Do śmierci może się nie wypłacić…

Getting your Trinity Audio player ready...

Setki ewakuowanych pasażerów, zamknięte dwa terminale i akcja granicznych pirotechników. We wtorek – 5 kwietnia br. wieczorem z  powodu fałszywych alarmów sparaliżowane zostały dwa warszawskie lotniska: w Modlinie i w Warszawie. Oba okazały się „dziełem” 29-letniego starachowiczanina.
– Ok. godz. 18.00 pracownicy portu lotniczego w Nowym Dworze Mazowieckim odebrali zgłoszenie od nieznanego mężczyzny, że na terenie lotniska znajduje się bomba – powiedziała GAZECIE st. chor. Dagmara Bielec-Janas, rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Rozmówca nie podał żadnych szczegółów odnośnie miejsca umieszczenia ładunku, poza tym, że znajduje się w terminalu. Nie wspomniał też słowem o tym, kiedy nastąpić by miała eksplozja.
– Natychmiast zarządziliśmy ewakuację – powiedziała GAZECIE rzeczniczka straży. – W środku znajdowało się ponad 400 osób, wśród których byli zarówno pasażerowie, jak i pracownicy lotniska. Wszyscy zostali wyprowadzeni, a nasi funkcjonariusze zajęli się sprawdzeniem obiektu pod kątem pirotechnicznym. Na szczęście żadnych niebezpiecznych materiałów nie znaleziono – relacjonuje nam D. Bielec-Janas, rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Podobny telefon odebrano na Lotnisku Chopina w Warszawie, rozmówca informował o podłożonej bombie. Sytuacja się powtórzyła – pasażerów i obsługę ewakuowano, w sumie ponad 300 osób, a strażnicy graniczni sprawdzili lotnisko pod kątem pirotechnicznym. W tym również przypadku ładunków nie znaleziono. Równocześnie rozpoczęto ustalanie rozmówcy.
– Trwało to krótko. W ciągu ok. 10-15 minut udało się nam ustalić, że dzwoniono ze Starachowic – powiedziała rzeczniczka straży.
Szybko poznali także nazwisko, po czym skontaktowano się już z policją i mając nakaz prokuratorski, poproszono o zatrzymanie.
– O godz. 19.25 odebraliśmy telefon od policjantów z Nowego Dworu Mazowieckiego w sprawie udzielenia pomocy przy zatrzymaniu mężczyzny, podejrzewanego o wszczęcie alarmu bombowego – powiedział GAZECIE podinsp. Tomasz Marczak, naczelnik Wydziału Kryminalnego w  Komendzie Powiatowej Policji w Starachowicach.
O godz. 19.40 mężczyzna był zatrzymany. Zajęli się tym policjanci z Wydziału Kryminalnego, którzy odnaleźli mężczyznę w jednym z mieszkań w Starachowicach. W chwili zatrzymania miał ponad 2,4 promila alkoholu, jak powiedział GAZECIE naczelnik. Zabezpieczono również telefon, z którego dzwoniono na oba lotniska. Mężczyzna został najpierw doprowadzony do Komendy Powiatowej Policji w Starachowicach, a potem przekazany funkcjonariuszom z Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie trafił do celi – dowiedzieliśmy się od mł. asp. Szymona Koźniewskiego, oficera prasowego tamtejszej komendy policji. Rano, po wytrzeźwieniu, został doprowadzony do prokuratury, gdzie składał wyjaśnienia.
Podczas przesłuchań przyznał się do wszystkiego, dowiedzieliśmy się od Anny Żeromskiej, zastępcy prokuratora rejonowego w Nowym Dworze Mazowieckim. Postawiono mu zarzut z art. 224a k.k. dotyczący informowania o fałszywym alarmie.
– Mężczyzna wyraził skruchę, składając szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie. Stwierdził, że jego działanie spowodowane było alkoholem i gdyby nie to z pewnością tak by nie postąpił. Złożył też wniosek o dobrowolne poddanie się karze 2 lat bezwzględnego pozbawienia wolności – powiedziała nam prokurator, zaznaczając, że postępowanie jest w fazie wstępnej.
– Wobec mężczyzny zastosowany został środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego. Dopiero po zgromadzeniu całego materiału dowodowego, wniosek skierowany zostanie do sądu, który zdecyduje czy uwzględnić wniosek podejrzanego, czy wymierzyć inną karę. Zgodnie z kodeksem grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności – powiedziała w uzupełnieniu A. Żeromska.
Jak udało się nam ustalić, dowcipniś był już karany, m.in. za składanie fałszywych zeznań oraz składanie zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie. Nie po raz pierwszy, jak widać, poniosła go wyobraźnia. Tym razem jednak będzie go to więcej kosztować…
Osoba wywołująca fałszywy alarm bombowy może być obciążona także kosztami akcji, które mogą „urosnąć” nawet do kilkuset tysięcy złotych. Poza sankcjami przewidzianymi w kodeksie karnym, dowcipniś musi się liczyć także z procesem cywilnym, wytoczonym przez port, ale też linie lotnicze czy pasażerów. Niektórzy z przewoźników umieszczają też delikwentów na tzw. czarnej liście pasażerów, odmawiając im dożywotnio korzystania z ich usług. Czy trafi tam również 29-letni starachowiczanin? Na razie trudno powiedzieć, ale bez tego problemów ma mnóstwo…
– Z pewnością będziemy składać pozew do sądu, domagając się zwrotu poniesionych kosztów, ale także zadośćuczynienia – powiedział GAZECIE Przemysław Przybylski, rzecznik prasowy Lotniska Chopina w Warszawie, dodając, że wszystkie tego rodzaju żarty powinny być mocno napiętnowane.
– Zamierzamy namawiać też innych, mam tu na myśli nie tylko służby, ale też właścicieli sklepów oraz restauracji, do skierowania wspólnego pozwu, by były wyższe roszczenia, ale także skuteczność pozwu – informuje rzecznik.
Wiadomo, że przez wybryk starachowiczanina przez blisko 1,5 godziny nieczynny był jeden terminal, a  13 odlotów zostało opóźnionych.
– Pasażerowie nie mogli wyjść z samolotu, odebrać bagaży ze strefy terminalu na przylotach, ani też nawet opuścić naszego portu. Uciążliwości były więc duże i to właśnie z uwagi na nie, dbając o dobro i bezpieczeństwo naszych pasażerów, musimy piętnować takie praktyki – stwierdził Przybylski.
Naczelny dyrektor przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, które zarządza Lotniskiem Chopina, podjął decyzję o wystąpienie z roszczeniami wobec autora fałszywego alarmu i domaganiu się na drodze sądowej zwrotu poniesionych kosztów akcji oraz stosownego zadośćuczynienia.
– Z pełną determinacją i bezwzględnością będziemy domagać się poniesienia wszelkich konsekwencji od sprawców fałszywych alarmów bombowych na Lotnisku Chopina w Warszawie. Mam tu na myśli nie tylko konsekwencje finansowe, ale również napiętnowanie społeczne. Będziemy dążyć do opublikowania wizerunku autora alarmu i jego nazwiska. W dzisiejszych realiach nie ma i nie będzie miejsca i tolerancji dla tego typu patologii – stwierdził Mariusz Szpikowski, naczelny dyrektor Portów Lotniczych, dyrektor Lotniska Chopina w Warszawie.
Straty liczy także lotnisko w Modlinie, które po raz kolejny padło ofiarą takich wybryków. Tydzień wcześniej również z takiego powodu ewakuowano stamtąd ponad 800 osób, co będzie kosztować autora alarmu fortunę. Na ponad 360 tys. zł wycenił bowiem straty irlandzka linia Ryanair, której 4 samoloty zostały przekierowane na lotnisko Chopina, a władze lotniska szacują je na kilkanaście tysięcy złotych. Jak będzie w przypadku 29 -latka ze Starachowic? Na razie trudno powiedzieć. Pewne, że szybko się nie wypłaci…
(An)
Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *