SENIOR DALEJ NIE MA LEKKO

Getting your Trinity Audio player ready...

Ten akurat senior z nadciśnieniem, mający ponadto kłopoty z prostatą oraz leczący inne schorzenia związane z wiekiem, przychodzi do jednej ze starachowickich aptek co półtora miesiąca. Za każdym razem zostawia w niej ok. 90 zł. Gdyby miał mniej niż 75 lat, płaciłby za leki o 45 zł więcej. Jest to zatem jakaś oszczędność, ale nie aż tak znów duża przy kilkunastu różnych medykamentach. Tym bardziej że 8 z nich to albo ryczałtowe, albo na 30 proc. Kosztują od 3,20 zł do 12,34 zł najdroższy. I te są obecnie bezpłatne. Za calperos jednak, w profilaktyce osteoporozy, musi już zapłacić ok. 40 zł, a za kaldyum (potas) ok. 30 zł.
Pacjent i tak ma szczęście, gdyż lekarz rodzinny dobrał mu optymalny zestaw zarówno pod względem terapeutycznym, jak i z racji zawartości portfela. A ten w przypadku byłego pracownika oświaty jest raczej chudy. Ponieważ pacjent w aptece zjawia się 8 razy w roku – pomijając okresy infekcji, przypadłości skórnych czy nasilonych stanów zapalnych stawów etc. – zostaje mu w kieszeni 360 zł. Na te nagłe i niespodziewane niedomagania. Gdyby jednak miał na recepcie vessel due za ok. 80 zł, betaserc za ponad 300 zł czy nevanac za prawie 70 zł i bifenac za jakieś 40 zł, mina by mu zrzedła. Bo tych lekarstw nie ma za darmo. Są pełnopłatne.
Jak się ma powyżej sześćdziesiątki, jeśli nie słabnie krążenie, to dolega reumatyzm. A może być i jedno, i drugie naraz. Coraz większa jest wśród seniorów zapadalność na cukrzycę. A gdy do tego dojdzie starcze otępienie, nie mówiąc o alzheimerze, od lekarzy i z apteki można nie wychodzić.
Stosowane w cukrzycy: jardans, traienta czy ristaben to wydatek ok. 100 zł każdy. Reumatolodzy z kolei przepisują structum, kostarox, aclexę, których ceny wahają się od 30 zł do ponad 50 zł. W chorobach krążenia, także żylnego, za dość popularne uchodzą pradaxa (nawet 129,90 zł i więcej aż do 400 zł ), xarelto (tyle samo złotych), a eliquis – powyżej 134,99 zł. Wszystkie pełnopłatne, bez względu na wiek.
70 – letnia pacjentka z postępującą demencją przestała się leczyć. Razem z mężem zdecydowali o odstawieniu środków rozszerzających naczynia krwionośne obwodowe, bo wydawali na nie majątek. „Zwykły” nilogrin to prawie 40 zł, cavinton – ok. 30 zł, nootropil – ok. 40 zł. Typowe lekarstwa w przypadku alzheimera są bezpłatne dla 5 lat starszych od niej, w tym np. plastry exelon. Za tabletki o tej nazwie ona zapłaciłaby jakieś 200 zł.
Chory senior zatem, odbierający w aptecznym okienku torbę z lekami wraz z paragonem staje się jeszcze bardziej chory ze względu na ponoszone koszty. Wielu nie decyduje się na cały swój receptowy przydział. Wizycie w aptece towarzyszy zazwyczaj jedno pytanie: „ile który lek kosztuje?” Następnie odbywa się selekcja: ten lek – tak, tamten – nie. I tak kuracja staje się cząstkową. Nie daje efektów. Albo inaczej – jej skutkiem jest brak postępów w leczeniu, co potęguje tylko chorobę i psuje statystyki służbie zdrowia. Bo jakże, niby leczy ona, a nie leczy!
Darmowe leki dla seniorów, jak widać, w rzeczywistości stały się resztkami z pańskiego stołu, którymi społeczeństwo tak łatwo dało zaspokoić swoje potrzeby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *