LOS PREZYDENTA W RĘKACH MIESZKAŃCÓW

Getting your Trinity Audio player ready...

To od wyborców będzie zależeć, czy oskarżony o korupcję prezydent Wojciech B. straci swój mandat. Na piątkowej sesji radni, zdecydowali o referendum. Za jego przeprowadzeniem była nie tylko opozycja, ale i radni z prezydenckiego Forum 2010, którzy tego samego dnia zmienili nazwę na Porozumienie Samorządowe. Od głosu wstrzymał się tylko niezrzeszony Waldemar Tuz.
Głosowanie w tej sprawie przebiegło dość sprawie. Nie trwało dłużej niż odczytanie 22 nazwisk, bo właśnie tylu samorządowców uczestniczyło w piątek obradach. Zabrakło tylko Tadeusza Klepacza, który ze względów rodzinnych, nie mógł się stawić. Sądząc po sporych emocjach, jakie wzbudzał ten temat, można się było spodziewać burzliwej dyskusji, ale żaden z radnych nie wypowiedział nawet ani jednego słowa, poza lakonicznym „jestem za przyjęciem uchwały”, co powtórzyło się aż 21 razy. Od głosu wstrzymał się tylko Waldemar Tuz, wybrany z listy Platformy Obywatelskiej, a teraz niezrzeszony.
– To moje ubranie nie jest politycznym, tylko spontanicznym poparciem dla wszystkich tych, którzy przyczynili się do zorganizowania u nas Euro i pokazania pięknego footballu w wykonaniu najlepszych drużyn europejskich. Jest to protest przeciw wszystkim tym, którzy zamiast promować Polskę i dbać o jej image krytykują to wydarzenie – mówił radny, który piłkarzom kibicuje od lat. W prezydencko-referendalnym temacie zachował jednak wstrzemięźliwość.
Pozostali rajcy dali jasny komunikat, że są za referendum.
– Nie było potrzeby wprowadzania dyscypliny partyjnej, każdy głosował zgodnie z sumieniem. Głosowałem „za”, choć wiem, że pociągnie to duże koszty. Czy się w ogóle powiedzie, tego nie wiemy. Z naszych wyliczeń wynika, że referendum może się odbyć 26 sierpnia albo 2 września br. powiedział Piotr Nowaczek, szef miejscowego SLD.
– Demokracja kosztuje, musimy ponieść jej koszty, taka była decyzja rady – stwierdził po głosowaniu wiceprezydent Sylwester Kwiecień. Komentować wyniku za bardzo nie chciał. Powiedział tylko, że radni mieli do tego prawo, skorzystali ze swoich uprawnień, a wynik nie był dla niego zaskoczeniem.
– Chcemy oddać głos społeczeństwu – powiedział GAZECIE Jarosław Nowak, szefujący klubowi Forum 2010, który – jak się dowiedzieliśmy – tego samego dnia zmienił nazwę na Porozumienie Samorządowe.
– Ludzie zmieniają imiona, nazwiska, to i kluby mogą – stwierdził Jarosław Nowak zapewniając, że nie ma to związku z podjętą właśnie uchwałą.
– Dyskutowaliśmy o tym od dłuższego czasu, a dziś stało się to faktem. Korzystając ze sposobności, poinformowaliśmy o tym przewodniczącego Rady. Skład osobowy klubu i jego struktura pozostają bez zmian.
W głosowaniu dyscypliny nie było.
– Każdy z radnych głosował zgodnie z własnym sumieniem i tym, jak postrzega tę sytuację. Społeczeństwo teraz oceni, czy ten patowy układ należy uregulować. Będzie to generować koszty, które moglibyśmy wykorzystać w sposób bardziej zasadny, bo potrzeb jest masa. Ale taka jest decyzja rady..
Wyraźnie zadowolona z rozstrzygnięcia była Lidia Dziura, przewodnicząca klubu PiS w mieście.
– Dobrze się stało, że wreszcie zapadła taka decyzja. Należała się ona mieszkańcom. Każdy z nich zasługuje, aby mieć szansę wypowiedzieć się w referendum, czy chce mieć dalej skorumpowanego prezydenta i złą sławę, czy może woli, by odbyły się wreszcie wybory i został wybrany nowy prezydent, który godnie będzie reprezentował interesy nas wszystkich. Niespecjalnie jestem zaskoczona wynikiem – mówiła o głosowaniu. – Skoro było wiadomo, że mamy większość, czyli 14 głosów (swoje poparcie oprócz radnych opozycyjnych deklarowali także radny Robert Sowula i Marcin Pocheć, jeśli prezydent sam wcześniej nie zrezygnuje, do czego nie doszło – przyp. red.), to inni nie mieli się nad czym już zastanawiać, bo i tak nie zablokowaliby tej uchwały. Co do terminu referendum – ostatnia niedziela sierpnia lub pierwsza września – myślę że nie jest najgorszy. Ludziom kończą się już urlopy, a dzieci idą do szkoły. Dlatego z frekwencją nie będzie najgorzej. Każdy wie, że najważniejsza jest informacja, dlatego radni PiS włączą się do akcji informacyjnej.
Podobne deklaracje składał też Tomasz Jarosław Capała, szef klubu Platformy Obywatelskiej, który stwierdził, że radni wykazali się wreszcie zdrowym rozsądkiem, dając szansę mieszkańcom.
– Termin nie jest może szczęśliwy, ale nie ma co wybrzydzać i narzekać – stwierdził w rozmowie z nami. – Trzeba iść do urn i głosować – albo za prezydentem, albo przeciw. Myślę, że dla każdego mieszkańca jest to zrozumiałe i każdy sobie z tym wyzwaniem poradzi.
Nie martwi się też o frekwencję.
– Poziom zainteresowania tą sprawą naprawdę jest duży i wbrew temu, co sądzą niektórzy, myślę że mieszkańcy się zmobilizują. Na pewno będziemy myśleć, jak ich zachęcić, żeby poszli do urn- stwierdził Capała.
Dla radnych to także ryzyko. Bo jeśli większość mieszkańców opowie się w głosowaniu przeciw odwołaniu włodarza, zgodnie z ustawą o referendum, rozwiązaniu automatycznie ulegnie Rada Miejska. Nie dotyczy to jednak sytuacji, w której nie zostałaby osiągnięta wymagana frekwencja. By referendum było ważne, do urn musi pójść nie mniej niż 3/5 wyborców, uczestniczących w wyborach w 2010 roku, czyli ponad 12 tys. 600 osób. Żeby odwołać włodarza, potrzebne jest natomiast więcej niż połowa ważnie oddanych głosów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *