Getting your Trinity Audio player ready...
|
Platformy wiertnicze znamy z filmów. To budowla gdzieś na otwartej przestrzeni morskiej lub lądowej. Kiedy buchnie ropa, widzimy radość osób pracujących przy odwiertach. Ale to tylko film. Jak naprawdę wygląda? O tym opowiada Seweryn Olaf Kwaśniewski, młody starachowiczanin, który po studiach na krakowskiej AGH rozpoczął swoją karierę zawodową w firmie zajmującej się odwiertami.
Seweryn Olaf urodził się w 1982 roku w Starachowicach. Już na poziomie jego nauki w II Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Starachowicach wiedział, że studia i przyszłe życie zawodowe zwiąże z zawodem technicznym. Dużą inspiracją dla Olafa był ś.p. Henryk Frynas, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego, a także nauczyciel języka niemieckiego Marian Janusz. To właśnie oni zaszczepili u niego chęć przekraczania granic i podejmowania nowych wyzwań. Obecnie mocno kibicuje chrześniakowi Kubie Kwaśniewskiemu, uczącemu się w I LO, by również zdecydował się na studia techniczne.
Seweryn Olaf, po zdaniu łączonej matury, dostał się na kierunek – Mechanika i Budowa Maszyn na Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie.
– To historia mojego życia. Na V roku pracowałem jako barman w jednym z krakowskich hoteli – opowiada Seweryn Olaf. – Wtedy spotkałem koleżankę z Zespołu Pieśni i Tańca AGH KRAKUS, która studiowała wiertnictwo na AGH, powiedziała mi, że ma znajomego pracującego na platformach dla firmy Geoservices i że jest to bardzo ciekawa praca. Od razu zainteresowałem się bliżej tematem i chciałem spróbować takiej nietypowej pracy.
W Polsce to kosmos, a w Starachowicach totalny kosmos – dodaje ze śmiechem mężczyzna.
– W lutym 2006 roku miałem rozmowę rekrutacyjną, byłem wtedy właśnie na ostatnim roku studiów. Po obronie pracy na uczelni, nie miałem okazji świętować zdobycia tytułu. Musiałem przygotować dokumenty, ich tłumaczenie.
Rekrutacja do międzynarodowej firmy przebiega wielotorowo, pewne jest to, że nie da się jej załatwić po tzw. znajomości. Szukanie odpowiednich osób, które odpłatnie to zrobią mija się z celem, ponieważ jest to nielegalne. Tylko i wyłącznie w obecnym czasie można to zrobić bezpośrednio na stronach firm i czekać na kontakt z HR (ang. human resources, czyli zasoby ludzkie – przyp. red.). Dokumenty po trafieniu do takiej firmy są sprawdzane, następuje pełny audyt dokumentów, nic nie umyka uwadze osób zajmujących się zatrudnianiem pracowników. W przypadku Seweryna Olafa znaczące było jego wykształcenie techniczne, znajomość języków obcych (język angielski jest obowiązkowy), oczywiste jest to, że rozmowa rekrutacyjna przeprowadzana jest w języku angielskim. Wiedza techniczna oraz znajomość fizyki pomogła Olafowi w pracy na platformach, a język obcy? Bez niego praca nie byłaby możliwa.
W czerwcu mężczyzna bronił pracę magisterską, a już 11 lipca wyjechał do Szkocji, do firmy Geoservices, gdzie przeszedł szkolenia. Topienie w basenach, pływanie, sprawdzanie umiejętności przetrwania w razie problemów na morzu oraz problemów technicznych podczas transportu helikopterem na platformę, badania czy potencjalny pracownik nie ma problemów z używkami, szkolenia biurowe. Nowa ekscytująca praca, poznawanie jej od podstaw, obcy kraj, to wszystko czekało na młodego absolwenta Akademii Górniczo – Hutniczej.
– Traktowałem to jako przygodę, spróbuję, pojadę, zobaczę jak to wygląda. Dawałem sobie dwa lata – opowiada mężczyzna.
W Szkocji, gdzie trafił Seweryn, był oddział firmy na Morze Północne. Wtedy wśród osób, które rozpoczynały pracę był jedynym Polakiem. Jednak w samym Geoservices pracuje sporo ludzi z naszego kraju. Pierwsza platforma wiertnicza, na którą trafił starachowiczanin nosiła nazwę Global Santafe Britania i znajdowała się w Brytanii.
– Pierwsze tygodnie pracy, to był lekki szok – mówi Seweryn Olaf Kwaśniewski. – Zbierałem próbki, opisywałem je. Czysta geologia. Dla mnie wtedy skała to była skała i nadal jest, ale nie w pracy – dodaje ze śmiechem.
Na co dzień nie spotyka się ludzi pracujących na platformach, dlatego pierwsze dni pracy to ogromne podekscytowanie. Człowiek poznaje zwyczaje tam panujące. Ogromne znaczenie ma bezpieczeństwo.
– Żadnej brawury, żadnych skrótów, rozsądek. To jest najważniejsze – podkreśla Olaf.
– Na platformie obowiązuje filozofia, że każdy może zatrzymać każdego (STOP WORK Policity). Mam prawo zatrzymać współpracownika i powiedzieć mu, że nie wolno. Tak samo mnie każdy może upomnieć.
Wbrew naszym wyobrażeniom na platformach nie przebywa się miesiącami. Byłoby to wręcz niemożliwe. W zależności od kraju ten tryb wyglądał inaczej. W Stanach Zjednoczonych było to trzy tygodnie pracy na trzy tygodnie wolnego. W Wielkiej Brytanii, dwa tygodnie na dwa urlopu. W Rosji i Turkmenistanie sześć tygodni, a w Kazachstanie 4 tygodnie pracy. Jak mówi Seweryn Olaf, Norwegia gdzie teraz pracuje, to zupełnie „inna bajka”, dwa tygodnie pracy na cztery wolnego.
– Teraz nie wróciłbym do pracy od czterech do sześciu tygodni na morzu. Trzeba umieć się odnaleźć w tym, to nie jest praca dla każdego. Spotkałem wiele osób, które psychiczne nie wytrzymywały, rezygnowały. Prawda jest taka, że siedzi się na miejscu, wokół jest morze, non stop widzi się te same osoby. Nie ma tego luksusu, co na lądzie, że można wyjść, przejść się, złapać oddech. Nie ma fizycznej możliwości, by walnąć przysłowiowymi drzwiami i wyjść się przejść. 24 godziny przez 7 dni w tygodniu jest się zamkniętym. Ludziom z boku może się wydawać, a co tam dwa tygodnie. To nie jest takie kolorowe i proste.
Jeśli chodzi o proporcje zatrudnienia, to gdy starachowiczanin rozpoczynał swoją karierę, nie było w ogóle kobiet – może sporadycznie się pojawiały, ale głównie w firmach serwisowych. Obecnie są to rzadkie przypadki. Choć, jak uważa, kobieta świetnie poradziłaby sobie w tej pracy, czego przykładem są Norweżki, które wykonują swoją pracę od sprzątania, prac fizycznych na stole wiertniczym przez pełne zarządzanie całymi platformami.
Duże platformy to takie małe miasteczko z hotelem, z tą różnicą, że na środku morza. Jak opowiada Olaf te hotele mają standard niemal czterogwiazdkowy. Mniejsze platformy mają trochę gorsze warunki, ale nie można narzekać. Najgorzej jest w krajach wschodnich, tam starachowiczanin mieszkał w sześcioosobowych barakach, współlokatorzy pracowali na różne zmiany, więc pory wypoczynku nie były wspólne, a na 12 osób przysługiwała jedna toaleta.
?????
Seweryn Olaf Kwaśniewski obecnie pracuje w departamencie wiercenia w firmie Baker Hughes the GE Company. W 2011 roku zmienił miejsce zatrudnienia szukając nowych wyzwań. I tak, jak bywał na platformach w różnych zakątkach globu, tak teraz przebywa na Norweskim Shelfie Kontynentalnym. Zajmuje się procesem wiercenia, od monitoringu poprzez dekodowanie informacji z wiertła, robienie analiz itp. Pracuje dla gigantów związanych z paliwami, takich jak: Statoil, Conocophillips, Lundim, Shell.
– Odwiertem zajmuje się wiertacz, który pilnuje parametrów wiercenia. Jak bardzo trzeba docisnąć wiertło, jakie momenty obrotowe zastosować, by jak najszybciej wywiercić cały otwór zajmuje się właśnie mój dział w firmie. Wyliczeniami, jak ma wyglądać otwór zajmują się pracownicy, których firmy planują odwierty. A moja firma świadczy usługi, odpowiada za wiercenia. To nie jest tak, jak się ludziom wydaje, że to się robi w pionie, bardzo często to dziesiątki otworów obok siebie, kończące się na głębokościach 5000-6000 m, gdzie ostatnie 2000 m jest już robionych w poziomie i tu dopiero zaczyna się zabawa. Poza tym trzeba się wstrzelić w złoże, gdzie grubość roponośnego lub gazonośnego pokładu ma raptem 1 m grubości oraz trzeba tam zostać przez całe 2000 m, co nie jest łatwe ze względu na geologię danego złoża. Na obrazach sejsmicznych często to wygląda jak pajęczyna.
Morze, woda to żywioł. Targany sztormami. Platforma znajduje się z dala od lądu. Istnieje realne zagrożenie, że coś się może wydarzyć.
– Nie można tak myśleć. Gdybyśmy myśleli cały czas o tym, że jest czy zbliża się sztorm, to można by zwariować – mówi Olaf.
– Gdy jest sztorm, to po prostu się pracuje. Nie zwraca się na to uwagi.
Sztormy to jedno. Zagrożenia geopolityczne w niektórych krajach, to drugie. Rzadko, ale jednak zdarza się, że na platformach wiertniczych wybuchają pożary. W 2010 roku doszło do eksplozji platformy Deepwater Horizon na Zatoce Meksykańskiej. Wybuch i pożar spowodował śmierć kilkunastu pracowników oraz katastrofę ekologiczną.
– To była straszna tragedia, dlaczego to się stało? Nie wypowiem się – opowiada Kwaśniewski.
Olaf przyznaje, że on i załoga, z którą współpracował, miała dość poważną sytuację związaną ze stabilnością otworu. Jak opowiada, dziwnym uczuciem jest to, gdy nagle przychodzi szef i mówi, że „wszystko jest w porządku, ale… helikoptery i wszystkie łodzie są w gotowości do startu”. W głowie pojawiają się wtedy różne myśli. Na szczęście takie historie zdarzają się bardzo rzadko.
?????
Gdy 25- letni Olaf, ukochany jedynak, powiedział swoim rodzicom, że po studiach wyjeżdża, że będzie pracował za granicą, a do tego dodał gdzie, to zarówno mama, jak i tato mężczyzny przeżyli delikatny szok.
– Ale wiedzieli, że są to moje plany i powiedzieli, że jak chcę, to mam spróbować. Olaf od kilku lat jest szczęśliwym mężem. Swoją żonę Alicję poznał w Starachowicach.
– Poznałem ją, gdy jechałem na sześć tygodni do Rosji, więc od razy byliśmy wystawieni na ciężką próbę. Już pracowałem na platformach, więc niczego nie kryłem przed Alicją.
Pobrali się w 2013 roku, mają dwie córeczki, mieszkają w Krakowie. I – jak mówi Seweryn Olaf – jest coraz ciężej wyjeżdżać. Starsza córka, 4-letnia Amelka już zdaje sobie sprawę, że jej taty nie będzie przez te kilkanaście dni w domu i zaczyna powoli prosić go, by został, by nie wyjeżdżał.
– Zdaję sobie sprawę, że będzie coraz gorzej, coraz trudniej.
Młodsza córeczka Lenka ma 1.5 roku, więc nie do końca jest świadoma, że taty nie ma przez dłuższy okres czasu.
– Jak mantrę powtarzałem i powtarzam dziewczynkom, że tata musi wyjechać, że za parę dni wrócę, ale będę dzwonił.
Nawet 12 lat temu, gdy Seweryn Olaf rozpoczynał pracę, było inaczej pod względem komunikacji z rodziną, niż jest teraz. XXI wiek i postęp technologiczny powoduje, że bez problemu może się kontaktować z rodziną, z najbliższymi.
– Jak zaczynałem pracę, był jeden telefon na całą platformę, były dwa do trzech komputerów, przy których mogliśmy spędzać do 10 minut. Nie było mowy, by się do niego bez problemu dostać, stało się w kolejce. Teraz jest już inaczej. Normalnie i bez problemu kontaktuję się z rodziną.
W Starachowicach Olaf razem z Alicją i dziewczynkami bywają często. Tu mieszkają rodzice obojga młodych ludzi i te wizyty są dla nich bardzo ważne.
?????
– W mojej pracy są bardzo fajni ludzie i miejsca, w których pracujemy. To są ludzie z bardzo dużym dystansem do siebie. Międzynarodowe towarzystwo, które świetnie się rozumie. Gdy widzimy, że coś nie tak dzieje się ze współpracownikiem, działamy i staramy mu się pomóc. Bo są ludzie, którzy po czasie nie wytrzymują – opowiada Seweryn Olaf Kwaśniewski.
Bogactwa naturalnego jest dużo więcej, niż przeciętnemu człowiekowi może się wydawać. Pracy jest bardzo dużo. Starachowiczanin uśmiecha się, gdy mówi o wyobrażeniach przeciętnego człowieka na temat pracy na platformach wiertniczych. Wiedzę, którą posiadamy czerpiemy z filmów fabularnych.
– Reżyserzy mają bujną wyobraźnię. Za to dokumenty pokazują prawdę, choć tam również reżyser pozwala sobie na dowolność przedstawionych faktów.
Koleżanka z AGH, która powiedziała mężczyźnie o pracy na platformach, nie pracuje w tej branży. Seweryn nigdy nie żałował decyzji, o takiej zawodowej przyszłości. Zarobki też są satysfakcjonujące. Jedyne co by zmienił, to kierunek studiów zaraz po maturze.
Gdy Państwo czytają ten artykuł, Seweryn Olaf jest znowu na morzu. Wraca za dwa tygodnie, by wolny czas poświęcić w całości rodzinie. Ale znajduje również chwilę, by szkolić swoją nową pasję, grę na saksofonie.
– Ten wolny czas znowu szybko zleci, jakby go nie było – kończy rozmowę nasz starachowiczanin na platformie wiertniczej.