Prezydent Starachowic Marek Materek / fot. UM Starachowice

W POLITYCE TRUDNO O PRZYJAŹŃ

Getting your Trinity Audio player ready...

Z prezydentem Starachowic mamy niepisany zwyczaj, że spotykamy się raz do roku, by podsumować mijające 12 miesięcy. A ostatni rok w Jego życiu to prawdziwa sinusoida. Działo się wiele, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. O przyjaźni i zaufaniu w polityce, „aferze kadrowej”, miejskich inwestycjach, „czujnym oku prezesa” oraz o tym, czy „chłopaki też płaczą” w rozmowie z  Markiem Materkiem.
Prezydent Starachowic Marek Materek / fot. UM Starachowice
Cały czas tempo?
Tempo jest niesamowite, od wielu, wielu dni, a tak naprawdę to od 7 lat.
Jesteśmy po sesji budżetowej. Budżet jednogłośnie został przyjęty przez radnych. Słyszę: rekordowy, historyczny w dziejach Starachowic…
Tak. Co mnie cieszy, to fakt, że Starachowice do niedawna słynęły w Polsce ze złych rzeczy. Natomiast od kilku dobrych lat, nasze miasto jest pokazywane w kraju, jako wzór do naśladowania. Patrząc na sesję budżetową, gdzie radni jednogłośnie zagłosowali za budżetem na 2022 rok, patrząc na to, jak ten budżet jest skonstruowany, jak dużo zadań zawiera, to możemy być wszyscy dumni z tego, jak nasze miasto się rozwija.
A na które inwestycje pan stawia w pierwszej kolejności?
Na wszystkie. A dlaczego? Bo nie da się wybrać jednego priorytetu w takim organizmie, jakim jest miasto. Potrzeby dotyczą każdej dzielnicy i kilkudziesięciu tysięcy ludzi, gdzie każda z tych osób ma inne oczekiwania w stosunku do miasta. Chcąc zaspokoić te oczekiwania, trzeba naprawdę się nagłowić, żeby wszystko poukładać, znaleźć środki zewnętrze i je skutecznie pozyskać, po to, aby te cele, na których zależy mieszkańcom, można było realizować.
Zdaję sobie sprawę, że wszystko będzie wyzwaniem, bo mamy do czynienia z ogromnymi pieniędzmi, zarówno z funduszy zewnętrznych, jak i zabezpieczonych w budżecie gminy, ale co dla pana i dla miasta będzie największym wyzwaniem?
Żeby, jak największa liczba zadań została zrealizowana w terminie, i nie chodzi o termin, który wynika z umowy, bo wiadomo, że na każdej budowie napotkamy na trudności, które powodują, że terminy zmieniają się w trakcie wykonywania prac. Najtrudniejsze będzie zabezpieczenie odpowiedniej ilości osób, które będą miały te inwestycje realizować. Pojawia się problem na rynku wykonawców, problem ze znalezieniem pracowników do pracy w Urzędzie Miejskim. To są problemy i wyzwania z jakimi spotykamy się każdego dnia, które powodują różnego rodzaju perturbacje.
W tym momencie prezydent przerywa naszą rozmowę. Czekają na niego, z wigilijnym poczęstunkiem, mieszkańcy starachowickiej noclegowni, a także pracownicy Spółdzielni Socjalnej „Starachowiczanka”. Dalsza część rozmowy znowu odbywa się w samochodzie.
Zawsze tak to wygląda? Dom – urząd – samochód – spotkania?
Zawsze.
A bywa tak, że jest luźniej?
Rzadko. Najlepszym przykładem jest tzw. afera szpitalna. To był taki dzień, kiedy w piątek wracałem do domu, cieszyłem się niesamowicie, że wreszcie trudny tydzień mam za sobą i że wszystkie problemy udało mi się rozwiązać. Wracałem zadowolony, z uśmiechem na ustach i na dodatek podśpiewując coś pod nosem. Na ulicy spotkałem panią, która zapytana przeze mnie kilkukrotnie „co się dzieje w szpitalu?”, odpowiedziała, że „ładnie wyglądałem na ślubie z małżonką”. Gdy zapytałem kolejny raz, powiedziała, że „ładna dzisiaj pogoda”. Kolejny raz zapytam, „co w szpitalu?”, to usłyszałem: „panie prezydencie, a możemy zmienić temat?”. W końcu powiedziałem, że „nie, jednak bym chciał wiedzieć, co się w szpitalu dzieje?” i wtedy dostałem odpowiedź. I cały weekend i kolejne dwa miesiące spędziłem na rozwiązywaniu problemów, które wyszły podczas jednej rozmowy na ulicy. Tak więc, jeśli nawet jest dzień, spokojny i wydaje mi się, że wszystko jest już w porządku, to nagle mogę się dowiedzieć czegoś, co sprawi, że będę miał zajęcie przez kolejny tydzień albo i kolejne miesiące.
Mam wrażenie, że ostatnio prezydent ma problemy ze snem, bo najwcześniejsza informacja, jaką zauważyłam na pana profilu była zamieszczona o godzinie 5 nad ranem.
To nie problemy ze snem, tylko zmieniły się trochę moje godziny pracy. W poprzednich latach, zawsze było tak, że chodziłem bardzo późno spać i do bardzo późnych godzin, często o drugiej, trzeciej w nocy wysłałem pracownikom jeszcze informacje na maile, o tym co jeszcze w mieście musimy zrobić, co zmienić. Natomiast teraz mi się to zmieniło. Wcześniej wstaję, bo wcześniej chodzę spać. To wynika ze zmiany godzin mojego funkcjonowania.
A problemy, które były ostatnio spędzają sen z powiek?
Może nie spędzają, ale przez te problemy jest go mniej. Ale problemy są po to, żeby je rozwiązać.
Panie prezydencie, ten ostatni rok, to jest taka sinusoida w pana życiu. Z jednej strony, bolesna dla pana śmierć babci, z drugiej odwrotność, bo szczęście osobiste czyli ślub i wesele. A potem znowu się posypało, mówię o tym, co wydarzyło w życiu publicznym Starachowic.
To ostatnie, proszę zobaczyć, kiedy się to wydarzyło. W momencie, kiedy dowiedziałem się, że jestem na dziewiątym miejscu w gronie 15 najlepszych prezydentów miast w Polsce ze 107 miast. I w tym samym momencie, kiedy dowiaduję się o tym, że Starachowice zostały znowu docenione w całej Polsce za to, co się w naszym mieście dzieje, w tym samym momencie dowiaduję się o tym, jakich problemów narobili mi moi współpracownicy. Ale to jest tylko i wyłącznie życie. Bo życie każdego człowieka jest jedną, wielką sinusoidą. Każdy może sobie przełożyć przez swoje życie to, o czym rozmawiamy. Że są wzloty i upadki i każdego dnia tego doświadczamy. A w mojej rodzinie często mówiono, że „dziecko się rodzi, senior odchodzi”, i też tak się stało. Moja babcia chwilkę przed śmiercią, bo miesiąc przed śmiercią pojechała do Wrocławia, gdzie nie do końca chciała jechać, długa podróż sprawiała  problem. Natomiast, moja siostra urodziła synka Antosia i babcia pojechała do Wrocławia. I miała okazję przytulić, bawić i Antosia i Oliwkę. I… (długa cisza – przyp. autora)
Nadal dużo emocji… wspomnień…
Tyle serca, tyle miłości jej dały te najmłodsze prawnuki. Ona chyba nie doświadczyła czegoś takiego przez całe swoje życie. I tak naprawdę, to było najpiękniejsze w tym wszystkim, że na miesiąc przed śmiercią doświadczyła takiej miłości. W takiej ilości, jakiej nie mogła doświadczyć przez całe życie… I to, chyba też właśnie to jest ta sinusoida, czyli pokazanie, że ktoś przychodzi i za chwilę ktoś odchodzi. (długa cisza – przy. autora)
Chłopaki też płaczą?
Mówią, że nie…
Ale ja widzę wzruszenie…
Czasami się tak zdarzy…
A potem był ślub. I chyba najszczęśliwsza chwila w pana życiu.
Tak.
Jak żona reaguje na pana permanentny brak czasu?
Bardzo źle.
No, ale chyba w czasie narzeczeństwa przyzwyczaiła się do tego?
Do tego nie da się przyzwyczaić. I nikt, nigdy się do czegoś takiego nie przyzwyczai. Obserwowałem wieczór wyborczy, kiedy prezydent Lubawski, po 16 latach swojej prezydentury przestawał być prezydentem Kielc. Widziałem radość jego żony, na jej twarzy malował się uśmiech, bo wreszcie kończył się ten, podejrzewam że najgorszy w jej życiu okres.
Okej, ale przed wami, jeszcze tak naprawdę dwa lata obecnej kadencji. Plany na przyszłość mogą być różne. Chyba żona musi się do tego przyzwyczaić?
Jeszcze raz powtórzę, do tego się nie da przyzwyczaić. Można tylko przyzwyczaić się do myśli, że trzeba się poświęcić dla wyższego celu. Przy czym, codziennie napotyka się na różnego rodzaju problemy. To dla najbliższych jest najwięcej powodów do wątpliwości, po co nam to wszystko.
Pani Magda ma takie wątpliwości. A pan?
Ja też często zaczynam się zastanawiać, czy i ile jeszcze… Podejrzewam, że każdy kto działa w życiu publicznym, kto chce zrobić coś dobrego, i kto stara się z całych sił zmienić swoje otoczenie, swoją małą ojczyznę czy dużą Polskę na lepsze, to każdy z nas, gdy napotyka na różnego rodzaju problemy, które są kompletnie nieprzewidywalne, a czasami tak totalnie dziwne czy głupie, to nabiera wątpliwości, po co to wszystko.
A po co to wszystko?
Po to, żeby w mieście i w regionie, a co za tym idzie w Polsce, było lepiej.
Ale, po co to wszystko w pana życiu?
Dlatego, że od dziecka czułem, że chcę zmieniać otaczającą mnie rzeczywistość. Nie tak, że coś mi się nie podoba i akceptuję to, takim jakie jest. Tylko, jeśli coś mi się nie podoba, to staram się to zmienić na, tyle, na ile mogę. I tak naprawdę, moje zaangażowanie społeczne w ostatnich kilkunastu latach, sprowadzało się do tego, że zmieniłem na lepsze wokół siebie to, co mi się nie podobało. Bez względu na to, co inni mówili bądź o tym myśleli. To samo tyczy się działalności samorządowej. Staram się samorząd Starachowic prowadzić w taki sposób, jak wyobrażałem sobie, że samorządy w Polsce powinny funkcjonować, niezależnie od przeszkód na jakie napotykam.
Po tym, pełnym zawirowań roku, o ile zmniejszyła się liczba przyjaciół związanych z polityką?
W ogóle nie zmniejszyła się liczba przyjaciół, bo w polityce ich praktycznie nigdy nie ma.
A ilu pan, swoimi decyzjami, narobił sobie wrogów?
Każdego dnia burmistrz czy prezydent ma więcej wrogów. Dlatego, że codziennie podejmujemy dziesiątki decyzji i każda z tych decyzji jest dla kogoś niekorzystna. Są korzystne dla wielu osób, jednak dla części takie nie są. U ludzi, dla których są to niekorzystne decyzje i którzy nie rozumieją, że jakiś wyższy cel temu przyświeca, zawsze będzie pojawiała się chęć zemsty, chęć odegrania się, chęć dowalenia temu, kto taką decyzję podjął. Tego doświadczam przez ostatnie lata, więc to się nie zmienia. Najczęściej jednak ludzie gniewają się na mnie o to, jak zachowali się w stosunku do nich moi współpracownicy, myśląc i wierząc, że ich decyzje są moimi.
Z grona, wydawałoby się zaufanych kompanów w działalności  na rzecz samorządu starachowickiego, ile osób pana rozczarowało?
Bardzo wiele. I to z najbliższego otoczenia.
To zaskoczenie, że to właśnie te osoby?
Tak. To było bardzo duże zaskoczenie. Zgubne okazało się ocenianie ludzi własną miarą. Jeśli ktoś ocenia ludzi własną miarą, to może się srodze zawieść. To są wnioski, które wyciągam… Wydawało mi się, że jeśli w miarę jasno precyzowałem w kampanii wyborczej, jakie są ideały, z którymi idę do samorządu, jakie są moje cele, to większość współpracowników je podziela i szanuje. Natomiast okazało się, że popełniłem błąd, ponieważ ufałem bezgranicznie współpracownikom. Jeśli się ufa, to należy kontrolować, a ja nie kontrolowałem wystarczająco dobrze. A może w ogóle, skoro tak wiele rzeczy zawiodło.
Nigdy nie widziałam pana tak zdenerwowanego, jak podczas pamiętnej, ze względu na słowa, które tam padły, listopadowej sesji Rady Powiatu, kiedy z funkcji rezygnował poprzedni starosta.
I tak nie byłem już tak zdenerwowany, jak w tygodniach poprzedzających tę sesję.
Bał się pan tego, że nie utrzyma się koalicja w powiecie?
To nie chodziło o strach, że się nie utrzyma koalicja…
Obawa?
To nie była obawa. To była pewność, że tak będzie.
Coś więcej pan powie?
Niech kulisy tej sprawy nadal pozostaną tajemnicą. Jak będę kiedyś odchodził na emeryturę, to pewnie wszystkie meandry życia samorządowego i politycznego opiszę. Wcześniej tej publikacji na pewno państwo nie zobaczycie. Do momentu, kiedy będę w życiu publicznym, to nie będę o tym mówił. Natomiast kiedyś, na pewno osoby, które teraz są młode, będą mogły o tym przeczytać. I nie tylko o tej sprawie, ale o wielu innych sytuacjach, które miały miejsce w ostatnich miesiącach i latach w Starachowicach. To będzie ciekawa lektura. Myślę, że podobne sytuacje występują także w innych miasta w Polsce, to w wielu jest podobnie, tylko o tym się po prostu nie mówi.
Pani prezydencie, zadam to pytanie wprost: o co tak naprawdę chodziło w tzw. szpitalnej aferze kadrowej? Bo wielu mieszkańców, w tym ja, nadal do końca nie wiemy.
Już odpowiadam. To, o czym dowiedziałem się podczas mojej rozmowy na ulicy od pani, którą dopytywałem o to, co dzieje się w starachowickim szpitalu, powinienem był wiedzieć dużo, dużo wcześniej. I, gdybym wiedział, to konsekwencje polityczne wyciągnąłbym na pewno wcześniej. Dlatego, że to są rzeczy, do których nigdy nie powinno dojść, a przynajmniej nigdy nie powinni dopuścić do tego ludzie, którzy startowali z list KWW Marka Materka. To, co powiedzieliśmy w mediach o kilku przypadkach, to są tylko przykłady tego, do czego doszło. I media błędnie zinterpretowały, że chodzi tylko i wyłącznie o nepotyzm.
Ale pan, tak naprawdę, nigdy nie powiedział wprost, o co może jeszcze chodzić.
Dlatego, że celowo nie chcę o tym mówić, ponieważ wolę wyciągnąć konsekwencje, wolę zrobić porządek, ale niekoniecznie o tym mówić.
„Podziwiam z jakim uporem maniaka niektórzy próbują odwrócić uwagę opinii publicznej od tego, co działo się w szpitalu, a co było rzeczywistym złamaniem standardów KWW Marka Materka” – to pana komentarz pod artykułem portalu starachowice-net. Co było tym „rzeczywistym złamaniem standardów”?
Nie mam problemu z tym, że ktoś z rodziny bądź ze znajomych członków mojego komitetu wyborczego czy sami członkowie komitetu zaczynają pracę w jednostkach samorządowych, urzędach czy spółkach. To jest naturalne, że dobieramy sobie zaufanych współpracowników, tak zawsze było, jest i będzie. Natomiast podstawowym kryterium doboru pracowników zawsze jest merytoryka. Jeśli ktoś jest merytorycznie przygotowany do piastowania danej funkcji, do pracy w danym miejscu, nawet jeśli jest z czyjejś rodziny, to nie ma z tym absolutnego problemu, aby pracował. Nie wyobrażam sobie natomiast tworzenia dodatkowych stanowisk, po to, żeby ktoś znalazł pracę. I to jest łamanie standardów.
Czyli łamaniem standardów było tworzenie dodatkowych stanowisk?
Tak. Zwiększanie zatrudnienia w jednostkach, w których nie jest to uzasadnione, to też jest łamanie standardów. Jasno i wyraźnie określiłem na początku tej kadencji, że musimy oszczędzać na administracji w jednostkach miejskich i powiatowych, dlatego że jak najwięcej środków musimy wygenerować na inwestycje, które będą służyły kolejnym pokoleniom starachowiczan. To, co się zadziało w szpitalu było niedopuszczalne.
Wie pan, że to nie wybrzmiało w pana wypowiedziach – wpisach na u?
Ależ to wybrzmiało z mojego pierwszego posta, gdzie wyraźnie powiedziałem o tym, że nie godzę się na łamanie standardów. I może rzeczywiście nie wybrzmiało wszystko, natomiast przekaz był jasny: nie godzę się na to, przepraszam i proszę o wybaczenie. I tego samego oczekiwałem od moich współpracowników, którzy zamiast przyznać się do błędu i naprawić te błędy, woleli udawać, że nic się nie stało i zamiatać sprawę pod dywan. Na to mojej zgody nie ma i nigdy nie będzie.
Po co był atak w jednym z postów skierowany w stronę opozycji? (chodzi o wpis Marka Materka w mediach społecznościowych z 24 listopada br., pt.: „Nie oddamy władzy w powiecie w ręce PiS-u”, którego tytuł następnie prezydent zmienił na „Nie oddamy władzy w powiecie w ręce opozycji”, by na koniec ten tytuł usunąć – przyp. autora)
W moich działaniach nie ma przypadku…
To nie jest odpowiedź na pytanie.
Po weryfikacji tego, kto został zatrudniony w szpitalu, z jakim ugrupowaniem te osoby były związane kiedyś bądź są obecnie, pojawił się mój post.
Jednak go pan złagodził.
Tak.
Dlaczego? Skoro powiedziało się „a”, powinno się powiedzieć „b” i być konsekwentnym.
Dlatego, że przez ostatnie 7 lat staram się budować w Starachowicach klimat do współpracy z przedstawicielami wszystkich ugrupowań. I tak naprawdę, zorientowałem się, że uderzanie w konkretną partię polityczną jest błędem. Dlatego, że to nie konkretna partia polityczna zachowała się źle, tylko ludzie z nią związani zachowali się źle. I tak samo, jeśli patrzymy na inne ugrupowania, to proszę zwrócić uwagę na to, że ja unikam ich oceny. Staram się wybierać najlepszych ludzi do współpracy, którzy mają różne poglądy i związani są z różnymi partiami, czy to lokalnie, czy centralnie.
Rozmawiamy 17 grudnia. Kiedy ostatnio widział się pan z panem posłem Krzysztofem Lipcem?
W tym tygodniu.
I jak wyglądała rozmowa?
Dotyczyła bieżących tematów związanych z samorządem, i tym o co zabiegamy jako miasto a także jako powiat, w jednostkach rządowych.
Była to szorstka rozmowa?
Niezależnie od tego co się wydarzyło, to zawsze staram się rozmawiać z każdym serdecznie. Nawet, jeśli się z kimś poróżnię.
Zarzuca się panu, że zawłaszczył pan sobie prawo do informowania o wszystkim opinii publicznej. I jako dziennikarka, też mam do pana o to żal. Dlaczego, tych wszystkich informacji, o których mówiliśmy kilka minut temu, nie przekazał pan podczas konferencji prasowej? Wyręcza pan media, zabiera nam pan prawo do przekazywania informacji.
Postaram się to naprawić w kolejnych latach, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jest to utrudnianie pracy dziennikarzom. Natomiast tempo tego, co się dzieje, tempo mojej pracy, często nie pozwala na to, żeby spotykać się z mediami i informować na bieżąco o tym, co się dzieje. Pisząc post, mogę go wrzucić, jak sama pani zauważyła, często o 5 rano, a często późnym wieczorem. Bo nie wyrabiam na zakrętach i często nie mam możliwości się z państwem spotkać i przekazać informacje. A żeby one trafiały na bieżąco, za państwa pośrednictwem do mieszkańców, publikuję je na tym publicznym profilu.
***
Nie wiem, jak pan, ale ja odnoszę wrażenie, że w ostatnim roku, liczba osób krytykujących pana działania wzrosła. Jest ich na pewno więcej, niż było do tej pory. Popytałam wśród mieszkańców, co im się przestało podobać w pana zarządzaniu. Zacznę od młodych ludzi. Nie chcą oni po skończeniu szkół zostać w Starachowicach, jak mówią, nie widzą dla siebie perspektyw. Zapytani, jak oceniają pana prezydenturę, odpowiedzieli, że pan o nich zapomniał, nie jest im pan w stanie nic zaoferować. Ma pan jakiś pomysł, jak ich tu zatrzymać?
