„PANIE MAJORZE, MELDUJE SIĘ LESZEK BIAŁY”

Getting your Trinity Audio player ready...

4 lipca br. pożegnaliśmy kapitana Leszka Zahorskiego, ostatniego żyjącego żołnierza z Plutonu Ochronnego dowódcy Zgrupowań Partyzanckich AK na Kielecczyźnie, płk. Jana Piwnika „Ponurego”. Leszek Zahorski zmarł 25 czerwca br. Miał 90 lat.
Kapitan Leszek Zahorski z ziemią świętokrzyską związany był od roku 1943. Wtedy przyjechał z Warszawy pociągiem do Wąchocka, aby razem ze swoimi kolegami z „Wachlarza” zaciągnąć się do tworzących się wówczas leśnych oddziałów. Miał 19 lat. Dzień wcześniej zanim wsiadł do pociągu zmierzającego do Radomia, a stamtąd do Wąchocka – zdawał maturę. Wspominając ten dzień- 14 czerwca – opowiadał 2 lata temu w Donatowie:
– Dla mnie zebrała się specjalnie cała komisja egzaminacyjna. I profesor od matematyki podczas egzaminu podpowiadał mi: „Leszek to chyba tak będzie…” Wiedzieli, że ja jadę do lasu, do partyzantki. Po dotarciu na Wykus został przydzielony o Plutonu Ochronnego majora Piwnika. Otrzymał pseudonim „Leszek Biały”, zapewne z powodu bujnej, blond czupryny.
Leszek Zahorski był urodzonym żołnierzem. W wieku 12 lat trafił do Szkoły Kadetów we Lwowie, ale nie tam zetknął się z wojskową dyscypliną po raz pierwszy. Jego ojciec Wiktor Zahorski był oficerem Wojska Polskiego. To on zdecydował, aby Leszek trafił do Szkoły Kadetów. Ostatni raz Leszek widział ojca w 1939 r. kiedy ten odwoził go do szkoły po wakacjach. Zostawił go wówczas na przedmieściach Lwowa, spieszył się, bo miał już rozkazy, szykowała się wojna… Został rozstrzelany przez Niemców w Jugosławii.
15-letni Lesio pierwszego Niemca zabił podczas obrony Lwowa.
– Broniliśmy się w okopach. Nagle zobaczyłem nade mną Niemca. Nie zastanawiając się długo wypaliłem do niego z broni, z odległości nie większej jak pół metra. Zwalił się do okopu. Wtedy ja zabrałem mu karabin maszynowy i parabellum. Rany boskie, jaki ja byłem wściekły kiedy zwalili się na mnie od razu żołnierze i zabrali mi to parabellum. Ja wtedy byłem szczeniak… i o mało się wtedy nie popłakałem … – opowiadał podczas pobytu w Świętokrzyskiem, do którego przyjechał na Marsz Pamięci odbywający się na Wykusie w 2009 r.
Konspiracja warszawska, przynależność do „Wachlarza”, później działalność w świętokrzyskim zgrupowaniu AK jedynie przypieczętowała jego żołnierskie przeznaczenie. Broni nie złożył nawet wtedy, kiedy wojna się skończyła. Jako oficer Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość został aresztowany przez UB i osadzony w więzieniu, gdzie podczas przesłuchań stracił zęby i paznokcie oraz kilka lat życia. Został skazany na karę śmierci, którą następnie zmieniono mu na dożywocie. W więzieniu spędził 10 lat. Wyszedł po 1956 r.
Był skromnym, sympatycznym człowiekiem, który odznaczał się niewiarygodną pamięcią i poczuciem humoru. Mimo swojego wieku, doskonale posługiwał się telefonem komórkowym, wysyłał maile, miał nawet konto na facebooku. Lubił wiersza Adama Asnyka, interesował się muzyką i literaturą. Do końca skromny, uczciwy człowiek, który nie znosił kiedy ktoś nazywał go bohaterem, gdyż jak twierdził: „była wojna i spełniałem swój żołnierski obowiązek”. Za spełnianie tego „obowiązku” został dwukrotnie odznaczony orderem Virtuti Militari i wieloma innymi wojskowymi odznaczeniami.
4 lipca br., w piękny, słoneczny dzień w kościele p.w. św. Marii Magdaleny na warszawskim Wawrzyszewie odbyło się nabożeństwo żałobne. Udział w nim wzięła rodzina zmarłego, przyjaciele i znajomi. Nie mogło zabraknąć członków Stowarzyszenia Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań-Partyzanckich „Ponury-Nurt”, pochodzących ze Starachowic, Skarżyska-Kamiennej, Wąchocka, Kielc, Radomia i okolic. Był również poczet sztandarowy ze sztandarem bojowym Zgrupowań „Ponurego”. Nad urną kapitana Leszka Zahorskiego głos zabrał prezes stowarzyszania Szczepan Mróz, a także jego członkowie, którzy byli blisko zaprzyjaźnieni z partyzantem od „Ponurego”: Katarzyna Pyzik i Mariusz Gruszka. Ten ostatni stał się pomysłodawcą nadania wrześniowemu Marszowi Pamięci organizowanemu co roku przez Stowarzyszenie Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich „Ponury-Nurt” imienia Leszka Zahorskiego. W asyście Kompanii Reprezentacyjnej i przy dźwiękach marszy żałobnych orkiestry wojskowej wieloletni Żołnierz – Bohater został odprowadzony do grobu rodzinnego, znajdującego się na cmentarzu przy ul. Wólczyńskiej.
Kilka lat temu Leszek Zahorski przyznał się, że podczas uroczystego pogrzebu komendanta Jana Piwnika „Ponurego” w 1988 r., stojąc na polanie Wykus i patrząc na trumnę ze szczątkami dowódcy sprowadzonymi z Nowogródczyzny powiedział w myślach: „Panie majorze, Pluton Ochronny melduje się. Stan – 1”.
Tak sobie myślę… że kiedy dołączył do tego zacnego grona żołnierzy AK, którzy odeszli już na wieczną wartę, zameldował się przed kolegami i przed „Ponurym” słowami: „Panie Majorze, melduje się Leszek Biały”. Cześć Jego pamięci!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *