Getting your Trinity Audio player ready...
|
Prawdziwi bohaterowie, legendy polskiej motoryzacji – tak o ludziach, którzy projektowali i produkowali „stary” mówił prof. dr hab. Paweł Chmielnicki na konferencji popularnonaukowej „Miasto Stara. Historia produkcji samochodów ciężarowych”. Miała na celu przypomnienie ludzi i zdarzeń przez prawie pół wieku tworzących historię fabryki i naszego miasta.
„To miał być zwykły dzień, kiedy nagle zadzwonił telefon… Tego, co miało stać się w najbliższych godzinach, nikt się nie spodziewał. Nie wiedzieliśmy o niczym. Nie mieliśmy pojęcia, co takiego wydarzy się w kraju już za sześć tygodni…- wspomina po latach Antoni Chmielnicki”, jeden z głównych konstruktorów w Fabryce Samochodów Ciężarowych „Star”, któremu zawdzięczamy wiele modeli „starów”, w tym m.in. słynnego 266, uznanego w 1976 r. za najlepszy polski samochód, a jedenaście lat później wysłanego na rajd Paryż-Dakar.
„Były to jedne z najlepszych samochodów ciężarowych w swojej klasie. Jedne z najlepszych – nie tylko w skali Polski, i nie tylko w skali RWPG. Były to samochody, które śmiało mogły konkurować z każdym typem ciężarówki o średniej ładowności, produkowanych na świecie. Owszem, początki były ciężkie, pełne trudności, starganych nerwów i wyrzeczeń. Ale teraz to inni chcieli się od nas uczyć. Niemcy, Węgrzy, Rumunii, Bułgarzy, Rosjanie… Przyjeżdżali, próbowali wyciągać od nas technologie, podpatrywali. Byliśmy dumni ze Starachowic. Z naszych polskich osiągnięć. Wtedy, na początku 1979 roku, znowu szykowaliśmy coś nowego, zupełnie jeszcze lepszego…” – wspomina chwile, kiedy dowiedział się, że będą konstruować samochód dla samego Papieża.
W kwietniu 1979 roku organizował pracę przy budowie „Papamobile”, którym podróżował po Polsce Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swojej pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. Był to jeden z najznamienitszych starów, jakie tutaj stworzono, ale oczywiście nie jedyny. Bo na przełomie półwiecza powstało ich wiele.
– Dziś pochylamy się nad zakładem, który tworzył to miasto – mówił na konferencji dyrektor Ekomuzeum Paweł Kołodziejski. – Zakładem, który dawał chleb jego mieszkańcom. Jeżeli myślimy o Starachowicach, to pierwszym skojarzeniem, jakie się nam nasuwa, jest przemysł. Nie stoczono tu żadnej bitwy, ani nie goszczono też żadnych królów, co nie oznacza, że nie mamy czegoś wyjątkowego. Tą wielką wartością jest przemysłowa przeszłość oraz codzienna praca zarówno inżynierów, jak i prostych robotników, którzy wykonywali ją w sposób rzetelny. I ta symboliczna wartość powinna być w dalszym ciągu drogowskazem na przyszłość – mówił dyrektor, potwierdzili włodarze: starosta Andrzej Matynia oraz wiceprezydent Sylwester Kwiecień.
– Możemy tylko żałować, że „star” nie pracuje już na nasze miasto. Musimy więc zrobić wszystko, by pamięć o wydarzeniach i ludziach nie zaginęła – mówił wiceprezydent.
O polskiej legendzie
Szacuje się, że w czasie istnienia FSC „Star” wyprodukowano w Starachowicach ponad 600 tys. samochodów ciężarowych. Było to niewątpliwie najbardziej udane przedsięwzięcie na polskim rynku motoryzacyjnym. Fabrykę wizytowali m.in. Piotr Jaroszewicz i Edward Gierek, była bowiem jedną z największych, jakie działały w kraju.
