fot. prywatne

„BYCIE OJCEM TO NAJWIĘKSZE WYZWANIE, JAKIE MNIE CZEKA, ALE I NAJWIĘKSZA RADOŚĆ”

Getting your Trinity Audio player ready...

Minął rok od naszej ostatniej rozmowy. Rok, który wiele zmienił w jego życiu. Jeszcze kilka lat temu zarzekał się, że nie interesuje go ogólnopolska polityka. Teraz tworzy własną siłę polityczną, której działacze wystartują w najbliższych wyborach parlamentarnych. Swoją działalność publiczną dzieli między Starachowice, a zabieganie o głosy wyborców. Skąd decyzja o starcie w wyborach? W jakiej kondycji są Starachowice? Jaka Polska mu się marzy? O tym, a także o największej roli, jaka go czeka, czyli roli ojca w rozmowie z prezydentem Starachowic, Markiem Materkiem.
Panie prezydencie, czy tylko przysłowiowa krowa nie zmienia poglądów?
Marek Materek: To prawda. Zmieniamy się, świat się ciągle zmienia. Z czasem nabywamy doświadczenia. Im więcej w życiu doświadczamy, tym więcej widzimy, rozumiemy i inaczej oceniamy różne sytuacje. Obserwuję, że moje poglądy w momencie, kiedy zostałem prezydentem Starachowic, w wielu kwestiach były zupełnie inne niż dziś. Zweryfikowało je życie.
Do czego zmierzam… Jeszcze kilka lat temu, kiedy w 2017 roku rozmawialiśmy po raz pierwszy, to zarzekał się pan, że nie interesuje go polityka ogólnopolska, tylko bycie samorządowcem. Skąd więc pomysł na utworzenie Ruchu Marka Materka i start w wyborach parlamentarnych?
To wynik obserwacji tego, co dzieje się w Polsce. To między innymi odpowiedź na zagrożenie sytuacją, w której możemy znaleźć się po wyborach, na klincz pomiędzy dwoma obozami, którymi dowodzą Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Podziały w polskim społeczeństwie nigdy nie były tak silne, jak są aktualnie. Sam tego doświadczyłem. Dam przykład. Jeden obóz żądał, bym określił się jednoznacznie po stronie tzw. zjednoczonej opozycji, a drugi obóz naciskał, żebym się jednoznacznie określił po stronie tzw. zjednoczonej prawicy. Natomiast, gdy jasno artykułowałem, że nie będę się określał po żadnej ze stron, to dostawałem po głowie z obu stron. Słyszałem stwierdzenia, że w tym konflikcie nie można się nie określać. Przyszedł moment, w którym jako samorządowiec zacząłem źle się czuć we własnym kraju. Wtedy, mając takie doświadczenie, jakie udało mi się zdobyć w ostatnich latach, stwierdziłem, że nie mogę wokół tego co się w Polsce dzieje pozostać nadal obojętny. Bo określać się po jednej czy drugiej stronie, nie miałem zamiaru.
Czyli chce pan przełamać ten duopol władzy?
Tak.
Ale ja już to słyszałam z ust innych. Jak pan, pana współpracownicy zamierzacie to zrobić?
To jest bardzo trudne wyzwanie. Natomiast, jakie osoby z różnych część Polski do nas dołączają? Samorządowcy, przedsiębiorcy, przedstawiciele organizacji społecznych, wykładowcy akademiccy. Osoby, które na swoim koncie mają konkretne sukcesy, doświadczenie i kompetencje do tego, aby zrobić więcej dla Polski, niż aktualnie funkcjonująca klasa polityczna. Niż politycy, którzy często nastawieni są anty drugiej stronie. My nie idziemy anty PiS, ani anty PO, my idziemy ze swoim pomysłem na Polskę. Czy ten pomysł spotka się z akceptacją ze strony wyborców? Zobaczymy.
To, czym się różnicie od innych ugrupowań opozycyjnych?
Różnimy się tym, że o ile wielu członkom partii politycznych obywatele muszą zaufać na słowo czy zawierzyć w obietnice, o tyle nas z realizacji programów można już rozliczać. Można nas rozliczyć z tego, co zrealizowaliśmy w skali lokalnej i w Starachowicach, i w Lipnicy Wielkiej, i w Potęgowie, i w Iłowej i wielu innych gminach, którymi zarządzają osoby związane z Ruchem Marka Materka. Obywatele nie muszą kupować „kota w worku”, tylko mogą wybrać osoby, które sprawdziły się w zarządzaniu lokalnymi społecznościami.
Czy da się potrzeby lokalnych społeczności przełożyć na potrzeby 40-milionowego kraju?
Można je przełożyć. Samorządowcy są blisko obywateli, widzą co jest do poprawienia w kraju, ponieważ na co dzień zajmują się sprawami ludzi. My widzimy, gdzie państwo polskie po prostu nie działa, gdzie są opóźnienia, co powinno się zmienić, co poprawić. Codziennie, w naszej działalności samorządowej, biznesowej, na uczelniach, szkołach czy organizacjach pozarządowych, mierzymy się z problemami. Wyciągamy wnioski. I chcemy to, co nie działa, naprawić.
Wchodzicie do Sejmu. Jesteście trzecią siłą, wygrywa PiS albo Platforma. Stajecie się „języczkiem u wagi”, proponują wam koalicję. Będzie pan ją rozważał?
Przed wyborami nie wykluczam żadnego scenariusza. Uważam, że uczciwe podejście polityka to takie, które szczerze komunikuje, że nie można wykluczyć żadnej opcji. Nie podoba mi się to, że część polityków, o których wiem, że weszliby w koalicję z partią rządzącą, w mediach mówi o tym, że tego nie rozważa. Po co? A pewnie po to, aby przypodobać się tym wyborcom, którzy nie chcieliby obserwować tego, co wydarzy się po wyborach. A wszystko wskazuje na to, że po wyborach możemy mieć koalicję albo PiS-u z Konfederacją, albo PiS-u z PSL-em. Programy, które zaprezentowały te dwa ugrupowania, mogą wskazywać na to, że takie koalicje są jak najbardziej prawdopodobne.
No dobrze, to czym mogą pana przekonać?
Realizacją postulatów, z którymi idziemy do wyborów.
Ale wiemy, że to nie jest możliwe, choćby ze względu na punkty mówiące o in vitro czy aborcji.
Dla mnie najważniejsze jest, aby zrealizować pomysły, z którymi idziemy do wyborów, które są w naszym programie wyborczym. Ten jest oczywiście bardziej obszerny. Wybraliśmy 23 postulaty, które prezentujemy, a które w opinii większości członków Ruchu, są najistotniejsze.
Przedstawił pan 23 postulaty, mam wrażenie, że ja już to słyszałam. JOW-y u Kukiza, podatki u Konfederacji, mieszkania – Lewica, czy ostatnio PO, zmiany w mediach – wszystkie partie, in vitro oraz aborcja – Lewica i liberałowie z PO. To jest na razie pomysł, kiedy poznamy szczegóły realizacji tych punktów?
W naszym przypadku to nie tylko idee, ale też konkretne pomysły jak je zrealizować. Często poparte doświadczeniem. Postulat bezpłatnego transportu publicznego realizujemy, na przykład w Starachowicach. Inne partie tylko o tym mówią. A my programowo chcemy wspierać wszystkie te samorządy, które chcą wprowadzić bezpłatną komunikację.
No tak, tylko że komunikacja bezpłatna jest w gestii samorządów, a nie wprowadzana odgórnie.
Nie, nie. Dotacja rządowa może sprawić, że samorządowcy w całej Polce będą chętniej wprowadzali taki model transportu. A samorządy, takie jak Starachowice, na takiej dotacji będą też mogły skorzystać. To jest w naszym programie. Inny przykład? Partie takie jak PiS czy Platforma w tej chwili prześcigają się w pomysłach na rozwiązanie kryzysu związanego z mieszkaniami. W Starachowicach rozpoczęliśmy realizację programu, który jest oparty na doświadczeniach innych państw, bo wiemy, że model funkcjonowania mieszkań społecznych na wynajem, sprawdził się najlepiej. Pomysły serwowane przez PiS czy PO nie sprawdziły się w innych państwach Europy. Każdy może zweryfikować, który pomysł lepszy jest dla państwa i obywateli, a który dla banków czy deweloperów.
Tak. Tylko od pomysłu do realizacji długa droga, bo mamy po kolei przyjęcie ustaw przez Sejm, potem muszą przejść one przez Senat, zyskać podpis prezydenta.
Jak patrzymy na tryb uchwalania ustaw w tej kadencji, gdzie w nocy rodzi się pomysł, a następnego dnia ustawa jest przegłosowana, to…
Ale jednak to partia, która ma większość parlamentarną, ma swojego prezydenta i swój Trybunał Konstytucyjny…
Jednak po wyborach też będą funkcjonowały partie czy koalicje, które będą miały większość. Tutaj ważna jest komunikacja i zdolność dobrego argumentowania. Przez ostatnie lata, niezależnie od tego, kto rządził w Polsce, to dla Starachowic starałem się działać w taki sposób, żeby miasto na tym korzystało.
Kiedy rejestracja partii?
Partia polityczna jest już zarejestrowana.
Kiedy poznamy jej nazwę?
Nazwę ugrupowania do publicznej wiadomości podamy w ciągu kilku tygodni.
W nazwie znajduje się pana imię i nazwisko?
Nie.
A macie już hasło, które będzie przyświecać waszej partii?
Tak, i też będziemy je przedstawiać w odpowiednim czasie.
Nic nie wiemy o finansowaniu pana Ruchu, partii. A żeby wygrać wybory lub być przynajmniej trzecią siłą w parlamencie, zaistnieć w świadomości szerokiej publiki, potrzebne są naprawdę duże pieniądze.
Do tej pory, przez rok, wydaliśmy około 10 tysięcy złotych. Startując w wyborach samorządowych w 2014 roku miałem tylko 5 tysięcy własnych oszczędności. To nie była oszałamiająca suma, a kampania okazała się skuteczna. Prowadzenie kampanii w oparciu o bardzo niskie nakłady jest czymś, w czym się wyspecjalizowałem przez ostatnie lata (śmiech). Postarałem się, by mieszkańcy głosowali nie na liczbę banerów czy plakatów, tylko na człowieka i na to, co za nim stoi.
Czyli mam uwierzyć, że te dwa spotkania, które odbyły się w jednym z hoteli, noclegi i przejazdy kosztowały 10 tysięcy?
Noclegi i przejazdy każdy opłacał sobie indywidualnie. W tych 10 tysiącach znajduje się właśnie wynajem sali konferencyjnej.
Wierzy pan, że będziecie trzecią siłą w parlamencie?
Wierzę w to, że w pewnym momencie obywatele naszego kraju dokonają głębokich zmian na polskiej scenie politycznej.
A wierzy pan w sukces pana politycznego przedsięwzięcia?
Gdybym nie wierzył, to w ogóle nie brałbym się za to.
Na razie macie niską rozpoznawalność w Polsce. Jak zamierzacie zaistnieć w ogólnej świadomości obywateli?
Obserwujemy coraz większe zainteresowanie ze strony mediów ogólnopolskich i mam nadzieję, że w pewnym momencie uda nam się przebić przez ten mur i poprzez te media dotrzeć do świadomości każdego Polaka. Gdy nam się to uda, to jestem spokojny, o to co dalej. Ale jeszcze dużo pracy przed nami.
Za każdą partią, która obecnie jest w Sejmie stoją grupy odpowiedzialne za ich wizerunek. Czy pana ruch zatrudnia już takie osoby?
Bazujemy na kompetentnych osobach, które zgłaszają się do nas i te działania wykonują w ramach wolontariatu. Cieszy mnie to, że chcą poświęcić swój prywatny czas i swoje prywatne środki na to, żeby nam pomóc. Zgłaszają się nawet osoby z różnych stron sceny politycznej, które kiedyś tworzyły struktury regionalne dużych partii, a które widzą duży potencjał w naszym ruchu. Do wyborów jeszcze pół roku, więc wszystko się może zdarzyć.
Jest pan gotowy w każdej chwili stanąć do debaty politycznej z przedstawicielami dużych partii?
Oczywiście.
Jeśli nie uda się teraz, to będzie kolejny start w wyborach parlamentarnych?
Wszystko okaże się w przyszłości.
A jeśli nie uda się teraz, to będzie pan ubiegał się o ponowną kadencję prezydencką w Starachowicach?
Wszystko okaże się w przyszłości.
A jeśli się uda, to ma pan już osobę, którą wskaże na swojego następcę?
Tak, i uprzedzając pytanie, przedstawię ją przed wyborami samorządowymi.
***
Zanim sukces na ogólnopolskiej scenie politycznej, wróćmy na nasze, lokalne podwórko. Jakie są trzy największe sukcesy 2022 roku Miasta Starachowice?
To oczywiście bezpłatna komunikacja miejska. To projekt, z którym wiązałem spore nadzieje, a który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Liczba pasażerów w autobusach komunikacji miejskiej jest dowodem na to, że ma to sens. Przebudowaliśmy część dróg, powstaje ponad 9 kilometrów ścieżek rowerowych, swój wygląd zmieniają otoczenia dworców, powstała nowa baza MZK przy ulicy Radomskiej, zakupiliśmy nowe autobusy. Kolejny projekt, kolejny sukces, jest związany z rewitalizacją. W pewnym momencie wisiał na włosku, ponieważ brakowało funduszy na realizację poszczególnych, bardzo wielu przedsięwzięć. To, że udało się pozyskać dofinansowania z różnych źródeł i wybrać prawie wszystkich wykonawców zadań, to niesamowity sukces. W ramach tych prac jest m.in. zagospodarowanie zbiornika Pasternik czy przebudowa Parku Kultury. Cieszy mnie to, jak chętnie mieszkańcy korzystają z odnowionego Parku Miejskiego. To też prace nad Lubianką. A i te były w pewnym momencie zagrożone. A przecież, gdy kilka lat temu poprzednie władze powiatu spuściły wodę z Lubianki, to byłem o to oskarżany właśnie ja. A nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Jednak udało nam się przejąć i wyremontować jaz, przejąć tereny od skarbu państwa i je teraz zagospodarowywać. Kolejna inwestycja to Pałacyk, który był kompletnie zniszczony, a po remoncie będzie służył lokalnej społeczności. To też czynszowe budownictwo mieszkaniowe.  Już mamy budynki przy ulicy Piłsudskiego, budują się mieszkania przy ulicach Jana Pawła II i Kościelnej. Modernizacja budynków na Kolonii Robotniczej. Planujemy budowę budynków przy ulicy Polnej, osiedle na terenie po starym szpitalu.
Ale są na przykład ulice, gdzie nadal po deszczu ludzie grzęzną w błocie albo nie mają kanalizacji…
A może spójrzmy na to z perspektywy poprzednich lat? Lista dróg gruntowych, które mamy do wykonania, gdzie nie ma kanalizacji, skróciła się do minimum. Gdy patrzę wstecz na to, ile początkowo planowaliśmy zrobić, a ile zrobiliśmy, to jeszcze kilka lat temu nie śmiałem nawet marzyć, że uda się zrobić tak dużo, w tak krótkim czasie. W tej chwili nie dostaliśmy od rządu środków na przebudowę części ulic i to wydłuży proces, który pewnie byłby zrealizowany jeszcze w tym roku. Ale mam nadzieję, że po wyborach parlamentarnych znowu nad tymi ulicami zaświeci słońce i będziemy mogli realizować kolejne inwestycje. Bo dokumentacje techniczne mamy już przygotowane.
A propos tych rządowych pieniędzy z funduszu dróg, pojawiły się komentarze, że „Materek się doigrał”. Czy pan też uważa, że jest to pewnego rodzaju „zemsta” za to, że ma pan za dużo do powiedzenia na temat bieżącej polityki?
Tak, to może być pewien „prztyczek w nos” za to, co robię. To jest przykre. Ale z drugiej strony doświadczałem tego również na początku kadencji, gdy nie dostawaliśmy środków. Nie żaliłem się wtedy, nie żalę się teraz. Rząd ma swoją politykę, my mamy swoją.
Miasto się zmienia, miasto się rozwija. Ale… Społeczeństwo się starzeje, coraz niższy wskaźnik demograficzny, choć gwoli sprawiedliwości, w większości miast podobnych do Starachowic. Jak sobie z tym poradzić, jak zachęcić młodych do pozostania w mieście lub do powrotu?
Wszystkie dane z ostatnich lat wskazywały na to, że miasto będzie nam się wyludniało, że społeczeństwo będzie się starzeć. Te przewidywania potwierdzają się. Jednak niezależnie od tego, musimy prowadzić taką politykę, która będzie sprawiała, że Starachowice będą atrakcyjnym miejscem do zamieszkania. Cieszy mnie, gdy słyszę od starachowickich deweloperów, że część osób kupujących mieszkania, to osoby, które pracują na terenie kraju a chcą pracować zdalnie właśnie ze Starachowic. Poprawiająca się infrastruktura miejska i wspólna coraz ciekawiej zaaranżowana miejska przestrzeń będą sprawiały, że Starachowice mimo tego, że się wyludniają, będą stawały się atrakcyjne dla tych, którzy będą woleli żyć w średniej wielkości mieście z dobrze zorganizowanymi funkcjami publicznymi, niż w dużym mieście, gdzie koszty życia są po prostu większe.  Ludzie są coraz bardziej mobilni, zmieniają miejsca zamieszkania. Dlatego musimy stawiać m.in. właśnie na mieszkalnictwo czynszowe na wynajem.
A największa porażka 2022 roku w polityce samorządu Starachowic?
[cisza] To porażki personalne, które niestety się zdarzają. Nie będę wymieniał z imienia i nazwiska, ale przez te kilka lat doświadczyłem sytuacji, w której dałem komuś stuprocentowe zaufanie i w pełni się zawiodłem. Nie znalazłem niestety metody na to, by zapobiec pewnym zachowaniom. Jednak z drugiej strony, nie zmieniło się moje podejście, podejście ze stuprocentowym zaufaniem…
Rządzi pan autorytarnie, co zarzucają panu oponenci?
Zdecydowanie nie. Osoby, które od 9 lat pracują ze mną, wiedzą doskonale o tym, że mają ogromną swobodę działania. Byleby tylko postępowali w zgodzie z przepisami i by działanie było zgodne z polityką, z celami, które dla Starachowic założyłem. Jeśli tak się dzieje, to osoby te nie muszą się martwić o swoją przyszłość. Natomiast współpracownicy, którzy z tego szlaku zbaczają, muszą liczyć się z tym, że kończymy współpracę.
Nie żałuje pan ściągnięcia do starachowickiego szpitala dyrektor Mileny Witczak?
Żałuję.
Dlaczego?
Ponieważ od kadry zatrudnionej w szpitalu dowiedziałem się, w jaki sposób pani dyrektor traktowała część pracowników. Ten sposób zachowania daleko odbiega od standardów, które przyjąłem w swojej pracy.
A próbował pan na nią wpływać, wywierać wstąpienie do swojego ruchu?
Nie.
Potrafi się pan przyznać do błędów?
Tak.
Czy błędem był pana wpis w mediach społecznościowych, który zaowocował skargą radnej Agnieszki Kuś. Chodzi o komentarz do konferencji dotyczącej dotacji na budowę Środowiskowego Domu Samopomocy, gdzie napisał pan: „apeluję do przedstawicieli lokalnego PiS o zaprzestanie blokowania budowy ŚDS dla osób z chorobą Alzheimera w Starachowicach. Przedstawione na konferencji informacje rażąco odbiegają od prawdy”, a nie przyznał pan, że to urząd za późno wysłał wniosek o dofinansowanie?
Przyznaję, że pracownicy magistratu w tej jednej sprawie za późno wysłali wniosek. Natomiast mój wpis wynikał z tego, że kilkukrotnie składaliśmy wnioski i tego wsparcia nie otrzymaliśmy. W momencie, kiedy powinęła się noga pracownikom urzędu miejskiego, radni PiS natychmiast, zadowoleni, wyszli na konferencję prasową i poinformowali o tym, że nie dostaniemy środków. A od radnych, nawet jeśli są w opozycji, oczekiwałbym wsparcia na rzecz lokalnej społeczności. A nie zadowolenia z tego, że któremuś z pracowników powinęła się noga. To jest projekt, który ma służyć zarówno osobom cierpiącym na chorobę Alzheimera, jak i ich rodzinom. Dla mnie był jednym z priorytetów. Natomiast widok radnych opozycyjnych cieszących się z porażki, był po prostu przykry.
Nie żałuje pan pośpiechu jeśli chodzi o budowę Instalacji Odzysku Energii. To inwestycja, która została wstrzymana przez wojewodę.
Tu pośpiechu nie ma, bo ten projekt już powinien być zakończony, gdyby nie protesty, ciągłe skargi, które są kierowane przez organizacje dążące do niewybudowania instalacji w Starachowicach. Pośpiechu nie ma, są problemy. Przy tego typu realizacjach i tego typu oporze, z jakim mamy do czynienia w przypadku stowarzyszenia, które przyjęło sobie za cel niedoprowadzenie do budowy, trzeba się z tym liczyć. Ale prace idą cały czas, zgodnie z prawem.
Tak, jak odnosi się pan w mediach społecznościowych do konferencji działaczy Prawa i Sprawiedliwości, tak nie komentuje pan działań dwóch starachowickich stowarzyszeń: Inicjatywy dla Starachowic i Wrażliwych Społecznie. Dlaczego?
Zauważyłem, że nie ma to najmniejszego sensu. Komentując, napędzam jeszcze bardziej te osoby do krytyki. Bo chyba okazuje się, że tu nie chodzi o jakiekolwiek dobro społeczne, o pracę na rzecz Starachowic, o jakikolwiek pomysł na Starachowice. Z nieoficjalnych rozmów wiem, że te osoby przyznają wprost, że chodzi tylko i wyłącznie o pozbycie się Materka. Jeśli celem osób działających w tych stowarzyszeniach jest pozbycie się prezydenta, to o czym dyskutować? Realizują swój scenariusz. Tłumaczenie, że „nie jest się wielbłądem” jest bezowocne.
Zarzuca się panu, że przez ostatni rok skupia się pan tylko na realizowaniu swojego celu związanego z polityką ogólnopolską, a przestał pan zwracać uwagę na problemy dotyczące Starachowic. Skomentuje to pan?
Fakty temu przeczą, czego dowodem jest wszystko to, co dzieje się wokół nas. Widzimy, jak ta praca jest wykonywana i widzimy jej efekty.
Kiedy ma pan czas na realizowanie zajęć w Starachowicach, gdy jest pan albo na Dolnym Śląsku, albo na Mazurach, albo na Podkarpaciu czy Lubelszczyźnie. Widzimy pana zdjęcia, w ciągu tygodnia skądś tam, kiedy pan powinien być w starachowickim magistracie. Czy to są pana obowiązki, jako prezydenta, czy bierze pan wtedy urlop?
To odbywa się bardzo różnie. Nie mam problemu, z tym żeby dobrze zorganizować sobie pracę. Podstawą jest zbudowanie dobrego zespołu współpracowników. To od samego początku starałem i staram się robić, by zespoły zarówno w urzędzie miejskim, jak i spółkach miejskich, były na tyle sprawne, żebym mógł z każdego miejsca na ziemi mieć pewność, że wszystko jest pod kontrolą. Od wielu lat jestem w stałym, 24-godzinnym kontakcie ze współpracownikami i na bieżąco kontroluję wszystko to, co się w mieście dzieje.
Przyjmuje pan krytykę?
Tak.
Jeśli tak to, tu zacytuję: dopuszcza pan do hejtów, a jeśli pan nie zgadza się z opiniami, to blokuje pan osoby, które pana krytykują i nie reaguje pan na obraźliwie wpisy, które atakują pana oponentów.
Jestem wdzięczny każdemu za wszelką konstruktywną krytykę, bo dzięki niej można poprawiać to, co robimy źle. I wielokrotnie tego doświadczyłem, i za to jestem wdzięczny.
Czym w takim razie jest ta konstruktywna krytyka?
Polega na tym, że ktoś wskazuje lepsze rozwiązania. Komuś nie podoba się to co robię, ale pokazuje, jak to zrobić inaczej, lepiej. I z takich rad staram się korzystać.
To jak to jest z tym blokowaniem oponentów?
Prowadzę swój prywatny profil i rzeczywiście niektóre osoby potrafię zablokować. Nie jest ich wiele, ale są. Był taki moment, że odblokowałem wszystkich.
Po to, żeby ich za chwilę zablokować.
Mam do tego prawo.
Mówił mi pan podczas jednego z naszych spotkań, że będzie pan upomniał tych, którzy w sposób obraźliwy wypowiadają się o innych.
Staram się to robić.
Jednak Rzecznik Praw Obywatelskich zauważył, że na pana profilu w stosunku do osób, które mają prawo mieć inne zdanie pojawiają się takie wpisy, sformułowania.
Obraźliwe sformułowania są niedopuszczalne i jeśli widzę takie komentarze, to je kasuję. Jednak przy tak wielu wpisach, tak wielkiej interakcji mogę coś przeoczyć.
Odwrócę pytanie, co pana najbardziej zabolało we wpisach?
Boli to, że w imię walki politycznej są osoby, które uderzają w moją rodzinę i robią to celowo. Rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. To jest trudne.
***
Nowa rola przed panem. Jest pan gotowy na bycie tatą?
Przygotowany, tak.
Chłopiec czy dziewczynka?
Chłopiec.
Magdalena, Marek, czy potomek też będzie miał inicjały M.M.?
Tak.
Zdradzi pan imię?
Jeszcze nie.
Jest pan młodym człowiekiem, za chwilę zostanie pan ojcem. Nie żal panu tego, że więcej czasu spędza pan poza domem, nie poświęca pan tego okresu rodzinie?
Staramy się zagospodarować maksymalnie dużo czasu dla siebie. Choć to bardzo trudne.
Choćby nie wiadomo, jakie były plany dnia czy tygodnia, uda się panu być przy żonie podczas porodu?
Tak! Zamierzam uczestniczyć w porodzie. Zapowiedziałem, że w czasie, na kiedy planowany jest poród, będę na miejscu.
To kiedy mały Materek pojawi się na świecie?
W połowie kwietnia. (…) Bycie ojcem to największe wyzwanie, jakie mnie czeka, ale i największa radość.
Jaka się Polska marzy panu dla swojego syna?
Polska, która jest bezpieczna. Tolerancyjna. To kraj, w którym każdy czuje się dobrze, jest zaopiekowany i może realizować swoje pasje i marzenia, a Polacy w stosunku do siebie zachowują się w porządku i starają się sobie pomagać. Takie Starachowice marzyły mi się, kiedy stawałem się prezydentem miasta, i taka Polska marzy mi się dla nas wszystkich, również dla mojej rodziny, dla mojego dziecka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry