Getting your Trinity Audio player ready...
|
O sprawie zrobiło się głośno w całej Polsce, Prokuratura Rejonowa w Starachowicach wszczęła z urzędu śledztwo, już trwa kontrola ministerstwa zdrowia, zajmuje się nią także wojewódzki konsultant w dziedzinie ginekologii. Konsekwencje dla medyków mogą być srogie!
Izabela Zięba była w ósmym miesiącu ciąży. Przestała czuć ruchy dziecka, więc 1 listopada br. czym prędzej zgłosiła się do starachowickiego szpitala. Badanie wykazało, że dziecko nie żyje i medycy podjęli decyzję o wywołaniu porodu, by nie doszło do zakażenia organizmu kobiety. Kiedy zaczęła rodzić (2 listopada) był przy niej tylko mąż.„Skurcze zaczęły się w pół do pierwszej. Pani doktor wzięła mnie na badanie i stwierdziła, że to nie są skurcze. Potem bóle powtarzały się co sześć minut, co trzy, ale lekarze – już bez badania – twierdzili, że to nie są skurcze. Nie wiem, na jakiej podstawie to wmawiali. Mąż co 10 minut biegał i prosił o pomoc, żeby ktoś przyszedł, zrobił cokolwiek… Siostra stwierdziła, że ona lekarza powiadomiła, a on nie przychodzi – relacjonowała w rozmowie z reporterem RMF MAXXX pani Iza.Twierdzi też, że nie otrzymała należytej opieki, mimo ogromnego bólu, lekarze odmówili jej podania środków znieczulających lub przyspieszających poród.- Na łóżku odeszły mi wody, urodziłam na podłodze, między jednym a drugim łóżkiem. Lekarka wpadła z pretensjami, że „cóż takiego wielkiego się stało, że mnie wzywacie” – opowiada.Ogromny żal do szpitalnego personelu ma również mąż kobiety Marcin Zięba.- Żona bardzo cierpiała, więc powiedziałem położnej, że wykupię jakieś leki, by jej pomóc. Usłyszałem, że w szpitalu nie praktykuje się podawania rodzącej tabletek znieczulających i nikt jej nie pomógł. Lekarze, pielęgniarki i położne zainteresowały się żoną dopiero, gdy urodziła. Na podłodze… – mówi.Marcin Biesiada, dyrektor ds. leczniczych szpitala w Starachowicach na pytanie reportera, dlaczego nikt nie pomógł kobiecie, odpowiedział tylko, że sprawę wyjaśniać będzie wewnętrzne szpitalne postępowanie.- Musimy zbadać tę tragedię. Porozmawiać z personelem. Bardzo poważnie podchodzimy do tego kłopotu, który zaistniał na oddziale – dodał.Starosta starachowicki dowiedział się o tragedii matki 3 listopada br. od dyrektora lecznicy. Został poinformowany o działaniach wewnętrznych szpitala, zmierzających do ustalenia dokładnego przebiegu zdarzeń na oddziale ginekologiczno-położniczym.„O zdarzeniu do którego doszło w środę, 2 listopada br. w godzinach popołudniowych, dyrektor szpitala poinformował mnie w dniu następnym. Jednocześnie przedstawił mi informację o działaniach wewnętrznych PZOZ zmierzających do ustalenia dokładnego przebiegu zdarzeń na oddziale ginekologiczno-położniczym. Zobowiązałem dyrektora do wnikliwego zbadania przebiegu opieki nad pacjentką oraz do wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które mogły dopuścić się zaniedbania swoich obowiązków. O wynikach prowadzonego postępowania dyrektor PZOZ będzie mnie informował na bieżąco. Zapewniam, iż władze powiatu dołożą wszelkich starań, aby tę sprawę wyjaśnić do końca. Powiatowy Zakład Opieki Zdrowotnej w Starachowicach jest jednym z najlepszych szpitali w regionie, co potwierdzają nie tylko liczne certyfikaty ale także napływ pacjentów z innych powiatów, w tym także z sąsiedniego województwa mazowieckiego. Tym bardziej nie możemy pozwolić, by to zdarzenie rzutowało na ocenę całej działalności szpitala, a także na opinię o wszystkich pracownikach placówki. W tych trudnych chwilach władze powiatu kierują wyrazy współczucia do pogrążonej w smutku pacjentki i jej najbliższych – czytamy w oświadczeniu wydanym przez starostę Dariusza Dąbrowskiego.Postępowanie z urzędu, po medialnych doniesieniach, wszczęła 4 listopada starachowicka prokuratura. Prowadzone jest nie przeciwko komuś a w sprawie narażenia pokrzywdzonej kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Ustalono już krąg potencjalnych świadków. Kobieta jest natomiast w złym stanie psychofizycznym i zostanie przesłuchana później.- Śledczy zgromadzili już dokumentację, będą przesłuchiwać świadków. Aktualnie trwają intensywne czynności, wykonywane przez policję, a nadzorowane przez prokuratora – powiedział.rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz.Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapewnił media, że jeśli doniesienia okażą się prawdziwe, winni sytuacji będą pociągnięci do odpowiedzialności.- Sprawa zostanie wyjaśniona, a winni – czy to będą lekarze, pielęgniarki czy położne – poniosą odpowiedzialność – stwierdził minister.Na polecenie ministra zdrowia w sobotę, 5 listopada, w trybie pilnym przyjechał do szpitala konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa dr Wojciech Rokita.- Analizuję dokumentację, rozmawiam z osobami, które zajmowały się pacjentką w dniu zdarzenia, a protokół z kontroli zostanie przekazany resortowi zdrowia – powiedział konsultant.Szokującą sprawą zainteresowała się również Elżbieta Rafalska – minister rodziny, pracy i polityki społecznej.- Osoby, które doprowadziły do sytuacji, która nigdzie w Polsce nie powinna mieć miejsca, powinny ponieść odpowiedzialność. Myślę że minister Radziwiłł zajmie się z tą sprawą z należytą starannością – powiedziała mediom, dodając, że sytuacja jest „bulwersująca”.Szpital sprawdzi także świętokrzyski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli kontrola wykaże, że nie wywiązał się z zawartej z NFZ umowy, grożą za to kary finansowe a nawet zerwanie umowy z NFZ. Kontrolę prowadziła przez cały weekend również dyrekcja szpitala. Oświadczenie w tej sprawie ma wydać dzisiaj (7 listopada). Policja zabezpieczyła już dokumenty i ustaliła grono osób, mogących być świadkami w tej sprawie. Zostanie też przeprowadzona sekcja zwłok martwego dziecka. (KAs)