Getting your Trinity Audio player ready...
|
„Dosyć przerzucania odpowiedzialności za zaistniałą sytuację na pracowników! Dosyć obniżania płacy poprzez zabieranie premii! Dosyć niewłaściwego zarządzania firmą!” – z takimi postulatami przyszli pod bramę zakładu 13 września br. związkowcy z MAN.
– Ta pikieta to forma zwrócenia uwagi pracodawcy na nas, pracowników. Jeżeli sytuacja się nie poprawi, to wejdziemy w spór zbiorowy. Mamy do tego pełne prawo! Na tę sytuację nawarstwiło się wiele spraw. Ze strony firmy w żadnej sprawie nie ma żadnych negocjacji! Tak nie powinien się zachowywać pracodawca w stosunku do swojego pracownika! Mówili, że dadzą nam po 150 złotych, za każdy tydzień, jeżeli zejdzie tygodniowo 60 autobusów. Jest to utopia. Od początku roku był tylko jeden tydzień, że był zrobiony plan- 14 autobusów. Oni oferują nam wirtualne pieniądze! – mówił na pikiecie przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Jan Seweryn.
– Problem jest w tym, że jest za dobrze w firmie, bo mamy ogromne zamówienia, ale poprzez to, że firma jest źle zarządzana trudno jest te zamówienia wykonać. Pracodawcy żądają od nas zwiększonej ilości godzin nadliczbowych, mamy tego serdecznie dość – powiedział GAZECIE jeden z protestujących.
– Dlaczego nasze rodziny mają cierpieć na tym, że nas ,ojców i matek, nie ma w domu, bo musimy być w pracy z tego powodu, że zakład nie wyrabia dziennej normy? Co mam powiedzieć takiemu dziecku, że jak tata nie pójdzie, to go wyrzucą z pracy? To nie jest normalne – stwierdza Damian z lakierni.
– Mamy prawo wyrazić swoje niezadowolenie, niech firma wie, że my też jesteśmy ludźmi, mamy rodziny i chcemy godnie żyć i równie dobrze zarabiać! – powiedział pan Marcin z magazynu.
– Pracujemy od początku roku w godzinach nadliczbowych i przez nieudolne zarządzanie firmą zrobiło się tak, że konsekwencje ponoszą pracownicy. Zabiera nam się miesięczną premię koncernową, premię tzw. dobrowolny dodatek – mówił przewodniczący Jan Seweryn.
MAN BUS zakłada, że dziennie z taśmy powinno zjechać 14 autobusów. Jak mówią pracownicy czasem jest trudno zrobić nawet 8-10 autobusów.
– Takiej ilości zamówień, jaką mamy teraz, nie mieliśmy tutaj od 20 lat. Nie było takiego roku, żeby cały czas pracować na najwyższych obrotach, a z taśm zjeżdżało 14 samochodów dziennie – mówił przewodniczący
– Żądamy wypłacania premii w pełnej wysokości i doprowadzenia do normalnego funkcjonowania firmy, bo oprócz tego, że nie wypłaca ich się nam, to my się obawiamy o swoje miejsca pracy – dodał Seweryn.
Protestujący nawiązali też do problemu z parkowaniem samochodów, bo związkowcy zabiegają o parking dla załogi już 10 lat.
– Chcemy normalnie zarabiać i pracować również w dobrych godzinach. Ja muszę przyjeżdżać godzinę wcześniej, żeby znaleźć miejsce parkingowe, a nie przyjeżdżam sama tylko jeszcze z 4 kolegami. O ile łatwiej by było, gdyby był tutaj poziomowy parking – mówi pani Anna.
– Cały czas trwają roszady kadrowe, kierownicy są przenoszeni na inne wydziały. Jak taki kierownik ma zarządzać zespołem, którego nie zna. Liczymy na to, że zarząd firmy wysnuje z tej naszej dzisiejszej akcji właściwe wnioski i przystąpi z nami do normalnych rozmów. Solidarność jest gotowa do ustępstw, do negocjacji ale na partnerskich zasadach. Ludzie wcześniej mieli pretensje, że poprzedni prezes pan Ziętkiewicz był taki i owaki, ale teraz to wszyscy go wspominamy z rozrzewnieniem w oku, bo on potrafił to wszystko poprowadzić i zakład funkcjonował normalnie – podkreśli Jan Seweryn.
Zakładem MAN BUS w Starachowicach kieruje aktualnie Münür Yavuz z Turcji, który niedawno zastąpił na tym stanowisku Marka Gouwsa. Załoga liczy 2700 osób, a do NSZZ „Solidarność” należy ponad 930 pracowników.