SPRZENIEWIERZYLI SIĘ PARTII?

Getting your Trinity Audio player ready...

Władze powiatowe Sojuszu Lewicy Demokratycznej wszczęły procedurę wykluczenia z partii Roberta Sowuli i Marcina Pochecia. Zainteresowani odbierają to jako próbę manipulacji i odwet za poparcie wniosku o referendum.
Wniosek o wykluczenie z partii złożył Sylwester Kwiecień, który przewodzi strukturom Sojuszu Lewicy Demokratycznej w powiecie. Potwierdził to w rozmowie z GAZETĄ, dodając, że zrobił to jako przewodniczący, wykonując dyspozycje gremiów statutowych: miejskich i powiatowych. Obaj panowie, co także nadmienił, zaproszeni zostali na posiedzenie, by złożyć wyjaśnienia. Żaden się jednak nie pojawił.
– Wniosek podjęliśmy jednogłośnie – powiedział Kwiecień. – Podpisało się pod nim około dwudziestu osób. Zostałem zobowiązany, aby skierować go do Sądu Partyjnego z szerokim uzasadnieniem. Na temat przyczyn nie chciałbym się teraz rozwodzić.
Robert Sowula i Marcin Pocheć są taką decyzją zaskoczeni.
– Informację o wszczęciu postępowania traktuję w ramach mało wybrednego żartu – stwierdził Pocheć, który zapewniał, że ani on, ani kolega nie zrobili nic, co by mogło narazić na szwank dobre imię ich partii.
– Nie było żadnej uchwały, której byśmy nie wykonali. Po pierwszej aferze starachowickiej wiele osób odpuściło sobie działalność. Została jedynie garstka tych, którym zależało i którzy robili wszystko, by przetrwać te trudne czasy. W tej garstce byliśmy także i my – mówił o sobie i Sowuli. – Nie mieliśmy pomocy ani władz województwa, ani tych z kraju. Ale jakoś nam się udało. Dzięki ciężkiej i tytanicznej pracy, nasza organizacja stała się dużą siłą. Dlatego m.in. uważamy to pismo za jakiś żart, może trochę angielski – przyznał Pocheć. – W jednej tylko sprawie wypowiadaliśmy się publicznie. Chodziło o poparcie uchwały w sprawie referendum, którą w efekcie poparł cały klub. Tym bardziej wydaje się to niezrozumiałe. Myślę, że jest to nieprzemyślany ruch, który nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. Nigdy nie uczyniliśmy nic, co mogłoby rzucić na SLD choćby najmniejszy cień.
– Prawie dwanaście lat pracowaliśmy w partii, zajmując różne stanowiska. Sam byłem wiceprzewodniczącym, a wcześniej przewodniczącym kół. Zawsze przyświecały nam ideały, by zwiększać transparentność i przejrzystość w partii. Z pewnością nie ulegniemy próbom manipulacji i zastraszenia, a branie odwetu na mojej osobie za poparcie referendum w celu odwołania Wojciecha B. uważam za głęboko niesłuszne. Takie praktyki są karygodne – skwitował radny. – Nie wyobrażam, sobie, aby partyjny Sąd Wojewódzki mógł na poważnie zająć się sprawą, bo jeśli zapozna się z zarzutami zobaczy, jak bardzo są one śmieszne – stwierdza Robert Sowula.
Szansę obrony im dano. Nie skorzystali,
– Faktycznie dostaliśmy zaproszenie, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy z ważkości tego tematu – mówi Sowula. – Gdyby ktoś nam powiedział, że będzie się toczyć jakieś postępowanie lub będą podejmowane jakieś decyzje związane z naszymi osobami, na pewno byśmy tam byli – zapewnił radny.
– Pracuję od rana do wieczora – mówił Pocheć. – Ale gdybym wiedział, że będzie coś istotnego, na pewno bym się pojawił. To było zrobione za naszymi plecami – mówił z wyrzutem.
– Tak naprawdę do tej pory nie wiemy, o co właściwie chodzi – wtórował Sowula. – W piśmie, które dostaliśmy, nie ma żadnego uzasadnienia.
Ci, którzy śledzą miejskie obrady, mogli już zauważyć, że między radnymi lewicy jednomyślności nie ma. Podczas ostatniej sesji, gdzie głosowano nad absolutorium, Marcin Pocheć jako jedyny z SLD opowiedział się przeciwko, mimo że klub zarządził w tej sprawie dyscyplinę partyjną.
– Nic o tym nie wiedziałem – powiedział Pocheć. – Klub jak zwykle zwołano na pół godziny przed sesją, a ja ze względów zawodowych nie byłem w stanie się stawić. Ale niezależnie od tego sprawa absolutorium czy referendum jest na tyle ważna dla miasta, że nie mogłem głosować wbrew swojemu sumieniu – tłumaczy radny.
Sowuli wówczas nie było, ale podpisał się także pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania, oskarżonego o korupcję Wojciecha B. ze stanowiska, a ostatnio wspólnie z kolegą przystąpił do Komitetu Referendalnego, w którym są radni PiS, PO oraz Spółdzielcy.
– Uważam, że jest to cenna inicjatywa, a obowiązkiem radnych – animowanie życia społeczno – politycznego – uzasadnia Sowula.
– Gdybyśmy zagłosowali za referendum, a nie brali aktywnego udziału w działaniach referendalnych, świadczyłoby to o naszych nieczystych intencjach przy głosowaniu – stwierdził dosadnie Pocheć.
– Będziemy się bronić przed sądem koleżeńskim w Kielcach – zapowiedział w czwartek. – A jeśli nie damy rady, to w wyższej instancji, Sądzie Krajowym SLD w Warszawie. Nie czujemy się winni, bo te zarzuty nie mają związku z rzeczywistością – skonstatował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *