Getting your Trinity Audio player ready...
|
Wydawać by się mogło, że konferencja prasowa, która odbyła się pod koniec sierpnia na terenie ciepłowni przy ulicy Ostrowieckiej w Starachowicach i podczas której zapowiedziano budowę Instalacji Odzysku Energii ostatecznie przesądza fakt realizacji tej inwestycji. Jednak według członków Stowarzyszenia Inicjatywa dla Starachowic toczące się w tej sprawie postępowania mogą jeszcze powstrzymać budowę.
od lewej: przedstawiciel Stowarzyszenia Inicjatywa dla Starachowic Jarosław Łyczkowski i starachowicki przedsiębiorca Edward Płusa / fot. Gazeta Starachowicka
Zdaniem adwokata Piotra Capały – pełnomocnika SIDS, które od początku było przeciwne budowie IOE, konferencja prezydenta Starachowic, podczas której poinformował o uzyskanie prawomocnego pozwolenia na budowę Instalacji Odzysku Energii, nie kończy sprawy. Są jeszcze toczące się w kwestii budowy instalacji, postępowania administracyjne.
– Zdaniem prezydenta, gdyby nie protesty, skargi i odwołania, ta spalarnia by już dawno powstała. Tymczasem w pierwotnej decyzji środowiskowej inwestor nie uwzględnił sąsiedztwa i od tego wszystko się zaczęło – mówił podczas środowego (7 września br.) spotkania z dziennikarzami, Piotr Capała. – W lutym ub. roku zainicjowaliśmy wznowienie postępowania. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska dwukrotnie wzywała ZEC do uzupełnienia raportu środowiskowego, co przesuwało w czasie wyznaczenie terminu postępowania, ale ten termin już jest. Ponadto jest skarga o lokalizacji inwestycji celu publicznego. Wadliwa może być procedura uzgodnieniowa. Rozstrzygnięcia w sprawie wniosków, które Stowarzyszenie skierowało do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego są dla nas korzystne. Są od tego odwołania, ale jeśli decyzje zostaną utrzymane w mocy, te rozstrzygnięcia mogą radykalnie wypłynąć na realizację inwestycji, włącznie z jej wstrzymaniem.
W opinii adwokata, obarczanie mieszkańców tym, że inwestycja jeszcze nie powstała jest nieporozumieniem.
– Nie zgadzam się, jako prawnik i mieszkaniec z tezami pana prezydenta, że sąsiedzi inwestycji realizując swoje prawa działają na szkodę ZEC i miasta. Prezydent jest dla ludzi, którzy w jasny i klarowny sposób powinni móc się w tym temacie wypowiedzieć, zwłaszcza, jeśli ma to powstać w ich sąsiedztwie. Sąsiad nie jest stroną postępowania, żeby złośliwie utrudniać uzyskanie pozwolenia na budowę, a jest stroną postępowania, by mógł na bazie przedstawionych dokumentów przez inwestora ocenić, czy budowa na sąsiedniej działce nie będzie ograniczała jego możliwości działania w różnych kwestiach – argumentuje Piotr Capała. – Postępowania są w toku i mogą w przyszłości w różny sposób wpływać na realizację tej inwestycji. W skrajnym przypadku mogą wstrzymać jej wykonanie. W mniej radykalnym stopniu mogą wpłynąć na konieczność zmiany projektu budowlanego – dodaje.
Przedsiębiorca Edward Płusa, który mieszka w sąsiedztwie planowanej inwestycji, przypomniał, że budowane kiedyś instalacje miały wsparcie unijne. Teraz, Unia Europejska się z tego wycofała, bo inwestycje te mają szkodzić zdrowiu ludzi. Nie ukrywał swojego żalu w związku z sytuacją.
– Jeśli prezydent myślałby o zdrowiu mieszkańców, to nigdy nie budowałby takiej instalacji. Moim zdaniem to się wszystko może dobrze skończyć, jeśli ten prezydent zniknie z naszego miasta i to jest moim celem. Nie boję się tego publicznie powiedzieć – mówił. – Dlatego będziemy dalej walczyć. Prezydent chce budować spalarnię, ale nikt nie mówi, ile to będzie w rzeczywistości kosztowało. Mowa jest o 74 mln zł pożyczki, ale co dalej? Nikt nie mówi o spalaniu 80-90 ton odpadów dziennie. Skąd będzie ten RDF do spalania? W rzeczywistości to będzie preRDF, który ma niską kaloryczność i trzeba go będzie wzbogacać – podkreślił Edward Płusa.
Dodał, że zdziwiła go obecność na konferencji przedstawiciela firmy PERFOPOL.
– Kiedy kilka lat temu miała powstać biogazowania koło hotelu na Radomskiej, ówczesny prezes firmy protestował, a teraz jest orędownikiem spalarni – powiedział przedsiębiorca.
O ilości odpadów potrzebnych do spalania mówił Jarosław Łyczkowski. Starachowicka spalarnia zakłada 30.500 ton rocznie. Tymczasem, według danych z ubiegłego roku, Janik, Końskie, Promnik i Jańczyce łącznie dają ok. 20.000 ton rocznie.
– Skąd pomysł, że Janik będzie produkował RDF, jak nie ma instalacji do tego i sam zleca takie usługi? – podkreślał Łyczkowski. – W Starachowicach ma powstać instalacja za 102 mln zł, a nie ma gwarancji, że będzie czym palić. Rzekomo miasto odchodzi od gazu, a Zakład Energetyki Cieplnej zainwestował 5 mln zł w instalacje gazowe modernizując kotłownie.
Dla Stowarzyszenia Inicjatywa dla Starachowic istotną kwestią jest sprawa kosztów. Jak poinformowali, Zakład Energetyki Cieplnej nie udziela im odpowiedzi na wszystkie pytania. Na ten moment, budowa Instalacji Odzysku Energii ma kosztować 102 miliony złotych, co jest pokrywane z pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz komercyjnego kredytu. Z informacji przekazywanych podczas poprzednich konferencji wynika, że ZEC ma otrzymać pieniądze pod zastaw wielu miejskich nieruchomości i realizuje inwestycję bez zewnętrznej dotacji. Dlatego SIDS niepokoi sprawa ostatecznej wyceny budowy „spalarni odpadów”. Jako przykład podano instalację, która miałaby powstać w Nysie.
Jak poinformował Jarosław Łyczkowski, w przetargu obiekt o połowę mniejszy niż w Starachowicach, ta sama firma, która będzie budowała Instalację Odzysku Energii przy Ostrowieckiej, wyceniła realizację na blisko 190 milionów złotych.
Działacze Inicjatywy dla Starachowic podkreślają, że starachowiczanie mają prawo wiedzieć, ile ostatecznie pieniędzy pochłonie budowa spalarni odpadów w naszym mieście.
Ciepłownia Zakładu Energetyki Cieplnej przy ulicy Ostrowieckiej w Starachowicach / fot. Gazeta Starachowicka
Piotr Capała i Edward Płusa / fot. Gazeta Starachowicka