Getting your Trinity Audio player ready...
|
Są miasta w Polsce, gdzie wielodzietne rodziny jeżdżą autobusem za darmo. Są miasta, które dają rodzinom bilety miesięczne czy dodatki na przejazdy do pobieranego zasiłku. Czy podobnych rozwiązań nie można zastosować u nas?
Uczące się dzieci z rodzin, gdzie jest ich minimum pięcioro, jeżdżą za darmo m.in. w Krakowie, Toruniu i Warszawie. W Łodzi z bezpłatnych przejazdów mogą korzystać rodziny, w których jest ich czworo, a w Katowicach rodziny wielodzietne mogą dostać od gminy bilet miesięczny lub dodatek do zasiłku. Jest jednak warunek: dochód w takiej rodzinie nie może przekroczyć 351 zł na osobę miesięcznie.
– Naszym marzeniem jest, by miasto było stać na zapewnienie takiej komunikacji. Ale ktoś musi za to zapłacić – uważa Cezary Tkaczyk, przewodniczący Rady Nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Starachowicach, który pozytywnie ocenił działania podejmowane przez zarząd w ubiegłym roku.
– Tylko dzięki profesjonalnej pracy zarządu i wysiłkowi załogi, spółka przetrwała ten trudny okres i osiągnęła niewielki zysk – mówił przewodniczący. – To, że działalność podstawowa przynosi straty jest prawidłowością ekonomiczną. Paliwo zdrożało bowiem o ponad 60 proc. i rosną z tego powodu koszty. Koniecznością była wymiana taboru, który zagrażał bezpieczeństwu w transporcie ludzi. Dziś na ponad czterdzieści pojazdów, dwadzieścia stanowią nowe. Dzięki temu, że spółka weszła w program unijny, który realizuje z własnych kredytów, mogła przetrwać do dziś.
W ubiegłym roku MZK miało 32 linie komunikacyjne, w tym 24 na terenie miasta oraz osiem podmiejskich. Od listopada prowadzi także linię pospieszną na trasie Starachowice – Lublin. W ciągu dwunastu miesięcy przewieziono ponad 6 milionów ludzi, wykonując przy tym ponad 2 mln km.Średni koszt jednego przejechanego kilometra oszacowano na 5,89 zł. Inwestycje rozpoczęte w 2010 r. spowodowały trudności finansowe. Na szczęście pod koniec roku płynność znacząco się poprawiła. I mimo trudnego roku, firma wypracowała wynik dodatni (ponad 34 tys. zł) i najwyższą w historii swojego istnienia nadwyżkę – ponad 1mln 300 tys. zł. Podwyżki ceny biletów nie dało się jednak uniknąć, wprowadzono ograniczenia w dotychczasowych kursach. O to, czy będą następne pytali na sesji radni Krzysztof Różycki i Lidia Dziura.
– Podwyżek nie należy się w tym roku spodziewać – zapewnił prezes Jarosław Kateusz.- Nie jestem zwolennikiem obcinania dalszej ilości kursów, ale kiedyś w niedziele wyjeżdżało piętnaście autobusów z bazy, dziś dziewięć i ciągle nie są rentowne. Trzeba się zastanowić i znaleźć jakieś inne rozwiązanie – mówił prezes.
Jednym z sugerowanych rozwiązań są zapisy nowej ustawy, umożliwiającej miastu podpisanie umowy na powierzenie spółce świadczenia usług transportu zbiorowego przez dziesięć najbliższych lat, co zapewniłoby MZK większą stabilizację oraz pozycję monopolisty
– Firma byłaby dzięki temu bardziej wiarygodna dla banków – tłumaczył prezes. – Można by wtedy myśleć, co dalej, czy inwestować w inne dziedziny… Gdyby do tego doszło, działalność podstawowa musiałby być oddzielona od dodatkowej – mówił Jarosław Kateusz. – Ale do wojny szykować się trzeba, kiedy człowiek jest silny. Bo my i tak z tym problemem będziemy musieli się zmierzyć – stwierdził na sesji.
– To od Rady Miejskiej, jako od właściciela, zależy, jak spółka będzie funkcjonowała dalej. Redukowanie linii nierentownych jest rzeczą normalną, wody do baków nikt nie naleje. Ktoś za funkcjonowanie autobusów zapłacić musi. W tym roku trzeba się będzie zastanowić nad perspektywą komunikacji miejskiej w Starachowicach i rozważyć propozycję prezesa. Bo albo spółka będzie w tym kształcie funkcjonowała i miasto będzie finansowało nierentowne kursy i ulgi, albo trzeba będzie rozważyć stworzenie zakładu budżetowego, co wydaje się rzeczą nieracjonalną. Ja w każdym razie takiego wyjścia bym nie rekomendował… – mówił przewodniczący Rady Nadzorczej Cezary Tkaczyk.
Radni będą więc mieli nad czym główkować.