Kontrowersyjna bioelektrownia

Getting your Trinity Audio player ready...

Temat budowy bioelektrowni wciąż budzi spore emocje w Starachowicach. Debatowano o tym na piątkowej (27 marca) sesji Rady Miejskiej, mnożąc obawy o zagrożenie dla najbliższego środowiska.
Inwestycja ma powstać na osiedlu Bugaj. Radny Zygmunt Andrejas dopytywał więc o zagrożenia epidemiologiczne i widmo awarii, zwłaszcza, że znajdować się będzie blisko szpitala i szkół.Wojciech Łukaszek ze spółki Bioelektrownie uspokajał, że zagrożenia takiego nie ma.- Komory fermentacyjne pracują w systemie hermetycznym, w takiej samej technologii jak w  niemieckich obiektach). Nic tutaj nie powinno się dziać – mówił Łukaszek.- Ale takie zagrożenia istnieją zawsze. Nie chodzi o technologię, ale o przestrzeganie prawa, bo z  tym w Polsce bywa różnie – nie dawała się zbić z pantałyku radny Adrejas.- Budujemy zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce, a jest ono nawet bardziej rygorystyczne od niemieckiego – argumentował Łukaszek, zapewniając, że nic nie będzie emitowane do atmosfery.- Są miejsca w Polsce, gdzie pojawiły się ponoć problemy ze zdrowiem, po umiejscowieniu tam inwestycji. Czy u nas będzie podobnie? Dlaczego inwestycja musi być przy szpitalu oraz przy szkołach? – dopytywał dalej radny.- Dlatego, że mamy produkować energię oraz bioetan dla zakładów znajdujących się w strefie. Stąd nasza decyzja o kupnie działki na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Z pewnością nie zagraża to środowisku. W Polsce pracuje 57 bioelektrowni. Jak do tej pory nie potwierdzono żadnych przypadków ich negatywnego wpływu na zdrowie. A dwa niechlubne przykłady – bioelektrowni w Liszkowie i Pińczowie biorą się stąd, że ich głównym substratem były odpady poubojowe. My budujemy w innej technologii. Przy naszych obiektach, o czym zdążyli się już przekonać mieszkańcy gminy Mirzec, nic naprawdę nie śmierdzi. Nasza produkcja opiera się na substracie z kiszonek – tłumaczył Łukaszek.- Ale z kiszonki też może śmierdzieć – obstawała radna Joanna Główka, twierdząc, że gaz musi się jakoś ulatniać…- Gdyby tak było, to zawartość silosu nie nadawałaby się do produkcji energii – przekonywał Łukaszek.- To co człowiek stworzył zawsze może ulec awarii – stwierdził radny Robert Sowula – bo w  drewnianym kościele też potrafi spaść czasem cegła…. Chodzi nam o kalkulację ryzyka, bo nawet najwyżej klasy urządzenia, jak te w elektrowniach atomowych, mogą ulec przecież awarii – upierał się dalej radny.- W naszym przypadku są one minimalne. Cała instalacja pracuje na poziomie niskich ciśnień, maksymalnie 1,7 atmosfery. Co do zapachu… Do Starachowic dostarczany będzie substrat na poziomie zielonki, z wyjątkiem dwóch miesięcy w roku, kiedy trafiać tu będą kiszonki. Ale nawet i wtedy mieszkańcy nie będą nic czuć. Bo substrat trafi od razu przez śluzę zrzutową podziemnym rurociągiem bezpośrednio do komór fermentacyjnych. Grubość rurociągów dostosowana będzie do ciśnień, a przebieg biogazu odbywać się będzie na bardzo krótkich odcinkach. Najdłuższy przewód rurowy (w obrębie procesu) będzie miał długość 15 m, czyli mniej więcej tyle ile większy domek jednorodzinny – powiedział Łukaszek, proponując spotkanie tym, których nie przekonał.Niewykluczone, że radni skorzystają z tej propozycji, bo pytań i wątpliwości mieli wciąż sporo.(An)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *