Starachowicka.pl

Walcząc o Kliniki, walczymy o siebie!

Getting your Trinity Audio player ready...

Rocznie przyjmują około 4 tysięcy pacjentów. Tysiące ludzi korzysta z Poradni znajdującej się w Centrum. Przeprowadzają zabiegi, ratują ludzkie życie. Teraz grozi im likwidacja…
Pani Helena ma 72 lata. Jest schorowaną, przemiłą starszą panią. Spotykam ją podczas jej kolejnego pobytu na Oddziale Kardiologicznym Polsko – Amerykańskich Klinik Serca. Przestała już liczyć swoje pobyty w tym szpitalu. Dlaczego? Bo jej chore serce często odmawia posłuszeństwa i wtedy potrzebuje szpitalnej interwencji lekarzy.
– Od początku jestem pacjentką tej kliniki. Uratowali mi dwa razy życie – opowiada pani Helena.
Gdy tylko coś złego dzieje się z jej organizmem wraca do tego Centrum. Podkreśla jedno, nigdy nie odmówiono jej przyjęcia na oddział.
– W nocy, o północy przyjeżdża tutaj człowiek i przyjmują, i zajmują się – drżącym i słabym głosem opowiada pani Helena. – To najwyższe i najlepsze dobro, jakie mogło spotkać Starachowice.
Kliniki – krótka historia walki o przetrwanie
Kliniki Serca w Starachowicach to miejsce, gdzie ruch nie ustaje. Poranne badania, śniadanie, potem obchód i codzienne życie oddziałów. I tak do samego wieczora. Noc sporadycznie jest spokojna. Karetki przywożą pacjentów z ciężkimi zawałami, także ludzie odczuwający problemy sercowe, na własną rękę przyjeżdżają do Klinik.
Od 10 lat szpital przyjmuje pacjentów z poważnymi wadami serca, od 2012 również na Oddziale Chirurgii Naczyniowej. Rocznie hospitalizowanych jest tam około 4 tysięcy pacjentów. A w latach 2008- 2016 na samym Oddziale Kardiologii leczono 14 897 pacjentów.
Przy PAKS działała również Poradnia Kardiologiczna. Od 2010 roku, tj. od momentu podpisania kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, przyjęto i leczono ponad 44 tysięcy pacjentów. Rocznie udzielanych jest ponad 10 tysięcy porad.
Kilka miesięcy temu nad Klinikami zawisła groźba zamknięcia. Ustawa o sieci szpitali, która została uchwalona przez polski Parlament daje gwarancję funkcjonowania szpitalom publicznym. Dla takich klinik, jak starachowicki PAKS rozwiązaniem była cesja kontraktu i współpraca z PZOZ na zasadzie podwykonawstwa lub wygranie konkursu kontraktowego, gdyby rozpisał taki na tę specjalizację Narodowy Fundusz Zdrowia w danym województwie.
– Rzeczą naturalną wydawała się współpraca ze szpitalem w Starachowicach – mówił podczas konferencji prasowej doktor Grzegorz Dzik. – Nie udało się ze względu na postawę dyrekcji szpitala.
Klinikom nie udało się również nawiązać współpracy z PZOZ w Skarżysku – Kamiennej. Mimo chęci władz samorządowych tego miasta i przede wszystkim tamtejszego szpitala, w Urzędzie Wojewódzkim nie doszło do podpisania odpowiednich dokumentów w czasie do tego przeznaczonym. Dlaczego? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wtedy stało się jasne, że jedynym ratunkiem dla PAKS jest ogłoszenie przez NFZ konkursu kontraktowego na kardiologię i chirurgię naczyniową.
W obliczu widma zaprzestania działalności, zarówno władze AHP w Starachowicach, jak i cały personel oraz pacjenci rozpoczęli nierówną walkę z urzędniczymi procedurami o pozostawienie Polsko – Amerykańskich Klinik Serca w Starachowicach. W mieście odbywały się spotkania zrozpaczonych pacjentów z przedstawicielami Klinik i samorządowcami, podczas których debatowano nad tym, co można zrobić. Przed Świętokrzyskim Oddziałem NFZ pikietował personel wraz z pacjentami. Prezes świętokrzyskiego NFZ, Małgorzata Kiebzak spotkała się z przedstawicielami osób pikietujących, przyjmując od nich list otwarty i petycję podpisaną przez 5 tysięcy pacjentów. Kilka dni później doszło do spotkania z przedstawicielami zarządu i personelu Klinik. Pracownicy i pacjenci nadal mieli nadzieję, że ten konflikt rozwiąże się na korzyść PAKS.
Również władze i radni powiatu starachowickiego przegłosowali uchwałę w sprawie przyjęcia stanowiska dotyczącego utrzymania Klinik w mieście. Radni gminy: Starachowice, Mirzec i Brody podczas sesji przyjęły stanowiska, w których opowiedziały się za utrzymaniem działalności Polsko- Amerykańskich Klinik Serca.
– Na tym etapie wszystko wskazuje na to, że w tej chwili ogłoszenia konkursu na kardiologię na północy województwa nie będzie – powiedziała GAZECIE Beata Szczepanek, rzecznik Świętokrzyskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – Z wszelkich analiz wynika, że województwo świętokrzyskie jest zabezpieczenie w dostępie do kardiologii i poradni hemodynamiki.
– To oznacza, że 1 października br., według oficjalnych informacji, Kliniki Serca pozostają bez środków publicznych do dalszej pracy. Jeśli ta decyzja zostanie utrzymana oznacza to, że przestaną działać (…) – mówił podczas piątkowej (25 sierpnia br.) konferencji prasowej dr Grzegorz Dzik. – Trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli postawa Funduszu nie ulegnie zmianie, ten szpital przestanie istnieć. Ludzie, którzy do tej pory tu się leczyli, będą musieli szukać ratunku gdzie indziej. Poradnia też nie będzie miała racji istnienia bez oddziału.
Doktor Grzegorz Dzik zobrazował sytuację po 1 października na przykładzie chirurgii naczyniowej. W województwie zabiegi przeprowadzają trzy ośrodki: w Kielcach, Końskich i w Starachowicach. Ośrodki w Kielcach i w Końskich weszły do sieci szpitali i zapewniono im finansowanie na podstawie wykonań w roku 2015. Te szpitale dostaną po 9 milionów na chirurgię naczyniową i za taką sumę wykonają pracę.
– Likwidacja, czy jak ja to mówię amputacja Oddziału Chirurgii Naczyniowej w Starachowicach, to jest 1500 hospitalizacji mniej. To jest ponad tysiąc różnych zabiegów mniej w województwie – mówił dr Dzik. – Tamte szpitale zrobią to, co robiły w 2015 roku, bo więcej nie mogą, bo nie da się więcej zrobić. Liczna rzesza chorych, którzy byli leczeni tu, w Starachowicach, zostanie bez opieki – podkreślił ordynator. – Oczywiście, część z ludzi znajdzie w końcu drogę do szpitala. Oby to nie była droga do amputacji kończyny…
Doktor Grzegorz Dzik powiedział, że przedstawiciele AHP ze swojej strony zrobili wszystko, co można było zrobić. W innych regionach kraju, Polsko – Amerykańskie Kliniki Serca weszły do sieci. Otrzymały kontrakty większe niż poprzednie.
– Dlaczego to jest tutaj niemożliwe? – retorycznie zapytał dr Dzik. – (…) Nikt nie zdejmie odpowiedzialności z tych, którzy taką decyzję podjęli…
– Likwiduje się rzecz dobrą (…). To świat polityki, pewne naciski polityczne spowodowały, że mamy takie, a nie inne kłopoty (…). Pan dyrektor szpitala, takie dochodziły nas głosy, twierdził, że trzeba nas zlikwidować. Że szpital potrafi zapewnić pacjentom wszystkie usługi medyczne w zakresie kardiologii, które my świadczymy. Ta argumentacja upada, ponieważ nie dotyczy to chirurgii naczyń, której szpital nie posiada (…). Władza obiecywała, że będzie się wsłuchiwać w głos społeczeństwa. Mówimy to z dużym żalem i z dużym zawodem, bo tego niestety nie ma – powiedziała dr Krystyna Latała – Musiał.
Dajcie nam szansę
pocieszyć siś jeszcze życiem
Pani Zofia drugi raz leży na oddziale. Jest pacjentką, która do Klinik zgłosiła się na zabieg koronografii.
– Ratują nam życie – mówi pani Zosia. – Serce wysiada, trzeba je ratować (…). Bardzo boję się likwidacji tego szpitala. Mam wyznaczoną wizytę za miesiąc do poradni, już teraz odmówiono mi przyjęcia, bo nie wiadomo co będzie…
Pacjentka mówi, że nie potrafi tego zrozumieć
– Liczyłam, że Prawo i Sprawiedliwość pomoże ludziom a widzę, że rzeczy dobre są likwidowane. Nie ma dobrej zmiany… – mówi rozżalona pani Zofia. – I mówię to, choć głosowałam na PiS. Boję się, co będzie dalej z moim leczeniem.
– Przecież może pani, pani Zosiu leczyć się po sąsiedzku, w szpitalu powiatowym?
– Tu jest szpital, który specjalizuje się w zabiegach i tu mi pomogli, zaraz po tym, jak karetka przywiozła mnie po zawale. I żyję, dziś rozmawiam z panią. I jeśli mój głos do czegoś może się przyczynić to proszę, zostawmy ten szpital ludziom i dajmy im szansę jeszcze troszkę pocieszyć się życiem. Proszę, niech każdy kto jeszcze może pomóc, pomoże!
Kolejną pacjentką, z którą rozmawiam, jest pani Stanisława. Obecnie przygotowywana przez lekarzy PAKS do poważnej operacji.
– Ta Klinika wykryła moją wadę serca – mówi wzruszona pani Stasia. – Miałam wiele badań, ale dopiero tu wykryto u mnie wadę serca. I ci lekarze szybko załatwili mi też operację. Jestem najszczęśliwsza, że tak szybko to się odbędzie (…). Jestem otoczoną tak czułą opieką…
Pani Stanisława ma 78 lat. Trudno jej opanować emocje, dlatego muszę na chwilę przerwać naszą rozmowę. Opowiada o wnuczku, który ją odwiedził w szpitalu i był bardzo zdziwiony, jak ten oddział wygląda. Że jego babcia leczona jest w tak komfortowych warunkach.
– U mnie bezwzględnie można stwierdzić, że lekarze stąd uratowali mi życie. Poprzedni lekarze mówili mi, że nic się nie dzieje (…). Nie można zlikwidować tej placówki, co z nami będzie? Tu są specjaliści, cudowni ludzie. Czuję się tutaj bezpieczna… Oni tutaj uratowali mi życie…
– Mam 83 lata – mówi pani Maria – tu dwa razy uratowali mi życie… Dwa razy! Tu jest niesamowita opieka lekarzy i pielęgniarek. Te panie są zawsze przy nas. I w dzień, i w nocy…
Pani Maria w swoim życiu przeszła dwa zawały serca, za każdym razem trafiała do Klinik Serca w Starachowicach.
– Przyjeżdżam tu z Suchedniowa, bo za każdym razem tu ratowano moje życie (…). Mnie przy drugim zawale przywieziono w nocy i wie pani co? – mówi do mnie pani Marysia – Tu już lekarz czekał na mnie, z całym zespołem. Już wiedzieli, że jadę i co się ze mną dzieje. Z karetki trafiłam od razu na stół operacyjny (…). Nawet nie chcę myśleć o tym, że Klinik może nie być. Tu mi uratowano życie i dlatego ja bardzo popieram ten szpital, tych lekarzy i pielęgniarki…
Rozmowa z 79 – letnią panią Janiną było dla mnie bardzo trudna. Pacjentka nie mogła opanować łez, ściskała moją rękę opowiadając o tym, ile zawdzięcza Polsko – Amerykańskim Klinikom Serca.
– Mam chorobą wieńcową, którą leczę już 4 lata. I od początku się leczę. W naszym szpitalu…
– Nazywa pani to miejsce naszym szpitalem…
– Tak, naszym szpitalem, naszym domem – mówi pani Janina. – Jestem bardzo wdzięczna i lekarzom, i pielęgniarkom. Za wszystko, za opiekę… Te Kliniki uratowały moje życie. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich nie być. Gdyby nie oni, już dawno bym nie żyła (…) Codziennie modlę się o szczęśliwe zakończenie tej sprawy. Byśmy mogli jeszcze przeżywać, dzięki ich pomocy, każdy dzień i każdą noc…
?????????????????
??????????????
Przed drzwiami Poradni Kardiologicznej w Centrum Kardiologiczno – Angiologicznym czeka kilkunastu pacjentów. Na kolejną wizytę i badania.
– Nie wyobrażamy sobie, że ta placówka mogłaby być zlikwidowana. My, pacjenci, na to nie pozwolimy!
– Zawdzięczamy tym lekarzom życie. Wie pani, tu jest wspaniale! Nie czeka się długo na kolejną wizytę. Tu się przychodzi i od ręki lekarze załatwiają wszystko.
– Jesteśmy w szoku, że ktoś chce zlikwidować ten szpital. My jesteśmy za tym, by ta klinika została. Podpisywaliśmy listy i niech ktoś to w końcu zauważy, że pacjenci całym sercem są za tym szpitalem.
– A gdzie my pójdziemy, jak te Kliniki Serca zlikwidują? Gdzie my pójdziemy, tyle ludzi? Gdzie się odnajdziemy? Tu, w miejskim szpitalu, w innych miastach? Ja sobie tego nie wyobrażam… Jakie będą terminy naszych przyjęć? Mam nadzieję, że politycy, że ludzie, którzy decydują o służbie zdrowia, pójdą po rozum do głowy
– My jesteśmy chorymi ludźmi. Więcej stresu nam nie trzeba. My chcemy się leczyć. Logicznie myślący ludzie, decydujący o naszym zdrowiu, nie mogą tak robić. Przecież to nie jest logiczne.
– Tu są warunki komfortowe. I tu w poradni, a na oddziale tym bardziej. Tu lekarze ratują życie…
– Oni po zawale od razu proponują rehabilitację.
– Mnie właśnie tu lekarz wykrył zawał, od razu zareagował i skierował na oddział.
Pacjenci powtarzają jedno, że będą walczyć, nie poddadzą się.
– Walcząc o Kliniki, walczymy o siebie – mówią.
?????????????????????
????????????????????????
Tu nie mogę rozmawiać z pacjentami, jest to dla mnie oczywiste. Dla tych ludzi najważniejszy jest teraz spokój…
– Ilu pacjentów leży teraz na tej sali i jest pod waszym nadzorem? – pytam panią Iwonę, pielęgniarkę, która pełni dyżur na OINK-u
– Pięciu pacjentów na 6- łóżkowej sali. I tak jest codziennie.
Pani Iwona pracuje na oddziale od sześciu lat, pracowała wcześniej w innych szpitalach. Podkreśla, że przeszła do PAKS, ponieważ słyszała o profesjonalizmie załogi oraz o wysokich standardach leczenia.
– Dlatego jesteśmy wszystkie w szoku, że istnienie tego ośrodka jest w ogóle podważane. Dla nas jest to po prostu absurd – dodaje pielęgniarka. – Nie mamy odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Pacjenci też zadają nam to pytanie. A my nie potrafimy udzielić im odpowiedzi, bo same nie wiemy.
– Boi się pani tego, co będzie za miesiąc?
– Bardzo się boję… Stres jest tak duży i tak silny, że… – pani Iwona na chwilę przerywa wypowiedź. – Nie da się, nie da się po prostu o tym nie myśleć. Wszystkie boimy się utraty pracy. Mamy rodziny, mamy zobowiązania, a jeśli nie da się uratować Klinik, to wszystkie od 1 października jesteśmy bezrobotne.
– Ale stres musi pozostać przed drzwiami Klinik…
– I tak się dzieje… Proszę spojrzeć za siebie, widzi pani monitory, które śledzą pracę serca. Ja siedzę tak, że rozmawiając z panią cały czas na nie patrzę (…). To jest nasza praca, taki zawód sobie wybrałyśmy. Dlatego wszystko co robimy, robimy w stu procentach.
Do stanowiska monitorowania pacjentów podchodzi druga pełniąca dziś dyżur pielęgniarka, pani Barbara (37 lat stażu zawodowego).
– Wie pani, że my czekamy na pacjenta z zawałem, a nie pacjent czeka na nas? – pyta pani Barbara. – Przychodzi transmisja, lekarz już zna wynik EKG i cała ekipa już jest w gotowości. Pacjent wjeżdża od razu z karetki na salę hemodynamiczną. Nie czeka na izbie przyjęć (…). To jest tzw. „złota godzina”. A ta godzina w przypadku zawałów jest najważniejsza.
??????????????????????
Chwilę przed konferencją prasową odbyło się spotkanie personelu, podczas którego rozmawiano o tym, co w obliczu groźby zamknięcia PAKS można jeszcze zrobić. Rozpoczęło się od słów pielęgniarki oddziałowej Małgorzaty Tarnopolskiej. Słów, które miały podnieść zespół na duchu, a jednocześnie zmobilizować do dalszych działań. Jak się okazało, tych ludzi nie trzeba mobilizować, nawet jeśli w głowach mają wizję utraty pracy. A może właśnie dlatego, jest jeszcze w nich chęć walki. Jak podkreślają, nie tylko o swoje miejsca pracy, ale przede wszystkim o pacjentów.
– Zawsze na pierwszym miejscu wymieniacie pacjentów, a nie fakt, że możecie stracić pracę?
– Bo oni są najważniejsi, bo oni nas w tym boju o utrzymanie Klinik Serca nigdy nie zawiedli.
Pacjenci, to przede wszystkim ludzie starsi, ale mobilizowali się oni od chwili, gdy dowiedzieli się o groźbie zamknięcia PAKS. Zebrali 5 tysięcy podpisów, towarzyszyli personelowi podczas pikiety w Kielcach. Dlatego, jak podkreślają pracownicy AHP, nie można zrezygnować.
Pomysły są. Kolejna pikieta w Kielcach, kolejne pisma, nagłaśnianie sprawy tam, gdzie jeszcze nie została nagłośniona. Zwrócenie po raz kolejny uwagi osób, które podejmują decyzje dotyczące leczenia ludzi na to, że sprawa PAKS-u w Starachowicach jest bardzo ważną. Że głosu tzw. suwerena należy wysłuchać, bo to suweren jest wyborcą. A przede wszystkim człowiekiem.
Ten strach jest siłą napędową personelu i widzę to, podczas tego spotkania i podczas mojego kilkugodzinnego pobytu na terenie Klinik Serca.
?????????
Po wizycie w Polsko – Amerykańskich Klinikach Serca, zobaczeniu jak funkcjonuje Centrum, poznaniu historii walki o szpital, a przede wszystkim poznaniu historii pacjentów, na usta ciśnie się jedno pytanie: dlaczego PAKS ma przestać funkcjonować?
– Nie potrafię odpowiedzieć – pani Iwona
– Czyjaś zła wola – pani Barbara
– Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie – pani Helena
– Naprawdę nie wiem – pani Gosia
– Przez politykę – pani Iwona
– Polityka, polityka, polityka, której w szpitalach nie powinno być – pani Alina
– Zazdrość i obawa o konkurencję? – pani Małgorzata
– Proszę zapytać tych, którzy decydują o służbie zdrowia – pacjentka
– Nie wiem, kto chce nam zabrać ten nasz kochany szpital – pacjentka
– Co z nami dalej będzie, gdzie mamy się leczyć? – pani Lidia
– Proszę, niech pani w naszym imieniu zapyta – pani Zofia
???????????????????
?????????????????????
?????????????????
Również i mnie pacjenci zapytali dlaczego… Nie potrafiłam im odpowiedzieć na to pytanie. Moje cytowanie informacji o sieci szpitali, nie dawało odpowiedzi na nurtujące pytania. Dla nich najważniejszym faktem w tej całej sprawie jest to, że o 1 października zostaną oni bez opieki „ich Klinik, ich lekarzy”. Poprosili mnie do zadania poniższych pytań, które dotyczą leczenia w starachowickim szpitalu.
1. Czy PZOZ w Starachowicach jest w stanie przejąć i zapewnić należytą opiekę WSZYSTKIM pacjentom PAKS, zarówno kardiologicznym, jak i po zabiegach naczyniowych?
2. Czy pacjenci, którzy mają wyznaczone terminy wizyt w poradni na miesiące: październik, listopad, grudzień 2017, zostaną w tych miesiącach przyjęci w Poradni Kardiologicznej PZOZ w Starachowicach?
3. Czy pacjencji, którzy mają zlecone badania: Holter, echo serca, bieżnia, EKG i inne w najbliższych miesiącach 2017 roku, będą mieli wykonane te badania w wyznaczonym przez PAKS terminie?
4. Co z pacjentami, którzy trafią na SOR starachowickiego szpitala i będą potrzebować natychmiastowej pomocy chirurga naczyniowego? A do tej pory byli przyjmowani i leczeni przez AHP?
Kolejny protest personelu i pacjentów Klinik Serca, w obronie miejsc pracy i miejsca leczenia planowany jest na środę, 30 sierpnia br. w Kielcach. Anna Ząbecka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *