Getting your Trinity Audio player ready...
|
Szok! Czterech młodych mężczyzn pobiło 14–letnią dziewczynę, bo … nie chciała im powiedzieć, gdzie mieszka i jak się nazywa, a wcześniej nie reagowała na ich końskie zaloty. Złamali jej rękę, uszkodzili obojczyk i dokładnie poturbowali. Szczęście, że nie skończyło się gorzej. Rzucali nią bowiem o murek otaczający zalew, aż w końcu wylądowała na kamiennym nasypie.
Zdumiewające jest to, że do zdarzenia doszło nie w jakimś cichym i ciemnym zaułku, a w miejscu publicznym, bo nad zalewem w Wąchocku i wcale nie w nocy, ale ok. godz. 19.00 w niedzielę, gdy jeszcze jest widno, a wielu mieszkańców wybiera się na spacery. Dziewczyna szła promenadą wokół zalewu, gdy zobaczyła mężczyzn.
– Zaczepili mnie pytając, gdzie idę sama. Nic nie odpowiedziałam, tylko szłam dalej – opowiada 14 – latka. – Siadłam sobie naprzeciwko boiska, chciałam zobaczyć, jak grają chłopcy.
Chwilę potem sprawcy podeszli do niej i zaczęli znów wypytywać, skąd jest i jak się nazywa.
– Powiedziałam im tylko, że mam na imię Klaudia – mówi dziewczyna. – Niektórych kojarzyłam z widzenia, ale znałam ich bliżej.
Nie przeszkadzało to jednak mężczyznom, którzy stawali coraz śmielsi. Zaczęli obrzydliwe i bardzo wulgarne zaczepki. Podchodzili coraz bliżej, aż w końcu ją otoczyli. Odepchnęła jednego. Pomogło, ale na krótko.
– Myślałam, że sobie pójdą, odeszli kawałek, a ja przeszłam dalej – opowiada dziewczyna.
Gdy zobaczyła, że nie zwracają już na nią uwagi, znów siadła na murku. Za chwilę podbiegli do niej i wymyślając jej od najgorszych, zaczęli kopać. Byli wkurzeni i do tego jeszcze nietrzeźwi.
– Widziałam wcześniej jak pili – mówi Klaudia. – A jeden z nich ciągle miał jeszcze butelkę w kieszeni.
Nie przebierali w słowach, rzucali w jej stronę różne wyzwiska. Zabierali jej picie, telefon, ściągali okulary z głowy. W pewnym momencie jeden z nich pchnął ją mocno na murek. Do tego stopnia, że przeleciała na drugą stronę i upadła na kamienny nasyp, którym wzmocniony jest brzeg.
– Chciałam złapać się murku, ale jeden z nich próbował mnie z niego zepchnąć – mówi dziewczyna. – Pamiętam, jak któryś powiedział z gniewem – mogłeś ją zabić…
Mimo że pora była dość wczesna, nad zalewem nie było nikogo. Para, która siedziała tam wcześniej znikła, gdy tylko zaczęła się bójka. Nastolatka była więc sama. Zanim wezwała pomoc minęła jakaś minuta.
– Byłam chyba w szoku. Ze strachu nie mogłam się nawet ruszyć. Leżałam i próbowałam złożyć telefon, który roztrzaskał się o kamienie. Zadzwoniłam do mamy, prosząc by przyjechała.
Pojechała tam z siostrą. Natknęły się zresztą na sprawców.
– Siostra wypadła z samochodu i zaczęła krzyczeć, jak mogli pobić moje dziecko – relacjonuje matka. – Bałyśmy się, że zaraz rzucą się na nas. Jeden zresztą próbował to zrobić. Dlatego zadzwoniłyśmy na policję.
Niedługo potem trafiała tam z córką, celem złożenia zeznań.
– Potem wzięli nas jeszcze nad zalew, by przeprowadzić wizję w terenie – opowiada matka Klaudii. –Do domu wróciłyśmy ok. godz. 2.00 w nocy. Nie poszłyśmy nawet do lekarza, nikt nas tam nie skierował.
Trafiły do niego po kilku dniach, bo ból zamiast się zmniejszać, coraz bardziej narastał. Okazało się, że Klaudia ma pękniętą kość, doznała urazu barku, a także kolana, które operowano jej miesiąc wcześniej. Ale nie to w tym wszystkim wydaje się najgorsze.
– Córka nie może sobie z tym wszystkim poradzić. Ciągle płacze, boi się sama wychodzić z domu – mówi jej matka. – Może byłoby inaczej, gdy porozmawiał z nią jakiś psycholog, ale nikt nam tego nie zaproponował. Sami będziemy musieli się za nim rozejrzeć.
Zwłaszcza, że sprawcy pobicia są wciąż na wolności. Wprawdzie zostali zatrzymali, trzech z nich jeszcze tego samego dnia, a czwarty zgłosił się sam. Dwóch z nich miało po 26 lat, a pozostali 20 i 28. Szybko jednak opuścili komendę. Muszą się na niej tylko meldować. Jak na razie dostali dozór. Niektórzy z nich mieli już pewne zatargi z prawem. Odpowiadali m.in. za posiadanie narkotyków czy jazdę „pod wpływem”. Jeden z nich pobił ponoć nawet w przeszłości ojca, ale ostatecznie nie usłyszał zarzutów.
– Na razie dostali zakaz zbliżania się do nas – mówi ojciec dziewczynki. – Ale co będzie później, tego nie wiemy. Pierwsza rozprawa odbędzie się najwcześniej we wrześniu.
Ojciec dziewczynki ciągle zachodzi w głowę, jak mogło do tego dość.
– Zrozumiałbym jeszcze, gdyby wybrała się tam późnym wieczorem, ok. godz. 21 czy 22.00, ale nie o 19.00, w lato. Codziennie biegają tamtędy dzieci, spacerują matki z wózkami…
Może gdyby to był głupi szczeniacki wybryk, mógłby się z tym jakoś pogodzić. Ale pobicia dokonali dojrzali mężczyźni, z których jeden jest nawet ojcem.
– Najwyraźniej policja powinna zainteresować się relacjami, jakie panują w jego rodzinie – mówi ojciec Klaudii, który nie potrafi zrozumieć, jak dorosłe osoby mogły tak pobić jego dziecko.