Przeprowadziliśmy badania, pod względem tego, ilu młodych ludzi chce wyjechać, co widzą dobrego w mieście a co złego i co należy poprawić. U nas jest, podobnie jak w innych średniej wielkości miejscowościach, z których wielu młodych planuje wyjechać. Po pierwsze na studia, po drugie w większych ośrodkach miejskich upatrują lepszych warunków do życia i do pracy. Tak było, kiedy kończyłem szkołę średnią, tak było 5 lat temu i podejrzewam, że tak będzie również za kilka lat. To ogólnopolski trend i nie podejrzewam, że on się zmieni.
A mieszkania, jest perspektywa, że powstanie więcej mieszkań?
To, co robimy i będziemy robić w mieście, też nie jest receptą na wątpliwości spotkanych przez panią młodych ludzi. Niezależnie od tego, ile mieszkań wybudujemy, ile miejsc pracy powstanie w Starachowicach. Ten trend obserwujemy od lat i niestety, będziemy obserwować przez kolejne lata. Co nie oznacza, że przestaniemy podejmować działania, aby tych młodych ludzi zatrzymać, bądź sprowadzić do Starachowic.
Kiedy pan ostatni raz jechał autobusem komunikacji miejskiej?
W ubiegłym roku.
Wie pan, że w mieście są fatalne połączenia?
Wiem, że nie jesteśmy w stanie zapewnić takiej siatki połączeń, jakiej by oczekiwali wszyscy.
To przedstawię panu zarzut, który pojawia się najczęściej, że podjeżdżają trzy autobusy pod rząd, a potem przez godzinę żaden.
Wiem o tym. Bazuję na pracownikach, którzy zajmują się tym tematem.
A ja mówię to panu między innymi na swoim przykładzie.
Nie jestem w stanie pracować wszędzie i za wszystkich.
I ostatni, najczęściej spotykany zarzut, a dotyczy on inwestycji: prezydent chwyta „wiele srok za ogon”, co powoduje problemy komunikacyjne, korki, brak przejazdów, itp.
To zarzut prawdziwy i stawiany każdemu prezydentowi w każdej części Polski, który realizuje dużo inwestycji. I co więcej, ten zarzut będzie pojawiał się przez kolejne lata, ponieważ Starachowice będą nadal jednym, wielkim placem budowy. Zaprzyjaźniony, ś.p. wójt mówił mi: Marek ino pamiętaj żadnych inwestycji. I miał rację, ponieważ duża liczba inwestycji powoduje dużo większe problemy i odpływ elektoratu – ludzi, którzy popierają prezydenta. Bo każdy ma o coś pretensje. A to, że lampa nie świeci, że obwód nie został sprawnie podłączony, a to że ulica jest rozkopana, że jakaś awaria nastąpiła. Inwestycje powodują problemy. Żartując powiedział: „żadnych inwestycji, bo jeśli nie będziesz realizował żadnych inwestycji, to ludzie będą zarzucać ci tylko jedno, że… nic nie robisz. A w momencie, kiedy robisz dużo inwestycji, to mają do ciebie pretensje o wszystko”. (…) Zarzuty zmierzają również do tego, że różne firmy powinny obstawiać różne inwestycje. Gmina nie ma na to wpływu, jeśli chcemy respektować przepisy prawa zamówień publicznych.
Coraz częściej pan obrywa. Nie jest pan już tym wszystkim zmęczony?
Nie jestem zmęczony. Dla mnie to jest dowód na to, że jako miasto odnieśliśmy ogromny sukces. W momencie, kiedy byśmy odnosili porażki, nikt by się nami nie interesował i każdy miałby „koło nosa” to, co robi prezydent Marek Materek. Kiedy odnosimy sukcesy, to osób, które są zazdrosne, które chcą podłożyć nogę, jest coraz więcej. Potknięcia zawsze się zdarzają. A kiedy realizuje się tak dużą liczbę inwestycji, to tych potknięć jest dużo więcej. I czasami zamiast się skupiać na tym, by to miasto szło do przodu, trzeba cały czas patrzeć, kto ciągnie za nogawkę.
***
Kiedy jest krytyka a kiedy jest hejt?
Ciężko to rozróżnić. Konstruktywna krytyka polega na tym, że ktoś kto krytykuje, wskazuje lepsze rozwiązanie. Z tym się praktycznie nie spotykam.
Ile pan osób zablokował na publicznym profilu prezydenckim?
W ciągu ostatnich siedmiu lat zablokowałem kilkadziesiąt kont, z czego okazuje się, że tylko kilka było prawdziwych, a reszta było fejkowych. W momencie kiedy portal starachowice-net poprosił, żeby odblokował te wszystkie konta, zrobiłem to. Okazało się, że teraz muszę blokować kolejne, bo weryfikując czy są to fałszywe czy prawdziwe konta, okazało się, że w większości są fałszywe.
Zdaje pan sobie sprawę z tego, że pana zwolennicy też potrafią atakować pana przeciwników. Również tych, którzy w sposób grzeczny i merytoryczny wyrażają swoje zdanie?
Zauważyłem to.
Zamierza pan coś z tym zrobić?
Dla mnie konstruktywna krytyka jest cenna. Jeśli się ona nie pojawia, to zaczyna być źle. Dlatego, że ciężko jest zarządzać miastem czy jakimkolwiek organizmem publicznym, jeśli nie ma się osób, które w sposób konstruktywny krytykują.
Zrobi pan coś z osobami, które są pana zwolennikami, a które również w bezpardonowy sposób potrafią zaatakować ludzi mających odmienne zdanie?
Czasami blokuję takie osoby. Jeśli ktoś przekracza dopuszczalne granice, to albo blokuję, albo kasuję komentarze. Ewentualnie piszę do danej osoby, żeby edytowała swój komentarz i przestała obrażać.
***
Czy Marek Materek rządzi autorytarnie w Starachowicach?
To do oceny pozostawiam mieszkańcom, bo to oni w wyborach decydują o tym, kto ma sprawować władzę w mieście. Wydaje mi się, że zbyt duża demokracja, na którą pozwoliłem… Inaczej… Tego autorytaryzmu nie było, bo każdy robił co chciał. I to się zemściło.
Czyli nie ukrywa pan, że zamierza się przyglądać działaniom w powiecie starachowickim?
Tak. I nie tylko. We wszystkich jednostkach, spółkach…
Również tych podległych powiatowi?
Nie, tam musi to robić starosta starachowicki. Natomiast, ja zamierzam przyglądać się temu, co robią członkowie zarządu, którzy zostali wybrani z mojego komitetu wyborczego, bo wcześniej dałem im pełną swobodę w podejmowaniu decyzji, także personalnych, i jak widać na przykładzie tego, co się zadziało, był to wielki błąd. To stuprocentowe zaufanie się zemściło. W tej chwili będę to po prostu kontrolował. Nie mówię, że będę wpływał na te decyzje, bo tego nie zamierzam robić, ale będę się im bacznie przyglądał.
O co chodzi z „czujnym okiem prezesa Kaczyńskiego patrzącym na Starachowice”?
O to, że w 2018 roku, zupełnie niespodziewanie dla mnie otrzymałem oficjalne poparcie od Prawa i Sprawiedliwości. Wiem, że to była osobista decyzja prezesa PiS, pana premiera Jarosława Kaczyńskiego. Zostałem wtedy zapytany: „w czym widziałbym konieczność, żeby mi pomóc”. Powiedziałem, że w niczym mi nie trzeba pomagać, bo sobie sam doskonale radziłem przez ostatnie lata, Natomiast tym, w czym rząd mógłby pomóc miastu, którym zarządzam, są trzy duże projekty infrastrukturalne, które chciałabym żeby zostały zrealizowane i które zależą tylko i wyłącznie od rządu. To północno-zachodnia obwodnica Starachowic, obwodnica Wąchocka i obwodnica Starachowic do drogi krajowe numer 9. I jakież było moje ogromne, pozytywne zaskoczenie, kiedy okazało się, że na liście 100 obwodnic, z 4 obwodnic przypisanych do naszego regionu, aż dwie były w powiecie starachowickim, czyli obwodnica Wąchocka i obwodnica Starachowic do DK9, gdzie kilka dni wcześniej informowano, że inna obwodnica będzie na tej liście. Z tego się bardzo cieszę i dlatego wspomniałem o prezesie Jarosławie Kaczyńskim, bo wiem, że te decyzje nie były przypadkowe.
Czy prawdą jest, że na początku grudnia gościł pan na Nowogrodzkiej, u prezesa Kaczyńskiego?
Nie gościłem u prezesa Kaczyńskiego. Byłem w Warszawie.
Coś więcej?
Nic więcej…
Czy Unia Europejska jest potrzebna?
Tak. Polsce jest potrzebna.
Ile funduszy europejskich, odkąd pan zarządza Starachowicami, wpłynęło do miasta?
Od 2014 roku gmina Starachowice pozyskała 183 mln zł z budżetu Unii Europejskiej, natomiast z budżetu krajowego 126 mln zł. Wartość realizowanych projektów przy udziale tych funduszy to 460 mln zł.
Czy jesteśmy gotowi na POLEXIT?
Nie wyobrażam sobie wyjścia Polski z Unii Europejskiej – to raz. Dwa, nie wtrącam się w politykę międzynarodową. Trzy, staram się maksymalnie wykorzystywać wszystkie dostępne źródła finansowania dla naszego samorządu: europejskie, norweskie czy krajowe.
Dlaczego pan nie wypowiada się na tematy światopoglądowe?
Staram się tego nie robić ze względu na to, że jestem prezydentem miasta, a nie politykiem. Jeśli będę chciał zaangażować się w politykę ogólnokrajową, zapewne wtedy będę wypowiadał się na każdy temat. Natomiast, takich planów nie mam. (…) Dla mnie liczy się każdy człowiek, bez względu na jego pochodzenie, orientację, poglądy polityczne czy światopogląd.
***
Ile ataków na pana ojca pan jeszcze wytrzyma? Pan, jako samorządowiec z konkretnym stażem, ma twardą skórę. Nie jest panu, tak po synowsku przykro, patrząc na ataki na pana tatę?
Ale wie pani, dlaczego są te ataki?
Bo jest pana ojcem i etatowym członkiem Zarządu Powiatu.
Nigdy nie będzie miała pani w samorządzie czy polityce ludzi bliższych niż pani rodzina. Uderza się zawsze w najbardziej zaufanych, po to, by ich nie było. Więc, jeśli w samorządzie powiatowym zabrakłoby Jerzego Materka – mojego najbardziej zaufanego współpracownika w tym gronie, to wtedy pewne grupy interesu osiągnęłyby sukces.
To jeszcze raz. Czy jest panu przykro, jak widzi i słyszy pan ataki personalne na pana tatę.
Zawsze jest to przykre. Natomiast, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, z czego te ataki wynikają. Kto atakuje Jerzego Materka? Zazwyczaj osoby, które miały od niego o wiele gorsze wyniki w wyborach, czyli osoby, które mają żal. Więc taka bezinteresowna zazdrość i zawiść, potrafi w ludziach wywoływać naprawdę najgorsze emocje. I obserwuję to od kilkunastu lat.
A nie żałuje pan ataków na swoją byłą partyjną koleżankę, wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej Marzenę Okłę-Drewnowicz?
Wszystko co powiedziałem było prawdą, a tej jak wiemy większość ludzi wolałaby nie znać. Wszystko co robiłem robiłem po coś.
Wszystko „po coś”. Po co?
To już niech będzie tą słodką tajemnicą, o której dowiedzą się wszyscy, kiedy odejdę na emeryturę.
Czyli nieprędko.
Tak, jeszcze będzie trzeba na to poczekać.
***
W jakim miejscu, pod względem rozwoju, będą Starachowice, jak spotkamy się za rok?
Starachowice pójdą do przodu. Miasto w najbliższy latach zmieni się na plus.
Czego panu życzyć na nadchodzący rok?
Tego, żebym na swojej drodze spotykał dobrych ludzi…
A mieszkańcom, czego pan życzy?
Żeby na swojej drodze spotykali tylko i wyłącznie dobrych ludzi…
Dziękuję.
/Anna Ząbecka/
KOMENTARZE NA FORUM
Komentuj
grecaptcha.ready(function() {
grecaptcha.execute(’6LcywEwbAAAAAHZyea6tyB8TDvdBrQnkhrEpYuiN’, {action: 'homepage’}).then(function(token) {
//console.log(token);
document.getElementById(’g-recaptcha-response’).value=token;
});

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry