Nie umiem usiedzieć na miejscu…

Getting your Trinity Audio player ready...

Początkowo był naczelnikiem miasta, a po kilku latach został prezydentem Starachowic. Jak wspomina tamte wydarzenia, co robi teraz? Oto historia Włodzimierza Werysa, pierwszego prezydenta miasta Starachowice.
Spotykamy się w pięknym, przestronnym mieszkaniu, w bloku niedaleko hotelu Senator. Cicha, zielona dzielnica miasta, zadbane podwórze.
– Wieczorami w weekendy nie jest tu tak cicho – mówi Włodzimierz Werys wskazując gestem na znajdujący się w pobliżu klub.
– Napijemy się kawy? – pyta.
Od razu czuję, że mam do czynienia ze społecznikiem. Na stole stosiki dokumentów, podzielonych na różnego rodzaje działalności. Ruchliwy, ciągle czegoś szukający. Urodził się w 1934 roku i mimo 83 lat, werwy i zaangażowania może mu pozazdrościć niejeden młody człowiek.
– Czy Włodzimierz Werys na emeryturze to spokojny, odpoczywający emeryt, czy też zaangażowany w życie miasta społecznik?
– Nie mogę narzekać na bezczynność, angażuję się w działalność Ligi Obrony Kraju już od wielu lat. Niezależnie od tego, zaangażowany jestem w życie Polskiego Związku Łowieckiego, byłem inicjatorem budowy strzelnicy w Starachowicach, przez wiele lat byłem kierownikiem tej strzelnicy.
Wnuk pana Włodzimierza, Kuba Werys jest wielokrotnym mistrzem Polski w strzelaniu i członkiem kadry narodowej. Swoją karierę rozpoczynał na strzelnicy u swojego dziadka. Historie o wnukach przewinęły się nie raz, podczas mojej wizyty u pana Włodzimierza.
Urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim, po studiach i krótko trwającej pracy w Kunowie, przyjechał do Starachowic, gdzie jako inżynier rozpoczął pracę w Fabryce Samochodów Ciężarowych.
– Pracowałam na wielu stanowiskach, przez te wszystkie lata – opowiada pan Włodzimierz – w kontroli technicznej (…), na produkcji, a później na samodzielnym stanowisku kierownika działu produkcji maszyn i urządzeń specjalnych. (…) W czasie pracy w fabryce angażowałem się w działalność stowarzyszenia inżynierów technicznych SIMP (Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Mechaników Polskich – przyp. red.) i w działalność NOT (Naczelna Organizacja Techniczna – przyp. red.)
W FSC pracował od 1959 roku, opowiada o tym z dumą. Dowiadujemy się, że wraz z kolegami byli prekursorami wielu rozwiązań technologicznych. Potwierdzają to patenty, jakie uzyskał wraz ze współpracownikami w FSC.
Historie, które opowiada pan Włodzimierz, to opowieści na książkę o działalności fabryki. Mógłby opowiadać o tym godzinami. Jednak Werys to nie tylko inżynier, to również pierwszy prezydent miasta Starachowice.
– Jak narodził się pomysł, by na czele Starachowic stanął prezydent?
– Pod koniec lat 70-tych w fabryce i ogółem w Starachowicach wiele się działo (…) – rozpoczyna opowieść pan Włodzimierz
– Budowano wtedy Zakłady Mięsne, rozbudowywała się Fabryka Samochodów Ciężarowych, rozwijało się miasto… Zdobycie pracownika było nie lada efektem. Kadrowiec w fabryce wręcz dostawał nagrodę za zwerbowanie pracownika…
– Czyli brakowało pracowników? – pytam zdumiona, znając choćby przekazy z Kronik Filmowych
– Brakowało. Fabryka organizowała dojazdy pracowników z Nowej Słupi, Bodzentyna, Lipia, Wąchocka – wymienia pan Włodzimierz.
– To był duży problem, żeby mieć odpowiednią ilość pracowników. I jednocześnie, żeby stworzyć warunki do życia dla robotników (…). Miasto miało idealne warunki do rozwoju infrastruktury, a rozbudowa miasta była koniecznością (…). Warunkiem, dla każdej firmy, która budowała się na terenie Starachowic, była partycypacja na rzecz miasta.
Zakłady, które powstawały wtedy w Starachowicach, deklarowały np. budowę mieszkań dla pracowników plus wkład pieniężny, który przykładowo został przeznaczony na budowę zbiornika wodnego Lubianka.
– Powierzchnia Starachowic była wtedy bardzo mała, było to jedno z najbardziej skoncentrowanych miast. Z tego, co pamiętam, powierzchni było ok. 60 tysięcy hektarów. Dlatego były podejmowane inicjatywy poszerzenia granic miasta o Michałów, Wygodę i Mieszałę. Nie udało się zwerbować Wąchocka. Przy tej lekkiej korekcie, przekroczyliśmy wtedy granicę 50 tysięcy mieszkańców, co było warunkiem uzyskania awansu i zdobycia stanowiska prezydenta dla kierującego miastem – mówi.
Włodzimierz Werys, decyzją Prezesa Rady Ministrów został powołany na urząd prezydenta miasta Starachowice 24 stycznia 1983 roku. Prezydentura została mu nadana z automatu, jako pełniącemu urząd naczelnika miasta, od lipca 1975 roku. Funkcję swoją sprawował do 10 maja 1987 roku.
Lata bycia naczelnikiem, to rozwój zakładów produkcyjnych w Starachowicach, a co za tym szło całej infrastruktury miejskiej. A cztery lata prezydentury Włodzimierza Werysa?
– Czym pan może się pochwalić, panie Włodzimierzu, jako pierwszy prezydent miasta?
– Działo się dużo. Starachowice przykładowo uczestniczyły we współzawodnictwie miast na rozwój infrastruktury i ludności- wspomina W. Werys. – W tym zakresie zdobywaliśmy wiele sukcesów. Starachowice należały do najbardziej prężnie rozwijających się miast na terenie województwa.
Po zdaniu urzędu w 1987 roku Włodzimierz Werys powrócił na stanowisko w Fabryce Samochodów Ciężarowych. Dlaczego zrezygnował z pełnienia urzędu?
– To był okres nieciekawej współpracy na płaszczyźnie partyjnej i w związku z tym osobiście złożyłem rezygnację – dyplomatycznie wyjaśnia pan Włodzimierz.
W FSC został zastępcą głównego projektanta ds. rozwoju bazy kooperacyjnej. Jego zadaniem było zabezpieczenie dostaw kooperantów do produkcji prężnie wtedy działającej fabryki. FSC stwarzała bowiem wówczas również warunki finansowania rozbudowy innych zakładów na terenie Polski. Powstawały zakłady – filie FSC. Na początku 1989 roku zaproponowano W. Werysowi stanowisko zastępcy dyrektora generalnego fabryki ds. produkcji. Była to ostatnia funkcja w fabryce, w lipcu 1990 roku pan Włodzimierz odszedł na emeryturę.
Przyszedł czas na zajęcie się swoimi pasjami. Został wiceprezesem w klubie sportowym Świt, pracował jako strażnik łowiecki.
– Najdłużej i najciekawiej pracowało mi się od 1998 do 2014 roku w charakterze kierownika strzelnicy Polskiego Związku Łowieckiego (…). W Starachowicach stworzyliśmy społeczny komitet budowy strzelnicy. Społecznie zbieraliśmy środki, organizowaliśmy grono sponsorów (…). I dzięki temu w Starachowicach powstała i istnieje jedna z najlepszych, najbardziej funkcjonalnych strzelnic typu myśliwskiego w województwie świętokrzyskim.
Równie mocno Włodzimierz Werys zaangażował się w działalność Ligi Obrony Kraju, organizując Klub Oficerów Rezerwy. Do tej pory pełni funkcję przewodniczącego klubu rezerwy w starachowickim LOK.
Pan Włodzimierz ma 83 lata. To wiek, kiedy według prawideł człowiek musi usiąść i odpocząć, a nie tylko angażować się w życie społeczne. Zapytałam, co lubi robić w wolnym czasie, gdy pasje społeczne odstawia na chwilę, na bok.
– Pasją moją jest myślistwo i sporty strzeleckie. Przykładowo, udało mi się zdobyć patent, licencje w strzelectwie sportowym – mówi z dumą.
Dojrzały wiek to również dojrzałe spojrzenie na to, co dzieje się obecnie, w XXI wieku. Postanowiłam zaryzykować i zapytać o ocenę najnowszych Starachowic.
– W sumie oceniam Starachowice pozytywnie, jakkolwiek wiele tematów i problemów wymaga dalszego rozwiązania. Pozytywami jest to, że miasto zaczyna wyglądać przyzwoicie, widać poprawę w wyglądzie i estetyce miasta. Pozytywnie, również w zakresie swobód obywatelskich, jakkolwiek doprowadza to często do niekorzystnych zjawisk. Np. fikcyjne bezrobocie. Widzę tematy, którymi należałoby się zająć, np. porządkowanie zbiornika wodnego. Niepokojącym jest niewykorzystanie wielu obiektów: pomieszczenia po byłym Starostwie, po byłej szkole muzycznej, szpitalu, przy jednoczesnym dużym problemie mieszkaniowym – wymienia Włodzimierz Werys.
– To jaką ocenę pan wystawia Starachowicom, w pięciostopniowej skali ocen od 1 do 5?
– Oceniam na cztery z minusem…
– Skąd ten minus?
– Cztery to jest bardzo wysoka ocena. A ten minus? – chwilę zastanawia się pan Włodzimierz.
– Proszę bardzo, przeprowadzono bardzo sprawnie zamianę ulicy Krywki na Pileckiego, tablice wszędzie są, ale jak garbata była jezdnia, tak garbata pozostała…
Pierwszy prezydent miasta chwali sobie współpracę z obecnym prezydentem Markiem Materkiem. Także ze Starostwem. Również, mimo różnic politycznych, pozytywnie wypowiada się o współpracy z posłem Krzysztofem Lipcem.
– Panie Włodzimierzu – praca, praca, praca… Są wakacje. Jakie pan ma plany na ten okres?
– Przyjechałem na krótko do Starachowic, uporządkować mieszkanie i podlać kwiatki. Planuję udać się do środowiska myśliwskiego na kontrolę łowisk. Na uwadze mam również pomoc rodzinie. Organizujemy również obchody święta Wojska Polskiego, 15 sierpnia. Z Towarzystwem Przyjaciół Starachowic chciałbym zorganizować spotkanie z grupą osób zasłużonych dla miasta. Ale zasłużonych od 1975 roku, ponad podziałami. Z tej grupy żyjących pozostało około 40 osób. Najwyższa pora, żeby z nimi się spotkać.
Dwie godziny bardzo szybko zleciały, bo przy takim rozmówcy, jakim jest Włodzimierz Werys tematy, zarówno te dotyczące przeszłości, jak i teraźniejszości się nie kończą. Pan Włodzimierz zapewnił, że nie zamierza usiąść i nic nie robić. Jego dzieci i wnuki również utwierdzają go w tym przekonaniu. Przyjeżdżają, wspierają. odwiedzają bo…
– Wiedzą, że zawsze znajdziemy ciekawe zajęcia …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *