Getting your Trinity Audio player ready...
|
Zagryzionego psa znalazł Bogusław Dąbrowski zaraz obok swojej posesji, w Leśnictwie „Klepacze” w gminie Brody. Właściciel nie ma wątpliwości, że zrobiły to wilki.
Gospodarstwo położone jest w środku lasu. Rankiem w czwartek właściciel znalazł swojego nieżywego zwierzaka. Jest pewny, że zrobiły to wilki.
– Gdy wróciłem wieczorem do domu, zobaczyłem na schodach krew. Zaniepokoiłem się tym. Pomyślałem, że któryś z psów musiał się skaleczyć. Rano stwierdziłem, że „Sybira” nie ma. Zmartwił się też chłopak, który opiekuje się tutaj końmi. Opowiedział mi, że po 22.00 słychać było okropne wycie. Ja też słyszałem jak szczekały, były strwożone do tego stopnia, że nie można było iść spokojnie podwórzem, ponieważ pchały się pod nogi człowieka.Stwierdziłem, że coś tu się musiało wydarzyć. Ale nie domyślałem się aż tego. Dopiero rano, gdy zobaczyłem, że jeden z piesków ma rozcięty brzuch, a drugiego nie ma, to już wszystko było dla mnie jasne. „Sybira” znalazłem kilka metrów dalej od domu. Był to mój ulubiony pies. Najlepszy przyjaciel, doskonale polujący. Nazywał się „Sybir”, bo to rasa łajki syberyjskiej. Choduję je od długiego czasu. Był ze mną przez dziewięć lat – opowiada GAZECIE pan Dąbrowski.
– Sposób zabicia psa bez wątpienia świadczy o tym, że pod dom przyszły wilki – dodaje.
To jest pierwszy przypadek w tym miejscu. Jednak właściciel ma inne zwierzęta, o które po tym zdarzeniu zaczął się obawiać. Według niego wilki zaczynają podchodzić pod gospodarstwa domowe…
– Do tych lasów, dokładnie od trzech lat, sprowadziły się wilki. Są składnikiem naszej przyrody i być w niej powinny, ale w jakiejś ograniczonej wielkości, aby nie wyrządzały znacznych szkód w populacji zwierzyny dziko żyjącej. Nie były zagrożeniem dla gospodarstw oraz psów, które spełniają funkcję stróżów. To, że przyszły tu, pod sam dom, i zadławiły takiego dużego psa, świadczy o tym, że czują się bezkarnie. I będą stwarzać większe zagrożenie – mówi dalej właściciel gospodarstwa.
Pan Bogusław nie zna skutecznego rozwiązania tego problemu. Nie ma też pewności, że ta sytuacja się nie powtórzy.
– W stanie dzisiejszego prawa nie można temu zaradzić. Wilki są absolutnie zwierzętami chronionymi i nie ma żadnego pozwolenia, żeby ograniczać ich populację przez odstrzały czy odławianie. Po prostu godzimy się na powrót natury. Ale natura też czasem robi nam psikusy i sprawia, że niektórych gatunków jest za dużo. Moim zdaniem, leśnicy, ekolodzy i przyrodnicy muszą zastanowić się wspólnie nad problemem, który już się w tej chwili pojawia – sygeruje pan Bogusław.
Wilki nie powinny stwarzać zagrożenia dla człowieka, bo nie leży to w ich naturze. A jednak…
– Wilk raczej unika człowieka. Wcześniej było słychać o przypadkach atakowania ludzi. Jednak to, że w ogóle nie poluje się na wilki rodzi sytuację, że przestały się one obawiać i problem narasta. Wilk, który nie boi się osad ludzkich, przychodzi i tu dusi psy, to rzecz bardzo niepokojąca – powiedział w czasie rozmowy z GAZETĄ Bogusław Dąbrowski.