KAŻDA NOWA MIOTŁA WYMIATA PO SWOJEMU, CZYLI…

Getting your Trinity Audio player ready...

Reorganizację starachowickiej komendy zapowiada jej nowy szef mł. insp. Jarosław Adamski. Choć chwali sobie jej osiągnięcia, nie kryje, że chce tu wprowadzić własne porządki, ale – podkreśla – w porozumieniu z załogą.
-Musimy wybrać, czy będziemy siedzieć za biurkiem i wypełniać papiery, czy wyjdziemy na ulicę i zrobimy w końcu porządek – mówi komendant i zaraz dodaje- ja już wybrałem. Jaka będzie jednostka za jego rządów, nad czym policjanci muszą jeszczen popracować, co robi, gdy zrzuca mundur i jaki jest prywatnie Jarosław Adamski, opowiedział w rozmowie z GAZETĄ.
Nowy komendant ma 46 lat i pochodzi z Ostrowca. Urodził się 31 grudnia 1965 roku. Ukończył Technikum Hutniczo – Mechaniczne i studia w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Ma tytuł magistra i stopień podporucznika pożarnictwa. Z uwagi na spore problemy ze znalezieniem pracy i przez sentyment do munduru, postanowił wstąpić do policji. Przez 10 lat pracował w policji na stanowiskach pracowniczych w wydziałach kryminalnych i w pionie operacyjno – rozpoznawczym. W 2000 roku ukończył Studium Oficerskie w Szczytnie, a w następnym roku został powołany na stanowisko komendanta Komisariatu Policji w Ćmielowie. Od połowy 2004 roku był pierwszym zastępcą komendanta powiatowego policji w Ostrowcu Świętokrzyskim, aż do ubiegłej środy…
– Nie żal się było rozstać?
– Żal… To było 21 lat pracy. Może będę nieskromny, ale muszę powiedzieć, że niebo płakało przez miesiąc nade mną (śmiech).
– Służbę w Starachowicach rozpoczął Pan w czwartek. Ma Pan jakieś obawy?
– Gdybym je miał, nie zdecydowałbym się startować do tego konkursu. Myślę, że dotychczasowy przebieg mojej służby w komendzie ostrowieckiej i dość długi czas, jaki spędziłem na stanowiskach kierowniczych gwarantują, że dobrze poprowadzę jednostkę. Nie ulega wątpliwości, że jest to nowe wyzwanie, wiele rzeczy muszę dopiero poznać, zwłaszcza ludzi, bo na nich opiera się każda organizacja. Jeśli uda się tylko stworzyć dobrą atmosferę pracy, to myślę, że ta jednostka będzie się liczyła w rankingu garnizonu świętokrzyskiego.
– Miał Pan okazję zapoznać się może z jej dotychczasową działalnością i osiągnięciami?
– Od kilku miesięcy, gdy tylko zdecydowałem, że wystartuję w konkursie, jeśli się tylko jakiś pojawi, interesowałem się nie tylko własną jednostką, ale także wynikami, osiągnięciami, a nieraz i potknięciami innych, w tym starachowickiej. Mam tu także paru znajomych, z którymi niegdyś pracowałem, choćby mój zastępca, który przez prawie pół roku pełnił obowiązki komendanta powiatowego policji w Starachowicach. Kiedyś pracowaliśmy wspólnie w pionie kryminalnym, później ja byłem zastępcą, a on kierownikiem i wylądował w Kielcach, a teraz nasze drogi z powrotem się zeszły.
– Jak Pan ocenia funkcjonowanie komendy?
– Jeśli wziąć pod uwagę kilka ostatnich lat, to wyniki są rzeczywiście imponujące, zwłaszcza że nie jest ona jednostką prostą. To trzecia co do wielkości jednostka w województwie świętokrzyskim. Choć bywały takie obszary, które w jej pracy kulały. Na tę chwilę trzeba przyznać, że jest ona w dobrej kondycji. Pewnie są mankamenty, które będziemy musieli poprawić, ale mam nadzieję, że uda się to zrobić w miarę szybko i bezboleśnie.
– Jakie będą Pana priorytety?
– Bardzo istotne jest dla mnie, aby ocena społeczna naszej pracy była jak najwyższa. Policja musi być widoczna, profesjonalna, a przy tym stanowcza w stosunku do osób, które łamią prawo i kulturalna w stosunku do pokrzywdzonych. Tylko logiczne, konsekwentne i jednocześnie zdecydowane postępowanie, zgodne z przepisami prawa powoduje, że społeczeństwo oceniać nas będzie bardzo wysoko.
– Przewiduje Pan może jakieś zmiany personalne na stanowiskach kierowniczych?
– Czy personalne, tego na razie nie wiem. Na pewno wprowadzimy zmiany organizacyjne. Obecna struktura komendy jest dosyć stara. Przestępczość ewoluuje, zmienia się jej geografia, zmieniają się także potrzeby społeczeństwa, a my musimy się dostosować, być na bieżąco. Trzeba to robić w sposób przemyślany.
– Kiedy możemy spodziewać się ewentualnych zmian?
– Trudno w tej chwili powiedzieć. Najpierw muszę poznać ludzi, którzy tu pracują, co zajmie mi sporo czasu. A dopiero później, podjąć decyzję co do zmian organizacyjnych, na razie nie kadrowych.
– Odbył Pan już pierwszą odprawę?
– Nie ze wszystkimi. Na razie z kadrą kierowniczą, dziś zaplanowałem kolejną w trochę szerszym gronie. Chciałbym przedstawić swoją wizję i plan działania. To, że wszystko do tej pory „kręciło się” dobrze nie znaczy, że jest tak, jak ja bym to akceptował. Stara zasada mówi, że każda nowa miotła wymiata po swojemu (śmiech).
– Jakie zmiany będzie Pan chciał przeprowadzić w Starachowicach?
– Na razie nie chciałbym o tym mówić. Nie miałem jeszcze okazji, by porozmawiać ze wszystkimi przełożonymi. Chcę najpierw poznać ich zdanie. Myślę, że za jakiś miesiąc, będziemy mogli porozmawiać już o konkretach.
– Czy wiadomo w takim razie nad czym trzeba będzie popracować? Jakie są nasze mankamenty?
– Przede wszystkim duża ilość przestępczości przeciwko mieniu, a konkretnie zniszczeń. Na tym polu starachowicka jednostka wybija się, w złym tego słowa znaczeniu, pomijając oczywiście Kielce, które są nieporównywalne większe. Stawia nas to w niekorzystnym świetle. Dlatego zrobię wszystko ,by ograniczyć przestępczość. Jest to głównie „chuliganka”, zwłaszcza nieletnich, co wynika z mojego doświadczenia, czyli „choroba” naszego okresu, która dokucza mieszkańcom i uderza w mienie publiczne. Niszczone są przystanki, znaki drogowe, kosze, czy ławki, a także lusterka w pojazdach, wybijane szyby w mieszkaniach prywatnych i samochodach. Z tym trzeba skończyć! A jedyną metodą jest zwiększenie ilości służb i dobre rozpoznanie problemu. Gdy tylko zacznie się rok szkolny, trzeba będzie „ruszyć z kopyta” z rozpoznaniem środowiska. Wiem z doświadczenia, że dyrektorzy, pedagodzy i nauczyciele szkół czasem wolą chować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. To samo dotyczy się przestępczości narkotykowej, rozbójniczej, tzw. fal i czy innych patologii.
– Ma Pan pomysł jak z tym walczyć? Trudno będzie zwiększyć liczbę patroli, przy tak okrojonych etatach…
– Mam nadzieję, że w tym roku zostaną one zwiększone, chociażby ze względu na Euro 2012. To jest ostatni gwizdek, żeby uzupełnić stan etatowy jednostek, bo może się szybko okazać, że podczas prezydencji, a potem także i Euro 2012 nie będziemy mieli kogo wystawiać na imprezy podwyższonego ryzyka. Zresztą nie tylko o imprezy tu chodzi, ale również – czy przede wszystkim – przejazdy kibiców, z czym mamy największy problem. Za każdym razem są wydawane ogromne pieniądze z budżetu policji na ich prawidłowe zabezpieczenie, a i tak jesteśmy zawsze o krok do tyłu. Dlatego tak ważne jest dobre rozpoznanie. Prewencja faktycznie jest okrojona, mamy sporo wakatów, ale są jeszcze inne służby. Zasada jest prosta – jeśli zabezpieczymy miasto, to nie będziemy siedzieć w papierach. Zamiast robić kwity, lepiej jest kogoś złapać. Musimy wybrać w takiej rzeczywistości i przy obecnych stanie etatów, z pomocą straży miejskiej, a być może także i innych organizacji – czy siedzimy za biurkiem i piszemy tylko papiery czy idziemy na ulice i robimy tam porządek. Ja już wybrałem! Nie stać mnie, żeby wydawać pieniądze na „papier”, oczywiście nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Chciałbym apelować także do władz samorządowych o środki na służby ponadnormatywne. Są one lekarstwem w sytuacji, kiedy mamy tak dużo wakatów. A trzeba pamiętać, że poza policją, za bezpieczeństwo odpowiedzialni są także gospodarze gmin i powiatów i miast. Ze swoje strony mogę zapewnić, że wszystkie pieniądze zostaną należycie spożytkowane.
– Zapowiada się sporo pracy, nie myśli Pan o przeprowadzce do Starachowic?
– Dzisiaj przećwiczyłem dojazd. Zajęło mi to pół godziny. 32 km, a trasa jest całkiem dobra. Nie będę się przeprowadzał, aczkolwiek pierwsze kilka miesięcy na pewno będzie dość intensywne. Dziś byłem w jednostce przed godz. 6.00 i myślę, że przed godz. 19.00 stąd nie wyjdę. Ale taka służba… Skoro zdecydowałem się na nią, a komendant wojewódzki uznał moją kandydaturę, to muszę się liczyć z konsekwencjami.
– Jak nasz komendant zamierza się odstresować? Co porabia w wolnych chwilach, gdy zrzuca mundur? Jakie ma hobby?
– Pasji mam wiele, ale na większość brakuje czasu. Lubię przeczytać dobrą książkę, powędkować, choć bardzo często telefon płoszy mi ryby. Od wielu lat pasjonuję się także stolarstwem i wracam do tego, gdy tylko mam wolną chwilę.
– A jaki jest prywatnie Jarosław Adamski?
– Podobno jestem typem choleryka (śmiech), ale na szczęście takiego, któremu szybko przechodzi. Uprzedziłem dziś zresztą o tym swoich podwładnych, by nie zrażali się, gdy czasem podniosę głos. Po 5 minutach jest już po wszystkim. To chyba lepiej, niż gdybym miał zapamiętywać cudze potknięcia. Tak, z pewnością choleryk, żona tak twierdzi A, że jestem koziorożcem, a ona spod lwa, to czasem się dzieje… (śmiech)
– Oby jak najlepiej w komendzie. Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry