Getting your Trinity Audio player ready...
|
Ruszył proces w prawie podwyżki cen za wywóz opadów komunalnych. Sąd przesłuchał kilku świadków, a prokurator chciał także przesłuchać byłego przewodniczącego Rady Miejskiej Zbigniewa Rafalskiego, który… nie żyje od 2013 roku.
Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się przed starachowickim sądem 1 marca tego roku, a więc po 9 latach od zmiany stawki za wywóz śmieci, która jest jednym z wątków aktu oskarżenia. Wówczas radni miejscy podjęli uchwałę pozwalającą na zmianę stawki z 2,58 zł netto do 4,70 brutto. Podobne zmiany stawki odbywały się w kolejnych latach. W trzech kolejnych przypadkach procedura była podobna. Firma Almax wnioskowała o zmianę stawki w związku ze wzrostem kosztów spowodowanych wysokością tzw. „opłaty marszałkowskiej”, Rada Miejska podejmowała uchwały, a prezydent ją wykonywał. Piąty z zarzutów dotyczy zmiany stawki o poziom inflacji. Zdaniem prokuratora podwyżki nie były uzasadnione, a oskarżeni działali w ten sposób na korzyść firmy odbierającej odpady.Początkowo zarzuty postawiono trójce pracowników magistratu, Marcinowi G. – naczelnikowi Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, Halinie P. – miejskiej skarbniczce oraz Małgorzacie K. – ówczesnej kierowniczce referatu w Wydziale Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska , która nie pracuje już w Urzędzie Miejskim. Usłyszeli je także byli prezydenci Starachowic Wojciech Bernatowicz i Sylwester Kwiecień. Ostatecznie na ławie oskarżonych zasiadły cztery osoby, a prokuratura ze sprawy wyłączyła wątek miejskiej skarbniczki.Oskarżeni nie przyznali się do winy, bo działali tylko i wyłącznie na korzyść mieszkańców, aby płacili mniej, a Małgorzata K. odmówiła składania wyjaśnień.- Pan prokurator odczytał, że złamałem prawo zamówień publicznych. Jak mogłem to zrobić skoro nie dotykałem w tej materii prawa zamówień publicznych. Ja tylko przestrzegałem umowy, bo skoro jest taki zapis w umowie to musiałem tego przestrzegać – mówił Sylwester Kwiecień (prosił, aby nie skracać jego nazwiska), który podpisał aneks do umowy, podnoszący stawkę o stopień inflacji.Do winy nie przyznaje się także drugi z byłych prezydentów Starachowic Wojciech Bernatowicz (także prosił o podanie pełnego nazwiska).- To nie prezydent, nie urzędnicy, a radni decydowali, że aneks do umowy prezydent ma podpisać. Jeśli uchwała rady jest zgodna z prawem, prezydent musi ją wykonać – powiedział sądowi Wojciech Bernatowicz.- Nie przyznaję się do winy. Wszystko robiliśmy dla mieszkańców, to inni korzystali z naszych doświadczeń i uczyli się od nas, bo to było nowatorskie rozwiązanie. Nikt później niczego w tej sprawie nie kwestionował – z kolei Marcin G.Wśród wezwanych na ten dzień świadków był Zbigniew Rafalski, wówczas przewodniczący Rady Miejskiej, który… zmarł w 2013 roku.- Widocznie jakoś nie dotarła do nas informacja o jego śmierci, był to świadek trochę poboczny – skomentował ten fakt GAZECIE prokurator Przemysław Szmidt z Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim.Ostatecznie tego dnia sąd przesłuchał siedmiu świadków, w tym byłych i obecnych pracowników Urzędu Miejskiego, a także ówczesnych pracowników firmy Almax. Zeznania niektórych do sprawy wniosły niewiele, innych trochę więcej. Ówczesna kierowniczka starachowickiego oddziału firmy Almax potwierdziła, że to firma wystąpiła z pismem o podwyżkę cen w związku z wprowadzeniem opłaty środowiskowej, która wzrosła wówczas o kilkaset procent.Dużo emocji wzbudziło przesłuchanie w charakterze świadka byłej miejskiej radnej, ówczesnej przewodniczącej Komisji Rewizyjnej.- Ceny były zawyżane, ustalała je chyba firma Almax, a rada tylko je zatwierdzała. Jeśli chodzi o pierwszy aneks, to była bardzo duża podwyżka. Z tego co pamiętam, to były przyjmowane niewłaściwe kwoty, jeśli chodzi o opłaty za korzystanie ze środowiska – mówiła była przewodnicząca Komisji Rewizyjnej.Na pytanie obrońcy jednego z oskarżonych, czy aneksy najpierw były dyskutowane na komisjach stałych Rady Miejskiej, a na sesjach głosowane świadek odpowiedziała:- Aneksy nie były przedmiotem obrad ani komisji, ani Rady Miejskiej, ponieważ dostawali tylko projekty uchwał. Najpierw prezydent podpisywał aneks z firmą Almax, a dopiero potem na tej podstawie przygotowywał projekt uchwały, przecież to jest oczywiste. I minęła się z prawdą, bowiem dopiero przyjęte przez radnych projekty uchwał zobowiązywały prezydentów do podpisania aneksów.Równie burzliwie przebiegało przesłuchanie byłego radnego miejskiego, który obecnie kieruje jedną z miejskich spółek. W wielu przypadkach mówił, że nie pamięta szczegółów, pamiętał natomiast, że ówczesny prezydent Kwiecień „zachowywał się tak jakby działał na korzyść firmy”.- Subiektywna opinia świadka mnie nie interesuje, ale chciałbym, żeby wysoki sąd wiedział co być może jest powodem zachowania tego świadka – stwierdził S. Kwiecień, informując o fakcie wyrzucenia go z partii – bowiem nie ma żadnych faktów, którymi świadek mógłby poprzeć swoje przypuszczenia.- Chodziło o to, że nie było krytycznego podejścia do firmy, tylko dbanie o jej interesy. Jak pamiętam jedyna kara na firmę została nałożona przed wyborami pod publikę – twierdził świadek, a z zeznań byłych pracowników firmy wynikało, że gmina kilkakrotnie nakładała kary finansowe na przedsiębiorstwo za błędy w realizacji umowy.Potwierdził to ostatni przesłuchany tego dnia świadek, który w tamtych czasach w Urzędzie Miejskim powiązany był z gospodarką odpadami.- Ten system był nowy, nikt nas tego nie uczył, to my uczyliśmy innych. Wówczas nie było nikogo, kto mógłby nam powiedzieć, czy coś robimy dobrze, czy źle. Patrząc na to wszystko jest mi przykro, że moi byli współpracownicy są w tym miejscu, w którym są – powiedział wskazując na ławę oskarżonych i dodał: – Z wypracowanego wówczas rozwiązania jestem dumny, bo był to innowacyjny system.Kolejna rozprawa wyznaczona została na 5 kwietnia br. (mp)