Chcą wrócić do pracy, żądają odszkodowań

Getting your Trinity Audio player ready...

Przywrócenia do pracy na poprzednio zajmowane stanowiska i wypłaty wynagrodzenia za okres, kiedy pozostawały bez zatrudnienia, domagają się na drodze sądowej położne ze starachowickiego szpitala zwolnione dyscyplinarnie po wydarzeniach z początku listopada ub.r., kiedy pacjentka na jednej z sal szpitalnych urodziła martwe dziecko. O odszkodowania walczą też zwolnieni wówczas lekarze.
Proces jest konsekwencją wydarzenia z 2 listopada br., kiedy to w naszym szpitalu kobieta urodziła martwe dziecko na podłodze w jednej z sal chorych na Oddziale Ginekologiczno-Położniczym z salą porodową i, jak podtrzymuje, bez pomocy personelu medycznego, mimo że, jak mówiła, jej mąż wielokrotnie prosił o pomoc. Dyrektor PZOZ, Grzegorz Fitas, dyscyplinarnie zwolnił więc 2 lekarzy i 5 pielęgniarek w tym położne, którzy byli tego dnia w pracy. Personel medyczny nie zgadza się jednak na odpowiedzialność zbiorową i wszyscy złożyli pozwy do Sądu Pracy. Pielęgniarki domagają się przywrócenia do pracy na poprzednio zajmowane stanowiska i wypłaty wynagrodzeń za czas, kiedy pozostawały bez zatrudnienia, a lekarka i ordynator odszkodowania od szpitala.Proces z ich powództwa przeciwko pracodawcy – Powiatowemu Zakładowi Opieki Zdrowotnej w naszym mieście ruszył we wtorek, 14 lutego br. w Sądzie Pracy w Starachowicach. Pełnomocnicy powodów jeszcze na początku rozprawy wnioskowali o jego utajnienie, ze względu chociażby na delikatny charakter sprawy, wpływ sytuacji na zdrowie fizyczne i psychiczne medyków, ochronę życia prywatnego stron i zwykłą ludzką moralność. Reprezentujący stronę pozwaną, czyli PZOZ, mecenas Maksymilian Szydłowski był temu przeciwny i Sąd oddalił wniosek, bowiem, jak tłumaczył prowadzący sprawę sędzia, proces jest okazją, aby wyjaśnić, „jak naprawdę było” a sprawa i tak jest już nagłośniona.Pozywający uważają, że dyrektor PZOZ, zwalniając dyscyplinarnie wszystkich, którzy byli tego dnia na dyżurze, podjął decyzję zbyt pochopnie i pod naciskiem mediów, aby doprowadzić do zamknięcia sprawy.- Doszło do bezprecedensowego naruszenia praw pracowniczych – powiedział jeden z pełnomocników powódek.W roli świadka zeznawała kobieta, która urodziła martwe dziecko i jej mąż. Mówiła, że do szpitala zgłosiła się 1 listopada 2016 r. rano, bo przestała czuć ruchy dziecka. Po badaniach lekarze stwierdzili, że dziecko jest martwe. Powiedzieli jej, że będzie konieczne wywołanie porodu i nastąpi to dzień później, czyli 2 listopada br. Tak też się stało, z relacji kobiety wynika jednak, że kiedy zaczęły się skurcze, zrobiono jej badania, ale lekarz nie stwierdził istnienia akcji porodowej. Mówiła także, że mąż kilkakrotnie chodził do położnej z prośbą o pomoc i usłyszał odpowiedź, że poprosi lekarza. Na pomoc pacjentka miała się jednak nie doczekać i, jak wynika z zeznań, urodziła na podłodze. Dopiero po tym fakcie na salę miało przyjść „przynajmniej pięć osób, w tym doktor”. Kobieta zeznała także, iż położna była u niej ostatni raz po tym, jak odeszły jej wody płodowe.- Później już nie przyszła – dodała.Kobieta nie chciała wypowiadać się na temat decyzji dyrektora szpitala o zwolnieniach aż tylu osób.- Nie mnie oceniać decyzję dyrektora, że zwolnione zostało tyle osób – mówiła, dodając, że ma żal do położnej i do doktor i nie dziwi się, że zostały zwolnione, skoro mają takie podejście do pracy.W roli świadka zeznawał także jej mąż, potwierdzając wersję wydarzeń przedstawioną przez pacjentkę.Sąd rozpatrywał także wniosek, złożony przez jednego z pełnomocników powódek o tak zwane „zabezpieczenie”, czyli w tym przypadku wstrzymanie procedur związanych z konkursem na stanowisko oddziałowej argumentując to faktem, że jeżeli wygrają proces, będzie problem z przywróceniem do pracy jego klientki, której miejsce zajmie osoba wyłoniona w konkursie. Chciał, by do czasu rozstrzygnięcia procesu na to stanowisko powołano osobę pełniącą obowiązki. Sąd zdecydował jednak o nie uwzględnieniu wniosku, bowiem, jak tłumaczono, m.in.: nie zostały spełnione wszystkie przesłanki do ustanowienia zabezpieczenia, o które wnioskował pełnomocnik a szpital musi pracować i zapewnić należytą opiekę pacjentkom.Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na 21 lutego br.(Kas)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *