ZEC PRĘŻNIE DZIAŁA, PREZESA CHCĄ „ZGNOIĆ”

Getting your Trinity Audio player ready...

Czy Marcin Pocheć straci stanowisko szefa ciepłowni? Zachodzi taka obawa w związku z niezakończeniem od razu prowadzonej przez niego działalności, do czego zobowiązuje tzw. ustawa antykorupcyjna. Sprawie przyglądało się CBA. Wyniki kontroli nie są na razie znane.
Osoby wybrane do pełnienia funkcji publicznych mają ograniczoną możliwość prowadzenia działalności gospodarczej z uwagi na istotny interes publiczny, by strefa władzy publicznej nie przenikała się z tzw. „biznesem”, wpływając na rynek i aby stanowiska publiczne nie były wykorzystywane dla czerpania korzyści przez osoby u władzy. Reguluje to tzw. ustawa antykorupcyjna. Zgodnie z nią członkowie organów zarządzających gminnymi osobami prawnymi, do których zaliczają się miejskie spółki, nie mogą prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub wspólnie z innymi osobami, a także zarządzać taką działalnością lub być przedstawicielem czy pełnomocnikiem w prowadzeniu takiej działalności (z wyłączeniem działalności wytwórczej w rolnictwie w zakresie produkcji roślinnej i zwierzęcej, w formie i zakresie gospodarstwa rodzinnego), o czym mówi dokładnie art. 4. pkt.6. Naruszenie tego zakazu stanowi podstawę do odwołania takiej osoby ze stanowiska, lub rozwiązania umowy o pracę w trybie art. 52 § 1 pkt 1 k.p. Co jeśli taka osoba prowadziła wcześniej własną działalność? Kwestia ta uregulowana jest wprost tylko w przypadku członków zarządu województwa oraz członków zarządu powiatu, ale jak podnoszą prawnicy, należy ją zastosować analogicznie do pozostałych przypadków. Tak więc, gdy osoba wybrana do takiej funkcji prowadziła działalność, winna w ciągu 3 miesięcy od dnia swojego wyboru zaprzestać jej prowadzenia. Jeśli tego nie zrobi, organ stanowiący jednostki samorządu terytorialnego odwołuje ją, zgodnie z ustawą, najpóźniej w ciągu miesiąca od upływu terminu. I taka właśnie obawa pojawiła się w związku z szefem starachowickiej ciepłowni, w sprawie którego prowadzona była kontrola przez CBA. Jak dowiedzieliśmy się u źródła, dotyczyła ona przestrzegania przez niego w 2015 roku ograniczeń wynikających z art. 4 pkt. 6 tzw. ustawy antykorupcyjnej. Kontrola została wszczęta 9 grudnia 2015 r., i zakończona 17 lutego 2016 r.Na tym etapie, jak dowiedzieliśmy się w CBA, prowadzone są czynności pokontrolne. Wyników kontroli na razie nie ujawniono.Wszystko dlatego, że Marcin Pocheć, po tym jak został wybrany szefem ciepłowni w marcu 2015 r. nie zakończył od razu prowadzonej działalności (firma budowlano – deweloperska – przyp. red.), a przynajmniej tak wynikało z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Zrobił to 29 grudnia ub. r., a wykreślenie z rejestru nastąpiło dzień później. Czy złamał zapisy ustawy? Zdaniem autora pisma, który poinformował służby, jak najbardziej tak. On jednak twierdzi inaczej…- Fakt, nie dokonałem od razu wykreślenia z ewidencji, co nie oznacza, że prowadziłem faktycznie działalność gospodarczą – mówi GAZECIE Marcin Pocheć, powołując się na komentarz do Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej Agnieszki Rzeteckiej-Gil, w którym pada stwierdzenie, że nie należy wiązać działalności gospodarczej jedynie z wpisem do ewidencji, który może posłużyć wyłącznie jako środek dowodowy pomocny przy ustaleniu, czy dana osoba pełniąca funkcję publiczną prowadzi działalność gospodarczą.- Aby działalność uznać za gospodarczą, musi ona spełniać łącznie trzy warunki. Po pierwsze, być zarobkową, po drugie – wykonywaną w sposób zorganizowany i wreszcie po trzecie – w sposób ciągły – wyłuszcza Pocheć, podkreślając, że jej podstawową, konstytutywną cechą jest zarobkowy charakter. A może ona taki posiadać, jeśli prowadzona jest w celu osiągnięcia dochodu („zarobku”) rozumianego jako nadwyżka przychodów nad nakładami (kosztami) tej działalności. A tej w zeszłym roku on nie osiągnął, co potwierdza zeznanie podatkowe złożone w „skarbówce”.- Brak przedmiotowej cechy przesądza, iż w danym przypadku nie można mówić o działalności gospodarczej (w rozumieniu art. 2 u.s.d.g.) – argumentuje M. Pocheć.- Nie zostały spełnione wszystkie trzy elementy, a moja działalność została zakończona w grudniu 2015 roku, w sposób przewidziany prawem. Oczywiste jest, że nie dopuściłem się żadnego naruszenia – uważa M. Pocheć, dodając, że wątpliwe okoliczności rozstrzyga się zawsze korzystnie dla strony.Donos odbiera jako reakcję na zarządzanie spółką.- Naraziłem się wielu osobom, przecinając stare układy – mówi M. Pocheć – spółka traciła na tym przez lata i to niemało…- Wystarczy popatrzeć na oszczędności, jakie są teraz. Na poprzednim węglu, który był zakupiony jeszcze w 2014 r., z 1 tuzyskiwaliśmy 17,08 GJ energii, podczas gdy teraz, z dostaw z kompani mamy 19,58 GJ energii. W samym tylko styczniu 2016 r. wyprodukowaliśmy prawie 67 tys. GJ, a gdybyśmy chcieli zrobić to starym węglem, potrzebowalibyśmy o 500 t więcej – szacuje prezes.- W latach 2010 -2014 średnia produkcja z 1 tony miału oscylowała w granicach 14 GJ. Widać więc jak na dłoni, jak grube miliony traciła spółka na skutek takiego zarządzania i takiej polityki. Od niemal dekady nie udało się nikomu uzdrowić i przeciąć tej patologii, za co zresztą płacili mieszkańcy Starachowic. Czego nie udało się zrobić od ponad 10 lat, mnie udało się w kilka miesięcy, co powoduje – jak widać – gniew i wywołuje ataki na moją osobę – przekonuje prezes.- Na samym początku pożegnałem się również z częścią dawnej załogi. Dotyczyło to głównie dawnego kierownictwa. W kilku przypadkach nie było to przyjemne, odbyło się na zasadzie zwolnień dyscyplinarnych. Nie widziałem jednak innego wyjścia, jak tak radykalne decyzje. Sprawy w niektórych przypadkach toczą się w sądach. 8 marca zakończyła się jedna z nich. Pani kierownik nie została przywrócona do pracy. Uważam, że te decyzje były jak najbardziej właściwe, mimo że może nie za przyjemne…- przyznaje prezes.Zrobił także porządki w wyborze oferentów.- Zaczęły wreszcie obowiązywać zasady uczciwego rozeznania rynku – albo nieograniczonego przetargu, albo zapytań do wszystkich, przez co udało się zerwać z dotychczasowym układem – uzasadnia M. Pocheć.- Zadanie, jakie sobie postawiłem, to maksymalne wykorzystanie mocy i doświadczenia zatrudnionych tu pracowników, aby odchodzić zupełnie od zlecania robót sieciowych na zewnątrz. W końcu nie po to zakupiliśmy nowy sprzęt i szkoliliśmy pracowników, aby dawać zarobić firmom zewnętrznym. Na tyle, na ile jest to możliwe chcemy robić to własnym sumptem – informuje prezes.Nie wszystkim jest to dziś na rękę. Podobnie, jak przynoszący zyski, handel detaliczny węglem.- Odkąd we wrześniu 2015 r. zaczęliśmy sprzedaż, ruszyła kanonada różnych donosów. W moim odczuciu, ale także prawników, wszystko zrobione jest zgodnie z prawem. Zanim rozpoczęliśmy sprzedaż, dokonaliśmy zmian w KRS, uzyskaliśmy również wpis w służbach celnych, jako podmiot pośredniczący handlem węglem, a dopiero potem rozpoczęliśmy handel. Dziś jesteśmy autoryzowanym przedstawicielem kampanii węglowej. Robimy wszystko na zasadach rynkowych, doliczamy koszty transportu i marżę, oczywiście uczciwą – zapewnia M. Pocheć.- Sprzedaż funkcjonuje nam bardzo dobrze, a skargi, które wpływały do NIK czy UOKiK nie znajdują uzasadnienia. Sugerowanie, że inwestując w sprzedaż obciążamy odbiorców ciepła, jest śmieszne – uważa prezes, podkreślając, że od samego początku spółka prowadzi rozdział kosztów.- Działalność przynosi nam zyski, a każdy zysk spółki, jest także zyskiem odbiorców – przekonuje M. Pocheć. Wspomina też o nowych projektach związanych z nowoczesnymi rozwiązaniami w zakresie źródeł ciepła.- W tej chwili naszym największym problemem są opłaty związane z emisją CO2 do atmosfery. O ile jeszcze w ubiegłym roku opłata ta wynosiła ponad 200 tys. zł, o tyle w tym wzrośnie do ponad 1 mln zł – mówi Pocheć. – Moim zadaniem jest zrobić wszystko, żeby nie przełożyło się to na kieszeń odbiorców, i o to się staram. Tym bardziej mi przykro, że robiąc wszystko, aby uczynić tę spółkę prężną, co trochę ktoś rzuca mi nowe kłody. A skala tego zjawiska jest już ogromna … – mówi.- Przewidywałem, że tak może być, bo „popsułem” sporo interesów, począwszy od węgla, przez zmianę dostawców, a skończywszy na części osób zarządzających tą spółką. I co najlepsze… mamy tego efekty – chwali się prezes. – Zgodnie z założeniami, zysk za ubiegły rok miał się kształtować na poziomie 20 tys. zł netto, a wyniósł finalnie blisko 1 mln zł, mimo zwiększenia puli na wydatki, bo wykonaliśmy kilka nieplanowanych przyłączy i zakupiliśmy dużo sprzętu. A ilość remontów i inwestycji zaplanowanych na 2016 jest jeszcze większa. Przed nami wiele zadań, począwszy od wymiany komina na ciepłowni C1 czy odpylania, poprzez wymianę starej sieci, a skończywszy na poszukiwaniach nowych odbiorców oraz zewnętrznych źródeł pozyskiwania środków. .- Mamy parę projektów wspólnych z gminą, które też są w trakcie przygotowywania. Na razie jednak nie chciałbym o nich mówić – ucina dalsze pytania.- Czekam z niecierpliwością na wynik kontroli prowadzonej przez CBA.Czuję się czysty. Obejmując to stanowisko, poświęciłem się zarządzaniu ZEC-em. Nie prowadziłem żadnej działalności, a sam wpis w CEIDG jest kwestią interpretacji. Z wykładnią prawa trudno jest dyskutować. Czym innym jest mieć coś za uszami, a czymś innym zwykłe niedopatrzenie – uważa Pocheć.Zapewnia, że śpi w nocy spokojnie, bo niczego złego nie zrobił, co widać po wynikach spółki, a także po tym, jak się rozwija. Nawet gdyby wynik kontroli okazał się mu nieprzychylny, nie zamierza się poddać, bo nie wszystko jest oczywiste.Prezydent Marek Materek do czasu zakończenia czynności przez CBA nie chce sprawy komentować. Pytany o ewentualne konsekwencje wobec szefa ciepłowni dodaje, że w zależności od stanowiska CBA zawartego w wystąpieniu pokontrolnym Rada Nadzorcza spółki podejmie przewidziane prawem czynności. (An)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *