Getting your Trinity Audio player ready...
|
Mężczyzny, który być może zamierzał sobie odebrać życie, szukali przez kilka godzin policjanci ze Starachowic, zaalarmowani przez kolegów z Warszawy, którym syn nieszczęśnika miał zgłosić zniknięcie broni. Znaleźli go w samochodzie, z listem pożegnalnym do bliskich. Na szczęście bez pistoletu. Ten z trzema magazynkami i częścią amunicji odnaleziono w mieszkaniu. Jak udało się nam dowiedzieć, nikt z niego nie strzelał.
62-letni mężczyzna wraz z żoną, 38-letnim synem oraz synową mieszkał w jednym domu w Warszawie. Kiedy żona umarła, załamany wrócił do matki do Starachowic. Gdy syn nie mógł się z nim skontaktować, pojechał go szukać. Niestety, na darmo. Zaniepokoiło go też to, że z jego sejfu zniknął pistolet, pozwolenie na broń i amunicja, których używał w pracy, gdzie był zatrudniony jako ochroniarz. Podejrzewał, że mógł to zabrać ojciec, o czym powiadomił szybko policję. Faxem przesłano zawiadomienie do Starachowic. Wszystko wskazywało na to, że może tu przebywać. W poniedziałek, ok. godz. 4.00 nad ranem patrol prewencji z komisariatu policji w Pawłowie, pod jedną z restauracji w Lubieni zauważył hondę, w której siedział 62 – latek. Istniało duże prawdopodobieństwo, że mężczyzna może popełnić samobójstwo, lub użyć broni wobec innych osób, dlatego – z uwzględnieniem szczególnych środków ostrożności – został zatrzymany, a następnie przewieziony do Komendy Powiatowej Policji w Starachowicach. Znaleziono przy nim pozwolenie na broń, a w schowku auta list, w którym żegnał się ze swoimi bliskimi i przepraszał za wszystko.
– Wyglądał jak list pożegnalny samobójcy – mówią funkcjonariusze.
Najprawdopodobniej w porę udało się go powstrzymać. Jak ustalono w toku czynności, mężczyzna przeżywał stany depresyjne po śmierci żony. I to mogło być motywem jego działania. Broń, którą zabrał, a także amunicję znaleziono w jednym z mieszkań przy ulicy Zakładowej w Starachowicach. Nikt z niej nie strzelał, została zabezpieczona i przekazana funkcjonariuszom Komendy Stołecznej Policji w Warszawie, którzy przejęli zatrzymanego.