uciskowe. Wówczas polecił koledze wypisanie recepty, nie wspominając mi o wykupieniu osłony.
Mimo silnych medykamentów, kobieta czuła się coraz gorzej. Po czterech dniach udała się do poradni ortopedycznej.
– Pan dr Tomasz Tatarek widząc moje nogi zlecił od razu prześwietlenie i zmienił mi leki. Jego diagnoza mnie zaskoczyła – zapalenie kaletki stawowej. Gdyby leki nie skutkowały, konieczna byłaby, jak powiedział, terapia sterydowa. Jestem pełna uznania dla lekarzy z powołania, takich jak on – powiedziała nam czytelniczka, zaznaczając, że jej wizyta byłaby zbędna, gdyby pierwsza diagnoza oraz badanie wykonane zostało profesjonalnie.
– Osoby wykonujące w szpitalu pracę w tak mechaniczny i rutynowy sposób nie powinny mieć do czynienia z cierpiącymi ludźmi, a motto szpitala powinno się przenieść w miejsce dalekie od SOR-u. Bo ten – jak mówiła – nie zasługuje na taką ocenę.
Kobieta, jak powiedziała GAZECIE Małgorzata Kałuża – Buczyłowska, specjalista ds. komunikacji i rozwoju PZOZ w Starachowicach, nie była pacjentką oddziału. W podanym przez siebie terminie skorzystała jedynie z bezpłatnej porady lekarskiej udzielanej przez personel w ramach nocnej i świątecznej opieki medycznej.
– W niedzielę, 26 października br. pomoc doraźną świadczył lekarz dyżurujący, który zbadał tego dnia 66 pacjentów. Pani, która zgłosiła się do GAZETY, uskarżała się na bóle nóg, które pojawiły się „po udziale w zabawie weselnej”. O godzinie 13.10 pielęgniarka na zlecenie lekarza zaaplikowała pacjentce zastrzyk przeciwbólowy. Lekarz dyżurny zalecił kobiecie odpoczynek, a w razie nie ustępowania dolegliwości konsultacje specjalistyczne. Obecnie pacjentka znajduje się pod opieką Poradni Ortopedycznej. Zgłosiła się tam w czwartek, 30 października bez dopełnienia warunków formalnych na leczenie specjalistyczne. Mimo tego została przyjęta przez lek. med. Tomasza Tatarka, specjalistę w zakresie ortopedii – zapewniła GAZETĘ Małgorzata Kałuża – Buczyłowska, dodając, że nadal przebywa pod fachową kontrolą specjalisty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *