„TEN CZŁOWIEK MOŻE JESZCZE KOGOŚ ZABIĆ”

Getting your Trinity Audio player ready...

Jeden dzień zmienił wszystko w życiu Joanny Rozwadowskiej. Jej tata zginął w wypadku drogowym na ul. Ostrowieckiej w  Starachowicach. Z początku wszystko wskazywało, że był to zdarzenie jakich wiele, ale z czasem pojawiały się okoliczności, które potęgowały ból po stracie najbliższej osoby. Córka tragicznie zmarłego mężczyzny nie może pogodzić się z wieloma faktami, jakie pojawiły się od wypadku. Najbardziej z tym, że sprawca nadal jest na wolności, mimo iż w jego krwi w dniu wypadku stwierdzono obecność amfetaminy i marihuany.
Była niedziela, 17 kwietnia tego roku. Nic nie wskazywało na to, że będzie to tragiczna data w życiu rodziny Rozwadowskich. Przez Starachowice przejeżdżali motocykliści z Ostrowca Świętokrzyskiego, a wśród nich Mirosław Rozwadowski. Przed mężczyzną jechała na swoim motocyklu jego partnerka. Na ulicy Ostrowieckiej, na wysokości Stacji Paliw, na przeciwnym pasie ruchu znajdował się volkswagen transporter, którego kierowca zwolnił, jakby chciał skręcić na stację benzynową, jednak tego nie sygnalizował. Kobieta na motocyklu minęła auto, a kierowca nagle ruszył i zaczął skręcać stając na drodze jadącego chwilę później Mirosława Rozwadowskiego. Zderzenie było tak silne, że motocyklista upadł kilkanaście metrów dalej.Początkowo wydawało się, że był to wypadek jakich wiele, jednak z czasem wyszły na jaw okoliczności, które wskazują, że nie był to wyłącznie splot nieszczęśliwych wydarzeń. Okazuje się, że kierowca volkswagena, który doprowadził do wypadku, był pod wpływem narkotyków, badanie krwi wykazało bowiem obecność marihuany i amfetaminy. Córka tragicznie zmarłego Mirosława Rozwadowskiego, Joanna, po otrzymaniu wyników badania krwi na własną rękę zaczęła bliżej przyglądać się sprawie i pewne wydarzenia wzbudziły w niej niepokój i spotęgowały ból po stracie ojca.- Na początku myślałam, że to był nieszczęśliwy wypadek, ból po stracie taty był ogromny, ale co mogłam zrobić więcej? Byłam w stanie wszystko wybaczyć, bo wypadki się zdarzają. Jednak kiedy otrzymaliśmy wyniki badań krwi sprawcy wypadku okazało się, że był on pod wpływem narkotyków. Zaczęłam się bliżej przyglądać sprawie i okazało się, że mężczyzna ten nie wykazał żadnej skruchy. Ten człowiek jest doskonale znany w swoim środowisku. Dotarłam do ludzi, którzy powiedzieli mi, że pije i zażywa narkotyki i zażyte w dniu wypadku na pewno nie były pierwszymi. Jak się dowiedziałam, co to jest za człowiek i jak się zachowuje, powiedziałam, że nie odpuszczę dopóki za to co zrobił nie trafi do więzienia – mówi GAZECIE rozżalona Joanna Rozwadowska.To jednak nie koniec wątpliwości, jakie pojawiają się w tej sprawie. Okazuje się, że sprawca wypadku, 28-letni mieszkaniec gminy Brody, w momencie wypadku nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdów, które stracił 5 grudnia 2015 r. za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Uprawnienia miał zabrane na 6 miesięcy, czyli 17 kwietnia 2016 roku kara nadal obowiązywała. Policja i prokuratura opinię z zakresu ruchu drogowego otrzymała z Laboratorium Kryminalistycznego w Kielcach 22 czerwca br. i od razu wydała nakaz doprowadzenia 28-latka. Rano następnego dnia mężczyzny jednak nie było w domu.- Kiedy wydawało mi się, że sprawa zmierza w dobrym kierunku, znów pojawiły się takie okoliczności, które są dla mnie podejrzane. Po tym jak 23 czerwca mężczyzna ten miał zostać doprowadzony do sądu, dzień wcześniej wieczorem, czyli w dniu wystawienia nakazu zatrzymania, zjawił się w szpitalu psychiatrycznym w Morawicy. Tutaj szybko zadziałała policjantka prowadząca sprawę, która ustaliła, gdzie on się w tej chwili znajduje i policjanci pojechali go zatrzymać. Przed południem 24 czerwca trafił do prokuratury. Odetchnęłam z ulgą, jak zobaczyłam go w kajdankach, stwierdziłam, że sprawiedliwość jednak istnieje i ten człowiek nikomu nie zrobi już krzywdy. Około godziny 14.00 został przewieziony do sądu, gdzie prokuratura wnioskowała o jego tymczasowe aresztowanie – mówi J. Rozwadowska.Sąd nie uwzględnił jednak wniosku prokuratury i oskarżyciela posiłkowego, jakim jest Joanna Rozwadowska. W stosunku do mężczyzny zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego dwa razy w tygodniu.- Zupełnie tego nie rozumiem. Ten człowiek zabił mojego tatę i nie był to tylko nieszczęśliwy wypadek, bo był pod wpływem narkotyków i nie miał prawa jazdy. Jak można puścić wolno człowieka, który ma zakaz jazdy samochodami za wypadek po alkoholu, a teraz po narkotykach zabił jeszcze człowieka?! On nic nie robi sobie z wyroków sądu i może zabić kogoś innego – mówił nam zdenerwowana Joanna Rozwadowska.Z prawnego punktu widzenia na tym etapie wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. O rodzaju środka zapobiegawczego decyduje sędzia prowadzący posiedzenie. W tym przypadku zadecydował akurat tak. Pozostaje jednak moralny punkt widzenia…- Ja tej sprawy nie znam. O środku zapobiegawczym decyduje sędzia i w tym przypadku nie zdecydował się na zastosowanie tymczasowego aresztowania – powiedział GAZECIE prezes Sądu Rejonowego w Starachowicach, Janusz Kubicki.- Mogę powiedzieć, że wnioskowaliśmy o tymczasowe aresztowanie i na pewno złożymy zażalenie na decyzję sądu – powiedziała nam Eliza Juda, pełniąca funkcję Prokuratora Rejonowego w Starachowicach. Zażalenie złożyli również oskarżyciele posiłkowi.Niezastosowanie tymczasowego aresztowania nie oznacza jednak, że 28-latek z gminy Brody uniknie kary. Wszystkie okoliczności tego wypadku działają zdecydowanie na jego niekorzyść.- Prawdopodobnie będę wnioskować o wyłączenie starachowickiego sądu z tej sprawy. To co się tutaj dzieje jest dla mnie niepojęte. Jak można wypuścić na wolność człowieka, który ma tyle na sumieniu i jest zagrożeniem dla wielu osób? Ile osób musi jeszcze zginąć, żeby go zatrzymano – pyta z nadzieją na szybką reakcję wymiaru sprawiedliwości córka ofiary wypadku, Joanna Rozwadowska. (mp)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry