„GÓRALSKA HORA” I MALARSTWO KAZIMIERZA PAWŁOWSKIEGO

Getting your Trinity Audio player ready...

Niespełna dwa dni przed doniosłym wydarzeniem – wyniesieniem na ołtarze Papieża Polaka – w Hali Lejniczej Ekomuzeum miały miejsce dwa wydarzenia artystyczne.
Swoją radość z powodu kanonizacji Jana Pawła II, muzyką uczcili, ukłon złożyli i wyśpiewali: – Hej dziś całe nase Podhole, idziemy syćka my górole, pokłonimy się Ojcu Świętemu świata Gazdowi i nasemu. Tak zaczął się koncert pt. „Nuty góralskie z pielgrzymek Jana Pawła II do Polski”. Nie zabrakło więc: „Hej tam spod Tater…”, „Hej bystra woda…”. lub „Hej powiadali…”. Pod niebo powędrowały również melodie poświęcone Góralskiej Gaździnie – Matce Boskiej. W podobnym tonie padło przywitanie: „Witojcie hej; przyjechaliśmy tutok do was” – tu nastąpiło przedstawienie międzynarodowego zespołu, który przyjął nazwę: Folk Kapela „Góralska Hora”, a w składzie świetni muzycy: Marta Matuszyna z Lalik, Dominik ze Szczyrku, Andrzej z Bukowiny Tatrzańskiej i Martin ze Słowacji. Pomimo mistrzowskiego koncertowania, żartując wyjaśniają, iż na razie przedstawiają się z imienia, gdyż nie mają jeszcze „głośnych” nazwisk. Chociaż zagrali melodie, które słyszał Jan Paweł II podczas swych ośmiu pielgrzymek do Ojczyzny, to najchętniej wspominają tę pierwszą z 1979, kie se to nas świnty Gazda odwiedził Podhale i nase kochane Tatry. Zjawiskiem naturalnym jest, że muzykę swoją opierają głównie na żywiołowym folklorze Tatr i Beskidów, przy czym nie stronią od nie mniej pięknie brzmiących utworów węgierskich, rumuńskich, bałkańskich, słowackich, żydowskich czy nawet romskich. Do tworzenia ogromnego bogactwa dźwięków Kapela, oprócz tych „na co dzień” w postaci kontrabasu, skrzypiec i ciut większej altówki, używa niekiedy zapomnianych, mało używanych już instrumentów i oczywiście mało znanych przez ceprów jak: okaryna, piszczałki, rogi pasterskie, cymbały w dodatku węgierskie, że poprawię jeszcze długaśnym trombitem.Mniej wesoła, a wręcz refleksyjna była druga część muzealnego wydarzenia, wypełniona niemalże odczuwalną życiową tragedią, którą przeszedł, a – co ważne – ma odwagę i potrzebę mówienia o niej. W zasadzie urodzony w Świnoujściu Kazimierz Pawłowski (57 lat) nie ma co wspominać dzieciństwa, ponieważ został go brutalnie pozbawiony. Jak sięgnie pamięcią, jego mama była poważnie chora na serce, a ojciec alkoholik przymuszał go do wspólnego picia, gdy miał… zaledwie pięć lat. Na początku, w parze z alkoholem szły papierosy, później były prochy i pokłute żyły. Mamy świadomość, że jest to kosztowne uzależnienie i aby zaspokoić narkotyczny głód trzeba było kraść. Potem było tylko coraz gorzej. Niebawem przekonał się – bez zrozumienia – że złodziejstwo jest zajęciem trudnym, zarezerwowanym dla przestępców w krawatach, a on może jedynie krzywdzić ludzi biednych i słabszych od siebie. Karierę rabusia szybko zakończył pod kluczami różnych ośrodków, przerwy w odsiadkach były coraz krótsze ale umożliwiły mu na zreflektowanie bagiennie wciągającego położenia. Doszło do niego, iż stał się kanalią, wyrzutkiem niegodnym rezydowania nawet w kryminale. Na szczęście (teraz można już tak powiedzieć) w porę został odcięty, lecz gdy ochłonął z szoku, suchej nitki nie zostawił na swoich wybawcach.Swoim zagmatwanym życiorysem mógłby obdzielić kilkunastu lekko bogobojnych obywateli, ale zupełnie jak w bajce, za sprawą doznań przed ołtarzem sali modlitewnej Domu św. Brata Alberta w Świnoujściu, niespodziewanie przyszło opamiętanie z jednoczesnym nawróceniem i nieodpartą potrzebą naprawy wyrządzonych krzywd. Wyleczony na ciele i duchu powrócił do celi odbyć resztę kary. Tam zaczął uświadamiać współwięźniów nt. sensownego życia. Za swą działalność w 1996 roku, na 4 lata przed końcem wyroku, został ułaskawiony. Będąc już wolnym człowiekiem zaczął odwiedzać więzienia, szkoły, kluby A-A, doświadczony bezdomnością, sam zaczął pomagać bezdomnym, alkoholikom i biednym. W 1997 r. wydał pierwszą książkę: „Wiara i życie nie tylko w obrazkach”. Dziesięć lat później ukazała się następna: „Surrealizm sakralny, czyli ewangelizacja przez sztukę”. Zaczął też próbować swoich możliwości poetyckich i plastycznych, z marszu biorąc się za olej.Po pierwszej wystawie w świnoujskim Domu Rybaka, którą zorganizował Kazimierzowi tamtejszy ksiądz Olaf, następne były już prezentowane w Austrii i Kanadzie. Za swoje dwudziestodwuletnie poświęcenie się ewangelizacji ludzi potrzebujących wsparcia, błogosławieństwo otrzymał od papieża Jana Pawła II oraz jego następcy Benedykta XVI. Zdobył także rozgłos i uznanie Światowego Bractwa Więziennego.Na starachowickim wernisażu można było oglądać sporą część obrazków olejnych Kazimierza Pawłowskiego malującego w stylu nazwanym przez siebie: surrealizmem sakralnym.Marek Oziomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *