Szczęśliwy finał reanimacji

Getting your Trinity Audio player ready...

O szczęściu w nieszczęściu może mówić 75 -letni mężczyzna, którzy w czwartkowy ranek stracił przytomność przed komendą policji w  Starachowicach. Senior nie wykazywał żadnych czynności życiowych i tylko dzięki sprawnie przeprowadzonej reanimacji z udziałem służb i przypadkowo przejeżdżającego tamtędy lekarza, mężczyzna wrócił do świata żywych.
Według relacji rzeczniczki policji – Moniki Kalinowskiej, mężczyznę ok. godz. 7.35 zauważyli dwaj policjanci, którzy byli po cywilnemu. Jeden kończył akurat służbę, a drugi miał ją zaczynać. Mieli od razu przystąpić do resuscytacji, co zakończyło się przywróceniem oddechu. Mniej więcej w tym samym czasie obok leżącego mężczyzny zatrzymał się policyjny radiowóz.
– Umundurowani policjanci przekazali rękawiczki do resuscytacji kolegom po cywilnemu. Sami nie mogli wziąć udziału w akcji, ponieważ wieźli osobę zatrzymaną do osadzenia – wyjaśnia Monika Kalinowska, rzecznik prasowy starachowickich policjantów. Obecni na miejscu świadkowie wspominali jednak lekarza, który widząc całe zdarzenie miał się zatrzymać (był tam prywatnie swym samochodem), podejść do nieprzytomnego, a potem instruując strażaków i ratowników z karetki, pomóc mężczyźnie. Jak się okazało, był to dr Artur Rymarczyk, pracujący od 10 lat na oddziale anestezjologii starachowickiego szpitala.
– Jechałem właśnie do pracy. Trochę się nawet spieszyłem, bo było już późno, a ja chciałem zdążyć na odprawę z lekarzami, którzy schodzili z dyżuru – powiedział nam medyk, który przejeżdżając koło komendy zauważył tłum gapiów i leżącego mężczyznę.
– Zatrzymałem samochód i poszedłem to sprawdzić. Powiedziałem, że jestem lekarzem i zaoferowałem pomoc – opowiada dr Rymarczyk. – Mężczyzna był nieprzytomny, nie zdradzał oznak życia. Wszystko wskazywało więc na to, że doszło do zatrzymania oddechu i akcji krążenia. Być może wcześniej ktoś mu udzielał pomocy, ale z pewnością nie w sposób ciągły. Kiedy podszedłem do niego żadne czynności nie były tam prowadzone, a mężczyzna nie miał oddechu – zapewnia medyk.
Jako, że jest lekarzem, a do tego anestezjologii i intensywnej terapii, od razu przystąpił do reanimacji. W pomoc zaangażowali się znajdujący się obok strażacy, którzy – jak twierdzi medyk – mało że osobiście uczestniczyli, to jeszcze wsparli go sprzętem.
– W swoim standardowym wyposażeniu mają zestaw niezbędny do prowadzenia zaawansowanych czynności ratunkowych i właśnie z jego pomocą prowadziliśmy resuscytację, a więc wentylację z udrożnieniem dróg oddechowych i bardzo efektywny masaż pośredni serca, prowadzony prawdopodobnie przez funkcjonariusza straży pożarnej, po którym mogliśmy rozpocząć tlenoterapię, co jest także bardzo istotne przy zatrzymaniu krążenia – powiedział lekarz.
Wszystkie czynności kontynuowane były do czasu przyjazdu karetki. Traf chciał, że specjalistyczna pojechała do interwencji, tutaj trafiła taka w standardzie P, czyli z samymi ratownikami.
– Ponieważ jestem też dyżurantem pogotowia ratunkowego, ratownicy nie mieli wątpliwości co do kontynuowania akcji reanimacyjnej – powiedział nam lekarz.
Mając do dyspozycji leki i sprzęt typowo specjalistyczny, zaczęli zaawansowane zabiegi reanimacyjne z użyciem defibrylatora.
– Gdy rozpoznałem, że doszło do migotania komór, był to jedyny skuteczny sposób, aby przywrócić mężczyźnie akcję serca – powiedział dr A. Rymarczyk.
Ponieważ zaburzenia rytmu wciąż powracały musieli wykonywać ją kilkakrotnie.
– Włączyliśmy również farmakoterapię, czyli leki typowe przy zatrzymaniu krążenia, wykonując też intubację, czyli najbardziej profesjonalne i efektywne udrożnienie dróg oddechowych, jakie stosujemy albo w karetce, albo już na oddziale – powiedział nam lekarz.
Mężczyzna odzyskał oddech, a także tętno. Kiedy dotarł na miejsce zespół specjalistyczny, pacjent został przewieziony na SOR, gdzie po wstępnej diagnostyce, trafił na OIOM. Był w stanie stabilnym, zarówno krążeniowo, jak oddechowo. Aby zminimalizować następstwa niedotlenia mózgu, lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną.
– Cieszymy się, że ten pierwszy etap czynności zakończony został sukcesem. Organizm podjął czynności, pracuje praktycznie bez wspomagania – powiedział nam medyk.
W piątek, tuż przed południem, 75 -latek odzyskał przytomność. Zdaniem obecnych na miejscu strażaków, to zasługa lekarza.
– To on przywrócił mężczyznę do życia. Wprawdzie robił to naszym sprzętem, rękami strażaków i ratowników, ale to on koordynował działania, mówił co mają robić i jakie leki dozować – potwierdził GAZECIE st. bryg. Andrzej Pyzik z Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach.
Medyk, daleki jest jednak od takich ocen.
– To jest coś najbardziej naturalnego na świecie, moja codzienność i moja praca, która daje mi satysfakcję – powiedział A. Rymarczyk, dodając, że nie jest to pierwsze takie zdarzenie z jego udziałem.
– Kilka lat temu, w podobnym miejscu (też w okolicach komendy) i w podobnych okolicznościach, bo także w czasie, kiedy jechałem do pracy) zauważyłem kobietę, podtrzymywaną przez mężczyzn. Zatrzymałem samochód i podszedłem to sprawdzić. Niemal w tej samej chwili kobieta przestała oddychać, zatrzymana została też akcja krążenia, dlatego od razu przystąpiłem do resuscytacji – opowiada lekarz.
Takie sytuacje, jak twierdzi, zdarzają się bardzo często.
– Może nam, lekarzom, trochę częściej, bo z uwagi na zawód, jesteśmy bardziej wyczuleni na pewne sygnały… – zastanawia się medyk. Ale nawet zwykły przechodzień, który nie jest przygotowany, widząc leżącego człowieka, nie dającego oznak życia, powinien od razu zareagować.
– Przede wszystkim należy sprawdzić czy osoba jest nieprzytomna. Jeśli tak jest, musimy ocenić czy nadal oddycha, co zrobimy przykładając swoje ucho do jej ust. Po wstępnym udrożnieniu dróg oddechowych, poprzez wyciągnięcia żuchwy do przodu, powinniśmy sprawdzić czy pacjentowi unosi się klatka piersiowa. Jeśli tak się nie dzieje, możemy przypuszczać, że doszło do zatrzymania funkcji życiowych. Wówczas niezwłocznie musimy wezwać karetkę. Nie czekając jednak na przyjazd lekarza, powinniśmy szybko rozpocząć uciskanie klatki piersiowej. U człowieka dorosłego będzie to 30 uciśnięć, po których powinny nastąpić 2 wdmuchnięcia powietrza, a potem kontynuować do czasu przyjazdu karetki. Jeśli ktoś ma opory przed przyłożeniem ust, to niech przynajmniej uciska klatkę piersiową z częstotliwością 100 ucisków na minutę. Daje to szansę na przywrócenie czynności życiowych – zapewnia lekarz.
– Jeśli nic nie zrobimy, poza telefonem na pogotowie, szanse są małe. Bo nawet jeśli się uda przywrócić czynności serca, to mózg mógł już obumrzeć. Nawet nieprofesjonalnie udzielona pomoc jest lepsza niż nie zrobienie niczego – mówi lekarz, zachęcając do takich postaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *