LUBIANKA W ŚMIECIACH

Getting your Trinity Audio player ready...

Starachowickie plaże przeżywają oblężenie. W niedzielę, 8 lipca mogło być nad Lubianką nawet 10 tysięcy osób! Niestety, część z nich leżała w … śmieciach, bo ci, którzy byli tutaj w sobotę, nie posprzątali po sobie. Nikt inny się natomiast do tego nie kwapił.
„Już nie ma dzikich plaż…”- śpiewała kiedyś Irena Santor. Ale w Starachowicach na nasze nieszczęście są. I choć z wiadomych względów bursztynów tu nie znajdziemy, to śmieci można nazbierać! Butelki i puszki po piwie, opakowania po chipsach, plastikowe kubeczki, opakowania po pizzach, resztki jedzenia, zużyte podpaski, wkładki higieniczne, pampersy, a nawet prezerwatywy. Słowem byłoby w czym przebierać, ale chętnych brakuje. A plaża nad zalewem Lubianka (od strony ulicy Myśliwskiej) powoli zamienia się w śmietnik.
– To piękne miejsce, ale jego urok jest niweczony przez sterty śmieci – żalą się GAZECIE mieszkańcy.
– Jest bardzo brudno. Byłam w zeszłym tygodniu na plaży i po prostu nie dało się tam wytrzymać. Przez ilość much i innych owadów, które latały przy śmieciach. Zapach też jest odrażający – opowiada kobieta, która chciała nad wodą spędzić upalny dzień, a po godzinie musiała wrócić do domu.
Inna ze znajomymi wybrała się tam w niedzielę, ale było jej wstyd za to, co zobaczyła.
– Śmieci były dosłownie wszędzie. Na piachu pełno butelek i rozkruszone szkło, resztki jedzenia i opakowania. Było mi wstyd. Nie dość, że miasto aferami słynie, to jeszcze tonie w śmieciach. Pomijając kulturę osób, które to robią, są jeszcze służby, które powinny dbać o porządek. A patrząc na ten teren można mieć wątpliwości. Mieliśmy ochotę wracać od razu do domu, a ja chciałam się zapaść pod ziemię przed znajomymi – relacjonuje GAZECIE kobieta.
– Wszędzie mnóstwo szkła – powiedziała nam w poniedziałek również radna Agnieszka Cheda, która odwiedziła redakcję zbulwersowana tym, zobaczyła tam w weekend.
– Dookoła śmieci i ani jednego kosza. Może gdyby Miejskie Centrum Rekreacji i Wypoczynku postawiło tam kilka, ludzie nie wyrzucaliby ich na plażę… W żaden sposób ich nie tłumaczę, ale powinno się stworzyć jak najlepsze warunki i zachęcać do dbania o środowisko. Dlatego uważam, że kosze powinny się tam pojawić, choćby sezonowo, na okres wakacji. Wszędzie mnóstwo jest szkła, a wokół bawią się dzieci. Chodzą małe berbecie, któremuś coś się może przytrafić i wtedy pojawi się problem.
Po każdym weekendzie plażę sprzątają pracownicy Miejskiego Centrum Rekreacji i Wypoczynku, ale nie dziką, jak przyznaje dyrektor Sławomir Rymarczyk.
– My zajmujemy się plażą od mola do WOPR-u – wyjaśnia dyrektor. – Pozostała jej część, od ulicy Myśliwskiej i od strony harcerzy, nie należy już do nas. Jest to teren Skarbu Państwa, a w części niewykluczone, że także prywatny. Mamy za małą obsadę, żeby obsłużyć cały. Zajmujemy się tylko kąpieliskiem strzeżonym, na innych zresztą nie można się kapać.
Ale to – jak przyznaje- nie odstrasza mieszkańców. Mimo zakazu, wchodzą do wody, a później są tego konsekwencje w postaci na przykład rozciętej nogi, bo ludzie wyrzucają szklane butelki nie tylko na brzeg, ale też bezpośrednio do wody. Turystom brakuje kultury. Przywożą ze sobą opakowania i inne odpady, które zostawiają na miejscu, na plaży. A koszy faktycznie tam nie ma.
– Gdybyśmy je postawili, to za ok. 4 – 5 godzin z pewnością byłyby pełne – mówi Rymarczyk. – Kto miałby je wtedy opróżniać? My w swoim budżecie nie mamy na to pieniędzy, nie mówiąc o pracownikach. Potrzebne by były kolejne 3 – 4 etaty, Aa na to nas nie stać – mówi dyrektor. – Po każdym weekendzie wywozimy ok. 3 – 4 kontenery śmieci. Jeśli do tego dodać jeszcze dziką plażę, to wyszłoby około sześciu. Nie jest to niestety możliwe. Z uwagi na bezpieczeństwo, apelujemy do wszystkich mieszkańców, aby nie korzystali z dzikich kąpielisk. A jeśli już podejmują ryzyko, żeby sprzątali po sobie – prosi dyrektor.
W zeszłym tygodniu MCRiW wyjątkowo posprzątało ten teren. Sprawę monitorowali także strażnicy, którzy otrzymali zgłoszenie. W ciągu zaledwie sześciu godzin zebrano dwa kontenery śmieci, co kosztowało około tysiąca złotych, a przecież można je było spakować i zabrać z sobą, a potem wyrzucić do najbliższego kosza. Taki wysiłek nic kosztuje, a z pewnością pomoże w utrzymaniu czystości. Na tym powinno zależeć wszystkim wypoczywającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *