Getting your Trinity Audio player ready...
|
Anna Kawalec – architekt wnętrz, podróżniczka, amatorka wspinaczki, żeglowania i gry na gitarze, absolwentka III LO im. K. K. Baczyńskiego w Starachowicach, Southampton Solent University w Anglii i Florence Design Academy we Florencji, wiele lat związana z jednym z największych biur architektonicznych TP Bennett w Londynie, obecnie z międzynarodową firmą Unbuilt.
– Właśnie zakończył się rok szkolny. Większość uczniów jest szczęśliwa, bo skończył się okres męki. A jak Ty wspominasz szkolne czasy?
– Z dzisiejszej perspektywy postrzegam je jako dni beztroskie, dni zabawy. Najbardziej utkwili mi w pamięci wspaniali ludzie, atmosfera tamtych lat, wspólne wycieczki, czasami wagary, niezapomniane „osiemnastki”…
– A gdzie w tym wszystkim miejsce na naukę?
– Oczywiście było. Zdobywane wtedy umiejętności i wiedza ukształtowały mnie i na pewno przyczyniły się do dalszych wyborów. To właśnie w liceum polubiłam języki obce. Chciałabym się przenieść do tych czasów chociaż na jeden dzień.
– Czy już wtedy odkryłaś w sobie talenty i pasję?
– Wbrew pozorom odkrycie talentu nie przychodzi łatwo. Często talent bierzemy za coś naturalnego, oczywistego, a bagatelizowanie umiejętności powoduje, że jest go ciężej odnaleźć. To samo spotkało mnie. Fascynacja pięknymi wnętrzami narodziła się dosyć wcześnie, ale odkrycie jej zajęło mi sporo czasu.
– Szkoła podstawowa pozwoliła Ci już zainteresować się sztuką i rysunkiem?
– Tak, już wtedy lubiłam rysować. Uczestniczyłam w dodatkowych zajęciach kółka plastycznego. Mówiono mi, że kreatywność mam zapisaną w DNA, ale nigdy nie sądziłam, że kreatywność można zamienić na pracę.
– I dlatego w liceum wcale nie myślałaś o studiowaniu kierunku związanego z urządzaniem wnętrz albo sztukami plastycznymi?
– Zawsze moją mocniejszą stroną były przedmioty humanistyczne, języki obce, ale i matematyka była mi bliska, dlatego po liceum zamierzałam iść na anglistykę bądź nauczanie w młodszych klasach.
– Jak sama mówiłaś, nie byłaś do końca przekonana do żadnego z tych wyborów, więc postanowiłaś…
– Postanowiłam dać sobie czas na przemyślenie decyzji dotyczącej studiów. Czasami zmiana otoczenia i słuchanie siebie, własnej intuicji jest dobrym rozwiązaniem. Kiedy mamy osiemnaście lat, czujemy ogromną presję odnoszącą się do dalszej drogi życiowej. Wydaje nam się, że dokonywane przez nas wtedy wybory będą miały wpływ na całe nasze życie, a tak wcale być nie musi.
– Bardzo dobrze, że mówisz takie słowa, bo widzę, jak wielkim obciążeniem jest dla młodzieży myślenie o przyszłości. Rzeczywiście młodym ludziom wydaje się, że wszelkie decyzje muszą podjąć już w liceum.
– Po części tak jest, ale nawet nasze najważniejsze wybory mogą ulec zmianie w kolejnych latach, dlatego że sami się zmieniamy tak jak i nasze otoczenie. Życie koryguje nasze decyzje, trzeba do nich podchodzić z dystansem i bez niepotrzebnego stresu. Najważniejsze jest, żeby podążać za swoimi marzeniami, nie dać się przekonać do wybrania innej ścieżki pod wpływem otoczenia. Trzeba wierzyć, że życie nas pokieruje w stronę dobrego wyboru.
– Ciebie pokierowało w stronę Anglii?
– Wyjazd do Anglii był zaplanowany tylko na czas wakacji, w celu podszlifowania angielskiego i zarobienia na studia. Ale po paru miesiącach pobytu wpadł mi przypadkiem w ręce informator jednego z uniwersytetów. Zobaczyłam w nim kierunek: Projektowanie wnętrz, który do mnie przemówił. Sama zadawałam sobie pytanie, dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
– Czy już wtedy byłaś gotowa na podjęcie studiów w języku angielskim?
– Zaczynając studia w obcym języku wiedziałam, że będzie wiązało się to z dużą determinacją. Nie tylko miałam się uczyć zupełnie nowych rzeczy, ale również musiałam myśleć, a nawet śnić w innym języku. W tamtym okresie dużą rolę odegrało wsparcie rodziny, kolegów, koleżanek ze studiów, przyjaźnie, mam nadzieję, zawarte na całe życie. Miałam szczęście, że otaczali mnie sami inspirujący ludzie, pełni pasji i pozytywnej energii. Dzięki temu udało mi się skończyć licencjat z całkiem dobrymi stopniami.
– Ale to nie był koniec Twojego studiowania. Następnym etapem była Toskania?
– Po uzyskaniu licencjatu postanowiłam kontynuować naukę na kierunku – Architektura Wnętrz w samym sercu Toskanii – Florencji. To miejsce jest rajem dla studentów architektury i sztuki. Niezwykle urokliwe, pełne wdzięku miasto oddychające pięknem. Na każdym kroku mijaliśmy słynne budowle, place, rzeźby, nie dowierzając, że to jest nasza droga do Uniwersytetu. Czuliśmy się tak, jakbyśmy studiowali w muzeum. Ciężko też było się oprzeć włoskiej pizzy na każdym rogu.
– Twoja wrażliwość na piękno otaczającego świata sprawiła, że chciałaś zobaczyć więcej takich miejsc?
– Mam szczęście, że podczas studiów i pracy poznałam wielu wspaniałych ludzi, których teraz mogę odwiedzać na całym świecie. Na studiach magisterskich w 15 – osobowej grupie było 13 różnych narodowości (Grecja, Norwegia, Portugalia, Indie, Nigeria, Tanzania, Rosja, USA, Polska, Ekwador, Serbia, Egipt, Syria). A ponieważ obecnie mogę sobie pozwolić na pracę zdalną, więc dużo podróżuję.
– Jakieś miejsce szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
– Chociaż nie należę do osób, które mogą godzinami leżeć na plaży, moje serce skradła niewielka wyspa na Morzu Karaibskim – Antigua & Barbuda. Zachwyca malowniczymi piaszczystymi plażami, których jest ponoć aż 365, jedna na każdy dzień w roku. Bujna roślinność, rafy koralowe, owoce tropikalne rywalizują z różnorodnością fauny. Co niedzielę na wzgórzu Shirley Heights organizowane są koncerty reggae, na metalowych bębnach. Oszałamiający widok zachodu słońca na Zatoką – English Harbour (gdzie dawniej mieścił się brytyjski fort) powala z nóg. Dodatkowo tamtejszy rum umila to doświadczenie. Lokalni miejscowi, przepełnieni radością życia, są przykładem, jak niewiele trzeba do szczęścia. Żyjący w skromnych kolorowych domkach z drewna, są też przykładem zupełnie innego podejścia do życia. Wiedzą oni, że wystarczy chwila, żeby pożegnać się z ich dorobkiem życia, ze względu na huragany, które występują w tamtej części świata.
– Wolałabyś taki styl życia czy jednak świat nowoczesny, ze wszystkimi zaletami i wadami?
– Dzisiejszy świat daje nam ogromne możliwości, dzięki rozwojowi technologii możemy korzystać z wszelkich udogodnień, ale również możemy całkowicie zmienić tryb życia. Dzięki technologii mogę pracować zdalnie, co daje mi poczucie wolności, niezależności oraz więcej wolnego czasu.
– Ale dlaczego wróciłaś do Polski po kilkunastu latach pracy w Londynie?
– Przed powrotem do Polski porzuciłam pracę na etat w jednej z największych firm architektonicznych w Londynie, co wydawało się szaleństwem ze względu na stabilizację, znajomość otoczenia, poczucie komfortu. Najważniejszym z czynników, które wpłynęły na tę decyzję, była tęsknota za rodziną i Ojczyzną oraz chęć zmiany stylu życia. Odkąd wróciłam, pomagam w prowadzeniu firmy zajmującej się wizualizacjami wnętrz. Pracę mogę wykonywać zdalnie, dzięki mobilności jestem w stanie połączyć ją z podróżami.
– To rzeczywiście brzmi interesująco. Praca w czasie zwiedzania świata?
– Najbardziej niekonwencjonalne miejsce, w którym pracowałam, to kolejka górska na wyspie Langkawi w Malezji. Ma to swoje plusy i minusy. Kiedy podróżuję po dość egzotycznych krajach a jednocześnie pracuję nad projektem w Europie, jest to duże wyzwanie choćby ze względu na różnice czasu. Zdarzało się i tak, że musieliśmy brać udział w video konferencjach nawet o 3 rano, jednak to nie zaniża poziomu atrakcyjności tej pracy. Jeszcze nie mogę nazwać się współczesnym nomadem, i raczej do tego nie dążę, ale cieszę się, że mogę przeznaczyć więcej czasu na rodzinę, podróże bądź hobby.
– Podróże to Twoja największa pasja?
– Podróże będą zawsze na pierwszym miejscu. Uwielbiam poznawać nowe kultury, miejsca, zwiedzać, porównywać architekturę. Do tej pory mam na swojej liście 30 krajów, mam nadzieję, że ich wkrótce przybędzie. Ale mam też inne hobby. Parę lat temu chodziłam na wspinaczkę, niestety po złamaniu nogi w trakcie jednej z nich, musiałam odłożyć sprzęt na półkę. Jednak po jakimś czasie znowu odważyłam się wrócić do tego sportu. Wróciłam też do nauki włoskiego i hiszpańskiego. Od paru miesięcy uczę się gry na gitarze, bo zawsze inspirował mnie rock i wreszcie znalazłam czas na naukę.
– Dość dużo tych zainteresowań. Coś jeszcze masz w zanadrzu?
– Podczas pobytu na wyspie Antigua, która jest również rajem dla żeglarzy, przyszedł mi do głowy pomysł na naukę żeglowania. Kilka lekcji wystarczyło, żeby polubić ten sport, ale przede mną jeszcze długa droga do opanowania tej umiejętności.
– Aniu, Twoje życie wydaje się naprawdę bardzo interesujące. Czy sama pasja wystarcza, żeby takie było? Żeby osiągnąć sukces?
– Pasja jest najważniejszym czynnikiem, ale sama nie wystarczyłaby do osiągnięcia sukcesu. Potrzebne są również determinacja, otwarcie na zmiany, umiejętność podejmowania decyzji, przedsiębiorczość.
– Co jest dla Ciebie jeszcze ważne w życiu?
– Bardzo istotne jest, żeby w drodze do sukcesu nie zatracić siebie, swoich wartości życiowych. Najważniejsze zawsze były dla mnie rodzina, przyjaźń, szacunek do drugiego człowieka i wiara, która zawsze pomagała w trudnych chwilach bądź życiowych decyzjach.
– Dużo w życiu osiągnęłaś, wiele miejsc na świecie zobaczyłaś. Jakie masz marzenia na najbliższą przyszłość?
– Zamierzam w dalszym ciągu robić to co lubię i być otwarta na to, co przyniesie dzień. Zwiedzać świat, tak często jak się da, spełniać swoje marzenia oraz… zostać słynną gitarzystką.
– Zaczęłyśmy naszą rozmowę od wspomnień o szkole i tym tematem zakończmy. Co chciałabyś powiedzieć młodym ludziom, którzy za kilkanaście dni otrzymają świadectwa maturalne?
– Najważniejsze, aby w życiu robić to, co się lubi. Szczególnie ważne jest to przy podejmowaniu decyzji o kierunku studiów i przyszłości. Młodzi ludzie czują presję, muszą wybrać, co chcą w życiu robić. Powinni jednak pamiętać o tym, żeby zawsze podążać za swoją pasją i że mają teraz więcej możliwości niż kiedykolwiek. Nie warto iść na dane studia tylko dlatego, że idą tam koleżanki czy koledzy. Trzeba iść za głosem serca a nie rozumu i nie bać się popełniać błędów.
– Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę Ci wielu sukcesów i wspaniałych podróży.