CENTRUM EDUKACJI HISTORYCZNEJ

Getting your Trinity Audio player ready...

Czy w Pałacu Schoenberga w Wąchocku powstanie interaktywne muzeum? Taką koncepcję jego wykorzystania ma Krzysztof Chaja, którzy zamierza starać się o pieniądze z Ministerstwa Kultury. Obiekt, poza swoimi popularno- naukowymi założeniami, pozwalałby również na edukację w obszarze patriotycznym i gospodarczym.
Niegdyś mieszkała tu jedna z najzamożniejszych rodzin niemieckich, kwitła produkcja Niegdyś mieszkała tu jedna z najzamożniejszych rodzin niemieckich, kwitła produkcja narzędzi i walców młyńskich, ale po tym, jak rezydencję opuścili jej właściciele, a obiekt przejęło państwo, zaczął on niszczeć. Swoją siedzibę miały tutaj milicja, przedszkole, urząd gminny oraz ośrodek zdrowia. Przez pewien czas były tu nawet mieszkania komunalne. Od kilkudziesięciu lat obiekt stoi opustoszały. Jest jednak szansa, że wkrótce to się zmieni. Jego obecny właściciel chce starać się o pieniądze w Ministerstwie Kultury na jego popularnonaukowe wykorzystanie.
– Myślimy o stworzeniu tu Centrum Edukacji Historycznej, czyli czegoś co byłoby połączeniem bardzo nowoczesnego muzeum, wykorzystującego najnowsze środki komunikacji oraz przekazu z czymś na kształt domu pracy naukowej i twórczej – powiedział nam przedsiębiorca.
Obiekt, poza swoimi naukowymi założeniami, miałby realizować też drugą, może nawet ważniejszą rolę. Dzięki odpowiedniemu zagospodarowaniu wnętrz ekspozycyjnych, miałby pozwolić na edukację historyczną, zwłaszcza dzieci oraz młodzieży.
– Chcemy się skoncentrować na dwóch obszarach: patriotycznym, skupionym wokół walk narodowo- wyzwoleńczych, począwszy od Powstania Listopadowego poprzez Powstanie Styczniowe, a skończywszy na II wojnie światowej, działaniach AK i zgrupowań partyzanckich, włączając w to kilka powojennych już epizodów, ale też gospodarczym, związanym z doliną rzeki Kamiennej, ciągnącą się od Końskich aż do Ostrowca Świętokrzyskiego i tradycjami Zagłębia Staropolskiego oraz Centralnego Okręgu Przemysłowego. Trzeba nawiązać do historii tego miejsca, gdzie ludność niemiecka splotła swe losy z losami mieszkańców Wąchocka – powiedział naszej GAZECIE Krzysztof Chaja, zapewniając, że jest tu co pokazywać.
– Chcielibyśmy, aby przyjeżdżały tu dzieci z całej Polski, ale też spoza naszego kraju. Potomkowie emigrantów czy to politycznych, czy ekonomicznych, mający tu swoje polskie korzenie. Myślimy, by w ramach kształcenia historycznego zorganizować tu coś w rodzaju zielonych szkół albo kolonii – zdradził nam K. Chaja. – Chcielibyśmy wyposażać tu dzieci w wiedzę historyczną i umożliwić im doskonalenie języka polskiego, zwłaszcza w przypadku przyjeżdżających tu z zagranicy.
Dodatkową atrakcją mogłoby być partyzanckie obozowisko, wybudowane na terenie przypałacowego ogrodu, a wzorowane na kwaterach majora Ponurego, zlokalizowanych na pobliskim Wykusie.
– Dzieci mogłyby zamieszkać kilka dni w szałasach, tak aby „dotknąć” tego wojennego klimatu, a przy okazji namacalnie poznać historię, co jeszcze bardziej utrwaliłoby w ich pamięci ten nietypowy pobyt – powiedział nam przedsiębiorca.
Oczywiście w odrestaurowanym obiekcie byłaby też skromna część hotelowa z restauracją, która serwowałaby dania już nieco inne od tych partyzanckich. Przestrzeni jest tutaj dużo, także poza budynkiem. Z uwagi na jego położenie nad zalewem, właściciel myśli także o zaprojektowaniu i wybudowaniu pomostu albo tarasu przy nabrzeżu zbiornika. Takiego na palach, w pełni zadaszonego, ok. 1,5 m powyżej lustra wody. Znakomicie by się nadawał na prowadzenie warsztatów edukacyjnych, ale też poczęstunek czy chwile przerwy w obradach konferencyjnych lub na sympozjach, bo i o takich myśli tutaj właściciel. Wieczorami natomiast mógłby spełniać rolę restauracji z miejscem na szafę grającą, gramofon czy nawet trio muzyczne i oczywiście przestrzenią do tańca. Obok mogłaby się znajdować niewielka przystań, z której można by się wyprawić albo na zalew, albo na spływ rzeką Kamienną. Pomysłów jest mnóstwo, także dotyczących samego budynku.
Niewykluczone, że również uda się stworzyć odlewnie żeliwa i aluminium oraz zgromadzić park maszynowy z lat międzywojennych, a obok zaprezentować nowoczesne już rozwiązania, takie jak choćby drukarki 3D.
– Musi to być na takim poziomie, by przyciągało. Wąchock odwiedza wielu turystów. Wiele jest również uroczystości, ale takich tylko na kilka godzin. Ludzie przyjeżdżają i odjeżdżają, a my chcielibyśmy zatrzymać ich tu na dłużej. To kwestia dobrej oferty. By doświadczyli czegoś nowego, coś nowego poznali, ale i odpoczęli – uważa K. Chaja.
I w takim właśnie kierunku zmierza jego koncepcja wykorzystania pałacu, choć – jak przyznaje – nie jest ona do końca dopracowana.
– Trzeba stworzyć jeszcze architekturę krajobrazu, obiektu, zaplanować wyposażenie… – wymienia przedsiębiorca. Liczy przy tym na pomoc oraz sugestie od historyków i regionalistów, także miejscowych.
Przedsięwzięcie będzie ogromne, a jego koszty mogą być kolosalne, zwłaszcza, że obiekt jest zrujnowany, a jego odnowa musi być zgodna z wytycznymi konserwatora zabytków. Już samo odtworzenie kanału ulgowego, wybudowanie jazu czy zamontowanie koła młyńskiego, może pochłonąć duże pieniądze.
– W końcu pałac jest w mieście cudów, a to zobowiązuje – przekonuje nas K. Chaja, nie kryjąc, że chciałby oczarować turystów i mocno wierzy, że może się udać.
– Miejsce jest bardzo ciekawe, podobnie jak i historia, przez co może być atrakcyjne nawet dla samych mieszkańców – uważa K. Chaja, wspominając o ścieżkach zdrowia, miejscach pamięci, ścieżkach edukacyjnych, czy dodatkowych atrakcjach, jakie może stwarzać bliskość lasu czy woda.
Jedyną niepewną są tu pieniądze.
– Jeszcze w tym roku chcemy złożyć projekt i aplikować o środki z Ministerstwa Kultury. Są pewne programy, z których moglibyśmy skorzystać, ale wiadomo – projektów jest mnóstwo, natomiast pieniędzy mało. Trudno jest mi powiedzieć, czy nam się uda… – mówi otwarcie K. Chaja, zwłaszcza, że na środki unijne nie ma co liczyć.
– Jest dla mnie niezrozumiałe, że przedsiębiorcy z innych województw mogli się starać o dofinansowanie na odnowę zabytków wpisanych do rejestru konserwatora zabytków, natomiast my, w Świętokrzyskiem, już nie. Łatwo nie będzie. Cieszymy się jednak, że mamy wsparcie ze strony gminy. Wprawdzie nie finansowe a tylko organizacyjne, ale dla nas to dużo – powiedział Chaja.
Niezależnie od tego, jak potoczą się losy projektu, zamierza on jeszcze wiosną rozpocząć porządkowanie terenu.
– Dużo jest do zrobienia, zarówno wokół, jak i w budynku – przyznaje Chaja, który niebawem chce zacząć prace przygotowawcze.
– Jeśli nie otrzymamy funduszy, ograniczymy się tylko do uporządkowania terenu i zabezpieczenia ruiny. Musimy realnie oceniać szanse i możliwości – stwierdza K. Chaja.
Gdyby udało się jednak zdobyć pieniądze, realizacja tej inwestycji zajęłaby ok. 3 – 4 lata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *