KRYSTYNA JANDA Z HONOROWYM OBYWATELSTWEM STARACHOWIC

Getting your Trinity Audio player ready...

Krystyna Janda, pierwsza dama polskiego teatru i filmu, a od niedawna Honorowa Obywatelka Starachowic, odebrała już dyplom poświadczający tę przynależność. Wręczył go jej uroczyście w Teatrze Polonia w Warszawie starachowicki prezydent Sylwester Kwiecień.
Uroczystość odbyła się w 26 października w prowadzonym przez aktorkę Teatrze Polonia. Krystyna Janda poinformowała o tym na swoim u. „Po spektaklu » 32 Omdlenia « wręczono mi honorowe obywatelstwo miasta Starachowice, gdzie się urodziłam. Była liczna delegacja ze Starachowic, miłe słowa, spotkanie po spektaklu. Uroczyście. Ignacy Gogolewski obdarował mnie z tej okazji kwiatami, a Jurek Stuhr założył specjalnie wyjątkowo do ukłonów marynarkę i powiedział, że gdyby ktoś chciał jemu wręczyć honorowe obywatelstwo, na przykład Bielsko-Biała, urządzilibyśmy to też w Teatrze Polonia”.Uchwałę nadającą aktorce ten tytuł radni podjęli w sierpniu w uznaniu jej „imponującego dorobku artystycznego, zasług za działalność na rzecz kultury: sztuki, teatru, filmu, osobistego wkładu i zaangażowania w walkę o demokrację, idee wolności, kultywowanie szczytnych tradycji narodowych”, jak można było przeczytać w uzasadnieniu. To właśnie tutaj się urodziła i tutaj spędziła swoje dzieciństwo, choć jako aktorka, nigdy tu nie zagrała.- To dla mnie wyjątkowy zaszczyt móc wręczyć tak wyjątkowej osobie, tytuł Honorowego Obywatela – mówił prezydent Miasta Sylwester Kwiecień – To wybitna osobowość. Serdecznie dziękuję Pani Krystynie Jandzie, że zgodziła się zostać Honorowym Obywatelem Miasta Starachowice.Prezydent zaprosił także aktorkę do Starachowic i zaprezentowania jednej ze swoich sztuk. Aktorka nie kryła swojego wzruszenia. Powiedziała, że ciepło wspomina Starachowice, miasto, do którego przyjeżdża odwiedzić groby swoich bliskich.Jak powiedziała nam Iwona Ogrodowska, rzecznik Urzędu Miejskiego, trwają rozmowy dotyczące ustalenia terminu i szczegółów przyjazdu wybitnej aktorki do naszego miasta. ***Janda w wywiadzie dla Radia Eska Starachowice to raj na ziemi….Moja siostra miała zaledwie rok, gdy wyjechała stąd z rodzicami, mnie zostawili u dziadków, do rozpoczęcia nauki w szkole. Mogę wspominać te siedem lat życia, jako pasmo rozkoszy. Byłam bardzo kochanym dzieckiem. Poświęcano mi dużo czasu. W domu byli moi dziadkowie, ale też moje ciotki. Czytano mi dużo książek i zabierano mnie na spacery. Kiedy dziś o tym myślę, dochodzę do wniosku, że byłam nawet nadmiernie kochana, bo potem wpadłam z deszczu pod rynnę. W Warszawie byłam typowym dzieckiem podwórka, z kluczem na szyi. Ojciec poszedł na drugie studia – wydział zbrojeniowy, bo taka była wtedy potrzeba (do budowania Ursusa). Pamiętam go jak ciągle się uczył, podobnie zresztą jak mama. Z siostrą uczyłyśmy się przeróżnych rzeczy, trochę chyba na siłę, żeby nie mieć za dużo czasu wolnego. Uczyłyśmy się angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego. Grałam na fortepianie, chodziłam do szkoły muzycznej i do baletu, a potem do liceum plastycznego.Dopóki żyli tylko dziadkowie Starachowice były tym miejscem, do którego zawsze wracałam i które kojarzyło mi się z rajem na ziemi. Pamiętam lasy i kolejkę do Iłży. Moje wszystkie spacery to były wyprawy do lasu z dziadkiem, z najmłodszymi ciotkami i kuzynkami. Z babcią chodziłam tylko na targ i na rynek, a z dziadkiem też do kościoła. Gdy przyjeżdżałam tu na wakacje, odwiedzałam las, Iłżę i miejscowości, takie jak Wąchock. Dziś często zaglądam także na cmentarz. Wiele z osób mi bliskich spoczywa właśnie w Starachowicach. Jak mamy tylko czas z mamą, jeździmy na groby, a że mama ma już 86 lat, często myśli o Starachowicach i – jak to bywa w tym wieku – wspomina też młodość. Sama mam zresztą duży sentyment do tego miasta i do mieszkańców. Pamiętam, że ojciec wciąż o opowiadał o Domu Kultury „Robotnik”, w którym sam grał i w którym mama śpiewała w zespole. Wszystkie moje ciotki mieszkały w domach na Majówce. Gdy tylko przychodzą święta, przypominają mi się rodzinne spotkania, urządzane co roku w innym z tych domów. Odwiedzaliśmy się nawzajem. Przychodziły tu zresztą także inne osoby – przyjaciele dziadka z „partyzantki” i babci znajome sąsiadki. Słuchając tego wszystkiego uczyłam się życia. Wprowadzali mnie w tajemnice nie tylko ulicy, ale i rodzin. Dla mnie była to szkoła życia.Przyjeżdżając w te strony z sentymentem myślę o ludziach. Wydaje mi się, że mamy ten sam sposób patrzenia na świat, że znają te same legendy co ja, i że śpiewają te same piosenki, które śpiewała mi ciocia. Czuję bliskość z tym miejscem, choć nigdy się nie złożyło, żebym była tu zawodowo, a pracuję w zawodzie ponad 40 już lat. Jeździłam do Kielc, do Radomia, kręciłam filmy, raz nawet zdjęcia w Wąchocku, ale nigdy w Starachowicach. Dlatego obywatelstwo jest zaskoczeniem. Wprawdzie pojawiały się propozycje, bym przypomniała, że jestem ze Starachowic lub podpisała się pod komitetem budowy jednego czy drugiego pomnika, ale nic z tego nie wychodziło. Jakieś siedem lat temu, jeden z dyrektorów telewizji, także ze Starachowic, wpadł nawet na pomysł, żebym dała tam koncert, po czym miało się odbyć wmurowanie tablicy w domu, w którym się wychowałam. Szybko wyprowadziłam go jednak z błędu, bo … dom był drewniany, więc o żadnej tablicy nie mogło być mowy. Z przyjemnością zagrałabym jednak w Starachowicach, choć nie wiem nawet jaka jest tutaj scena.(An)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *