Getting your Trinity Audio player ready...
|
Citroen B11 z 1949 r., angielski MG TD z 1952 r., zdobywca nagrody Grand Prix Lwowa, poczciwy trabant T50 czy fiat 132, kojarzony z sekretarzami i cinkciarzami – to jedne z wielu perełek, jakie zjechały na zlot zabytkowych pojazdów do Starachowic. 26 września br. można je było podziwiać na placu Na Szlakowisku.
Blisko czterdzieści zabytkowych pojazdów zjechało do Starachowic na pierwszą tego rodzaju imprezę ph. „Legenda STARa. Moto Zabytki Żegnają Lato”, zorganizowaną przez Starostwo Powiatowe w Starachowicach, Stowarzyszenie „SHL Historia i Fakty” oraz Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach. Dla starszej części publiki była to podróż w lata dzieciństwa, dla młodszych jedyna okazja, by zobaczyć z bliska maszyny, którymi kiedyś jeździli lubo których marzyli ich rodzice, a czasem dziadkowie. Mało że piękne, to jeszcze wszystkie na chodzie!Fiatem 132, niegdyś samochód cinkciarzy i sekretarzy, jego właściciel przyjechał aż z Bielska-Białej. Trabant T 50, kolejny unikat, podobno jedyny egzemplarz w Polsce, zaprezentował Stanisław Sobieraj, a dostojnym Volvo 164 w oryginalnym kolorze (niebieskim) i z oryginalnym lakierem kierował pan Łukasz Foltyn. Podziwił budziły również volkswagen jetta, fiat 125p z 1973 r., którym przyjechał Paweł Wójcicki. Furorę robił także volkswagen T2 z 1978 r., niegdyś samochód strażaków oraz hippisów, w którym można było zobaczyć podczas wyścigu zastępcę komendanta powiatowego Straży Pożarnej w Starachowicach Tadeusza Kępę. Fordem mustangiem mieli zajechać państwo Kajetan i Małgorzata Bartosikowie, którzy finalnie zjawili się w jeepie, zostawiając swojego ulubionego „konika” w stajni.Oczy większości przykuwał jednak biały MG TD z 1952 r., zdobywca nagrody Grand Prix Lwowa sprzed dwóch lat, prowadzony przez Ryszarda Krzysztofika z Kielc, który robił wrażenie. Auto jest „w ruchu” od 2008 r., a więc rok po tym, jak nabył je jego obecny właściciel, i – mimo motoPESEL-u – sprawuje się bardzo dobrze. Na kilka dni przed imprezą wróciło z wyczerpującego rajdu 1 Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych im. Witolda Rychtera, gdzie przejechało ponad tysiąc kilometrów, zajmując drugą lokatę w swojej klasie. Prędkości zresztą można mu pozazdrościć. Przy dobrej pogodzie oraz warunkach rozwija nawet 130 k/godz.Nie mniejszy podziw budził Citroen B11 z 1949 r., który – dzięki przedniemu napędowi i świetnemu rozkładowi masy – ponoć świetnie trzyma się drogi. W mieście był kiedyś niedościgniony i nawet duże ośmiocylindrowe samochody nie były w stanie równać się z nim na zakrętach. Lubiany tak przez gangsterów (stąd znany był w Europie jako „Gangstalimuzine”), jak i policję czy Służby Państwowe, w tym także po II wojnie przez polskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (SB). Budził więc respekt także i u nas.Swoje możliwości prezentował też polski fiat 126p, wprawdzie nie w wymarzonym kolorze banana yellow, ale w orange`u, czy inne podobne, kosztujące za towarzysza Gierka grube dziesiątki tysięcy złotych. Nie brakowało też kultowego volkswagena golfa, wprawdzie nie w oryginalnym złotym kolorze, ale w żółtym, amerykańskiego cryslera daytona shelby, czy wreszcie „żuka”, do którego naprawy wystarczy jedynie sznurek i młotek, jak przekonywał jego właściciel.Były też motocykle, począwszy od Javy, przez WFM czyli popularny polski motocykl, produkowany przez Warszawską Fabrykę Motocykli w latach 50. i 60-tych, wyróżniający się prostotą i tanią konstrukcją, a przy tym odpornością na ciężkie warunki eksploatacji, po kultową wreszcie Pannonię, czyli węgierski produkt, powstały w zakładach Csepel w Budapeszcie z jednocylindrowym dwusuwowym silnikiem o pojemności 247 ccm i mocy 16,5 KM i charakterystyczną kanapą w kolorze czerwonego wina.Nie mogło zabraknąć starachowickich legend: „stara 266R” – uczestnika X Rajdu Paryż – Dakar i „stara 20”, pierwszej polskiej ciężarówki, która zadebiutowała na zjeździe założycielskim PZPR w grudniu 1948 r., jako dziecko odradzającego się państwa polskiego po II wojnie światowej, o czym mówił podczas imprezy Paweł Kołodziejski, dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach. Błyszczały na drodze, prowadząc paradę aut zabytkowych i rozpoczynając Weteran Moto Bieg o Puchar Starosty. Kierowcy mieli do przejechania niedługą trasę wokół placu Na Szlakowisku, ale w trudnych warunkach, bo przy rzęsistych opadach deszczu, nad czym czuwał Ryszard Mikurda, szef Stowarzyszenia SHL Fakty i Historia, a jednocześnie sędzia klasy międzynarodowej sportów samochodowych i motocyklowych.Najlepiej poradził sobie Ryszard Krzysztofik z MG TD, który przejechał trasę w 24,3 sek. Drugi był Łukasz Foltyn na swoim Volvo 164, trzeci – Leszek Śliwiński, jadący volkswagenem garbusem, a z czwartym najlepszym czasem zapisał się w kronice imprezy Grzegorz Karcz, prowadzący chryslera daytona shelby. Oddzielne puchary przyznano motocyklistom. Wśród dwukołowców zwyciężył Bartosz Podgórski na swojej pięknej Pannonii. Za nim, z czasem niewiele gorszym, był Roman Galanciak, który dosiadał WFM-ki, mistrzynię elegancji wśród motocykli. Tak przynajmniej orzekła komisja pod przewodnictwem starosty Dariusza Dąbrowskiego. Za mistrza elegancji wśród samochodów uznano natomiast trabanta T50 Stanisława Sobieraja.Dekoracji zwycięzców dokonała przewodnicząca Rady Powiatu Bożena Wrona w towarzystwie starosty oraz Tomasza Sikory, kierowcy „stara” z legendarnego rajdu Paryż -Dakar i dyrektora Ekomuzeum Pawła Kołodziejskiego. Pewnie impreza trwałaby dłużej, gdyby nie ta angielska pogoda, która towarzyszyła jej od początku. Kolejna, jak zapowiedział starosta, planowana jest w czerwcu przyszłego roku, przy lepszej pogodzie, wyższych temperaturach i – na co liczy – jeszcze większym udziale zainteresowanych.Wprawdzie na posiadanie takich cacuszek stać wąskie grono, ale miło jest zawsze na nie patrzeć, doceniając niezaprzeczalny urok i aurę dawnej motoryzacji…(An)