Getting your Trinity Audio player ready...
|
Fotograf i pasjonat muzyki country Jarosław Olbracht ze Starachowic wystąpił w telewizyjnym show „Pierwsza randka”. Choć towarzyszki na resztę życia tam nie znalazł, nie traci optymizmu i nie żałuje występu w programie.
To nie pierwsza przygoda pana Jarka z tego typu show. W 2005 roku brał udział w „Randce w ciemno”, napisał także list do Ani – bohaterki programu „Rolnik szuka żony”. Teraz spróbował swoich sił w „Pierwszej randce”. Starachowiczanie mogli go oglądać 4 maja w TVP2.- Samotność jest straszna, są takie chwile w życiu, że nie ma na kim, jak to się mówi, czoła oprzeć – mówi starachowiczanin, dodając, że udział w programie był fajną przygodą, mimo że jego i Iwonę – kobietę dobraną do niego przez ekspertów, połączy co najwyżej przyjaźń.Ale znalezienie drugiej połówki nie było jedynym motywem zgłoszenia się do programu, bowiem, w panu Jarku – jak mówi – obudziła się chęć przygody i ponownego zaistnienia w telewizji.Wypełnił więc zgłoszenie i niedługo później odebrał telefon z zaproszeniem na nagranie. Wcześniej musiał się jednak przygotować, wybierając kilka „ubraniowych” zestawów. Nagranie odbyło się w restauracji budynku ATM w Warszawie, która na co dzień służy pracownikom, ale na potrzeby programu zmieniono wystrój obiektu. Nim poznał swoją partnerkę na ten wyjątkowy wieczór, poznał kilku mężczyzn, którzy również w tym dniu oczekiwali na swoje być może przyszłe drugie połówki. Jak mówi, zaprzyjaźnili się i do tej pory mają ze sobą kontakt. Szczegóły spotkania z partnerkami do samego końca owiane były tajemnicą- Zobaczyłem piękną kobietę stojącą przy barze. Pomyślałem wtedy, że mogłaby być moją partnerką na ten wieczór. Jakież było moje zadowolenie, gdy powiedziano mi, że to właśnie ona – nie krył w rozmowie z GAZETĄ starachowiczanin.- Przedstawiliśmy się sobie i zamówiliśmy drinki. W rzeczywistości nasza rozmowa trwała blisko 2 godziny. Rozmawialiśmy o swoim życiu, ona opowiadała o rodzinie i o tym, jakie ma oczekiwania względem mężczyzny. Chciałem się do niej zbliżyć, nie tylko rozmową, dostała ode mnie prezent – zielony kamień z mojej kolekcji. Chciałem być inny, niż większość mężczyzn przychodzących na spotkania z kwiatami – opowiada fotograf, który zaproponował Iwonie także…sesję zdjęciową, na którą bez wahania się zgodziła.Po kolacji był spacer, a następnego dnia, po długiej rozmowie do rana i wspólnym śniadaniu ze wszystkimi uczestnikami nagrania, kolejna sesja zdjęciowa zaproponowana przez Jarosława. Tym razem przed obiektywem mieli okazję stanąć zarówno koledzy naszego krajana jak i ich partnerki.Zabawa była przednia. Jednak okazało się, że Iwonę i Jarka różni zbyt wiele.- Mamy kontakt telefoniczny, ale nie mamy dalszych wspólnych postanowień. Po rozmowach w hotelu wyszło na to, że możemy się jedynie przyjaźnić, bo raczej nic więcej z tego nie będzie. Dzieli nas odległość, jej stabilizacja w środowisku, nie wyrażała chęci przeprowadzki, a ja mam chorą mamę. Jadąc do programu, miałem myśli, że może będzie to pani z województwa świętokrzyskiego. Szczerze, chwila spędzona ze sobą, to za mało. Może ja miałem za duże oczekiwania, jeśli chodzi o nasze pierwsze spotkanie… – przyznaje Jarosław, który zdradził GAZECIE, że po programie, przez jeden z portali randkowych, nawiązał kontakt z niejaką Aleksandrą, z którą codziennie rozmawia i nawet otrzymał już od niej zaproszenie na rodzinną uroczystość.- Ona deklaruje chęć przeprowadzki, nie stanowi to dla niej problemu – dodaje.Jarek nie żałuje występu w programie i, jak mówi, gdyby nie miał planów odnośnie Aleksandry i mógłby dalej próbować, to chętnie ponownie wziąłby udział w tego typu show.- Polecam każdemu taką przygodę, wrażenia są bardzo miłe. Wcześniej planowałem, o czym będę rozmawiał z nowo poznaną kobietą, ale większości tych tematów nawet nie poruszyłem. Zapowiedziałem sobie jednak, że na pewno nie będę rozmawiał o polityce i kościele i tego się trzymałem – podsumowuje nasz rozmówca, dodając, że nie wątpi, iż którymś z uczestników uda się zostać parą, taką na całe życie. (Kas)