W czasie konferencji można było wysłuchać opowieści Antoniego Chmielnickiego. Przy okazji zaprezentowano też jego książkę „Star znad Kamiennej. Rzecz o ludziach, systemie i osiągnięciach starachowickiej fabryki samochodów”, którą napisał wspólnie ze swoi synem – Pawłem Chmielnickim. Była to, jak powiedział Paweł Kołodziejski, „używając języka teatralnego jej prapremiera, a w języku motoryzacji seria próbna tej książki, która przybliża często nieznane wydarzenia z historii fabryki”. Stanowi przy tym doskonałą lekturę dla miłośników motoryzacji i Starachowic, ale także doskonałą okazję na odczarowanie złej atmosfery, jaka narosła wokół naszego miasta. Bo, jak stwierdził prof. dr hab. Paweł Chmielnicki, na tej historii można zbudować wizerunek, który przyciągnie tu wielkie biznesy. Bo marka „star”, o czym nie wszyscy wiedzą, z sukcesem rywalizowała z największymi koncernami na świecie, choćby z renaultem czy mercedesem.
– Dla mnie jesteście prawdziwymi bohaterami – mówił o ludziach pracujących w fabryce. – My w Polsce, lubimy się koncentrować na bitwach, a najlepiej jeszcze przegranych, jak gdyby nie dostrzegając, że prawdziwe bogactwo narodowe stanowi rzetelna, codzienna praca, która przynosi takie owoce. Dla mnie pozostaniecie na zawsze bohaterami i legendami naszego kraju – mówił licznie do zgromadzonych na sali konferencji w muzeum.
Podczas spotkania przypomniano także, nie związaną bezpośrednio ze Starachowicami, historię samochodu osobowego „beskid”, który w latach 80. został zaprojektowany w Bielsku-Białej. Auto nigdy nie weszło do seryjnej produkcji. Powstało jedynie siedem prototypów, z których jeden został rozbity podczas prób zderzeniowych. Pozostałe oglądać można w Muzeum Motoryzacji w Warszawie, Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie (2 egzemplarze), na Politechnice Opolskiej, w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie oraz w zakładowym muzeum ośrodka BOSMAL w Bielsku-Białej.
– Do dziś pojazd jest uznawany za „niewykorzystaną szansę polskiej motoryzacji” – mówił jego konstruktor Wiesław Wiatrak.
Bogdan Marszałek przedstawił natomiast historię rozwoju i badań nad silnikami S42 (silnik niskoprężny, czterosuwowy) do samochodów ciężarowych „star”.
Trudno o lepszy prezent
Na zakończenie konferencji synowie pana Antoniego Chmielnickiego: Paweł oraz Jarosław sprawili ogromną niespodziankę swojemu tacie i wszystkim uczestnikom konferencji. Oficjalnie przekazali do muzeum „stara 200”, który wzbogacił dotychczasową kolekcję.
– Spoglądając na niego, widzimy tatę – mówił Paweł Chmielnicki, który – jak pisze na koniec książki – zawsze będzie patrzył na ojca „oczami ośmioletniego chłopca, który podziwia stojącego obok, przystojnego, eleganckiego mężczyznę, o falujących, kruczoczarnych włosach. Chłopiec jeszcze nie wszystko rozumie, ale wie, że jego Tata jest kimś wyjątkowym. Buduje wielkie, wspaniałe samochody, które jeżdżą po każdej drodze, w każdym mieście…” Dziś pan Paweł ma już 40 lat. Jest profesorem uczelni wyższej, doktorem habilitowanym nauk prawnych. Pracował jako sędzia, pełnił funkcję dyrektora instytutu i dziekana wydziału. Ale w porównaniu z ojcem – jak pisze – niewiele umie i prawie nic nie osiągnął.
„Ci ludzie robili coś prawdziwego i ważnego – pisze o tych, którzy pracowali dla „stara”. „Robili to dla kraju. Z zaangażowaniem i poświęceniem, które pozwalało pokonać każde przeciwności, nawet te które wynikały z samej istoty nieprzyjaznego systemu politycznego, w którym przyszło im funkcjonować. (…) Byli dumni z tego i wierzyli w to, że ich wysiłek służy – po prostu – budowie lepszego kraju. Kochali swoją pracę i nadal kochają swój kraj, chociaż on nie chce pamiętać, ile zawdzięcza temu pokoleniu”.
Patrząc na licznie przybyłych gości, Starachowice zdają się o tym pamiętać i będą to robić także w przyszłości, o czym świadczyła obecność młodych. Sztafeta pokoleniowa, o której mówił na wstępie dyrektor, jak widać trwa i oby trwała najdłużej.
Książkę, wzbogaconą o materiały z konferencji, można będzie nabyć już od 26 października w Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.