PARKINGI, PEŁNY RUCH I PRZYSTANEK

Getting your Trinity Audio player ready...

– Jeśli zmieniona zostanie komunikacja w Rynku i zabraknie miejsc parkingowych, my splajtujemy – mówią właściciele tamtejszych sklepów i wnoszą do miasta o zmianę koncepcji przebudowy. Mają poparcie Zrzeszenia Kupców Polskich i Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości „Wierzbnik”. Wiceprezydent odpowiada: – Czas na protesty minął. Na obecnym etapie inwestycji są niemożliwe.
– Dla nas to żyć albo nie żyć – twierdzi Janusz Mierzyński, prezes Zrzeszenia Kupców Polskich w Starachowicach, które wspólnie ze Stowarzyszeniem Właścicieli Nieruchomości „Wierzbnik” wystosowało pismo do miasta z prośbą o zmiany w realizowanym projekcie rewitalizacji Rynku. Twierdzą, że nie są przeciwni samej idei, ale nie wyrażają zgody na zamknięcie ruchu w tej części miasta.
– Od 2008 roku nie byliśmy informowani o tym, jak w końcowej fazie będzie wyglądać Rynek wraz z otaczającymi go ulicami. Podczas burzliwych konsultacji na „wyłożeniu” planu zagospodarowania przestrzennego przedstawiliśmy nasze opinie, które miały być uwzględnione, do czego jednak nie doszło – mówił przewodzący starachowickim kupcom.
W efekcie prace, które miały doprowadzić do poprawy jakości dzielnicy, mogą przynieść odwrotny skutek.
– Stracimy pracę i nie będziemy mieli z czego płacić podatków – argumentują.
– Rewitalizacja to odnowa tego, co było i dobrze funkcjonowało – uważa prezes Mierzyński. – Dlatego prosimy o zachowanie dotychczasowej komunikacji, miejsc postojowych i obecnej szerokości ulic.
W piśmie przekazanym wiceprezydentowi i przewodniczącemu Rady Miejskiej, wnioskują również o rezygnację ze ścieżek rowerowych, które w tym miejscu nie mają uzasadnienia.
– Nie jesteśmy przeciwni rewitalizacji, ale jesteśmy za rozmowami i to konkretnymi, które dadzą jakiś rezultat – mówi Mierzyński – consensus jest do osiągnięcia.
W podobnym tonie wypowiadają się także właściciele tamtejszych lokali.
– Jeśli zabraknie tu miejsc parkingowych i klienci nie będą mogli do nas dojechać, to splajtujemy – stwierdziła Anna Sieroń – Ziółkowska, która ma tam kwiaciarnię. – Wszyscy są dzisiaj wygodni. Każdy chciałby podjechać pod sklep, zrobić zakupy i jechać dalej. Nikt nie będzie przecież niósł w ręce dużych wiązanek. Jeśli droga zostanie zwężona i zabraknie parkingów, nie widzę perspektyw dla przedsiębiorców – stwierdziła krótko. – Cieszę się, że Rynek zostanie zrobiony, ale ludzie przyjdą tu tylko na lody, może żeby pospacerować, ale na pewno nie na zakupy – uważa kobieta.
Zdaniem handlującego tam Jerzego Fliska, miasto wybrało najgorszą z możliwych koncepcji.
– Projekt zakłada dojazd dla samych dostawców, z pominięciem klientów. Ja osobiście handluję dosyć ciężkimi rzeczam. Nikt tu piechotą nie przyjdzie, żeby wziąć worek na ramię – stwierdza.
Dotyczy to wszystkich kupców w Rynku.
– W prawie każdym budynku prowadzona jest jakaś działalność. Zła organizacja ruchu może spowodować, że wielu splajtuje lub zacznie zwalniać – mówi mężczyzna.
– Temat od dawna był znany władzom naszego miasta – twierdzi popierający ich Dariusz Nowak. – Pisma były składane, ale bez rezultatu.
W zeszłym tygodniu napisali kolejne.
– W związku z przebudową Rynku w Starachowicach, wnosimy o korektę koncepcji przebudowy polegającą na utrzymaniu pełnego ruchu kołowego po stronie północnej Rynku i na ulicy Wysokiej, nie zwężaniu jezdni, wygospodarowaniu większej ilości miejsc parkingowych i utrzymaniu przystanku na ulicy Wysokiej – czytał na czwartkowym spotkaniu.
Zgloszone korekty odpowiadają postulatom wielu mieszkańców, właścicieli posesji i sklepów. I jest jeszcze czas, jak przekonywał radny Nowak, na wzięcie ich pod uwagę i zrealizowanie inwestycji tak, aby nikt nie ucierpiał. Dla przykładu podał ulicę Radomską oraz Hutniczą, na których w wyniku protestu przywrócono możliwość przejazdu.
– Chcemy, by wszyscy byli zadowoleni i wiemy, że jest to nadal możliwe – mówił.
Według włodarzy miasta czas na protesty już minął.
– Można było zaskarżać decyzje, ale o wiele wcześniej. Na każdym etapie postępowania możliwy był udział mieszkańców i tam protestów nie było – mówi GAZECIE wiceprezydent Sylwester Kwiecień. – A jeśli się pojawiały, to właściwe organy najczęściej je uchylały, albo stawały się bezprzedmiotowe. Był czas, że kupcy mogli się wypowiadać, zgodnie z regułą prawną, która obowiązuje. Dziś takiej możliwości nie widzę – stwierdził w rozmowie z nami. – Nie mogę pozwolić na narażenie projektu. Po pierwsze dlatego, że są to pieniądze unijne i terminy, których musimy dochować. Po drugie, ze względu na podpisane umowy. Przeprojektowanie zadania mogłoby rodzić poważne skutki. A ja nie podejmę ryzyka, że nie zrealizuję projektu i będą musiał zapłacić kary. Kosztował on dużo wysiłku, nie tylko pracowników Urzędu Miasta. To wynik pracy dwóch kadencji. Plany przyjęto jeszcze w ubiegłej, a dziś je tylko realizujemy. Nie chciałbym, żeby inni mieszkańcy zarzucili mi narażanie gminy na niepotrzebne wydatki. Na pewno spotkam się z autorami tych pism i ustosunkuję się do nich – zapewnił Sylwester Kwiecień, ale nie pozostawiał też złudzeń:
– Na tym etapie nie jest możliwa zmiana tego projektu ze względów finansowych, organizacyjnych, a nawet prawnych.
Wiceprezydent uważa, iż ważniejsza od miejsc parkingowych będzie dla wielu tamtejszych kupców ciekawa oferta handlowa.
– Jeśli sprzedawcy takową przedstawią, to z pewnością przyciągnie ona klientów – mówi S. Kwiecień. – Parking na pewno jest dosyć istotny, ale raptem 100 metrów dalej jest duży, na ulicy Targowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *