SAMA SZUKA SPRAWIEDLIWOŚCI

Getting your Trinity Audio player ready...

Potrącona przez auto, pozostawiona sama sobie, szuka sprawiedliwości. Pani Elżbieta ze Starachowic prosi o pomoc w odnalezieniu kierowcy, który w Dzień Wszystkich Świętych potrącił ją przy Statoilu.
Do wypadku doszło 1 listopada, między godziną 15.30 a 15.45.
– Wracałam właśnie z cmentarza. Byłam już na zakręcie pomiędzy Statoilem a postojem taksówek na ulicy Miodowej, kiedy poczułam ogromną niemoc. Nie było żadnego pisku, nie czułam też uderzenia. W jednym momencie zaczęłam szybko wirować. Nie mogłam też złapać oddechu. Z głowy lała się krew. Pamiętam, że wołałam do ludzi o pomoc. Prosiłam, żeby wezwali szybko karetkę. Podałam im jeszcze numer, a później już nic nie pamiętam. Słyszałam jedynie, jak mówili do siebie, że to był duży, granatowy samochód. Ocknęłam się, gdy jechałam karetką do szpitala – opowiada GAZECIE pani Elżbieta.
Dzień po wypadku, kiedy pani Elżbieta była w szpitala, odwiedziło ją dwóch policjantów.
– Powiedziałam im co wiedziałam, nie było tego za dużo. Mieli kontaktować się ze mną, jak poczuję się lepiej. Pytali tylko o obrażenia i o to, kiedy wyjdę do domu – mówi poszkodowana.
W czwartek odebrała telefon od policjantki, którą interesowało jedynie, jakich urazów doznała.
– Pytałam, czy sprawcę odnaleziono, bo słyszałam jak ludzie mówili o samochodzie, ale jedyne co usłyszałam, to że granatowych pojazdów na numerach starachowickich jest mnóstwo – mówi z rozgoryczeniem kobieta.
– Wiem, że podobny samochód widziany był na Miodowej, jak wjeżdżał, mimo zakazu, na postój taksówek. Para, która mi pomagała, zwróciła wcześniej uwagę na wysiadającego z niego mężczyznę. Wyglądał na pijanego. Szedł krok przed nimi, chcąc jakby zobaczyć, co się właściwie stało. Kiedy zobaczył mnie na chodniku, od razu zawrócił i wtedy minął się z nimi. Mógł mieć około 60 -tki, był dosyć postawny i elegancko ubrany, w skórę. Zapamiętali też siwe włosy. Wszystko to ponoć powtórzyli policji.
Ta jednak, jak twierdzi kobieta, nie jest zainteresowana rozwiązaniem tej sprawy.
– Minęły już dwa tygodnie, a ja nie zostałam nawet oficjalnie przesłuchana. Nikt nie chce nawet usłyszeć, co miałabym do powiedzenia – żali się pani Elżbieta, która na skutek wypadku doznała rozległych obrażeń głowy, o czym świadczą dość liczne szwy. Miała także wstrząśnienie mózgu.
– Wystarczyło, żebym upadła trochę inaczej, dzisiaj mogłabym nie żyć… – mówi łamiącym się głosem kobieta.
– Gdy tylko spojrzę w lusterko i widzę szwy, wszystko powraca. Ciągle jest mi niedobrze. Przy zmianie pozycji czuję zawroty, kiedy prostuję kolana, boli mnie w kręgosłupie. Podobno jest to normalne. Takie objawy mogą się utrzymywać aż do miesiąca, a potem pewnie konieczna będzie rehabilitacja. Nie mogę znieść jednak myśli, że sprawca chodzi sobie bezkarnie. Nie pozwolę na pewno, żeby mu się upiekło. Mnie nie zabił, ale może zabić kogoś innego… – stwierdza pani Elżbieta, która po wyjściu ze szpitala zwróciła się do policji o sygnaturę akt i – idąc za radą pełnomocnika – o zabezpieczenie nagrania z monitoringu.
– Jeśli policja się tym nie zajmie, zrobi to mój pełnomocnik – mówi pani Elżbieta, prosząc o pomoc ewentualnych świadków.
– W związku ze sprawą prowadzone jest postępowanie przygotowawcze pod kątem spowodowania wypadku drogowego – zapewniła GAZETĘ rzecznik policji Monika Kalinowska, wykonano też szereg czynności.
– W każdym momencie poszkodowana może się zgłosić do naczelnika, aby zapoznać się z materiałem, jaki został już zgromadzony – powiedziała nam Kalinowska, apelując do świadków wypadku o kontakt telefoniczny z prowadzącą tę sprawę funkcjonariuszką, pod numerem tel. (41) 276-03-09.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *